sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 8

Gdy Hermiona zaczęła się wybudzać, jedyne co dotarło do jej uszu to krzyki. Rozpoznała w nich cztery głosy.
-Co ty tutaj robisz tleniony pozerze?!
Rozległ się kolejny wrzask. Tak, to na pewno był głos Ron'a. Panna Granger odwróciła głowę i otworzyła oczy, po chwili je mrużąc tak, by oglądać całą sytuację.
-Siedzę koło Granger. Oślepłeś na młode lata, Weasley? Potter zabierz swoją przyzwoitkę.
Odpowiedział spokojnie blondyn.
Hermiona w duchu zaśmiała się z poczucia blondyna. Czasami miał te olśnienia humoru.
-Dajcie spokój! Bo gdyby nie ten "tleniony pozer" to Hermiona mogła sobie wyrządzić krzywdę podczas upadku, a wy macie jakieś uprzedzenia.
Teraz rozbrzmiał głos rudowłosej Ginny,która jako jedyna zachowała zimną krew i chyba jako jedyna nie mająca pretensji do blondyna.
Harry natomiast wpatrywał się co chwila, to z Malfoy'a, to w rudowłosego kumpla lub Ginny, która łagodziła sytuację.
-To jest morderca!
Kolejny wrzask Ron'a. Wtedy Hermiona zrobiła oczy jak pięciozłotówki i szybko zmusiła ciało do ruchy, by po chwili być w pozycji siedzącej. Natomiast Draco zerwał się na równe nogi i zacisnął dłonie w pięści. Jego niebieskie oczy wyglądały jak groźne i szalejące morze, a on sam wyglądał jak gniewny Bóg.
-Nie wypowiadaj się ruda gnido na temat czegoś o czymś N I C nie wiesz! Potter zabieraj go, bo zabiję naprawdę!
Warknął blondyn, a Harry widząc rozgniewanego Smoka szturchnął tylko przyjaciela w ramię i pociągnął go w stronę wyjścia, po drodze coś nerwowo tłumacząc mu o pojęciach etykiety.
Dopiero teraz Ginny spojrzała na Hermionę.
-Ups...jak długo ty to słyszałaś?
Zapytała niepewnie gdyż wiedziała, że przyjaciółka nigdy nie lubiła kłócących się jej przyjaciół. Ale kasztanowłosa tylko wzruszyła ramionami i zmarszczyła nos. Również Malfoy teraz spoglądał na Gryfonkę.
-Szczerze? Od początku.
Mruknęła. Nie wyglądała na specjalnie przejętą, ale też nie na zadowoloną. Coś trapiło Hermionę i o to odważył zapytać się blondyn siadając obok.
-Granger, co jest?
Zapytał spokojnie. Ta tylko spojrzała na niego i uśmiechnęła się słodko.Wyglądała teraz jak mała dziewczynka,która właśnie wymyśliła genialny plan na osiągnięcie celu.
-Malfoy...dziecko,dziecko...To, że ci wybaczyłam nie znaczy,że przejdziemy do bliższych zwierzeń. Ale staraj się.
Uśmiechnęła się szeroko i uniosła kciuk do góry na znak dla blondyna. Chłopak parsknął śmiechem, a Ginny spoglądała z wielkim zafascynowaniem na odwiecznych wrogów, którzy mieli właśnie małą wymianę zdań.
-Dajcie sobie po razie i będzie spokój.
Powiedziała z uśmiechem ruda. Malfoy i Hermiona spojrzeli na nią jednoznacznie. Przekazali jej tym gestem,że uważają ją teraz za wariatkę.
-Przecież jak ja go piznę to od razu poczuje cztery pory roku po kolei!
Krzyknęła oskarżycielsko panna Granger, a Draco zaczął się śmiać/ Z kącików jego oczu płynęły łzy. Ten widok był powalający. Malfoy płakał...ze śmiechu!
-Mała chyba ci się maniery królewskie z Hogwartem pomyliły. Ty mi rady nie dasz.
Uśmiechnął się szeroko i wybuchnął kolejną salwą śmiechu. Hermiona zrobiła urażoną minę i zarzuciła ręce na piersi dając do zrozumienia,że obraziła się na ślizgona, który nazwał ją małą. Miała ten niecały metr 1.65, a on metr dziewięćdziesiąt. ale to nie był powód by nazywał ją małą.
-Nie jestem mała! Mogę być co najwyżej niska! A to, że ty jesteś wielkoludem to ego masz chyba małe.
Powiedziała słodko i z uśmiechem spojrzała na blondyna, który zrobił się jeszcze bledszy mimo jasnej karnacji.
-Ha ha, zabawne Granger. Doprawdy kurwa zabawne.
Powiedział nieco urażony. Hermiona spojrzała na Niego zaskoczona taką postawą, gdy wstał i odwrócił się do niej plecami, napinając mięśnie.
-Malfoy? No co ty nie obrażaj się jak rozkapryszony gówniarz!
Krzyknęła do Niego. A on? Tupnął lewą nogą i dalej stał odwrócony.
Cisza. Nie odezwał się ani słowem, a Ginny tylko obserwowała sytuację, co się stanie/
-Oj Granger, dajesz łatwo się nabrać.
Powiedział i dopiero wtedy odwrócił się w jej stronę, a na twarzy miał szeroki uśmiech,a jego oczy były totalnie rozbawione.
Teraz to panna Weasley wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
-Świnia!
Warknęła Hermiona i rzuciła w blondyna szpitalną poduszką. Ich chichoty wreszcie usłyszała pani Pomfrey i stwierdziła,że Hermiona bardzo dobrze się czuje i nie ma potrzeby jej trzymać w Skrzydle Szpitalnym i całą trójkę pogoniła z sali życząc miłego dnia.
W dobrych humorach opuścili tę część Hogwartu.






Po drodze spotkali Blaise'a, który miał zamiar zmierzać do Skrzydła wiedząc, że zastanie tam Malfoy'a.
-Smoku wszędzie cię szukałem..Cześć Granger i..Ginny.
Uśmiechnął się ciepło do rudowłosej. a kasztanowłosą Gryfonkę zaszczycił tylko sekundowym spojrzeniem.
-Do czego to doszło....Ślizgoni zadają się z Gryfonkami. Trzeba nam życzyć szczęścia Ginny. Bo na Titanicu wszyscy byli zdrowi tylko im szczęścia zabrakło. A ja go prędzej zabiję.
Powiedziała Hermiona i pokazała palcem na stojącego obok blondyna. Blaise spojrzał znacząco na przyjaciela i chrząknął.
-Malfoy co żeś znowu spieperzył, że cię nie znosi. Z N O W U?
Mruknął, a Smok spojrzał oskarżycielsko na przyjaciela. Ślizgon przeciwko niemu! Kto by pomyślał?
-Ja? To ona jakaś niewyżyta emocjonalnie!
Wskazał na Gryfonkę. Po chwili poczuł uderzenie w tył głowy, którym podarowała go Hermiona. Spojrzał na nią z chęcią mordu w oczach.
-A nie mówiłem, że niewyżyta? Już mnie bije!
Powiedział blondyn, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ginny zagadała o czymś Zabini'ego i ruszyli przodem, a Hermiona i Draco szli z tyłu i dalej toczyli swoją małą wymianę zdań. Zaczynając od gówniarzy, a kończąc na niewyżytych nastolatkach, którzy mimo skończonego osiemnastego roku życia zachowywali się jak dzieci.
-Ej,Ruda!
Zawołała kasztanowłosa, a Giny odwróciła się do niej jednocześnie przerywając rozmowę z czarnoskórym ślizgonem.
-Co jest?
Zapytała. Hermiona spojrzała na nią i wypowiedziała tylko jedną datę.
-Piętnastego. Ogarniesz?
Rzuciła panna Granger, a Ruda energicznie pokiwała twierdząco głową i wróciła do towarzysza.
Malfoy spojrzał na swoją kompankę i uśmiechnął się chcąc wyciągnąć od niej informacje.
-Co jest piętnastego,Granger?
Zapytał spokojnie, a Gryfonka podniosła na niego wzrok i zmrużyła gniewnie oczy. Zaczęła zastanawiać się nad odpowiedzią.
-Im mniej wiesz, tym krócej zeznajesz. Ale jak musisz wiedzieć to moje urodziny.
Odpowiedziała szczerze.
Draco uśmiechnął się tajemniczo. Wiedział co chciał, a teraz musiał mieć plan. Musiał Zabini'm i Nott'em wkraść się na małą imprezkę Gryfonek, nie informując ich.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Uf.. W końcu naskrobałam jakiś rozdział na tym złomie XD
Miłego czytania xd

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 7

 "Los chce ze mną grać w pokera,
raz mi daje, raz zabiera
Ja ze swoim szczęściem biegnę w świat
Cuda przecież się zdarzają i marzenia się spełniają
los przekorny znowu miłość da"



Blaise co chwila nerwowo stukał piórem o blat ławki. Denerwował się. Ciągle zastanawiał się jak to mógł przegrać w takiej sprawie z przyjacielem. A jak jeszcze Nott się dowie o jego porażce...
"Cholera. Jak on wygrał? Przecież to chodziło o Granger!To graniczyło z cudem!" Krzyczał sobie w myślach czarnoskóry ślizgon. Natomiast Malfoy siedział wygodnie na krześle i chuśtał się na nim delikatnie, a na Jego twarzy gościł szeroki uśmiech zwycięstwa. Zabini jeszcze przecząco pokiwał głową i przyjął klęskę na klatę. Musiał oddać dla Malfoy'a trzy Ogniste, z któłrych niewiadomo czy nawet skorzysta. Ubolewał nad tym bardzo. ale zacisnął zęby i wysilił się na gromki uśmiech w stronę blondwłosego ślizgona, którego naprawdę czasami miał ochotę udusić. Ale cieszył się, że za przyjaciela ma właśnie kogoś takiego jak Draco.
*

Lekcja Transmutacji zakończyła się. Draco cały czas chodził z uśmieszkiem na ustach, a Hermiona wyglądała jak przed okresem. Jedno słowo powiedziane nie tak wywoływało u niej wybuch złości, co wszyscy domyślili się, że przyczyną był sam Malfoy. Działał na nią jak płachta na byka. Następną lekcję jaką mieli to zajęcia z obrony przed czarną magią, gdzie mogli bliżej poznać nową nauczycielkę. Panna Granger starała się za wszelką cenę usiąść jak najdalej od blondyna, ale też nie chciała siedzieć w pierwszej ławce,więc usadowiła się pośrodku rzędu.
-Unikasz mnie Granger? Kto by pomyślał.
Mruknął blondyn w stronę kasztanowłosej, a ona prychnęła pod nosem. "Czy on nawet teraz nie mógł jej dać spokoju?" Odwróciła się i jej spojrzenie zetknęło się z oczami o kolorze spokojnego morza.
-Możesz się wreszcie na Merlina, odpieprzyć?! Mam Cię już dzisiaj serdecznie dość!
Warknęła i znów wykonała obrót skupiając się całkowicie na przygotowaniu do lekcji. Malfoy usadowił się w ławce za nią. Hermiona udawała spokojną, ale w środku...wszystko się w niej gotowało. Czuła takie własne,małe i osobiste piekiełko.
*
 Początkowo nic ciekawego się nie działo. Wśród uczniów panowała cisza. Żadnych szeptów,pomruków czy wymiany spojrzeń...jedyne co było słychać to głos profesor Auriel. Prowadziła monotonny wykład, okazujący się niesamowicie nudnym,ale każdy udawał,że to co mówi jest ciekawe.
-Widzę,że jesteście zanudzeni, więc poćwiczymy w praktyce. Proszę....tego blondyna na końcu i... o tą kasztanowłosą Gryfonkę!
Powiedziała wyniośle wskazując na Malfoy'a i Granger. Hermiona zrobiła wielkie oczy, ale posłusznie wstała i wymaszerowała na środek. Draco jednak miał niezadowoloną minę mimo to spojrzał na Blaise'a posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie oznaczające jedno. Draco Malfoy coś kombinował.
Wyszedł opornie z ławki i podążył na środek. Ustawił się kilka dobrych kroków od Gryfonki,która już była gotowa. Trzymała mocno różdżkę w dłoni, a usta zacisnęła w wąską kreskę. Draco sięgnął do kieszeni i wyjął różdżkę. Profesor Auriel odliczyła od 10 i uprzedziła, że wykonują tylko zaklęcie atakujące,obronne i rozbrajające. Czyli nic co mogłoby wyrządzić komuś jakąkolwiek krzywdę.
Zaczęli.
Różnobarwne płomienie wydostawały się z różdżek i znikały spotykając się z innym zaklęciem.
Wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
-Petrificus Totalus!
Rzucił Draco, a Hermiona nie zdążyła się obronić przed nieznanym zaklęciem i padła na ziemię niczym słup soli. Blondyn rzucił różdżkę na ziemię i z przerażeniem wypisanym na twarzy padł przy niej.A Profesorka zrobiła to samo.
-Cholera Granger! Wybacz mi ja nie chciałem.
Powiedział zrozpaczony po czym podniósł Gryfonkę i pędem wybiegł z nią z sali podążając do Skrzydła Szpitalnego.
Był całkowicie rozkojarzony bowiem miał okazję i ochotę przeprosić kasztanowłosą i zawrzeć z nią pokój, a tymczasem dał jej kolejny powód do nienawiści.


*

Hermiona była pogrążona w głębokiej nicości. Nie czuła bólu tylko coś w rodzaju pustki. Miimo wszystko do jej nozdrzy docierała niesamowicie mocna woń męskich perfum. Domyśliła się w podświadomości. że muszą to być perfumy Malfoy'a.
Malfoy'a?!
Zaczęła w duchu panikować i chciała obudzić się jak najszybciej jednak wszystko jej to uniemożliwiało.
Przegrała.



*
Minęło kilka godzin nim Gryfonka się obudziła. Gdy tylko otworzyła oczy i zaczęła nimi wodzić po pomieszczeniu zaczęła rozumieć, że jest w skrzydle szpitalnym. Bardziej zaskoczył ją widok blondyna siedzącego obok.
Spodziewała się bardziej Ginny,Harry'ego lub Ron'a. Ale nie jego.
-Co ty tu do cholery robisz Malfoy?! I co ja tu robię?!
Krzyknęła ze złością i zdarła z siebie kołdrę zmuszając siebie do pozycji siedzącej w takim tempie, że zapomniała o siedzącym blondynie i tym momencie ich twarze prawie się stykały. Szybko odsunęła się patrząc na niego wyczekująco. 
-Dobra powiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć,piszczeć, bić mnie,wyzywać ani nie rzucisz we mnie Avadą.
Mruknął i posłał jej jeden z swoich firmowych uśmiechów. Kasztanowłosa zaśmiała się i posłała mu mordercze spojrzenie jednak postanowiła przystać na jego warunek.
-Dobra, nawijaj.
-Więc...był pojedynek. Nie obroniłaś się no i wylądowałaś tutaj. Przeze mnie. Więc chciałbym cię za to przeprosić za dzisiaj i za te wszystkie lata. Wiem Granger nie wybaczysz mi. Dlatego teraz wstanę i wyjdę przez ten pieprzony kwadrat. Do zobaczenia.
Powiedział szczerze, a Hermiona zauważyła w jego oczach ból.żal i smutek. Podniosła się szybko z łóżka lekko chwiejąc się na nogach.
-Draco.
Powiedziała  cicho, a blondyn odwrócił się.
-Wybaczam Ci. Każdy zasługuje na przebaczenie....
Szepnęła słaniając się na nogach. Wkrótce kolana się pod nią ugięły i zaczęła opadać na ziemię. Blondyn znalazł się błyskawicznie przy niej i pochwycił ją w ramiona w ostatniej chwili nim uderzyła o kamienną posadzkę.
Położył ją na tym samym łóżku, na którym leżała wcześniej i siadł obok niej.
Czuwał.
I szczerzył się jak głupi do sera bowiem Granger mu wybaczyła




CZYTASZ= KOMENTUJESZ♥
Co do rozdziału 8 pojawi się jak najszybciej jednak nic pewnego/ Mój laptop się zepsuł i wątpie czy jest szansa na naprawienie go. Więc odkładam pieniądze na nowy. A rozdział pisany z komputera siostry, który również nie działa jak powinien, ale lepsze to niż nic.
Do usłyszenia ziomki wy moje! <3

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 6

Hermiona przemierzała szkolny korytarz Hogwartu wraz z Ginny, Harry'm i Ronem. Szli pewnie siebie stawiając lekkie kroki. Kasztanowłosa Gryfonka co chwilę chichotała cicho z przyjaciółką z żartów przyjaciół.
-Zapowietrzycie się jeszcze.
Usłyszały znajomy głos Draco Malfoy'a. Był przesączony sarkazmem.
Harry i Ron jak na jakiejś selekcji od razu wylecieli do niego z łapami, ale dziewczyny przytrzymały Gryfonów nakazując spokój.
-Odwal się, Malfoy.
Syknął Harry. Zrobił tak naburmuszoną minę, że okulary spadły mu na czubek nosa podtrzymując je przed upadkiem.
Blondyn wybuchnął jedynie salwą śmiechu. Za nim pojawiła się jego świta. Blaise Zabini i Prefekt Naczelny Teodor Nott.
-Potter zamknij się i nie wywołuj kłótni, bo dostaniesz szlaban.
Uśmiechnął sie szeroko Teo, a Zabini zaczął się głupkowato śmiać. Silver Trio w komplecie to dla Gryfonów było zło powszechne.
-Cholerni ślizgoni. Myśli, że jak prefekt to wszystko mu wolno. Pff.
Mruknęła Hermiona już nieco poddenerwowana całą sytuacją. Odwróciła się na pięcie i pociągnęła przyjaciół w stronę lochów, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja.

*


*

Slughorn nie był wyrozumiały. Każdy znał już zasady podczas jego lekcji.Od razu przystąpił do prowadzenia zajęć. Hermiona wysunęła się minimalnie z grupki uczniów,którzy zaczęli zajmować jedne z lepszych miejsc. Nim się obejrzała została jej tylko jedna ławka i jedno miejsce. Drugie zajmowała Ginny, co bardzo ją ucieszyło. Ale ubolewała nad tym, że tuż za nią siedział Malfoy i Zabini, gdyż Nott poleciał do pierwszej ławki. Panna Granger już wiedziała, że ten rok nie będzie należał do nieciekawych. Wiedziała, że Malfoy nie przepuści żadnej okazji by jej trochę podokuczać. Ulokowała się na swoim miejscu i wyjęła książki rozkładając je na ławce. Slughorn zaczął wykład.
-Witajcie moi drodzy. Dzisiejszym waszym zadaniem jest uwarzenie wywaru śmierci. Nie jest on łatwy dlatego osoba,która uwarzy go prawidłowo otrzyma ode mnie fiolkę Felix Felicius. Powodzenia!
Powiedział wesoło i klasnął w ręce. Wtedy każdy z uczniów zaczął wykonywać swoje zadanie. To coś sypali, to kruszyli, kroili..i wiele innych rzeczy. Hermiona również zaczęła wykonywać zadanie lecz po paru minutach stwierdziła, że kiepsko jej idzie. Z kociołka szedł dym, a ona mieszała jego zawartość rytmicznie. Jej włosy od oparów napuszyły się, a na czole pojawił się pot. Jednak nie poddała się. Robiła wszystko po kolei jak w książce jednak po chwili znów jej przypuszczenia się potwierdziły. Wywar nie wyszedł jej, a ją już zaczęła boleć głowa od oparów. Nie zauważyła nawet jak z tych kilku minut minęły dwie lekcje eliksirów.
-Spójrzcie Panu Malfoy'owi się udało!
Rozbrzmiał głos Slughorna. Wszyscy spojrzeli na blondyna, który nie krył radości z wygranej, ale też nie wyglądał na zaskoczonego tym faktem. Był niemalże pewien, że wygra fiolkę z eliksirem.
Pogratulowano mu i lekcja dobiegła końca. A on swoją nagrodę schował w torbę i opuścił salę lekcyjną bardzo szybko, co inni robili to wręcz mozolnie.
Hermiona opuścił z przyjaciółmi lochy i udali się na wyższe piętro, gdzie mieli mieć kolejną lekcję.  Była nią transmutacją z samą panią dyrektor. Z Profesor McGonagall.


*

*

Gdy lekcja się rozpoczęła Ginny od razu zajęła miejsce z Hermioną, ale znowu Gryfonki miały to "szczęście" , że za nimi siedział Malfoy z Zabini'm. Widać było po ich minach, że coś knuli. Ale ruda tylko wzruszyła ramionami i rozłożyła książki. Zaczęli słuchać wykładu McGonagall w ciszy.
Tymczasem na tyłach klasy blondyn zakładał się z Diabłem o rzekomo rzeczy nie możliwe.
-Nie uda ci się. Postawię ci aż trzy ogniste jak ci się uda, w co wątpię.
Mruknął poważnie Blaise, a Draco prychnął. Uśmiechnął się pod nosem wiedząc, że wygra zakład.
-A co jeśli przegram, co jest niemożliwe?
-Wtedy Smok będzie pokonany. Wiesz Draco, że wkurzenie Granger graniczy z cudem.
Diabeł nie dawał za wygraną będąc święcie przekonany o porażce arystokraty. Jednak blondyn również pozostawał dłużny. Zawzięcie bronił swojej racji.
-Zakład, że wkurzę Granger w maksymalnie 2 minuty nic nie mówiąc?
Zapytał Draco i wyciągnął dłoń do przyjaciela. Ten uścisnął ją lekko i kiwnął potwierdzająco głową z uśmiechem.
-Zakład.
Mruknął. A wtedy ślizgon zaczął działać. Wyciągnął nogę i stopę zbliżył do krzesła Gryfonki siedzącej przed nim....*Pyk*
Jedno uderzenie w krzesło.
*Pyk*
Kolejne uderzenie.
Hermiona zaczęła odczuwać dyskomfort jednak postanowiła nie dać się sprowokować dla ślizgona,który zawzięcie kopał jej krzesełko. Zaczęła pisać notatkę co chwila mocząc pióro w atramencie. Nabazgrała kilka zdań, a wtedy Malfoy po raz kolejny uderzył nogą w krzesełko przez co na kartce Granger pojawiła się niebieska atramentowa smuga między wierszami tekstu. Wtedy nie wytrzymała. Odwróciła się w stronę zadowolonego blondyna.
-Przestań łaskawie kopać to krzesło, bo ci odkleję ten uśmieszek z twarzy!
Warknęła groźnie i na tyle głośno, że przez całą klasę dało się słyszeć chichot uczniów.
Ginny nie  wyrabiała ze śmiechu i zaczęła się telepać w ławce, a Blasie nie mógł uwierzyć, że Smok wygrał zakład, który był rzekomo niemożliwy i niewykonalny.
-Malfoy, Granger nie przeszkadzam wam?!
Podeszła do nich profesor McGonagall z surową miną. Hermiona spokorniała i przypomniała sobie jak głośno musiała to krzyknąć w nerwach. Jednak blondyn wyglądał na niewzruszonego zwróceniem mu uwagi i lekceważąco wyciągnął się w ławce.
-Przepraszam pani profesor, ale to przez Malfoy'a.
Zaczęła się tłumaczyć Gryfonka. Minerva spojrzała na nią zdziwionym spojrzeniem zza okularów.
-Przez pana Malfoy'a, ponieważ?
-Bo ta tleniona gadzina kopała mi krzesło! I przez niego mam to! O To!
Krzyknęła i podsunęła centralnie pod nos McGonagall pergamin z notatkami i smugą ciągnącą się na pół strony.Profesorka zdawała się uśmiechnąć pod nosem. Odeszła od nich podążając znów do swojego biurka i prowadząc dalej lekcje. Hermiona prychnęła ze złości.
-Nie złość się Granger, bo to piękności szkodzi, a ty zbytnio nie masz czym szastać.
Powiedział ironicznie blondyn zarzucając ręce na klatkę piersiową. Gryfonka nie zdążyła ochłonąć, a on już zdążył jej po raz kolejny podnieść ciśnienie.
-Odpieprz się wreszcie ty arogancki dupku.
Syknęła cicho i wróciła do sporządzania notatek. Draco spojrzał na Diabła,który ukradkiem spoglądał na Ginny.
-Stawiasz mi Ognistą. Trzy Ogniste.
Uśmiechnął się szeroko blondyn. Blaise westchnął głęboko niedowierzając, że tyle przegrał. Ale wiedział, że i tak Smok nie wypije tyle sam, to napije się z nim o ile Salazar nie będzie patrzył na niego spode łba.
I reszta lekcji minęła w kompletnej ciszy.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥
Cóż musicie się zadowolić tym krótkim rozdziałem,który wyszedł mi okropnie. 
Mam mało czasu na pisanie, gdyż no ciężko mi teraz..straciłam dwie ważne osoby w moim życiu i nie mogę się na niczym skupić plus jeszcze poprawianie ocen...Masakra.
Teraz rozdziały z worda będę powoli pisać i przerzucać tutaj więc może uda mi się naskrobać 10 stron. Życzcie mi powodzenia!
Pozdrawiam!
Magical Angel! <3

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 5

Hermiona spędziła resztę dnia w dormitorium dziewczyn. Miała pokój tylko Ginny, co bardzo ją ucieszyło, gdy w końcu miała idealną okazję porozmawiać z rudą.
Gdy tylko Gryfonka opadła na łóżko, Panna Granger nie owijała w bawełnę.
-Ginny o co chodzi z Harry'm? Nie chciałam rozmawiać przy nich...
Zaczęła kasztanowłosa. Ruda podniosła na nią wzrok, zastanawiając się nad odpowiedzią dla przyjaciółki.
-Cho wysłała do niego sowę. Nie był to normalny list tylko jakiś misiu. i takie tam...Niech się kurwa tym misiem udławi! Pieprzony chinol.
Warknęła Ruda rzucając poduszką o ścianę. prychnęła i usiadła na łóżku po turecku.
Hermiona już znała przyczynę złości rudej, ale nie rozumiała jeszcze jednej rzeczy.
-A o co chodzi z Zabini'm? Przecież nie znosisz ślizgonów, a teraz?
Zapytała podchwytliwie Gryfonka, a Weasley'ówna spojrzała nieco wystraszona na przyjaciółkę nie wiedząc co jej powiedzieć. Prawdę? Kłamstwo? Wybrała pierwszą opcję. Wołała jej wyznać prawdę.
-Nie wiem jak to ująć, no ale spodobał mi się on. Jest przystojny i w ogóle ten uśmiech. Ale ignorowałam go ze względu na to, że to ślizgon. Ale to wszystko jednak jest silniejsze.
Mruknęła i spuściła głowę wpatrując się w podłogę.
Hermiona spojrzała na rudą ze współczuciem. Bo co ona mogła jej doradzić?Nie miała bladego pojęcia o tym, że Ginny potajemnie podkochiwała się w czarnowłosym ślizgonie. Odetchnęła głęboko i badawczo spojrzała na pannę Weasley.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś? Przecież bym ci pomogła...
Zaczęła niepewnie, a w oczach rudej rozbłysnął niebezpieczny błysk i te iskierki szczęścia.
-Serio? Ale ty nie znosisz ślizgonów!
-Fakt, nie znoszę. Ale nie znoszę Malfoy'a, a nie Zabini'ego. To różnica.
Powiedziała hardo kasztanowłosa, a ruda spojrzała na nią jak na kosmitkę. Jednak uwierzyła w jej słowa.
I na tym zakończyły temat.


*

Blaise czujnie obserwował psa, który krążył po pokoju. Draco spał, a on nie ufał zwierzęciu. Doberman okrążył pokój, a Diabeł nie spuszczał go ani na chwilę z oka. Gdy czworonóg zjadł trochę karmy i napił się wody oraz ułożył się w kojcu i zasnął wtedy dopiero Zabini mógł spokojnie się położyć spać nie bojąc się, że owa bestia mu coś zrobi.
Ostatnie co widział to jak Teo jeszcze leżał w łóżku i czytał jakąś książkę, przy której przysnął.
-Musiała być zajebista lektura, kiedy on śpi.
Mruknął i zasnął.

Następnego ranka Teo i Blaise wstali dość wcześnie, gdyż dzisiaj był pierwszy dzień zajęć. Gdy Nott udał się ogarnąć do łazienki, czarnoskóry spakował się i spojrzał na cicho pochrapującego blondyna.
-Smoczku wstawaj!
Ryknął mu prawie nad uchem. Chłopak tylko przewrócił się na drugi bok i poprawił kołdrę, oznajmiając, że idzie dalej spać.
-Wstawaj, bo się doigrasz.
-Pierdol się, idę spać.
Warknął i nasunął sobie kołdrę aż po czubek nosa. Blaise zarzucił ręce pod boki i pomachał głową. Chwycił za różdżkę i wypowiedział zaklęcie "Aquamenti". Z końca patyka wypłynął strumień wody prosto na blondyna. Ten od razu zerwał się na równe nogi, odrzucając kołdrę na bok. Spojrzał na przyjaciela z żądzą mordu.
-Lepiej zacznij spierdalać, bo zabiję.
Warknął groźnie, a Blaise tylko blado uśmiechnął się i odwrócił w stronę łazienki.
-Nott! On chce mnie zabić!
Krzyknął ze zgrozą, a potem przypomniał sobie o psie. Doberman wpatrywał się w niego. Zabini przełknął ślinę i zgodnie za radą blondyna zaczął uciekać.
-Salazar, postrasz Blaise'a.
Rozkazał dla psa Draco. A czworonóg posłusznie poleciał za czarnoskórym do pokoju wspólnego Slytherinu i szczeknął. Diabeł krzyknął wystraszony.
-Won,Malfoy zabieraj go! Kurwa zabierz go no!
Krzyczał zrozpaczony, a potem było tylko trzaśnięcie drzwiami. Blaise wyszedł z lochów.
Draco zaczął się panicznie śmiać, a jego śmiech odbijał się echem po pokoju. Salazar przybiegł do właściciela zadowolony. Blondyn pogłaskał go i w nagrodę dał mu jedno psie ciasteczko. Gdy Teodor wyszedł z łazienki, Draco opowiedział jak Diabeł szybko opuścił pomieszczenie, a czarnowłosy ślizgon wybuchnął tym samym śmiechem co przyjaciel, a Malfoy po raz drugi nie mógł się opanować.  Wziął szatę Slytherinu i pomaszerował z nią do łazienki i ogarnął się. Zostawił Salazara z nową dawką karmy i wody. Zawołał skrzata, któremu kazał wyprowadzić dobermana i zająć się nim podczas jego nieobecności.
Wtedy dopiero wraz z kumplem opuścili lochy i udali się na śniadanie. Przy stole siedział już Blaise i ewidentnie nie miał dobrego humoru.
-Przeklęty pies. Więcej cię nie budzę, bo cierpię na tym psychicznie Smoku.
Mruknął.
Smok wyszczerzył zęby w uśmiechu do Blaise'a. A potem zobaczył wchodzącą do sali Granger i Weasley. Zamiast szaty miała szarą spódniczkę, białą koszulę na krótki rękaw,szary sweterek i krawacik z barwami Gryffindoru, a do tego długie czerwone cienkie skarpetki i buty sięgające jej za łydki. Musiał przyznać, że wyglądała pociągająco jak na Grangeer,którą niegdyś zapamiętał jaką największą kujonkę,która zawsze chowała swoje ciało pod spódniczkami i grubymi swetrami.
Wojna zmieniła ją.
Ona sama zmieniła siebie.


*

Hermiona wraz z Ginny pewnym krokiem wkroczyły do Wielkiej Sali zmierzając do stołu dla Gryfonów.
Poczuła na sobie przeszywające spojrzenie Malfoy'a, a gdy spojrzała w tamtym kierunku ich spojrzenia zetknęły się. Nim odwróciła się z powrotem zauważyła, że Blaise również patrzy w tym samym kierunku co blondyn lecz jego spojrzenie dokładnie padało na rudowłosą Gryfonkę.
Zrobiły jeszcze kilka kroków i siadły przy stole, a na przeciwko Harry i Ron, a obok nich Seamus,który został Prefektem.
Zawzięcie Wybraniec i Rudy toczyli jakąś rozmowę, która szybko ucichła, gdy dwie Gryfonki usiadły.
-Hej dziewczyny co tak późno?
Odezwał się pierwszy Harry. Ruda spojrzała znacząco na Hermionę. Ta tylko uśmiechnęła się szeroko.
-Bo panna Granger włosy musiała prostować, a chwilkę zaspałyśmy.
Rzuciła Ginny i uśmiechnęła się słodko. A potem odwróciła się w stronę stołu Slytherinu spoglądając na Blaise'a. Ale szybko wróciła wzrokiem do Gryfonów,gdy zauważyła, że i Diabeł i Malfoy spoglądają w tą stronę co ona.
-Malfoy się na Ciebie gapi.
Szepnęła do ucha kasztanowłosej Gryfonki. Hermiona zrobiła wielkie oczy na rudą, a usta utworzyły się w literkę "o"
-No nie gadaj...
Mruknęła niechętnie.
-Powaga. Pożera Cię wzrokiem, tak jak mnie Zabini.
Powiedziała, a wtedy Hermiona poznała już po rudej, że mówi śmiertelnie poważnie, a ona tylko pomachała głową i odetchnęła głęboko.
-No to zapowiada się ciekawa lekcja eliskirów, ze Ślizgonami.
Stwierdziła Hermiona, a Harry i Ron popatrzyli ciekawie na przyjaciółki i wzruszyli tylko ramionami. BO w sumie jedynie co mogli zrobić to ewentualnie obronić je, ale nie mogli im niczego zabronić jak na przykład rozmawiania z nimi czy cokolwiek innego.
Wtedy wstały i udały się w stronę lochów, gdzie miała właśnie odbyć się pierwsza lekcja. Czyli eliksiry ze Slughornem.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!♥
Obowiązkowo!
A rozdział moim zdaniem fajny,przyjemnie się go pisało, ale niestety krótki. 
Mam dużo popraw no i muszę poprawić parę rzeczy, bo nie zamierzam rok kwitnąć w LO XD
Następny obiecuje będzie dłuższy.☻

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 4

Hermiona odstawiła kufer na górę w specjalne miejsce dla niego w przedziale i bezsilnie opadła na siedzenia. Niska Gryfonka zawsze miała problem z wsadzeniem kufra i musiała się nieźle namęczyć by go tam wepchnąć, ale za każdym razem radziła sobie z problemem i pocieszała się, że robi to tylko na rozpoczęcie i zakończenie roku i na drobne przerwy świąteczne.
Ginny usiadła obok niej i oparła głowę na jej ramieniu. Harry i Ron usiedli naprzeciwko. Wybraniec badawczo patrzył na rudowłosą. I wciąż miał do siebie uraz, że przez Cho, ona zostawiła go.Jedyne z czego się wtedy cieszył to, to że mimo rozstania dalej się przyjaźnią jak Ron i Hermiona i nie skaczą sobie do gardeł.
-Widziałaś jak on na mnie spojrzał?
Rozmarzyła się rudowłosa. A wtedy Panna Granger o mało co nie zakrztusiła się własną śliną,którą nerwowo przełykała.
-Co?
Zdążyła jedynie wydukać jedno słowo, gdyż była w niemałym szoku widząc rozanieloną przyjaciółkę.
-No...Zabini. Patrzył na mnie jak na boginię.
Mruknęła i zrobiła zamyśloną minę. Harry wyraźnie się spiął na tę wieść, jednak nie odezwał się w tym temacie ani słowem. Ron również nie zamierzał się na razie wtrącać w rozmowę przyjaciółek. Teraz dwójka Gryfonów obserwowała jak Hermiona poradzi sobie zarówno z zaistniałą sytuacją jak i wytłumaczy rudej swoje racje.
-Ginny zgłupiałaś?To jest palant. Tak jak Malfoy...cóż może trochę mniejszy, ale palant! Tak samo jak reszta tych oślizgłych gadów.
Powiedziała spokojnym tonem kasztanowłosa, jednak ruda tylko naburmuszyła się i nie ciągnęła dalej tematu wiedząc, że Panna Granger nie ustąpi w tej kwestii,ale zaczęła się zastanawiać nad jej słowami. "Mniejszy niż Malfoy, ale palant!" Dźwięczało jej w uszach od tego zdania, którego nie mogła się wyzbyć.
-Może i masz rację, ale uśmiech i tak ma zabójczy.
Dodała.
Hermiona teatralnie wywróciła oczami. Na swoje obecne ubranie narzuciła szatę z barwami Gryffindoru, a w jej ślady poszli inni.
-Oj Weasley...zgłupiałaś przez ślizgona.
Mruknęła Hermiona. Poprawiła szatę i rozłożyła się wygodnie, obserwując widoki z okna.
Ron,Harry i Ginny toczyli jakąś swoją rozmowę, a ona oddała się przemyśleniom, ignorując przyjaciół.


*
-Teo gdzie ty wtedy zniknąłeś nam w tym klubie? Byłeś z nami i *pstryk* i już cię nie ma.
Powiedział Blaise kierując słowa do siedzącego naprzeciwko Nott'a. Wraz z nimi przedziale siedział Miles Bletchey, który nie pałał entuzjazmem do Silver Trio Hogwartu, więc kulturalnie nałożył słuchawki na uszy i słuchał muzyki, zamykając się w swoim świecie.
-Wyszedłem. Zaczepiliście nasze znane Gryfonki, a wiecie dobrze, że kluby to nie moje klimaty.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Na tę wiadomość Blaise zacmokał jakby go ktoś oświecił. Wtedy przypomniało mu się, że przez ostatnie dni od wizyty w klubie, nie rozmawiali i musiał koniecznie mu opowiedzieć wszystko.
-No to słuchaj uważnie Teo. Wyobraź sobie, ja podrywam Weasley'ównę, a Smok wyrwał Granger do tańca!
Krzyknął z zachwytu i zaklaskał dłońmi. Teodor zakrztusił się sokiem z dyni, który właśnie popijał i popatrzył pytająco na blondyna, który jedynie wzruszył ramionami, a morderczy wzrok był skierowany na Diabła.
-Zabini do cholery nie wydzieraj papy! Bo jak w szkole na wejściu pojawią się ploty, że ja coś z tą przemądrzałą Gryfonką to....z dupy ci nogi powyrywam, urwę łeb i zrobię z niego trofeum!
Rzucił groźnie, a Blaise kompletnie nie przejął się pogróżkami od przyjaciela wiedząc, że ten nic mu nie zrobi, a jedynie solidnie opieprzy i po kilku dniach zapomni o wszystkim.
-Smoku, ale to prawda? Przecież ty wcześniej nie zatańczyłbyś z Gryfonką, a tym bardziej z kimś kogo niegdyś nazywałeś szlamą.
Powiedział spokojnie Nott wyrzucając kubeczek po soku do kosza. Zlustrował blondyna,który głęboko zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dobra, zatańczyliśmy. Nie obyło się bez dogryzania sobie, ale do cholery...ona nic dla mnie nie znaczy To jest dalej pieprzona,przemądrzała Gryfonka, a ja zimnym skurwysynem i draniem. Tyle w temacie. Ale ten o to tu osobnik....
Wskazał teraz na Blaise'a przerywając swój monolog, a Zabini popatrzył na niego wzrokiem urażonego dziecka.
-Ujebał sobie coś w główce i stwierdził...że wyrwie Rudą zołzę, a mnie już swata z Granger.No i czy to nie Pojeb?
Mruknął Draco, a Nott z po wątpieniem pomachał głową na Diabła. Jednak Zabini nie przejmował się krytyką kumpli, ale musiał im przyznać, że nerwy to oni mieli słabe. Chcial jeszcze podnieść ciśnienie dla blondwłosego ślizgona jednak bał się trochę, że skończy się na tym, że będzie uciekał na peronie od niebieskookiego przez długi czas.
Więc postanowił odpuścić.
Natomiast Teodor zaczął wyobrażać sobie rzekomą wizję Blaise'a na temat Gryfonek i z perspektywy wyglądu jak i charakteru Draco i Granger pasowaliby do siebie ogromnie, ale znając życie pozabijaliby się, bo jednak mieli sprzeczne podglądy na świat.
Draco oddał się swoim przemyśleniom. Zaczął poważniej myśleć nie wiedząc który ze ślizgonów ma rację.
Blaise - który wizję swatki miał naprawdę wygórowaną. Bo mimo to, że Granger cholernie wyładniała i zaczęła naprawdę seksownie i pociągająco wyglądać nie oznaczało to, że blondyn straci głowę. Bo kobiety to traciły głowę dla niego, a nie na odwrót.
I Teodor - zgadzający się z racjami kumpli ślizgon, ale nie popierający Gryfonów,ktorzy potrafili zaleźć za skórę każdemu uczniowi Domu Węża. Ale sam Nott spotykał się kiedyś z Krukonką, więc młody Malfoy myślał, że jednak dom w Hogwarcie to nie wszystko.
Podparł ręką podbródek i tak jak w przedziale Gryfonów oddał się przemyśleniom, obserwując krajobrazy z okna.



*

Uczniowie Hogwartu dotarli dopiero na kolację. Pierw odbyła się znana wszystkim Tiara Przydziału, gdzie pierwszoklasiści mieli zostać przydzieleni do swojego domu według swojej osobowości.
Przewijały się kolejne nazwiska, niektóre znajome, niektóre nieznane, a stara Tiara raz wykrzykiwała Slytherin, raz Hufflepuff,raz Ravenclaw lub Gryffindor. Ostatecznie do domu Lwa doszły aż cztery osoby. Trzech chłopców - James, Damien, Rick i jedna dziewczynka - Emily.
Teraz odbyła się druga część uroczystości rozpoczęcia kolejnego roku w szkole Magii i Czarodziejstwa. A mianowicie Dyrektor Profesor McGonagall musiała wybrać prefektów naczelnych, którzy zasługiwali na tę posadę zachowaniem jak i wynikami w nauce.
Profesorka wstała i zaklaskała w dłonie, by w sali nastała cisza. Chrząknęła i poprowadziła najpierw swój nudny monolog o tym, że Zakazany Las jest zakazany i nie wolno do niego wchodzić zarówno jak i samemu nie można opuszczać terenu szkoły i inne nudne rzeczy,które Hermiona znała już na pamięć od pierwszej klasy.
-Prefektem Naczelnym ze Slytherinu zostanie....Teodor Nott! A z Gryffindoru...Seamus Finnigan! Gratuluję! Prefektem Krukonów zostaje Luna Lovegood, a prefektem Puchonów Justin Finch-Fletchey. Również gratuluję. Po kolacji proszę się zgłosić w moim gabinecie.
Dokończyła i zasiadła do stołu w kadrze nauczycielskiej. Klasnęła w dłonie, a na szystkich stołach pojawiło się jedzenie, soki i wszystko co można było jeść na kolację.
Wtedy każdy zabrał się do jedzenia przypominając sobie jak bardzo było się głodnym.
*
Po godzinie każdy najadł się do syta, a wyróżnione osoby stawiły się w gabinecie pani dyrektor. Profesorem eliksirów został Slughorn, a obony przed czarną magią nowa nauczycielka Pani Profesor Jasmine Auriel. Była to drobna blondynka, o kruchej budowie jednak było widać, że potrafi zaleźć za skórę każdemu kto podważy jej autorytet. Z pozoru była sympatyczną kobietą jednak czasami zachowaniem potrafiła prawie że dorównać niejakiej Dolores Umbridge.
Jednak to wszystko dało się przeżyć.


*
-Ale jaja Nott Naczelnym! No to już na pewno mamy w szkole lajt.
Krzyczał rozradowany Blaise. Właśnie szedł z Draco do lochów, gdzie mieli swoje dormitoria. Kiedyś wybłagali nauczycieli by tylko oni i Teodor we trójkę dzielili jeden pokój i po wielu próbach udało się im. Mieli spokój od innych ślizgonów, do których nie pałali entuzjazmem.
-Ta. Nie myśl, że będziesz robił bajzel w pokoju jak to ty potrafisz, bo wtedy nie ja ci dam popalić, ale Nott z moją niewielką pomocą.
Powiedział Draco i uśmiechnął się szeroko. Dotarli do dormitorium, gdzie zamierzali spędzić resztę wieczoru, a gdy Blaise nacisnął klamkę...zrobił się blady i wystraszony.
-S...Smoku co to kurwa jest?!
Krzyknął przerażony, a jego krzyk odbił się echem po całych lochach.
W pokoju znajdowały się trzy łóżka, a na wyru od ściany znajdował się sporej wielkości doberman. Pies zawarczał z początku, a później wstał i pewnym krokiem wymaszerował na środek pomieszczenia, a Diabeł z kolei o krok się cofnął.
-To uroczę zwierzątko? Salazar. Pies.Doberman. Mój pupil. Jakieś niejasności?
Powiedział młody Malfoy kładąc nacisk na każde zdanie. Blaise nie był przekonany do racji kumpla. Powoli podszedł do swojego środkowego łoża i usadowił się na nim.
-Dobrze...ale co tutaj to coś robi?
Rzucił niepewnie.
-Pies? Stoi. A tak poważnie to matka mi go dała w prezencie. Wytresowany,zadbany i nazwałem go tak na cześć jednego z najlepszego założycieli Hogwartu. Jest całkowicie niegroźny póki nie dzieje mi się większa krzywda lub mu nie rozkaże.
Malfoy nie krył dobrego humoru z przerażenia przyjaciela. Siadł wygodnie na swoim łóżku i zawołał psa, a ten podbiegł i wskoczył na wyro obok swojego właściciela. Draco pogłaskał go po łbie i podrapał po brzusku, a pies liznął mu w podziękowaniu dłoń. Zabini przyglądał się badawczo całej sytuacji.
-Ludzie mam dobrą i złą nowinę.
Wtedy do pokoju ślizgonów wszedł Nott z teczką wypełnioną papierami i przypięta już na szacie odznaki Prefekta. Malfoy spojrzał na kumpla.
-Zaczynaj od złej. Dobra mnie ewentualnie pocieszy.
-McGonagall chce mnie wyjebać na górę do dormitorium prefektów.
Zaczął niepewnie i udawał przejętego tą wiadomością jak zarówno i niezadowolonego jednak żaden z jego przyjaciół nie zareagował tak jak się tego spodziewał tylko w ciszy obserwowali go czekając na tą dobrą nowinę.
-A dobra wiadomość jest taka,że pozwoliła mi tu zostać po długiej namowie, ale mam nie zaniedbywać obowiązków.
Uśmiechnął się, a wtedy Blaise wydał z siebie okrzyk radości. Teodor przywitał się z Salazarem i pogłaskał go, co nie umknęło uwadze Diabła. Spojrzał oskarżycielsko na Nott'a.
-Ty znasz to coś...?
-Ta, bo co? Byłem przy tym jak Smok go dostał...bo w sumie jego rodzina dostała tego dobermana od mojej rodziny no i...
Zaczął swój monolog,ale Blaise uciszył go szybko nie dając dojść mu więcej do słowa. Draco obserwował z ciekawością ślizgonów.
-Nie kończ. Bo jestem jedynym,który poznał tego sierśćciucha dopiero pół godziny temu i o mało co nie zszedłem na zawał. Ale jest OK, przyzwyczaję się.
Mruknął i dodał coś cicho pod nosem.
Teodor machnął ręką i walnął się bezsilnie na swoje łóżko. Młody Malfoy podniósł się nakarmił i napoił psa po czym chwycił za ręcznik oznajmiając, że idzie się wykąpać.
Zeszło mu to jakieś góra dwadzieścia minut, a zegar wskazywał już godzinę dwudziestą drugą. Bez wahania blondyn położył się spać, a pies ulokował tuż obok jego łóżka w kojcu. Długo nie trzeba było czekać aż Draco odda się w objęcia Orfeusza.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział chyba z tych o wiele dłuższych.
Pisanie o prawie czwartej nad ranem zawsze spoko xD
No i ogólnie przyjemnie mi się ten post pisał mam nadzieję, że i efekty są. :)

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 3

Hermiona nudziła się w swoim pokoju. Złe samopoczucie przeszło jej, a ona do tego czasu miała dużo chwil na przemyślenia. Rozmyślała to o Harry'm to o Ginny i Ronie. I nie wiedziała czemu przez ułamek sekundy w jej głowie pojawił się Malfoy.
-Narcystyczny gad.
Mruknęła pod nosem niezadowolona i wyrzuciła go ze swoich myśli. Podniosła się z wyra i wyjrzała na niewielki korytarz.
Zauważyła ostro wkurzoną Ginny wychodzącą z pokoju chłopców i zmierzająca do niej.
-Ginny co jest?
Zapytała kasztanowłosa Gryfonka. Z oczu rudej ciskały gromy i błyskawice. Domyślała się już co było przyczyną jej złości.
-Cholerny Potter i ta jego Chang.Pieprzona chinka. Niech on da mi już święty spokój. Zostanie pieprzonym singlem!
Warknęła. Hermiona opuściła pokój, a ruda trzasnęła drzwiami. Panna Granger gwizdnęła.
-Ciekawie się zapowiada.
Mruknęła.
Wtedy w pokoju w którym spał Potter potoczyła się salwa przekleństw. Postanowiła dać wybrańcowi chwilę wytchnienia, więc zaczęła poszukiwać po Norze Ron'a, z którym chciała poważnie porozmawiać.
Znalazła go na dole w salonie i poprosiła o rozmowę. O dziwo, rudzielec nie robił kolejnej awantury tylko uśmiechnął się ciepło i przystanął na propozycję swojej dziewczyny. Wyszli na podwórze, gdzie siedli na ławce.
-Ron....chciałam porozmawiać, bo... nie chcę się więcej kłócić. Kocham Cię, ale cały czas wypominasz mi Lavender rób robisz sceny zazdrości nawet nie mając do tego powodów. Wtedy czuje się taka... osaczona. I nie wiem, co mam wtedy robić..A jak się kłócimy to nasze relacje cóż..hm napinają się.
Powiedziała niepewnie, starannie dobierając słowa. Podniosła wzrok na rudzielca, a po jego twarzy nie przebiegł żaden grymas. Nie zasmucił się na wieści jakie mu powiedziała Hermiona. Jednak było widać, że głęboko nad tym myśli.
-Hermiona..też nad tym myślałem, gdy no wiesz...pokłóciliśmy się w pokoju...Brakuje mi Lavender to fakt, ale nie mogę jej zastąpić Tobą. I nie chcę psuć naszych relacji...Więc może zostańmy przyjaciółmi? Jak kiedyś?
Rzucił spokojnie i niepewnie uśmiechnął się, a pannę Granger ruszyło ciepło w sercu. Jak dawniej....on chce by było jak dawniej. Uśmiechnęła się szeroko na myśl o tym, że nie będzie więcej tych partnerskich kłótni, zazdrości, krzyków.....tylko będzie przyjaźń. Tak jak przez te wszystkie lata.
-Mi pasuje.
Wzruszyła ramionami. Cmoknęła go już tylko w policzek i tanecznym krokiem wróciła do Nory. Zbliżał się wieczór więc Molly zawołała wszystkich na kolację. Ron i Hermiona wyglądali na szczęśliwych z takiego obrotu spraw, jednak nie zamierzali się pochwalić innym o swoich ustaleniach. Nie w tym momencie, gdy Ginny siedziała wielce obrażona na Potter'a, który usilnie przy stole przepraszał ją na wszelkie możliwe sposoby.
-Daj mi wreszcie do cholery święty spokój! Idź do Cho! A nie, przepraszam przecież się zobaczycie za 3 dni!
Warknęła groźnie. Wtedy Harry odpuścił wiedząc, że to koniec, a rudowłosa Gryfonka jest zawzięta i nie odpuści. Bynajmniej nie tak łatwo.
Wszyscy zasiedli do kolacji.


*

Draco Malfoy nie mógł usiedzieć. Zabini już tak bardzo podniósł mu ciśnienie i jeszcze siedział sobie uśmiechając się głupkowato.
-Ale przyznaj, że Granger wyładniała.
Powiedział przepraszająco. Blondyn po raz kolejny wywrócił teatralnie oczami. Miał dość gadek Diabła o Granger.
-Zabujałeś się w niej do cholery czy jak?! Tylko Granger i Granger!
Warknął arystokrata i usiadł na przeciwko kumpla, który tylko po raz kolejny się uśmiechnął ciepło.
-No co ty, Smoku. Wiewióra lepsza. Mi wystarczy. Ale Ty i Gryfonka to będzie miód malina!
Zacmokał.
-Diabeł! Miód malinę to ja ci zrobię jak cię piznę w podobiznę! Ja i Granger to odmienne dwa światy. Jestem pieprzonym draniem dla kobiet, więc dla niej tym bardziej!
Krzyk blondyna odbił się echem po pomieszczeniu.
Blaise wzdrygnął się na dźwięk podniesionego tonu przyjaciela, ale nie odpuścił.
-Ooo nazwałeś ją kobietą, to już postęp Smoku.
Rzucił i upił łyk Ognistej ze szklanki. Arystokrata nie krył oburzenia. Nosiło go tak bardzo, że myślał że za dosłownie moment uszkodzi czarnoskórego i zakopie gdzieś jego zwłoki. Jak on może gadać że Draco Lucjusz Malfoy zainteresuje się kimś takim jak Granger. To była dla niego cholerna i uparta Gryfonka. Ale oczywiście w szatańskiej główce Blaise'a uroiło się coś takiego jak wizja zakochanego Malfoy'a i musiał mu przyznać, że chłopak miał fantazję do takich rzeczy i nie mógł trzymać wtedy języka za zębami. Ale nigdy jego poezją nie był sam Draco wychodzący z siebie na samą myśl o tym, że Zabini chce go zeswatać z kasztanowłosą gryfonką.
-Przestań już pieprzyć Zabini. Idę spać. Może tam nie będę słuchać twojego obecnego zbędnego pierdolenia głupot.
Uśmiechnął się blondyn i dokończył płyn w szklance i zniknął w drzwiach swojej sypialni. Diabeł zdążył jeszcze pożegnać kumpla i deportował się do własnego domu, gdzie również padł na łóżko kompletnie zmęczony i zasnął.




*

3 dni minęły bardzo szybko.
Był teraz wczesny poranek, gdzie pani Weasley zwołała wszystkich na śniadanie,które odbyło się w ogromnym gwarze. Ron i Hermiona zdążyli się pochwalić już o tym, że nie są razem i poprzestali na przyjaźni, a Ginny to tej pory zerwała z Wybrańcem i również zostali przy warunkach pokojowych. Teraz każdy rozmawiał co będzie się działo na ostatnim roku w Hogwarcie. Zastanawiali się czy spotka ich znowu jakaś przygoda po upadku Voldemorta czy to będzie jedyny spokojny rok w ciągu siedmiu lat.
Gdy minęła godzina dziesiąta, wszyscy byli już spakowani i wybierali się na King Cross.. Tym razem pani Weasley nie odstawiła swoich pociech na peron tylko pożegnała się ze wszystkimi w domu, a na koniec męża,który wybierał się do pracy w Ministerstwie.
Pociąg odjeżdżał o godzinie jedenastej, ale każdy jak tylko mógł już szukał wolnego przedziału. Hermiona poszła przodem wraz z Ginny, a za nimi Potter i Ron. W korytarzu minęli Malfoy'a i Diabła. Oboje mieli szaty w barwie Slytherinu i szli pewnym krokiem. Przypadkiem ktoś podstawił dziewczynom nogę, a te jak długie wyrżnęły na ślizgonów.
-Patrzcie jak łazicie, Weasley i Granger.
Warknął Malfoy.
Kasztanowłosa spuściła wzrok. Zawstydziła się gdy wylądowała na blondynie, pod sobą czuła jednak silnie umięśnione ciało.
-Złaź ze mnie, Granger póki jestem spokojny.
Hermiona otrząsnęła się szybko i podniosła się. Draco wstał i otrzepał szatę. Blaise natomiast głupawo uśmiechał się do rudej, która nie raczyła się szybko podnieść.
-Ginny!
-Diabeł!
Krzyknęli jednocześnie. Wtedy Gryfonka i ślizgon szybko podnieśli się z ziemi, zawstydzeni.
Wymienili spojrzenia.
-Do zobaczenia Granger. Pilnuj świty, bo Weasley jeszcze ci się zgubi.
-Odwal się od moich przyjaciół, Malfoy.
Prychnęła Hermiona, a blondyn spojrzał na nią badawczo i wraz z Blaise'm wyminęli Gryfonów idąc do swojego przedziału.
-Chodźcie.
Mruknęła kasztanowłosa Gryfonka i zaprowadziła resztę do ich przedziału. Tam siedli spokojnie i toczyli jak zawsze rozmowy podczas jazdy pociągiem.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 2

-No to przyjmujesz wyzwanie czy będziesz się podniecać?
Prychnął Draco. Wyciągnął dłoń w stronę Gryfonki, a ta odrzuciła ją i wstała w pełni sił. Podążyła z blondynem na środek parkietu, a z głośników poleciała wolna,ale głośna muzyka. Hermiona dłonią dotknęła torsu Ślizgona i udawała jak go to odpycha na bok, a potem na miękkich kolanach zrobiła obrót. Ciałem przyległa do Malfoy'a, a potem zgrabnym tanecznym krokiem z rękoma do góry powoli zaczęła się zniżać.
Wtedy Draco oniemiał odwagą Grygonki, ale nie dał się sprowokować.
Chwycił jej kruchą dłoń i obrócił trzy razy wokół osi. Tak, że Hermionie zaparło dech w piersi. Dłonią chwyciła za jego czarny krawat i przyciągnęła go do siebie mocno, by go chwilę potem puścić i popchnąć, a on znów popatrzył na nią z zaskoczeniem.
Jednak Hermiona nie dała się łatwo zwieść.
Odbyli swój taniec.
Gryfonka znów siadła obok Ginny, by móc zamówić kolejnego drinka. A gdy próbowała zagadać rudowłosą spostrzegła, że ta rozmawia z Blaise'm. Uśmiechała się radośnie i opowiadała mu kolejne dowcipy i na zmianę. Do Hermiony dosiadł się Draco zamawiając Ognistą.
-Granger umie tańczyć. Kto by pomyślał.
Mruknął. A gdy barman podał mu jego zamówienie, on upił łyka.
Ta zgromiła go spojrzeniem.
-Spieprzaj, Malfoy.
-To mogę prosić o kolejny taniec Granger?
Powiedział łobuzersko.
Ta przystała na tą propozycję.
Znów wyszli na środek parkietu i zaczęli wywijać jak dobrzy znajomi. Jednak ta zabawa długo nie trwała, gdy do środka trafił nie kto inny jak Ron Weasley a z nim Potter.
Harry udał się do Ginny po to by wykłócać się z Zabini'm, by zaraz z nim pić, a Weasley podszedł do tańczącej Hermiony.Chcwycił ją mocno za nadgarstek i odciągnął od Ślizgona. Odepchnął go na bok i zaczął potrząsać Gryfonką.
-Wychodzisz po to, żeby spotykać się z gadem?!
Krzyknął na nią. A gdy Malfoy podszedł znów do rudzielca już nie był miły.
Chwycił go za fraki i odrzucił na bok. Ron zaliczył stolik przewracając wszystko, by znów poczerwienieć się po cebulki włosów.
Smok jedynie napiął mięśnie coraz bardziej i stanął przed Hermioną, osłaniając ją.
Wtedy i Diabeł spostrzegł z Potter'em całą akcję. Ginny jednak widząc to postanowiła nie wtrącać się w bijatykę, gdy jej dwóch kompanów wyleciało do rudzielca i blondyna.
Ron zacisnął dłoń w pięść i wystartował ze strzałem w stronę Malfoy'a, ale ten wyprzedził go i obronił się sprowadzając atakującego do parteru.
-Harry pomóż mi do cholery!
Warknął, podnosząc się. Wybraniec jedynie poprawił okulary na nosie i przecząco pokręcił głową.
-Przepraszam Ron, ale oni nic złego nie zrobili.
Mruknął i pomógł wstać kumplowi. Jednak ta odpowiedź nie zadowoliła Weasley'a.
-Ginny,Hermiona wychodzimy!
Ryknął i wystąpił parę kroków do przodu chcąc chwycić za nadgarstek kasztanowłosej Gryfonki. Ta tylko cofnęła się i schowała bardziej za blondynem, dając jasno do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera.
-Idziemy!
Ponowił rozkaz. Ginny fuknęła i tupnęła nogą dając znak Wybrańcowi, by zabrał stąd jej brata.
Malfoy parsknął śmiechem, Blaise przyglądał się sytuacji, by w każdej chwili wkroczyć, a Hermiona wyglądała co chwila spoglądając to na rudzielca to na blondyna.
-Nie słyszałeś, że one nigdzie się nie wybierają?
Warknął Smok i postąpił krok do przodu.
Cała sytuacja wyglądała komicznie jeśli chodzi o Ron'a.Zazdrosny chłopak lata za dziewczyną i robi sceny.
Rudzielec prychnął, a potem namawiał Gryfona by opuścili klub jednak Harry postanowił zostać z dziewczynami w towarzystwie ślizgonów.
Po raz kolejny chłopak poczerwieniał na twarzy i w nerwach opuścił lokal.
-Następnym razem Granger, nie przyprowadzaj swojego ogona.
Mruknął Draco w stronę Gryfonki. Ta zmarszczyła czoło, by móc spojrzeć morderczym wzrokiem na blondyna.
-Moja wina, że przylazł za mną. Daj mi spokój!
Warknęła i siadła przy barze zamawiając Ognistą i po chwili opróżniając szklankę do dna. Gdy płyn rozlał się po jej gardle poczuła pieczenie alkoholu, które jednak okazało się być przyjemne.
Ginny poszła tańczyć z Potter'em, a Blaise zrobił im odbijany. Hermiona musiała przyznać, żże Zabini sprawiał pozytywne wrażenie na Gryfonce i nie był już (bynajmniej jej zdaniem) tak podły jak wcześniej. Jednak Malfoy dalej był tym samym dupkiem.
Zamówiła kolejną szklankę i znów opróżniła.
-Nie pij tyle Granger, bo się spijesz.
Blondyn przysiadł się obok i uśmiechnął łobuzersko upijając łyk alkoholu ze swojej szklanki.
Kasztanowłosa znów zgromiła arystokratę wzrokiem.
-Spieprzaj Malfoy. Jesteś dalej tym samym, narcystycznym, egoistycznym dupkiem,którym byłeś wczoraj jak i przez ostatnie lata,więc odpieprz się.
-Oj Granger. Stąpasz po kruchym lodzie.
Powiedział spokojnie.
Hermiona spojrzała na niego pytającym wzrokiem i nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-Oho czyżby ucierpiało twoje wielkie ego? Phi!
-Nie, nie ucierpiało. A moje ego jest w bardzo dobrej formie.
Powiedział z uśmiechem.
W odpowiedzi dostał prychnięcie Gryfonki.
-Szkoda, myślałam, że zmalało.
Powiedziała z ironią w głosie i wstała od baru, a wtedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ściągnęło ją w bok.
Potrząsnęła delikatnie głową.
-Mówiłem, że się spijesz, ale oczywiście przeklęci Gryfoni zawsze postawią na swoim.
Stwierdził z przekąsem arystokrata i również wstał. Chwycił dziewczynę za łokieć dość mocno i znów posadził na krześle.
-Zabieraj swoje łapy z dala ode mnie.
Warknęła wyrywając się z jego uścisku. Tylko tym razem nie podniosła się już.
Draco wzrokiem wyłapał Wiewiórę,Blaise'a i Potter'a,których szybko sprowadził.
Wszyscy widząc nietrzeźwy stan dziewczyny wiedzieli, że na tym impreza się zakończy.
Weasley i Wybraniec zabrali Hermionę i deportowali się do Nory.
Tam Gryfonka udała się od razu spać.


Rano jedyne co czuła obecnie Hermiona to nieopisany ból głowy.
Miała totalnego kaca.
Włosy w kompletnym nieładzie, nieprzebrana...wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy.
Podniosła się powoli z łóżka i pozwoliła dojść do porządku swojemu żołądkowi,który czuła,że podszedł wyżej, a ona zaraz wszystko zwróci. Jednak nie było tak.
Wtedy do jej pokoju przyszedł Ron. Niósł ze sobą śniadanie, a w dłoni tabletkę i herbatę. Postawił jej to wszystko na stoliku i popatrzył na nią surowo.
-Trzeba było więcej pić.
Mruknął i przystąpił z nogi na nogę, a Gryfonka posłała mu spojrzenie pełne pogardy. Prychnęła pod nosem i odsunęła od siebie talerz z jedzeniem.
-Jak masz mi wypominać to możesz od razu to zabrać.
Warknęła i opadła bezsilnie na poduszkę.
Rudzielec jednak dalej ciągnął temat.
-A co może Malfoy ci je przyniesie? Przecież świetnie się bawiliście.
-Daj mi spokój z tą fretką. Uroiło Ci się coś i pieprzysz od rzeczy.
Mruknęła niezadowolona i poduszką zakryła sobie uszy,narzucając ją na siebie, by nie wysłuchiwać wrzasków rudzielca.
Po dłuższej chwili odpuścił.
A Gryfonka odetchnęła z ulgą.



****

-Nie wierzę, że wyciągnąłeś Granger do tańca!
Mówił rozradowany Blaise wspominając minioną noc. Smok jednak nie był tym wszystkim zachwyconym, gdyż przed oczami cały czas miał obraz jak to Weasley traktuje swoją dziewczynę.
-Chrzanić to.
Powiedział w końcu, a czarnoskóry przyjaciel blondyna dalej podtrzymywał swoją euforię. Uśmiechnął się promiennie.
-Ej a ta Wiewióra jest niczego sobie. Co z tego, że lasencja Potter'a ale nie na długo!
Oznajmił radośnie i zaklaskał w ręce.
-Prędzej ci po mordzie strzeli niż ją wyrwiesz.
Zaśmiał się młody Malffoy już wyobrażając sobie jak to Diabeł próbuje wyrwać Weasley'ównę, a ta tłucze go ile wlezie.
-Prędzej ją wyrwę niż ty Granger.
-Po cholerę mam wyrywać Granger. Ochujałeś do reszty Zabini?!
Oburzył się arystokrata i upił łyk ognistej ze szklanki. Jego przyjaciel natomiast wybuchnął śmiechem..
-Może dlatego, że znam się od gówniarza i wiem kiedy obierasz sobie dziewczynę na cel?
Stwierdził pytająco Zabini i chwycił za jabłko leżące w misy i wgryzł się w nie, pozwalając zastanowić się kumplowi.
-Diable ja cię kiedyś zabiję...czy ty musisz mieć takie pojebane pomysły? To Granger, cholerna Gryfonka! ja nie znoszę jej, ona mnie i vice versa.
Powiedział przeciągle i upił kolejny łyk.
Tak mijał kolejny wieczór.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 1

Hermiona z trudem opanowywała emocje.
Po raz kolejny Ron krzyczał na nią za coś, czego nie zrobiła. I miała już po dziurki w nosie takiego zachowania. Zawsze miała być ułożona,posłuszna,grzeczna,miła dla przyjaciół i rzadko kiedy mogła mieć dni na to by mieć kiepski humor.
Postanowiła z tym skończyć.
Zmienić się z zależnej Gryfonki w niezależną.
-Ronaldzie Weasley! Przestań się na mnie łaskawie wydzierać! Mam dość tego! Albo ja albo Lavender,której tu nie ma! Ciągle się kłócimy o coś , co nie ma sensu, a ja obrywam najbardziej!
Fuknęła i odwróciła się z impetem na pięcie.
Rudzielec chwycił jej nadgarstek jednak na dziewczyną panował niesamowity gniew i wyszarpnęła się z uścisku chłopaka.
Zbiegła po schodach.
Zaczęła szukać Ginny, którą znalazła na podwórku z Harry'm. Podeszła pewnie siebie.
-Ginny?
Rudowłosa odwróciła wzrok od zachodzącego słońca i spojrzała na kasztanowłosą Gryfonkę, posłała jej ciepły uśmiech i wstała z ławeczki.
-Co jest Miona?
-Chcę iść na imprezę. Z Tobą. Nie przyjmuje odmowy.
Powiedziała Hermona nieco spokojniejszym i opanowanym tonem.
Ginewra spojrzała na przyjaciółkę podejrzliwie. Odkąd pamiętała Panna-wszystko-wiem nie lubiła imprezować. Wypiła od czasu do czasu o parę szklanek za dużo ognistej w Hogwarcie, albo o jedno piwo kremowe więcej i nic po za tym.
Ale rozumiała ją.
Dziewczyna potrzebowała rozrywki, chcąc się rozluźnić po kłótni z jej bratem.
-W porządku, lećcie dziewczyny. Porozmawiam w ten czas z Ron'em.
Zaoferował się Harry również wstając i dłońmi otrzepując spodnie.
Ginny uśmiechnęła się blado do Potter'a,a Hermiona uściskała go jak przyjaciela.
Gryfonki popędziły z powrotem do Nory i zaczęły się szykować.
Panna Granger wyprostowała włosy, Wealsey'ówna zaś nakręciła. Obie miały na sobie czarne sukienki za uda i wyeksponowanym dekoltem i szpilki. Nałożyły puder na twarz, kredką narysowały idealne kreski, a rzęsy przeciągnęły pogrubiającym tuszem.
Wtedy gdyby ktoś ich nie znał, nie powiedziałby,że to Ginny Weasley  i Hermiona Granger.
Wyglądały jak boginie.
Z pokoju Ginewry wyszły ponętnym krokiem,kręcąc biodrami.
Harry nie mógł oderwać wzroku od swojej dziewczyny, a dla Ronalda dosłownie szczęka opadła jak zobaczył Hermionę.
-Gdzie idziecie?
Zapytał po chwili rudzielec.
"Na Godryka, zaczyna się..."
-Na imprezę.
Odpowiedziała szybko kasztanowłosa i wyminęła chłopaka. Pożegnała się z Harry'm i pociągnęła Ginny deportując się na ulicę Londynu.
Poszły w balet.

~
W tym samym czasie Harry i Ron poważnie rozmawiali.
Tuż po wyjściu dziewczyn przyjaciel wybrańca zrobił kolejną awanturę. Tym razem jednak poszło o to, że jak Potter mógł je puścić same.
-Ron. Jesteśmy już dorośli i nie jesteśmy dziećmi. Nie możemy dyrygować im co mają robić i gdzie być.
Wytłumaczył na spokojnie Harry.
Ron poczerwieniał aż po cebulki włosów.
-Rób co chcesz, ja na to nie pozwolę!
Warknął i narzucił na siebie kurtkę. Rudzielec domyślił się gdzie mogły deportować się przyjaciółki. Wybraniec wiedział jak może zakończyć się ta sytuacja,więc niezwłocznie udał się za kumplem (wmawiając mu, że mu pomoże, a chciał tylko zapobiec niefortunnym zdarzeniom) i teraz oboje znaleźli się w Londynie.

~

Ginny i Hermiona były już w klubie.
Począwszy od przyjścia do pomieszczenia zasiadły przy barze zamawiając drinki.
-Hermi? Chcę przeprosić Cię za zachowanie mojego brata...
Zaczęła niepewnie rudowłosa pociągając łyk ze szklanki koktajlowej.
Kasztanowłosa spojrzała na nią jak na wariatkę.
-Ginny..to nie twoja wina. On ma własny rozum, a to że ja mam inne kredki to inna bajka.
Uśmiechnęła się ciepło Hermiona, a ruda odwzajemniła jej tym samym.
Rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę przy barze, a dobry humor trzymał się ich bardzo długo do pewnego momentu.
-Dwie gryfonki w klubie. Kto by pomyślał Diable.
Hermiona rozpoznała ten głos. Ten sam,podły i arogancki ton. Draco Malfoy we własnej osobie.
Kasztanowłosa odwróciła się w jego stronę z piorunującym spojrzeniem, a po chwili zerknęła na przyjaciółkę.
-No i dobry humor poszedł się bujać.
Wywróciła teatralnie oczami. Jeszcze Malfoy'a jej tu brakowało,a z nim jego nieodłącznej świty. Zabini i Teodor Nott. Silver Trio Hogwartu. Oni i dwie zawzięte Gryfonki w klubie.
-Granger i zabawa. Pewnie nawet się dobrze bawić nie umie.
Kolejny żart ze strony blondyna.
Nott zaśmiał się głupowato, a Zabini zaciekawiony przyglądał się rudowłosej.
-Czyżby dowcip ci się wyostrzył fretko. Przekonajmy się czy gryfonka umie zaszaleć.
Powiedziała zadziornie rozkładając groźnie ręce na blacie baru.
Smok prychnął.
-W takim razie zatańcz ze mną. Chyba, że się cykasz.
Hermiona zrobiła wielkie oczy. Spodziewała się raczej, że da jej jakieś wyzwanie by wypić lub Godryk wie co jeszcze.
A on szaleństwem nazywał zatańczenie z nim?
Kasztanowłosa postanowiła dać mu do wiwatu i pokazać jak się bawią uczniowie domu Lwa.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Mam nadzieję, że jakiś postęp zrobiłam. :) 
2 dni pisania i oceńcie jak wyszło. :)