czwartek, 31 marca 2016

UWAGA - SPRAWA

Kochani! Oprócz opowiadań o HP, piszę jedno - fantastyczne. Od wczoraj. I te opowiadanie chcę wysłać do specjalnej redakcji, gdzie jak im się spodoba, to wydadzą je jako książkę.
Prośba dla was: Czy je ocenicie? Można anonimowo, z konta czy jak tam sobie chcecie. Zależy mi na każdej opinii.


RECENZJA:
Isabelle Cortez jest osiemnastoletnią licealistką szkoły im.Edwarda Halls'a. Jej życie jest normalne - uczy się, ma przyjaciół, kochającą matkę...ale czasem nawet zwykłą codzienną rutynę coś zakłóci. Pewnego dnia wracając do domu na drodze pojawia się mężczyzna, a ona omal nie powoduje wypadku. Owa postać przedstawia się jako Jace Sauter, Instruktor Akademii Istot Nocy, do której uczęszczają wampiry, wilkołaki, anioły, a nawet czarownice.
Jace informuje ją, że została Wybrana.
Wybrana, by uczęszczać do Akademii...



poniedziałek, 28 marca 2016

27.Święta,święta i po świętach

Wieczór w posiadłości Malfoy'ów był dziwny, ale zarazem bardzo przyjemny. Draco namówił Hermionę by ta porozmawiała z Jego matką, a on przyszykuje jej pokój i załatwi sprawy.Z początku Gryfonka zawzięcie upierała się, że blondyn upadł na głowę i że ma się leczyć.
Jednak po dłuższym czasie ustąpiła mu.
-W porządku, Malfoy - rzekła i łypnęła na niego spojrzeniem spod oczu. - Masz godzinę. Jeśli się spóźnisz i nie wrócisz po mnie to z dupy nogi powyrywam.
Chłopak nie mógł się nie roześmiać widokiem grożącej mu dziewczyny. Jednak starał się zachować powagę i szybko skinął przytakująco głową, a potem ruszył po schodach na górę zamknął się w łazience i wyśmiał się tyle ile się dało. Wtedy dopiero mógł przystąpić do obowiązków.
Hermiona niepewnie udała się z korytarza do salonu, gdzie siedziała Narcyza. Kobieta na widok Gryfonki uśmiechnęła się ciepło i zawołała skrzata, by zrobił gorącej herbaty, a po chwili gestem zaprosiła ją by usiadła naprzeciwko.
-Twoja mama to jak mniemam Rose, prawda? - zapytała.
Gryfonka wzruszyła ramionami. Niechętnie chciała z nią rozmawiać na temat...rodziców, którzy nie pamiętali jej. Robiła wszystko by ich ocalić.
-Ym..Tak. Rose Granger.
-Przyjaźniłam się z twoją matką nim poślubiłam Lucjusza - oznajmiła i posłała jej ciepły uśmiech. - Resztę historii już chyba znasz.
Gryfonka skinęła głową i by dłużej nie ciągnąć rozmowy o rodzicach, dłońmi chwyciła za gorący kubek herbaty, którą dostarczył skrzatek. Upiła pierwszy łyk i rozkoszowała się aromatem owoców lasu.
-Może opowiesz mi jak zaczęłaś przyjaźnić się z Dracon'em? - zachęciła ją Narcyza. - Bardzo rzadko zdarza się, że mój syn pokazuje, że mu zależy na kimś. W sumie...jesteś pierwszą dziewczyną o którejkolwiek myśli poważnie.
Posłała jej znów uśmiech i upiła herbaty, a Hermiona miała ochotę iść na górę i zabić Malfoy'a. Jego matka wyglądała na bardzo dobrą i miłą kobietę, ale te pytania to tak ją peszyły, że nie wiedziała, co mogła powiedzieć, a czego nie wypadałoby opowiadać.
-Cóż...dużo nie ma co mówić - odparła Hermiona i znów upiła gorącego napoju. - Mój były chłopak dokuczał mi, a Draco stanął w mojej obronie  i mi pomógł. I tak to się jakoś toczy.
Narcyza zdusiła swoje zdumienie. Jej Dracuś wreszcie wyrósł na porządnego mężczyzna bez dziecięcego podejścia do kobiet. Tak jak go wychowała.
-Niedługo będę musiała Cię przeprosić i zacząć przygotowania kuchenne do świąt - powiedziała i wzięła już puste naczynia po herbacie. - Same nic się nie ugotuje i nie upiecze.
-Może pomogę? - zapytała Gryfonka. - Bardzo lubię gotować, a nie chcę siedzieć bezczynnie, gdy mam tu spędzić święta i nic nie robić.
-Z chęcią przyjmę twoją pomoc, Hermiono - Narcyza uśmiechnęła się szeroko. - W takim razie zapraszam do kuchni panno Granger.


***
-Zrobisz sałatkę, Hermiono? - zapytała Narcyza krzątającej się już po kuchni Gryfonki, która robiła rozeznanie, gdzie co leży. - Ja bym upiekła ciasto.
-Nie ma problemu, proszę pani.
Z uśmiechem dziewczyna wyjęła deskę, której trochę naszukała, nóż, a z lodówki wyjęła najpotrzebniejsze rzeczy.
Po chwili już siekała sałatę, rzodkiewki, ogórki, pomidory i zrobiła sos vinegre i dodała do reszty. W tym samym czasie Narcyza miała już gotową do pieczenia masę ciasta. I wtedy do kuchni wkroczył Lucjusz z tajemniczym uśmieszkiem na ustach i podszedł do żony, a koniuszek palca zanurzył w misce.
Narcyza zdzieliła męża po rękach.
-Lucjuszu! - zganiła go. - Wynocha mi z kuchni jak kobiety gotują!
Mężczyzna z pokorą i niesamowitą szybkością opuścił pomieszczenie, a Hermiona zachichotała pod nosem.
-Gdybym tu teraz nie była i nie widziała tego wszystkiego to powiedziałabym, że wyszedłby z tego dobry film - zachichotała.
Narcyza również zaczęła się śmiać.
-Oj tak, Hermiono. Cieszę się, że znamy się w innych okolicznościach i nie jesteśmy na siebie wrogo nastawieni. Zmieniliśmy się.
-Zauważyłam - odparowała. - Draco również się zmienił...na dobre. I cieszę się, że mam go przy sobie, jest dla ,mnie oparciem gdy inni są przeciwko mi.
-Draco to dobry chłopak - powiedziała spokojnie Narcyza. - Tylko musiał znaleźć tą dobrą drogę.
Hermiona przytaknęła.
Pomagając w kuchni Pani Malfoy jej głowę zaczął zaprzątać blondyn. Godzina minęła już na pewno dawno, a on nawet się nie pokazał, a Gryfonkę zastanawiało, gdzie go wcięło. Jednak nie miała zamiaru teraz przerwać roboty.
Stwierdziła, że jak sobie przypomni o jej istnieniu, to ją znajdzie i wygrzebie nawet spod ziemi.



***
Minęły 2 dni przygotować, a Hermiona co raz się śmiała z zachowania Lucjusza. Mężczyzna ewidentnie lubił drażnić się z żoną.
Gryfonka uparła się na choinkę i na wymarzony wystrój świąteczny, a Malfoy'owie nie sprzeciwiali się i dali jej wolną rękę. Nawet sam Draco nie zamierzał dyskutować z Gryfonką.
Gdy pojawiła się pierwsza gwiazdka, a stół był naszykowany, wszyscy złożyli sobie życzenia.
-Wesołych świąt, Granger - powiedział Malfoy i podzielił się opłatkiem z kasztanowłosą. - Żebyś dalej była taka wredna i kochana no i spełnienia marzeń.
Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła szeroko i również złożyła mu świąteczne życzenia.
-Zdrowia, szczęścia, żebyś był mniej wredny i arogancki, ale też był sobą, Malfoy. Wesołych.
Życzenia również złożył jej i Lucjusz i Narcyza i musiała przyznać, że zaczynała czuć się bardzo dobrze w ich towarzystwie.
Teraz było tak...rodzinnie.
Zasiedli do stołu, zjedli świąteczne potrawy, rozmawiali, żartowali.Było jej tam naprawdę dobrze.

*

Gdy nadeszła godzina 21, oznajmiła Malfoy'owi, że chcę spać i poprosiła go o pokazanie jej pokoju. Malfoy nie narzekał, że wparowała mu do pokoju. Rozmyślał jedynie o niej jak o przyjaciółce i o kimś znacznie ważniejszym, ale potem porzucił to na boczny tor i zaczął się cieszyć, że Granger świetnie dogaduje się z Jego matką, której brakowało kobiecej rozmowy.
Wykąpana i ubrana podziękowała ślizgonowi za wspaniałe święta i dzisiejszy dzień, a on uśmiechnął się.
-Nie ma za co, Granger. Spędzimy tu również Sylwestra i wrócimy jak będzie czas do szkoły.
-W porządku. Draco? - rzuciła pytająco. - Możemy zaprosić Harry'ego. Bez Rona?Proszę to też mój przyjaciel. Potrzebuję go.
Chłopak zastanowił się głęboko czy odmówić Gryfonce czy nie. Skoro on może mieć przyjaciół przy sobie to czemu ona nie może go mieć zwłaszcza, że prosi tylko o Potter'a?
-Dobra - oznajmił. - Ale jeśli łasica będzie chciała się wkręcić to skopie rudzielca tak, że nawet Wielkanoc będzie miał z głowy i jajca wcześniej poświęci. A teraz dobranoc, Granger.
-Dobranoc Malfoy.
Zamknęła drzwi od pokoju i położyła się do łóżka.
Blondyn stał się teraz dla niej ważną osobą. Przyjacielem. Zaprosił ją na święta, by nie siedziała sama. Dał jej oddzielny pokój, porozmawiał z nią...była cholernie z niego dumna, że on Draco Malfoy wreszcie się ustatkował.
-Wygrałeś świecie - szepnęła. - Zakochałam się w arystokracie i zaczęło mi zależeć. Brawo serce, brawo jesteś durne.
Po dłuższych rozmyśleniach o Malfoy'u, zasnęła.


CZYTASZ? = KOMENTARZ OBOWIĄZKOWY
Wesołych świąt robaczki :3
Notka krótka, moim zdaniem głupia i bezsensowna. 
Ale ocena dla was. 
Co do rozdziału 28....nie wiem kiedy go dodam. Znów nauka, mam parę spraw, a muszę napisać dla was coś naprawdę mega długiego, a mam chwilowy brak weny twórczej, której muszę poszukać i ją odzyskać.
Do następnego. 

czwartek, 24 marca 2016

26. Dobra, nie wierzę

Gryfonka dość opornie zmierzała z Ginny do dormitorium. Oczywiście Ruda trochę była do tyłu w tematach  i zaczęła ją wypytywać o Malfoy'a. "Jak całuje? Jak spędziliście resztę balu?"
-Ginny! Przecież ty tam byłaś!
Rudowłosa machnęła ręką i zacmokała. Wyraźnie szukała jakieś wymówki by mimo wszystko Hermiona opowiedziała jej rzeczy, których ona nie pamiętała.
-Oj tam - mruknęła. - Ale jak usłyszę to od Ciebie to zabrzmi o wiele lepiej. Ja mogę dodać trochę pikanterii...
Kasztanowłosa jęknęła. Malfoy był naprawdę irytujący, ale teraz wiele by oddała żeby jej przyjaciółka choć na chwilę się przymknęła. Dłonią przetarła twarz i westchnęła głęboko.
Postanowiła zaspokoić ciekawość rudej i w skrócie, bez szczegółów, opowiedziała jej Bal i parę innych zajść.
Ginny nie kryła swojego szczęścia.
-W końcu! - wydała z siebie okrzyk radości. - Masz normalnego faceta. Przystojny, niepoprawny romantyk, z reguły cham, ale mający szacunek do kobiet...Dziewczyno, ty to masz szczęście!
Hermiona zrobiła wielkie oczy i po raz kolejny jęknęła. Przysięgła sobie, że jeszcze jedno słowo o jej związku z Malfoy'em usłyszy od jakiejkolwiek osoby...udusi gołymi rękoma.
-Ja z nim nie jestem Gin! - Gryfonka wyraźnie nie kryła oburzenia. - To, że pocałował mnie raz czy dwa, kupił sukienkę i potańczył na balu i wpakował się do łóżka obok mnie...nic nie znaczy!
-Jasne, jasne - zacmokała ruda i wskazała palcem dolną powiekę. - A tu wyjedzie mi czołg.
Kasztanowłosa zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, aż pobielały jej kostki. Była zdenerwowana. Zmieniła kurs i teraz to ona zaczęła wypytywać Ginny o Blais'a licząc, że się przymknie. Niestety, ta zaczęła trajkotać więcej i gorzej jak radio. I to wtedy, gdy Hermiona potrzebowała całkowitego spokoju i skupienia.
Jechała do Malfoy'a. Do jego rodziców. Spędzała z nimi święta łącznie z sylwestrem i Nowym Rokiem i nie wiedziała, co dokładnie ma spakować. Sukienkę? O tak. Ubrania z pewnością, ale cały czas wahała się czy nie wyśmieją jej przy pierwszej lepszej okazji. Ale z tego co mówił blondyn to jego rodzice zmienili się diametralnie. Narcyza została miłośniczką mugoli, a Lucjusz znalazł zamiłowanie do muzyki i grywał na instrumentach. Nie wierzyła w to, nie do końca.
Z jednej strony ufała chłopakowi, ale z drugiej wolała sobie rękę uciąć niż zaufać mu bezgranicznie. To byłoby zgubą.
Gdy Ruda poszła się wykąpać, wtedy Hermiona wyjęła swoją mugolska walizkę na zamek i rozłożyła ją na łóżku. Palec przystawiła do dolnej wargi i zaczęła intensywnie się zastanawiać. Po dłuższej chwili wrzuciła do niej trzy ulubione sukienki: krótką czarną za uda, białą na ramiączkach ze zwiewnym dołem i granatową, przylegającą do ciała na długi rękaw i również za udo. Wiedziała, że jedną założy na kolację wigilijną, drugą na sylwestra, ale nie miała bladego pojęcia jaką. Postanowiła nie zawadzać sobie głowy tym i zajęła się pakowaniem kilku ubrań. Bielizna, parę par spodni i podkoszulek jakieś skarpetki i w sumie teraz zastanawiała się czy nie wygrzebała połowy szafy na wyjazd na dwa tygodnie.
Spakowała jeszcze szampon, pierwszy lepszy żel pod prysznic, golarki, szczotkę do włosów, pastę i szczoteczkę do zębów i chyba tyle.
Podstawowe wyposażenie niezależnej kobiety.
Zmęczona wszystkim opadła na łóżku i czekała na wolną łazienkę. Godrykowi dziękowała, że zawsze wszystko trzymała w pokoju i nie musiała czekać na nikogo, by zabrać rzeczy z łazienki.

*

Ginny siedziała dłużej niż zazwyczaj, ale wreszcie opuściła pomieszczenie. Weszła do dormitorium ze związanymi włosami owiniętymi ręcznikiem, drugi ręcznik miała opasany wokół jej smukłego ciała, a na nogach miała różowe, puszyste kapcie.
-Co tak długo? - zapytała.
-Miałam swoje przemyślenia, długa kąpiel dobrze mi zrobiła.
Hermiona zwlekła się z łóżka i chwyciła piżamę i teraz to ona poszła okupywać łazienkę.
Woda zalała jej ciało i całkowicie ją odprężyła.
Potrzebowała tego.




***

Dracona nie widziała aż do kolacji.
Schodząc od wielkiej sali jego blond czupryna śmignęła jej przy stole Ślizgonów. Jadł kolację ze stoickim spokojem. Nie zaszczycił jej wzrokiem, co z jednej strony bardzo ją uradowało.
Otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy Ginny trzepnęła ją w ramię i ponagliła by siadły przy stole. Harry jak zwykle powitał je z uśmiechem, a Ron siedział obrażony na cały wszechświat i dłubał w talerzu, co chwila zerkając na siostrę i kasztanowłosą z nienawistnym spojrzeniem.
-Kiedy jedziecie? - zapytał Harry. - W sensie, no wiecie..
Zmieszał się i wskazał głową siedzącego obok rudzielca. Hermiona z rudowłosą szybko pojęły sens tego pytania.
-Ja jadę rano z Blaise'm do Niego, pojawię się w domu, a Herm jedzie z samego rana - odpowiedziała Ginny i uśmiechnęła się do Wybrańca. - A ty jak spędzasz święta, Harry?
Czarnowłosy Gryfon uśmiechnął się i widelcem błądził po talerzu, a potem wzruszył ramionami.
-Z Syriuszem w Zakonie - odpowiedział. - Może wpadnie Aberforth i chyba tyle. Właśnie, a widzimy się w sylwestra czy macie już jakieś plany?
Ginny spojrzała na Hermionę, a ona na rudą i potem obie przeniosły wzrok na Potter'a. Kasztanowłosa wiedziała, że Blaise są zaproszeni z Ginny, a Malfoy nie przegapi żadnej okazji by się napić z kumplami, bo również zaprosił Teodora. Więc postanowiła, że choćby siłą zmusi ślizgona, by zaprosił Gryfona.
-Ja z Ginny na pewno będziemy gdzieś z Malfoy'em - odpowiedziała. - Zaprosił Blaise'a z Ginny i Nott'a, więc porozmawiam z nim i na pewno zabawimy się razem.Co ty na to?
-Świetny pomysł. Wyślij mi sowę jak będziesz już coś wiedziała - mruknął i zabrał się do pałaszowania posiłku.
Odwróciła głowę, by napotkać wzrokiem blondyna, ale jego przy stole ślizgonów już nie było.
Więc również pochłonęła szybko posiłek i wraz z przyjaciółką wróciły do dormitorium.



***

Rankiem Malfoy wpadł do pokoju Gryfonek jak burza. Bez żadnego uprzedzenia.
Hermiona siedziała w fotelu i spoglądała w lusterko, czesząc włosy w dokładnego koka, a Ginny robiła sobie warkocza na łóżku.
Gdy usłyszały szczęk otwieranego zamka do drzwi momentalnie podniosły wzrok na ślizgona.
-Co ty tutaj robisz? - syknęła kasztanowłosa. - O tej porze? Równie dobrze mogłybyśmy być nagie lub przebierające się, Malfoy!
Chłopak uśmiechnął się figlarnie i poruszył znacząco brwiami. "Czasami on naprawdę jest zboczony - pomyślała Hermiona.
-Mi to tam nie przeszkadza widok gołej Ciebie, Granger - powiedział z uśmiechem. - Ale za Rudą to Blaise już by mnie dusił. Ma się wyczucie.
-Wynoś się! - warknęła i szczotką wskazała na drzwi wyjściowe.
Blondyn pomachał przecząco głową i założył ręce na piersi. Akurat wtedy wiedział kiedy może urządzić sobie strajk, rano, na środku pokoju Gryfonek.
-Ani mi się śni, mała - zaczął.  - Zbieraj swój tyłek, bo zaraz jedziemy. Wstąpimy tylko do wielkiej sali po jakieś tosty i małe skromne śniadanie.
-Zwariowałeś?! - krzyknęła. - Jest po siódmej rano! Po S-I-Ó-D-M-E-J!
Palcem pokazała zegarek, wskazujący równo godzinę siódmą trzydzieści. Malfoy jedynie machnął ręką i znów spojrzał na nią.
-Dobra, dobra zbieraj swój tyłek. Poczekam przed obrazem.
Gdy drzwi się zamknęły od razu uderzyła w nie poduszka.

*
Malfoy rzeczywiście stał pod obrazem, gdy kasztanowłosa pożegnała się z rudą i po pięciu minutach wyszła z dormitorium.
Jednak ślizgon nie stał sam.
Przed nim stała Pansy, która próbowała na niego krzyczeć, co niezbyt jej wychodziło, bo krzyk czasami przeradzał się w błagalny ton. Gryfonka podeszła nieco bliżej.
-Co ta szlama ma czego ja nie mam?! - łkała. - Jestem ładniejsza,lepsza...
Malfoy parsknął śmiechem i wsunął dłonie do kieszeni spodni, tak, ze wystawały mu kciuki. Hermiona musiała przyznać, że tak wyglądał naprawdę seksownie. Taki...chuligan.
-Parkinson jeszcze słowo o Granger, a skopię twój chudy tyłek i będę tylko patrzył czy równo podskakuje na schodach - powiedział groźnie, a Pansy zadrżała.
Wtedy Hermiona zrobiła kolejne kroki i już stała koło blondyna, a ten gdy zauważył jej obecność objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, a potem zabrał z jej rąk jej czerwoną walizkę i posłał uśmiech dla czarnowłosej Ślizgonki.
-Jesteś dupkiem, Draco - wyłkała i chowając twarz w dłoniach zbiegła po schodach.
Hermiona oskarżycielsko spojrzała na blondyna.
-Zachowałeś się dla niej podle, ale nie wnikam - powiedziała widząc jego spojrzenie. Zmieniła temat. - A gdzie Salazar? Jedzie z nami?
-Właśnie po niego idziemy. Bo głupio byłoby gdybym z nim paradował po zamku - powiedział z uśmiechem. - Nie uważasz?
Hermiona musiała mu przyznać rację.

*
Gdy zabrali rzeczy Malfoy'a i wzięli Salazara oraz pożegnali Nott' i Diabła od razu teleportowali się przed posiadłość chłopaka.
Kiedy ostatni raz ją widziała była bardziej ponura. Teraz biło od niej jakieś ciepło. W ogrodzie zasiano kwiaty różnego rodzaju, a od środka było słychać...muzykę.
-Dobra, nie wierzę - mruknęła Hermiona ściskając smycz Salazara.
Trzymanie psa na smyczy było jedyną rzeczą na jaką pozwolił jej Ślizgon. Sam taszczył walizki, więc chociaż dał Gryfonce zajęcie.
Przekroczyli bramę posiadłości, a potem Draco otworzył drzwi i puścił Gryfonkę przodem. Tym sposobem przekroczyła próg Malfoy Manor.
Salazar zaszczekał radośnie i zaczął merdać ogonkiem. Wtedy zjawiła się Narcyza i jak gdyby nic ucałowała Hermionę w oba policzki.
-Hermiona Granger, jak mniemam - uśmiechnęła się. - Miło cię poznać już w lepszych okolicznościach.
Kasztanowłosą wmurowało. Czy była to ta sama Narcyza Malfoy co kiedyś? Bo teraz zupełnie jej nie poznawała.
Jednak dopiero potem stwierdziła, że Lucjusz dopiero zmienił się o 360 stopni. Mężczyzna jak gdyby nigdy nic siedział w salonie przy fortepianie...i grał...kołysankę.
-Okej...Draco? - zwróciła się do blondyna i szepnęła mu do ucha. - Czy to na pewno twoi rodzice czy zrobiłeś im pranie mózgu? Ja ich nie poznaję...
-Zapewniam Cię, że to oni - odpowiedział z uśmiechem. - I nie nie bawiłem się w naukowca i nie zrobiłem im prania mózgu.
Hermiona nie dowierzała.
Znalazła się w środku jakiejś nowej sielanki.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Rozdział znów krótki, ale święta i trzeba pichcić. 
Ale zapewniam, że 27 będzie mam nadzieję długi i szybko opublikowany. :)
Do następnego. :)

niedziela, 20 marca 2016

25.Erotomanka

Gdy zaczęła pozbywać się odzienia, Draco znów otrzeźwiał Automatycznie chwycił nadgarstki dziewczyny i zatrzymał ją nim zdołała cokolwiek zrobić.
-Granger, nie - syknął. - Nie możesz. Kładź się.
Gryfonka zachichotała zakrywając dłonią roześmiane usta. Blondyn z po wątpieniem pomachał głową, spoglądając na kasztanowłosą.
Zrzucił ją z siebie, a ona zaczęła się uśmiechać leżąc obok.
Chłopak westchnął i rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Wszyscy już odpadli. Blaise poległ przy stole z pustą butelką po ognistej, ginny spała na łóżku Diabła, a Nott otrzasnął przytulony do psa, a on nie mógł spać, bo zboczona i niewyżyta Granger dobierała się do niego.
-Jesteś zabawny - powiedziała Hermiona i znów zaczęła się śmiać. Właśnie w tym momencie Draco zastanawiał się jakże Wielki Salazar mógł go teraz tak pokarać.
-Już wolę kiedy jesteś trzeźwa - stwierdził. - Na boczek i lulu kajtki. Spać, Granger.
Gryfonka dosyć niechętnie przewróciła się na prawy bok i dłońmi objęła poduszkę przyciągając ją do siebie i układając się do snu. Ślizgon nakrył ją ciepłym kocem i sam położył się obok, nasuwając na siebie drugie nakrycie. Ręce założył na karku i rozmyślał. Nad wszystkim, co go nurtowało.
Rodzice,Granger...szkoła,Granger i znów rodzice.
Po dłuższym czasie również zasnął i popłynął w objęcia Morfeusza.

***

Poranek do przyjemnych nie należał. Potwornie bolała go głowa, miał kaca, a krzyk kasztanowłosej dało się słyszeć w całym pokoju jak nie dormitorium.
Niechętnie otworzył oczy mrużąc je gniewnie i spojrzał na sprawcę hałasu. Granger była owinięta szczelnie kocem, aż po samą  szyję i darła się nie spuszczając wzroku ze ślizgona.
-Czego się drzesz, kobieto?! - krzyknął na nią. - Usiłuję spać, erotomanko!
-Erotomanko?! - odpowiedziała mu krzykiem. - To ty jesteś niewyżyty, zboczony i masz zbreźne myśli, Malfoy!
Oboje usłyszeli głębokie westchnięcia.
-Możecie łaskawie się nie drzeć, państwo Malfoy? - rozpoznali głos Blaise'a. - Są tu jeszcze denaci, którzy próbują zamknąć oczy i uciąć sobie drzemkę.
-DIABEŁ! - krzyknęli w tym samym czasie Draco i Hermiona.
Usłyszeli stłumiony chichot Rudej i Teodora, a potem śmiech Zabini'ego. Nawet słowa nie możesz powiedzieć, a ci rżą i się cieszą jak głupi do sera.
-Dzieci - mruknęła Granger. - Ale to Malfoy nie usprawiedliwia tego, co ja robiłam obok Ciebie!
Wtedy w inteligentnej główce blondyna zrodził się genialny plan wkurzenia Gryfonki wkręcając jej głupoty.
Uśmiechnął się do niej.
-To już nie pamiętasz tej upojnej nocy, Granger? - szepnął tuż przy jej uchu. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, jakby miała zaraz wypaść z oczodołów.
Malfoy nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie spałam z Tobą! - warknęła, - Aż tak nisko chyba nie upadłam! Kłamiesz!
-Ja bym nad tym polemizował, Granger - stwierdził i założył ręce na klatce piersiowej. - W nocy byłaś bardzo nadpobudliwa, musiałem się ujarzmić.
Hermiona 'pozbierała' szczękę z podłogi słysząc słowa ślizgona, który dalej szedł w zaparte. Z jej oczu ciskały błyskawice, a blondyn bawił się w najlepsze.
-K-Ł-A-M-I-E-S-Z - wycedziła. - Nie wierzę Ci.
-Cóż maż takie prawo, Granger - powiedział i szerzej się uśmiechnął. - Ale byłaś wspaniała.  Ognista laska.
Gryfonka już po raz kolejny miała okazję zbierać swoją szczękę z podłogi, a reszta ślizgonów delikatnie podsłuchując rozmowę i chichotali pod nosem.
Mimo potwornego bólu głowy dopisywał im humor.




Po zażyciu eliksirów na kaca, dziewczyny wybłagały by trójka ślizgonów bezpiecznie odprowadziła gryfonki do wieży Gryffindoru, gdyż same bały się przedzierać przez salon pełen wychowanków domu węża.
-Boicie się?  -zakpił Malfoy. - A podobno takie odważne.
-A żebyś wiedział - odgryzła się Hermiona. - Rusz swoją arystokratyczną dupą i nas odprowadźcie.
Blaise zachichotał i objął ramieniem rudą, a Teodor w tym czasie nakarmił Salazara, którego Hermiona bardzo polubiła.
-Dobra chodźcie - oznajmił blondyn.
Ruszyli. W salonie siedział Flint, Bletchey, Bulstrone, panny Greengars i Pansy. Ostatnia z dziewczyn wymienionych spoglądała zabójczym spojrzeniem na gryfonki gotowa się rzucić i rozszarpać im gardło.
-Szlamy w towarzystwie arystokracji - prychnęła.
-Zamknij się Parkinson, bo zaraz ty będziesz robić za mopa do podłogi, a jest bardzo brudna podłoga.
Na słowa Malfoy'a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Gryfonki, Teodor z Blaise'm i sami ślizgoni. Jedynie Pansu telepała się ze złości, a na jej ustach pojawiał się grymas chcący rzucić kąśliwą uwagę.
-Mopie nic nie mów - odezwał się Nott.  - Bo posypią się punkciki, a tego chyba nie chcesz, co? Zostaw nasze dwie przyjaciółeczki w salazarskim spokoju.
Czarnowłosa ślizgonka zamilkła i wściekła ruszyła do swojego dormitorium, a panny Greengrass poszły za nią, dotrzymać jej towarzystwa.
-Masz ty gadane, Nott - pogatulowała Hermiona.
Ślizgon dumnie wypiął pierś i ruszyli do przodu, opuszczając dormitoria slytherinu.
Szli szybko i zdecydowanie.
-A co wy nato by od razu zakręcić się na śniadanie? - zapytał Zabini.
Za to pytanie oberwał w tył głowy od Ginny, a Hermiona zaśmiała się.
Blaise spojrzał na rudą.
-Au - dotknął dłonią miejsca, gdzie oberwał. - A to za co? Głodny jestem, no.
-Przebierzemy się i dopiero wtedy kierunek żarcie, Blaise - odpowiedziała mu pewni rudowłosa i uśmiechnęła się do ślizgona.
Jak powiedziała tak zrobili.
Dziewczyny przebrały się, a oni czekali przed wejściem do wieży Gryofnów. Potem zgraną paczką ruszyli na śniadanie i tam zaczęli rozprawiać temat świąt. Był już Bal, więc uznano, że rozpoczną się ferie świąteczne.
Czyli czas zażegnania wszelkich sporów.




-Więc, Granger... - zaczął Malfoy siedząc z nią przy stole Gryfonów, gdyż ta tak się zaparła, że nie miał wyboru. - Jutro już mamy ferie, więc się pakujesz i jutro jedziemy do mnie.
Ron, Harry i Ginny przysłuchiwali się całej rozmowie z niemałym zaciekawieniem. A gdy Weasley usłyszał słowa "jedziemy do mnie" to o mało go szlak nie trafił.
-Jedziesz do domu mordercy?! - krzyknął, a Hermiona wzdrygnęła się.
-Tak jedzie, bo ma dość oglądania twojej gęby! - warknął Malfoy. - Ona potrzebuje mężczyzny, a nie chłopca, takie życie Weasley.
Chłopak poczerwieniał po cebulki włosów, a na twarzy strzelił wykwintnego buraka.
-TY to jeszcze dzieciak, Malfoy - wycedził Ron. - Nie wiesz co to życie i prawdziwe uczucie, bo umiesz tylko zabijać!
-Nie wypowiadaj się o czymś o czym nie masz pojęcia zgniła łasico! - Mafloy osiągnął już stan furii, a Harry widząc rozwój sytuacji, automatycznie zganił kumpla by się już nie odzywał i przeprosił blondyna za Jego zachowanie.
Draco jednak odłożył jedzonego tosta i wstał od stołu.
-Nieważne, Potter - mruknął. - Ale dzięki, chociaż ty umiesz przeprosić za idiotę. Granger, pakuj się po śniadaniu, rano wyjeżdżamy, a zgaduję, że masz inne zajęcia do roboty.
Hermiona przeżuła kawałek tosta, wzrokiem odprowadzając Malfoy'a znikającego za drzwiami wielkiej sali.
Księżniczka się obraziła i wróciła do swojej wieży.
-Zabiję go kiedyś - mruknęła Hermiona. - Na godryka przysięgam. Erotoman jeden.
Ginny i Harry zaśmiali się, a Ron spojrzał na nią gniewnie, jednak ona wzruszyła ramionami i zaczęła dalej konsumować posiłek.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział moim zdaniem okej, jednak cholernie ciężko mi szło pisanie xd
Chwilowy brak weny, więc nie wiem jaki efekt końcowy..
Więc ocenka dla was. 

sobota, 19 marca 2016

24.Nie rób tak

Hermiona nie zwracała uwagi na kąśliwe uwagi Pansy, które miała co okazję, co chwilę wysłuchiwać. Ale Malfoy nie dał jej sposobu na nudę i smutek, tylko rozbawiał Gryfonkę na każdym tanecznym kroku.
Musiała przyznać, że bawiła się doskonale, a nic jest jeszcze bardzo młoda.
-Świetnie tańczysz - podsumowała dziewczyna. - Zaskakujesz mnie coraz częściej.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, Granger - odpowiedział.
Obrócił ją wokół osi. Krok w przód, w tył i do przodu, i do tyłu. Obrót.
Hermiona przylgnęła plecami do blondyna i zarumieniła się, gdy on położył głowę na jej lewym ramieniu i muskał nosem szyję, a ona drżała w Jego objęciach, gdy dotyk palił jej skórę, a ona łaknęła więcej.
"Dziewczyno, co ty wyprawiasz?! Nie pozwól sobie na to!" - krzyknęła w myślach.
Wtedy on po raz kolejny obrócił ją i znów stała z nim twarzą w twarz.
Nieśmiało zagryzła wargę, a w chłopaku zagotowało się, gdy świdrował ją wzrokiem.
-Przestań mnie prowokować, Granger - mruknął. - Zabraniam.
-Dlaczego?
Zamrugała kilkakrotnie, dokładnie analizując jego słowa. Czemu jej zabraniał robić to, co czuła za odstresowanie.
-Bo nie i koniec - powiedział. - Kusisz wtedy.
Spojrzała na niego niedowierzająco. Ona kusiła Malfoy'a? Mugolaczka kusiła arystokratę?
Trzymajcie, bo jebnę śmiechem. Leżę i nie wstaję.
Zaśmiała się pod nosem.
-Proszę Cię - rzekła i po raz kolejny zaśmiała się. - Ja kuszę? Malfoy, czy ty siebie słyszysz?
Znów zagryzła dolną wargę.
Powoli, ale pozytywnie osiągała cel pt."sprowokować Malfoy'a".
Udało jej, się bo ślizgon chwycił jej nadgarstek. Mocno.
-Idziemy - powiedział pewnie. - Sama tego chciałaś.
Ściskając mocniej jej kruchy nadgarstek, tak mocno, że gryfonka zagryzła bardziej wargę, pociągnął ją w stronę jednego mroczniejszego i bardziej opustoszałego kąta w tej sali i przycisnął ją do ściany.
-Do cholery, Malfoy no! - krzyknęła na niego Hermiona. - Jest bal, chcę potańczyć, a nie stać jak decha przy tej cholernej ścianie!
-Jeszcze się natańczysz, mała - mruknął kokieteryjnie. - Mówiłem ci byś tego nie robiła.
-Ale czego? - udała grę aktorską.
Po raz kolejny zagryzła wargę.
Wtedy on ten niepoprawny cham-romantyk pocałował ją. Brutalnie, przegryzając i przyciągając do siebie jej dolną wargę tak, że gryfonka aż jęknęła. Potem jego pocałunki były załapczywe, namiętne i pełne pożądania, a ona odwzajemniała każdy jeden. Usta miał miękkie i ciepłe, a zarazem wilgotne od tej żądzy.
Po dłuższej chwili, oderwali się od siebie i uspokajali nierówne oddechy.
-Jesteś niemożliwy - rzuciła. - Chcę potańczyć.
-Nie jęcz, Granger - powiedział. - To nie powinno się zdarzyć i dobrze wiesz o czym mówię. Ale cholera, mam ochotę zrobić to ponowie.
Wtedy to ona wpiła się jego usta, a on zaskoczony takim obrotem spraw zupełnie oddał się temu pocałunkowi pozwalając by ich języki odgrywały namiętny taniec.
Znów oderwali się od siebie.
-Może jednak chodźmy tańczyć - oznajmił i chwycił jej nadgarstek. - Nim zrobię coś o wiele gorszego.
Wrócili na parkiet.
Tańczyli tak, jakby nic się nie stało. Nie wzbudzali podejrzeń, a w środku szaleli jak wariaci nie mogąc nacieszyć się sobą. Ale...musieli to ukrywać. To wszystko.
Bynajmniej przez jakiś czas.



*
Blaise siedział z Ginny i Teodorem przy stoliku, a z kieliszków sączyli Whiskey. Obok stały trzy butelki Ognistej.
-Dla kogo tyle tej ognistej? - zapytała Ginny świdrując wzrokiem ślizgonów.
Teodor spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Proszę cię - powiedział błagalnie. - Kto jedyny w naszej trójce zakłada się o ognistą i przegrywa?
Ruda zamyśliła się.
-Niech zgadnę... - zaczęła. - Blaise założył się z Malfoy'em? - gdy Nott skinął głową ciągnęła dalej. - I założyli się o ognistą i Diabeł przegrał. Więc to jest dla Malfoy'a?
-Dokładnie tak - Teodor zaklaskał w ręce.
Natomiast Diabeł nie odzywał się ani słowem. Spodziewał się bowiem wybuchu swojej dziewczyny, która zadrżała siedząc obok Niego.
-Zabini, ty kretynie! - warknęła. - Przegrać tyle Whiskey? O co się założyliście?
- O to, że Smok wkurzy Granger w dwie minuty, bez odzywania się - powiedział nieśmiało. - Pamiętasz lekcję u McSztywnej, co Granger się wkurzyła?
Wtedy rudowłosa dostała olśnienia. No to już wszystko jasne, dlaczego Malfoy kopał akurat tak krzesełko jej przyjaciółki.
-Dzieci - dłonią zakryła oczy i czoło. - Nawet gorzej niż dzieci. Dwa jełopki się dobrały.
I tak to rozmowa się toczyła do godziny dwunastej w nocy, dopóki blondyn i kasztanowłosa nie dosiedli się do nich.

*
-To co Gryfoneczki teraz wy wpadacie na melanżyk do nas? - uśmiechnął się Diabeł.
Hermiona zrobiła wielkie oczy.
Nie, nie tak to planowała. Nie idzie nic zgodnie z jej wyobrażeniem.
-Pogrzało was? - zapytała wymachując dłońmi. - Tak konkretnie? To pewna śmierć, przecież tam wasze żeńskie gadziny żywcem zeżrą. Stanowczo nie!
Ginny potwierdziła słowa przyjaciółki.
-Herm ma rację - stwierdziła. - U nas gryfonki was uwielbiają, bo uważają was za najseksowniejszych w szkole. A u was ślizgonki to małe, pełzające małpy gotowe na to by na zabić choćby palcem u nogi.
Blaise zagada i Ginny przekupiona xd Ciekawe co Malfoy wymyśli. 
Blondyn zarzucił rękę i objął nią Hermionę jednocześnie przybliżając się do niej.
-Granger, słoneczko - powiedział z uśmiechem. - Obiecuję, że na niewidzialna korona na twojej główce nie spadnie. Idziecie tam z NAMI, czyli włos z głowy wam nie spadnie. A teraz ruchy moje panie.
I tak tym sposobem (oczywiście po długich namowach) całą piątką ruszyli do komnat Slytherinu, a potem szybko i zwinnie przenieśli się do dormitorium chłopców.
Gdy Hermiona zobaczyła leżącego w kojcu dobermana zająknęła się i zrobiła krok do tylu. Całym ciałem przylgnęła do blondyna.
-M-Malfoy? - wydukała. - Co to do cholery robi w tym pokoju?
-Jak widać leży, Granger - uśmiechnął się powstrzymując napad śmiechu. - Nic ci nie zrobi. Do momentu, w którym ty mi nie zagrażasz, a ja mu nie rozkażę.
-Cóż za pocieszenie - mruknęła i siadła na łóżku ślizgona, jak najdalej od psa. Salazar jednak cieszył się z obecności Gryfonek i podniósł się z legowiska i podszedł do kasztanowłosej.
Dziewczyna wstrzymała oddech widząc czworonoga tuż koło niej. Nie ufała mu. Ani trochę.
Ale gdy pies spojrzał na nią maślanym wzrokiem i liznął jej rękę od razu poczuła do niego nić sympatii.
-Malfoy, on jest głodny! - krzyknęła na ślizgona. - Głodujesz psa!
Smok spojrzał na nią i zrobił kąśliwą minę, a potem chwycił za wór karmy i nasypał całą miskę.
-Salazar, kolacja - podał komendę.
Doberman jak na zawołanie podszedł do miski i zaczął konsumować swoje pożywienie, a w tym czasie ślizgon wyciągnął pięć szklanek i reszty zapasów z barku.
Każdemu nalał ognistej i porozdawał napełnione naczynia.
-No tak gospodarz jako pierwszy robi za barmana - zaśmiała się Ginny.
-Ha ha - zaśmiał się z ironią blondyn. - Zabawne ruda. Doprawdy. Zdrowie za nas wszystkich i za Granger, by urosła!
-Nie jestem aż taka niska! Trollu  - zaprotestowała. - On pije za mój wzrost ja za jego i vice versa.
Opróżnili naczynia jednym haustem.
Zapowiadała się długa impreza.


*
-Granger do cholery jesteś kompletnie pijana - powiedział z rozbawieniem Malfoy.
-Bywa *HIK* i tak. - powiedziała. - T-tobie wolno się napić, a m-mi n-nie?
Draco klepnął się w czoło i dłonią przejechał po całej twarzy.
Status sytuacji wyglądał następująco:
Ginny była tak nawalona, że zasnęła, Blaise jeszcze dolewał sobie whiskey i śpiewał jak on to kocha rudą, Teodor pił z psem i gadał do niego (tak jest aż tak nawalony, że szuka kumpla do kieliszka), Granger była pijana, ale jeszcze jakoś rozumowała, a on sam również nie należał do trzeźwych i wszystko w jego ciele domagało się jeszcze alkoholu.
-Granger, kurwa mać zrób coś! - powiedział nerwowo. - Nie rób tak jak robisz!
-Ale o c-co ci -c-chodzi? - wydukała i zagryzła wargę.
Wtedy on po raz kolejny ją pocałował, a ona odwzajemniła ten pocałunek zupełnie nad sobą nie panując. Dłońmi chwyciła jego białą koszulę i zaczęła rozpinać guziki.
Powstrzymał ją, gdy tylko otrząsnął się z tego, co robi Gryfonka.
-Graner, nie - powiedział pewnie. - Jesteś pijana i nie wiesz, co robisz.
-Hi hi - zaśmiała się. - Rozpinam ci koszulę. Rozpinam!
-Do czego to doszło - westchnął głęboko wznosząc oczy ku górze. - Pijana Gryfonka, to niewyżyta Gryfonka. Erotomanka, no! Wolę Cię jak byś się dobierała chociaż na trzeźwo, Granger.
-Na trzeźwo? - zapytała głupio, a potem machnęła ręką. - Wtedy nie miałabym odwagi, a teraz...
Znów wpiła się w Jego usta, a on znów oddał się jej bez reszty.
Pchnęła go na łóżku i siadła na niego okrakiem, a on nie mógł się powstrzymać i położył dłonie na jej biodrach, gdy ona znów obdarowywała go pocałunkami.
Sięgnęła za skraw sukienki i rozpięła ją...



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Rozdział krótki, ale obiecany <3
Jutro/poniedziałek zapewne następny, życzcie weny no i cóż motywujcie komami, bo co raz maleją ;/
Do następnego <3
-Magical Angel

środa, 16 marca 2016

23.Bal Bożonarodzeniowy

Gdy wrócili do Hogwartu, czuli na sobie wiele spojrzeń. Każdy z uczniów spoglądał na nich z zaciekawieniem. Malfoy obładowany firmowymi kartonami.
Wracając, Ślizgon nie pozwolił o dwie głowy niższej od siebie Gryfonce ciągać zakupów. Wziął w dłonie swój zapakowany garnitur, torbę z sukienką Granger i jej buty, a ona sama nie miała nic.
-Daj mi chociaż ponieść te buty - syknęła. - Wszyscy się gapią.
-Wybij sobie to z głowy - odpowiedział jej cicho. - Niech się gapią. Wiem, że jestem przystojny.
-Narcyz - prychnęła Hermiona, ruszając przodem, zostawiając Malfoya w tyle. - Zadufany w sobie paw.
Szybko szła prosto do Wielkiej Sali, by zjeść ciepły obiad, a potem zaszyć się w dormitorium i nie oglądać już dzisiaj blondyna, który dał ostatnio pokaz zarówno i tej dobrej, i złej romantycznej natury.
Siadła oburzona przy stole Gryfonów.
Tym razem jednak spotkała tam Rona, ale chłopak, o dziwo, nie zaszczycił jej spojrzeniem bazyliszka i nie odezwał się ani słowem. Ani do niej, ani do siedzącej naprzeciwko niej Ginny, która ewidentnie była już wkurzona.
No tak, przed przyjściem Hermiony, Ronald Weasley dał już popis tego, co sądził o  wychowankach Domu Węża.
-Niech zgadnę - powiedział z uśmiechem Harry. - Znowu Malfoy?
-Zgadłeś - burknęła kasztanowłosa. - Nie dość, że spalił mi rano sukienkę, kupił nową, to jeszcze nie pozwalał mi nic nieść, bo znalazł się heros! Ja go kiedyś ukatrupię, no!
Potter zaśmiał się pod nosem, a Ron prychnął. Natomiast rudowłosa szybko wtrąciła się do rozmowy.
-Mi Diabeł też kupił sukienkę, wiesz? - uśmiechnęła się. - I jakoś nie narzekam, że jej nie niosłam, Hermiono, spokojnie. To tylko Malfoy.
-Ginny, ale Zabini nie ZJARAŁ ci dosłownie żadnej innej kreacji, tylko dodatkowo ci kupił kolejną - jęknęła Gryfonka. - A ten mi moją i spalił, i kupił nową, bo to ja mu towarzyszę. Pan i władca od siedmiu boleści.

-Ale to świadczy o jego dobrym wychowaniu, Hermiono - powiedział rzeczowo Harry. - Nie pozwala ci nieść zakupów, bo cię szanuje i wie, że od tego jest mężczyzna, by pomóc swojej damie.
Wtedy kasztanowłosa nachmurzyła się jeszcze bardziej. Nalała sobie zupy do talerza i zaczęła powoli jeść.
-I ty go bronisz?! - powiedziała, robiąc przerwę w konsumowaniu posiłku. - Cholerna męska solidarność plemników! Aż powoli zaczynam żałować, że zgodziłam się iść z nim na ten bal.
Wtedy Ron tak jakby doznał olśnienia.
Poczerwieniał na twarzy aż po cebulki włosów, po czym spojrzał nienawistnie na dawną przyjaciółkę, za którą ją uważał do czasu, nim zaczęła zadawać się z tą złą trójcą Hogwartu.
-Idziesz na bal z Malfoyem?! - krzyknął tak głośno, że oczy wszystkich były zwrócone na nich. - Ty bratasz się z wrogiem, Hermiono! Tak jak kiedyś z Krumem!
Wtedy Gryfonka czuła napływające łzy do jej oczu. Nadal Ron był dla niej na swój sposób ważny… W końcu minęło tyle lat… które najwidoczniej nic dla niego nie znaczyły. Zachowywał się podle w stosunku do niej. A to tylko dlatego, że wybrała  innych, a nie Jego.
Ale cóż… Każdy jest kowalem swojego losu.
Wtedy ni stąd, ni zowąd dziewczyna poczuła męską dłoń na ramieniu.
-Idzie ze mną na bal, nie słyszałeś Weasley? - zakpił Malfoy. - Oj, ze słuchem gorzej. Niedobrze.
Zacmokał ustami i szepnął do ucha Hermiony.
-Nie próbuj protestować temu, co będę mówił, bo wtedy to on ci spokoju nie da.
Gryfonka skinęła głową i ze łzami w oczach podniosła na Niego wzrok. A w nim drgnęło. W jednej chwili chciał to rozegrać spokojnie i z żartem, ale gdy znów ujrzał łzy w jej oczach… zagotowało się w nim niemiłosiernie.
Jednak wtedy przypomniał sobie, jak bardzo Hermiona przeżywała sceny, gdy to on się bił. O nią.
To go uspokoiło.
Nachylił się nad stołem i dłońmi oparł się o blat.
-Weasley - zaczął blondyn. - Daj wreszcie spokój mojej dziewczynie. Tak, mojej - dodał, widząc minę rudzielca.
A Hermiona o mało nie zakrztusiła się pitym sokiem. Ale, zgodnie z jego poleceniem, nie protestowała.
-To, że żadna cię nie chce, to nie jest wina, Granger - ciągnął. - I daruj sobie szczeniackie zagrywki, bo ja myślę o niej poważnie, jak o kobiecie, a nie zabawce uczuciowej.
Rudzielec poczerwieniał jeszcze bardziej, a Draco, dumny z siebie i osiągniętego celu, wyprostował się i uśmiechnął się cię ciepło do Harry'ego, Ginny i Hermiony.
Na ostatniej personie skupił się nieco mocniej.
Złożył krótki pocałunek na jej czole.
-To strzałka, mała - powiedział łobuzersko i odszedł w kierunku swojego stołu, a na jego ostatnie słowa Gryfonka już nie zdołała zaprotestować.
Osiągnął zamierzony cel: Ron był naprawdę wkurzony.
A o to mu chodziło.

Hermiona na resztę dnia zaszyła się w dormitorium. W swoim łóżku. Pod kocem i z ciepłą herbatą, i dobrą lekturą. Nie widziała blondyna, co bardzo ją cieszyło, gdyż ostatnimi czasy bardzo zawrócił w jej życiu i dosłownie wywrócił je do góry nogami.


*
Cały tydzień zleciał bardzo szybko.
Nim uczniowie się obejrzeli, zbliżył się Bal. Była to już wczesna godzina, a Ginny od rana latała po dormitorium jak poparzona. Hermiona jednak nie była ogólnie pozytywnie do wszystkiego nastawiona.
W jej głowie cały czas pojawiał się Malfoy kupujący jej sukienkę. Jedyne, co musiała mu przyznać to, to że gust naprawdę miał świetny.
Hermiona, pokaż wreszcie kieckę! - powiedziała Ruda, nasuwając na siebie zieloną kreację. - Nie widziałam jej ani razu.
Nie widziałaś, bo trzyma ją Malfoy - mruknęła. - Zaraz ma ją przynieść.
Wtedy, jak na zawołanie, do pokoju zapukał chłopak i bez pozwolenia wparował z dwoma kartonami. Położył je na łóżku i spojrzał na Hermionę.
Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała go Gryfonka.
Hmm, zastanawiam się, co zrobić z twoimi włosami. Z tą szczotą nie pójdziesz - oznajmił.
Chwycił za różdżkę.
O nie, nie, kawalerze - wstała gwałtownie i zabrała mu czarodziejski patyk. - Włosy wyprostuję i upnę, a ty od nich trzymaj się z daleka, Malfoy.
Ślizgon zaśmiał się, a dziewczynę przeszedł dreszcz.
Rudowłosa Gryfonka z kolei obserwowała zaciekawiona tę dwójkę i uśmiechała się pod nosem.
W porządku, ale jeśli nie zrobisz z nimi zaraz porządku, to ci pokażę piekiełko - pokazał jej zegarek. - Bal za dwie godziny, a ty w ogóle nie gotowa.
Trzeba dłużej było zwlekać z suknią - syknęła. - Zresztą, ty nie lepszy. Won! Goń się szykować.
Malfoy zniknął za drzwiami dormitorium w mgnieniu oka, gdy kasztanowłosa zaczęła od rzucania poduszkami i przeszła do cięższych przedmiotów.
Opadła zmęczona na łóżko i dopiero wtedy zaczęła się szykować. Gdy się ubrała, Ginny wychwalała jej sukienkę i buty, a potem ich wygląd na dziewczynie, a potem upięła Hermionie włosy w luźnego koka z podpiętym warkoczem na boku, a do ozdoby narzuciła na nią cienką czerwoną siateczkę z różą i spięła ją z włosami. 
-Na Godryka - powiedziała ruda, zasłaniając dłonią usta z podziwu. - Ty serio wyglądasz jak bogini.
-Nie przesadzaj.

*
Draco czekał, aż kasztanowłosa Gryfonka zejdzie po schodach. Spojrzał na zegarek.
Miała pięć minut, by pojawić się, a on powoli wychodził z siebie, gdy jej nie było. Spuścił głowę i spojrzał na swoje czarne pantofle, który aż błyszczały od nałożonej na nie czarnej pasty.
Wtedy usłyszał kroki. Stukot obcasów.
Podniósł głowę, a wtedy ujrzał ją...
-Granger... - wyszeptał pod nosem, nie mogąc oderwać od niej wzroku. - Wygląda tak pięknie.
Szła po schodach, a dłońmi podnosiła delikatnie sukienkę, by obcasami nie zahaczyć o krwisty materiał.
Usta miała pomalowane na czerwono, na oczach delikatne kreski i rzęsy pociągnięte tuszem.
Wyglądało nieziemsko.
-Draco? - zapytała nieśmiało. - Ziemia do Malfoya!
Wtedy on oprzytomniał. Miała wyglądać jak bogini...bo on tego chciał, a ona jednak wyglądała naprawdę ponad nią.
-Wyglądasz pięknie, Granger - nachylił się i szepnął jej do ucha.
Dłonią przejechał po jej policzku, a ją przeszedł dreszcz tak mocny, że aż ugięły się pod nią kolana. Spuściła lekko głowę, tak, by pokazać mu, jak bardzo jak jej się to podobało.
-Eh... wszędzie was szukamy - rozległ się nagle głos Ginny, a Hermiona i Draco odskoczyli od siebie.
-No, Smoku, nie wiedziałem, że ty taki szybki i romantyczny - zawtórował nagle Blaise.
Przyjaciel zgromił go wzrokiem.
-Przemilcz, Diable - syknął. - Przemilcz. Idziemy? - dodał, zwracając się do Hermiony.
Gryfonka skinęła głową, a Ślizgon zaoferował swoje ramię, które dziewczyna pochwyciła niepewnie. Przemierzyli krokiem korytarz, a za nimi szli zaaferowani balem Ginny i Blaise. Gdy tylko przekroczyli próg sali balowe,j jedyne okrzyki, jakie usłyszała kasztanowłosa, były bardzo miłe.
-To Hermiona Granger? Z Malfoyem?! - krzyczała jakaś dziewczyna. - Ta to ma szczęście. Wygląda przepięknie.
Gryfonka uśmiechnęła się nieśmiało.
-Ta szlama z moim Dracusiem? - do jej uszu dobiegł głos Pansy. Zignorowała go.
Nie da sobie popsuć humoru gadaniem jakiejś zołzy. Malfoy również usłyszał te słowa Ślizgonki i zagotował się w sobie, ale dał sobie spokój, nie chcąc robić afery.

-Nie przejmuj się, później w pokoju wspólnym to załatwię - powiedział szeptem, a dziewczyna skinęła. - Baw się razem ze mną. To ma być idealna noc.
-Będzie - odpowiedziała mu Hermiona. - Musi być.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Przepraszam, że długo czekaliście, ale muszę przygotować się do dni szkoły, bo mam musztrę i wgl pokazy robię, a to pracochłonne i czasami do późna ćwiczę. 
Na weekend dodam pewnie nowy rozdział. 
Ocena dla was. :)
PS. Rozdział ZBETOWANY przez OBLIVIATE więc gorące brawa dla niej :D

sobota, 5 marca 2016

22.Moja sukienka!

Minęła kolejna godzina, a Hermiona znów się zbudziła.
Tym razem miała straszny sen, który wyrwał ją z błogiego snu. Śniło jej się, że jej się że Voldemort powrócił, a ona była z Draco w ciąży...przecież to nie było realne. Malfoy to dupek - mruknęła w duchu. Jednak myślała, że to może jakaś przepowiednia? Wizja? W świecie magicznym już chyba nic ją nie zadziwi. Zawsze było coś nowego.

Pierwsze co zobaczyła, gdy się tylko rozbudziła to dwójka ślizgonów śpiących w fotelach. Zrobiło się jej jednak ich szkoda.
Wyjęła z nieco większej szafy dwa koce i nakryła pierw Teodora, a potem Dracon'a, który wyglądał naprawdę uroczo gdy spał. Z ust wydobywały się ciche chrapnięcia, blond czupryna przysłaniała mu oczy w nieładzie, a oddech był umiarkowany.
Gdy tylko koc objął jego ciało on przebudził się.
-Granger - powiedział cicho. - Z-zostań ze mną.
Hermiona tylko westchnęła głęboko.
-No to połóż się do łóżka, a nie leżysz w fotelu - stwierdziła.
Gdy ten próbował się podnieść od razu chwiało go do tyłu. Gryfonka pomogła mu w pełni stanąć na nogach i poprowadziła do swojego posłania.
Arystokrata od razu padł na łóżko i z uśmieszkiem znów odleciał w sen, który morzył go niemiłosiernie.
Kasztanowłosa znów westchnęła i ułożyła się do snu plecami do ślizgona. Jego oddech owijał jej szyję, a ona czuła się wtedy inaczej.
Lepiej.


***

Poranek nie należał już do przyjemniejszych.
Zbudziły ją krzyki oburzonego Malfoy'a. Chłopak w desperacji wraz z Blaise'm i Teodorem szukali eliksiru na kaca.
Ginny śmiała się z ich bezradności, a Hermiona zmrużyła gniewnie oczy.
-Do cholery! - krzyknęła. - Nie daliście mi spać pół nocy to jeszcze mnie budzicie?!
Jak na zawołanie cztery głowy spojrzały na nią. Blaise pokazał skruchę, Teodor założył ręce na piersi, ruda obserwowała wszystkich po kolei, a Malfoy pokazał cwaniacki uśmieszek i wystawił jej język.
-Daj mi ten cholerny eliksir - syknął po chwili.
Hermiona zaśmiała się. No tak. Całą trójeczkę bolała główka, a oni nie mieli eliksirów, a nie wyjdą, bo w salonie kręci się kupa Gryfonów. Idealnie to opracowali. Pogratulować planu.
Nieco zaspana poniosła się z łóżka i w swoim kufrze zaczęła przeglądać poszczególne fiolki. Po chwili wyjęła jedną z błękitnym płynem i podała go Draco.
-Podzielcie się, bo więcej mam dopiero w domu - stwierdziła.
Ślizgoni nie stwarzali problemu i podzielili się eliksirem. Gdy ich ból powoli ustępował dla blondyna od razu wrócił dobry humor, co oznaczało, że zacznie się powtórka z rozrywki.
-W sumie dobrze, że wcześnie wstałaś - stwierdził. - Zjemy śniadanie i idziemy na zakupy. Niedziela to dzień wolny od szkoły, za tydzień bal, a ty nie masz sukienki.
-Pójdę w swojej - oznajmiła i pokazała mu turkusową kreację już wiszącą na wieszaku. Ten jedynie w odpowiedzi uniósł różdżkę i rzucił zaklęcie Incendio. Po chwili jej sukienka stanęła w płomieniach, a w Hermionie zagotowało się.
-Ty skurwiały kretynie! - krzyknęła. - Spaliłeś moją sukienkę! MOJĄ! Przeliterować Ci? M-O-J-Ą!
Z jej oczu ciskały błyskawice.
-Tfu jaki język, Granger - zakpił. - Jak żyleta. Podoba mi się. A teraz ruchy. Śniadanie i na zakupy.
Oburzona Gryfonka spojrzała na Ginny, a ta posłała jej współczujące spojrzenie. Rozumiała.
Udała się do łazienki,wykąpała, ubrała i poszła na śniadanie zupełnie sama. Nie miała ochoty oglądać wychowanków domu węża, a jej przyjaciółka pewnie dopiero brała prysznic. W paskudnym humorze zasiadła do stołu Gryfonów. O dziwo nie spotkała Ron'a, a Harry siedział sam.
-Niech zgadnę  - zaczął wybraniec. - Malfoy?
Gryfonka nałożyła na talerz jedzenia, a po chwili przeniosła wzrok na przyjaciela.
-Jakbyś zgadł - mruknęła. - Nie dość, że wpadł pijany ze swoją świtą, nie pozwalał mi spać, to jeszcze mnie zbudził i zjarał mi sukienkę na bal, bo on chce kupić nową! Ogarniasz ty to?
Wyrzuciła wtedy z siebie cały gniew i dała upust emocjom.
Harry spojrzał na nią badawczo analizując jej ostatnie słowa. W końcu postanowił zadać jej to pytanie.
-Idziesz z Malfoy'em na bal? - wypalił.
-Tak jakoś się złożyło - odpowiedziała szybko. - Nic nie mów. I tak - dodała widząc minę Potter'a - Ginny idzie z Zabini'm.
Chłopak przytaknął jej w duchu dziękując, że odpowiedziała nawet gdy nic nie powiedział. Te słowa jeszcze nie przechodziły mu przez gardło, gdy ruda zainteresowała się ślizgonem. Jednak nic jej nie utrudniał.


***

-Granger mówię Ci idziemy tam - rozkazał Draco wskazując drogi sklep.
Wtedy Hermiona żałowała, że zgodziła się iść z nim gdziekolwiek. Znajdowali się na jednej z droższych ulic Londynu, a on wskazywał od pięciu minut markowy sklep z sukienkami na każdą okazję.
-Nie, tam jest drogo! - krzyknęła.
Wtedy on jak gdyby nigdy nic przerzucił ją sobie przez ramię, a ona okładała drobnymi piąstkami jego plecy, chłopak maszerował z nią do sklepu. Każda próba by ją puścił nie sprawdziła się.
Był silniejszy i sprytniejszy, cholerny ślizgon!
Postawił ją dopiero, gdy znaleźli się w sklepie.
Pomieszczenie było ogromne, a szyldy wskazywały" Na bal, studniówka. impreza, ślub... etc". Faktycznie były na wszystkie okazje. Kasjerka pożerała wzrokiem Malfoy'a, a Gryfonka nie wiedząc czemu, gdy to zauważyła od razu posłała młodej kobiecie mordercze spojrzenie bazyliszka, co nie umknęło uwadze ślizgona.
-Jesteś o mnie zazdrosna? - zapytał ją. - No,no.
-Wcale nie - zarumieniła się. - Chodź patrzeć te sukienki, a nie gadasz.

Chłopak nawet tu nie pozwolił jej wybrać czegoś co jej się podobało. Wyciągał z wieszaków różne kreacje, które ni trochę nie pasowały do stylu Hermiony.
-Jak ja będę w tym wyglądać? - wskazała czerwoną sukienkę. - No jak?
-Jak bogini - odpowiedział jej arystokrata. - Sukienka ma być elegancka i gustowna oraz podkreślać twoją figurę. A nie jak tamta twoja falbana co równie dobrze wyglądała by na Bulstrode. Zakrywała wszystko.
Hermiona spojrzała na niego groźnie.
Czy on na wszystko musiał mieć odpowiedź?!
Podał jej wieszak z czerwoną sukienką. Była długa zakrywająca buty, spływająca poszczególnie warstwami kolejnego krwistego materiału. Na przodzie miała dość spore wycięcie na dekolt, ale idealnie zasłaniające obie piersi. Na ramiączkach z koronki, a na części tuż przy podbrzuszu miała lekki,zwiewny pas z różą.
Musiała przyznać, że kiecka była naprawdę przepiękna, a ona nie czuła się godna noszenia jej. Jednak za rozkazem blondyna weszła do przymierzalni i przymierzyła ją na ciele. Wyszła z kabiny i delikatnie przed ślizgonem obróciła się.
-Idealna - oznajmił. - Bierzemy.
Gryfonka wróciła do przymierzalni i zdjęła z siebie kreacje znów zawieszając ją na wieszaku. Ubrała się z powrotem w swoje ubrania i wraz z chłopakiem podeszła do kasy.
-Tysiąc sto dwadzieścia sześć - zaśpiewała cenę kasjerka.
Malfoy wyjął portfel i zaczął przeliczać banknoty w skupieniu.
-Cholera Malfoy to jest  drogie! - krzyknęła na niego. - Protestuję.
A on pomylił się w liczeniu, zaklął cicho i wyjął kartę bankową i podał ją kobiecie.
-A ja nie mówię, że jest tania - odpowiedział z uśmiechem. - Ale idziesz ze mną i masz wyglądać tak jak ci powiedziałem.
Zapłaciwszy wyszli ze sklepu z kartonem, w którym była sukienka i przeszli do sklepu obok z markowymi butami. Tam Draco kupił Hermionie czerwone szpilki, które były w sam raz do tańców. Tu dziewczyna nie protestowała już nad ceną, wiedząc, że z Malfoy'em nie wygra.

Na koniec jedynie udali się do sklepu z garniturami, a Draco wybrał garnitur dla siebie. Były to czarne spodnie, nieskazitelna biała koszula z mankietami oraz czarna marynarka idealnie pasująca do jego postury.
Kasztanowłosa, gdy spojrzała na zegarek stwierdziła, że trzy godziny szlajali się po sklepach, a w Hogwarcie za pół godziny miał odbyć się obiad.
Postanowili wrócić do zamku.

CZYTASZ=KOMENTARZ OBOWIĄZKOWY
Rozdział taki sobie moim zdaniem, ale lekko mi się pisało..
o 11 w nocy zawsze spoko xD 
Ocena dla was. Liczę na dużo komentarzy <3
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA
Memories <------KLIK

piątek, 4 marca 2016

21. Czy ty zawsze taki jesteś?

Panna Granger długo nie cieszyła się snem.
Śpiący obok niej arystokrata nie spał i kręcił się z boku na bok, co chwila przytulając do siebie kasztanowłosą.
Dziewczyna odetchnęła głęboko, a dłonie rzuciła wzdłuż ciała na kołdrę. Już miała go dość. W tej chwili zazdrościła przyjaciółce, która spokojnie spała w objęciach Diabła i nie budziła się zbulwersowana.
-Malfoy, do cholery - mruknęła w jego stronę - daj mi spać.
Ten jedynie zamruczał niczym mały tygrys i objął ją jeszcze mocniej.
-Nie - odpowiedział. - Póki jestem w stanie nieważkości...bo jak wytrzeźwieje to się nie dasz przytulić. Więc będę pijany.
Odpowiedział już całkiem normalnie i nie bełkotał.
Hermionę zaskoczyło wyznanie chłopaka. Upił się, bo chciał się przytulić? Do niej? To był nonsens.
Wzruszyła ramionami i trząchnęła go.
-Jesteś trzeźwy, więc spadaj do siebie - powiedziała pewnie. - Ja chcę spać, a ty mi wybitnie to uniemożliwiasz.
-W takim razie poudaję pijanego - rzucił z zadowoleniem wypisanym na twarzy. - Poza tym przyzwyczajaj się. Za minimum roku długo nie będziesz spała w nocy.
Hermiona zrobiła wielkie oczy.
Co ten ślizgon jej insynuował?  Nie miała bladego pojęcia, co blondyn ma na myśli, ale wizja niespania w nocy mimo chęci nie pocieszała ją na obecną chwilę. Wręcz przeciwnie ją dobijała.
-Co za wyrachowany dupek - mruknęła i poprawiła swoją poduszkę.
-Wyrachowany, ale przystojny - odpowiedział jej, a na jego twarzy dało się zauważyć łobuzerski uśmieszek.
-Czy ty zawsze taki jesteś? - zapytała bez ogródek.
-Yep - rzucił. - Zawsze.
Gryfonka nie chcąc już więcej przeciągać tej rozmowy ziewnęła i znów przymknęła oczy. Potrzebowała snu.
Postanowiła, że jeszcze jedna pobudka, ze strony ślizgona a zrzuci go na podłogę. A dopiero była jedenasta w nocy..czyli miała całą noc z nim przed sobą.




Teodor oderwał się po dłuższej chwili namiętności od Luny i posłał jej ciepły uśmiech. Powinien żałować, ale tak nie było. W głębi duszy cieszył się jak małe dziecko z zabawki, gdy mógł być obok niej.
TO nie było tak, że chciał ją sprzątnąć sprzed nosa Longbottom'owi. Po prostu...ona zauroczyła go. Wprowadziła kolor w Jego zamknięty świat.
I to on pouczał Malfoy'a co do miłości, a sam się pcha na nóż. 
-Nie powinniśmy... - zaczęła Lovegood. - ja nie powinnam.
-Luna...spójrzmy prawdzie w oczy - mruknął. - gdybyś nic do mnie nie czuła, odepchnęłabyś mnie. Pokazała tą kobiecą siłę. A ty mi wręcz uległaś...tak dobrze nam się rozmawiało i teraz i u Granger, a ty po prostu mnie zbywasz po pocałunku? Okej.
Po dłuższym monologu uniósł bezradnie ręce do góry i odwrócił się. Po chwili jego dłonie wylądowały w kieszeniach spodni, a on powoli odchodził ze spuszczoną głową w kierunku zamku.
Luna wołała go parę razy, ale nie zareagował.
Czuł się potwornie zraniony. Po raz kolejny.
Za każdym razem, gdy ta jedna zawróciła mu w głowie, on wykonywał pierwszy krok i Bum, wszystko się jebło jak bańka mydlana.
-Przeklęta miłość, przeklęty Ravenclaw, przeklęci krukoni - mruczał pod nosem. Wiedząc, że nie ma nikogo w dormitorium Slytherinu udał się do gryfonów wiedząc, że to właśnie tam zastanie Zabini'ego i Malfoy'a z zacnymi dwoma Gryfonkami.
Musiał się napić. Koniecznie z nimi,




-Kurwa, Granger! - po pokoju rozniosło się oburzenie arystokraty. - Za co to było?!
Hermiona dotknęła palcem policzka udając, że intensywnie nad czymś myśli. W tym czasie blondyn podnosił się z podłogi, na której niespodziewanie wylądował. 
-Niech pomyślę... - zaczęła. - A już wiem...za zbudzenie mnie po raz trzeci w środku nocy!
Teraz to ona krzyknęła.
Poprawiła się na łóżku i nakryła kołdrą. 
W momencie, gdy Malfoy mimo jej protestów znów wpakowywał się do łóżka do pomieszczenia wparował Teodor. 
-Do cholery, co wy jesteście u siebie?! - powiedziała oburzona Hermiona, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwiami, a jej oczom ukazał się trzeci ślizgon. - Wchodzicie jak do hotelu!
-Lepiej jak do hotelu niż burdelu, Granger - odpowiedział jej Nott. - Malfoy napij się ze mną
Wyjął spod marynarki dwie butelki ognistej i usiadł w fotelu.
Blondyn wzruszył ramionami. 
-Co prawda niedawno wytrzeźwiałem, ale...będę miał pretekst by spać obok lwicy - rzucił. - Polewaj. 
Hermiona teatralnie wywróciła oczami. 
-Alkoholicy - podsumowała. - Zapiszcie się na odwyk i AA to może wyleczycie swoje żale. 
Teodor zgromił kasztanowłosą spojrzeniem,
Nie przypuszczała, że Nott może czasami wyglądać agresywnie i gorzej od Malfoy'a. Błąd. Malfoy dla niej zawsze był dupkiem. Ale się zmienił, musiała to jednak przyznać. 
-To powiedz swojej krukonce od siedmiu boleści, by mnie więcej nie kokietowała - warknął i zamieszał płynem w szklance. - To co zrobiła było podłe jak na nią. 
Blondyn na te słowa upił porządny łyk alkoholu. Wkrótce zaczęło go męczyć picie ze szklanki więc ciągnął z gwinta, a Hermiona modliła się na Merlina, by on tylko zasnął. 
Bo jej wcześniej ta potrzeba nie była dana. 
No, ale sam powiedział, że on zawsze taki jest, a to ani trochę jej nie pocieszyło...
Po chwili Teodor również się upił. 




-Ja pierdolę Malfoy idź żesz spać! - krzyknęła Gryfonka. 
Dziwiła się jedynie, że na krzyki dwójki ślizgonów i jej śpiąca rudowłosa Ginny i Blaise dalej słodko sobie spali. Ona wstałaby po minucie od takich krzyków.
-Ni chuja - odpowiedział z tym samym uśmieszkiem. - Będę pił, bo wtedy jesteś moja. 
Pijany Malfoy zawsze spoko. 
Tylko jedyna różnica wtedy jest taka, że po pijanemu jest potulny jak baranek. Co złego to nie on i wtedy tylko takiego to ze świecą szukać. 
-Nie jestem twoją własnością, kretynie - syknęła. 
-Na razie, Granger - rzekł poważnie machając butelką. - To tym *HIK* czasowe. 
Super...pijana czkawka ślizgona. Teraz to na pewno nie da jej spać .
Teodor również zaczął coś mamrotać. 
-Smoku, olej ją kobiety to dzieło szatana - ciągnął. - Najpierw zabierają dom, a potem zostawiają i ranią...
-Ale ja ją kurwa chcę! - odstawił butelkę i dłońmi uderzał o kolana niczym dziecko, któremu odebrano coś cennego. - I mnie nie interesuje jak, ale to ma być moje. 
-Ale smoczku - zaczął Nott. - kto normalny krwawi siedem dni i nie umiera? Przecież to kurwa nieśmiertelne jest! więc ni nie zabijesz, ni nie zakopiesz no nic
-W tym coś jest, Nott - przyznał rację kumplowi blondyn. 
Hermiona opadła na poduszkę. DO czego to doszło, by ślizgoni rozmawiali o takich tematach. Jeszcze trochę, a książkę wątpliwości i żaleń do kobiet napiszą. 
W końcu chwyciła z szafki nocnej swoją mugolską mp4 i słuchawki. Włączyła muzykę i pozwoliła wreszcie sobie zasnąć. 
Nie ważne czy z muzyką czy bez, ale wreszcie nie musiała słuchać debat dwójki kretynów. 



CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział mam nadzieję, że z tych dłuższych, bo o wiele lżej mi się go pisało niż poprzednie. 
Ocena dla was jak zwykle. 
A w między czasie zapraszam was na kryminał Dramione