sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 4

Hermiona odstawiła kufer na górę w specjalne miejsce dla niego w przedziale i bezsilnie opadła na siedzenia. Niska Gryfonka zawsze miała problem z wsadzeniem kufra i musiała się nieźle namęczyć by go tam wepchnąć, ale za każdym razem radziła sobie z problemem i pocieszała się, że robi to tylko na rozpoczęcie i zakończenie roku i na drobne przerwy świąteczne.
Ginny usiadła obok niej i oparła głowę na jej ramieniu. Harry i Ron usiedli naprzeciwko. Wybraniec badawczo patrzył na rudowłosą. I wciąż miał do siebie uraz, że przez Cho, ona zostawiła go.Jedyne z czego się wtedy cieszył to, to że mimo rozstania dalej się przyjaźnią jak Ron i Hermiona i nie skaczą sobie do gardeł.
-Widziałaś jak on na mnie spojrzał?
Rozmarzyła się rudowłosa. A wtedy Panna Granger o mało co nie zakrztusiła się własną śliną,którą nerwowo przełykała.
-Co?
Zdążyła jedynie wydukać jedno słowo, gdyż była w niemałym szoku widząc rozanieloną przyjaciółkę.
-No...Zabini. Patrzył na mnie jak na boginię.
Mruknęła i zrobiła zamyśloną minę. Harry wyraźnie się spiął na tę wieść, jednak nie odezwał się w tym temacie ani słowem. Ron również nie zamierzał się na razie wtrącać w rozmowę przyjaciółek. Teraz dwójka Gryfonów obserwowała jak Hermiona poradzi sobie zarówno z zaistniałą sytuacją jak i wytłumaczy rudej swoje racje.
-Ginny zgłupiałaś?To jest palant. Tak jak Malfoy...cóż może trochę mniejszy, ale palant! Tak samo jak reszta tych oślizgłych gadów.
Powiedziała spokojnym tonem kasztanowłosa, jednak ruda tylko naburmuszyła się i nie ciągnęła dalej tematu wiedząc, że Panna Granger nie ustąpi w tej kwestii,ale zaczęła się zastanawiać nad jej słowami. "Mniejszy niż Malfoy, ale palant!" Dźwięczało jej w uszach od tego zdania, którego nie mogła się wyzbyć.
-Może i masz rację, ale uśmiech i tak ma zabójczy.
Dodała.
Hermiona teatralnie wywróciła oczami. Na swoje obecne ubranie narzuciła szatę z barwami Gryffindoru, a w jej ślady poszli inni.
-Oj Weasley...zgłupiałaś przez ślizgona.
Mruknęła Hermiona. Poprawiła szatę i rozłożyła się wygodnie, obserwując widoki z okna.
Ron,Harry i Ginny toczyli jakąś swoją rozmowę, a ona oddała się przemyśleniom, ignorując przyjaciół.


*
-Teo gdzie ty wtedy zniknąłeś nam w tym klubie? Byłeś z nami i *pstryk* i już cię nie ma.
Powiedział Blaise kierując słowa do siedzącego naprzeciwko Nott'a. Wraz z nimi przedziale siedział Miles Bletchey, który nie pałał entuzjazmem do Silver Trio Hogwartu, więc kulturalnie nałożył słuchawki na uszy i słuchał muzyki, zamykając się w swoim świecie.
-Wyszedłem. Zaczepiliście nasze znane Gryfonki, a wiecie dobrze, że kluby to nie moje klimaty.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Na tę wiadomość Blaise zacmokał jakby go ktoś oświecił. Wtedy przypomniało mu się, że przez ostatnie dni od wizyty w klubie, nie rozmawiali i musiał koniecznie mu opowiedzieć wszystko.
-No to słuchaj uważnie Teo. Wyobraź sobie, ja podrywam Weasley'ównę, a Smok wyrwał Granger do tańca!
Krzyknął z zachwytu i zaklaskał dłońmi. Teodor zakrztusił się sokiem z dyni, który właśnie popijał i popatrzył pytająco na blondyna, który jedynie wzruszył ramionami, a morderczy wzrok był skierowany na Diabła.
-Zabini do cholery nie wydzieraj papy! Bo jak w szkole na wejściu pojawią się ploty, że ja coś z tą przemądrzałą Gryfonką to....z dupy ci nogi powyrywam, urwę łeb i zrobię z niego trofeum!
Rzucił groźnie, a Blaise kompletnie nie przejął się pogróżkami od przyjaciela wiedząc, że ten nic mu nie zrobi, a jedynie solidnie opieprzy i po kilku dniach zapomni o wszystkim.
-Smoku, ale to prawda? Przecież ty wcześniej nie zatańczyłbyś z Gryfonką, a tym bardziej z kimś kogo niegdyś nazywałeś szlamą.
Powiedział spokojnie Nott wyrzucając kubeczek po soku do kosza. Zlustrował blondyna,który głęboko zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dobra, zatańczyliśmy. Nie obyło się bez dogryzania sobie, ale do cholery...ona nic dla mnie nie znaczy To jest dalej pieprzona,przemądrzała Gryfonka, a ja zimnym skurwysynem i draniem. Tyle w temacie. Ale ten o to tu osobnik....
Wskazał teraz na Blaise'a przerywając swój monolog, a Zabini popatrzył na niego wzrokiem urażonego dziecka.
-Ujebał sobie coś w główce i stwierdził...że wyrwie Rudą zołzę, a mnie już swata z Granger.No i czy to nie Pojeb?
Mruknął Draco, a Nott z po wątpieniem pomachał głową na Diabła. Jednak Zabini nie przejmował się krytyką kumpli, ale musiał im przyznać, że nerwy to oni mieli słabe. Chcial jeszcze podnieść ciśnienie dla blondwłosego ślizgona jednak bał się trochę, że skończy się na tym, że będzie uciekał na peronie od niebieskookiego przez długi czas.
Więc postanowił odpuścić.
Natomiast Teodor zaczął wyobrażać sobie rzekomą wizję Blaise'a na temat Gryfonek i z perspektywy wyglądu jak i charakteru Draco i Granger pasowaliby do siebie ogromnie, ale znając życie pozabijaliby się, bo jednak mieli sprzeczne podglądy na świat.
Draco oddał się swoim przemyśleniom. Zaczął poważniej myśleć nie wiedząc który ze ślizgonów ma rację.
Blaise - który wizję swatki miał naprawdę wygórowaną. Bo mimo to, że Granger cholernie wyładniała i zaczęła naprawdę seksownie i pociągająco wyglądać nie oznaczało to, że blondyn straci głowę. Bo kobiety to traciły głowę dla niego, a nie na odwrót.
I Teodor - zgadzający się z racjami kumpli ślizgon, ale nie popierający Gryfonów,ktorzy potrafili zaleźć za skórę każdemu uczniowi Domu Węża. Ale sam Nott spotykał się kiedyś z Krukonką, więc młody Malfoy myślał, że jednak dom w Hogwarcie to nie wszystko.
Podparł ręką podbródek i tak jak w przedziale Gryfonów oddał się przemyśleniom, obserwując krajobrazy z okna.



*

Uczniowie Hogwartu dotarli dopiero na kolację. Pierw odbyła się znana wszystkim Tiara Przydziału, gdzie pierwszoklasiści mieli zostać przydzieleni do swojego domu według swojej osobowości.
Przewijały się kolejne nazwiska, niektóre znajome, niektóre nieznane, a stara Tiara raz wykrzykiwała Slytherin, raz Hufflepuff,raz Ravenclaw lub Gryffindor. Ostatecznie do domu Lwa doszły aż cztery osoby. Trzech chłopców - James, Damien, Rick i jedna dziewczynka - Emily.
Teraz odbyła się druga część uroczystości rozpoczęcia kolejnego roku w szkole Magii i Czarodziejstwa. A mianowicie Dyrektor Profesor McGonagall musiała wybrać prefektów naczelnych, którzy zasługiwali na tę posadę zachowaniem jak i wynikami w nauce.
Profesorka wstała i zaklaskała w dłonie, by w sali nastała cisza. Chrząknęła i poprowadziła najpierw swój nudny monolog o tym, że Zakazany Las jest zakazany i nie wolno do niego wchodzić zarówno jak i samemu nie można opuszczać terenu szkoły i inne nudne rzeczy,które Hermiona znała już na pamięć od pierwszej klasy.
-Prefektem Naczelnym ze Slytherinu zostanie....Teodor Nott! A z Gryffindoru...Seamus Finnigan! Gratuluję! Prefektem Krukonów zostaje Luna Lovegood, a prefektem Puchonów Justin Finch-Fletchey. Również gratuluję. Po kolacji proszę się zgłosić w moim gabinecie.
Dokończyła i zasiadła do stołu w kadrze nauczycielskiej. Klasnęła w dłonie, a na szystkich stołach pojawiło się jedzenie, soki i wszystko co można było jeść na kolację.
Wtedy każdy zabrał się do jedzenia przypominając sobie jak bardzo było się głodnym.
*
Po godzinie każdy najadł się do syta, a wyróżnione osoby stawiły się w gabinecie pani dyrektor. Profesorem eliksirów został Slughorn, a obony przed czarną magią nowa nauczycielka Pani Profesor Jasmine Auriel. Była to drobna blondynka, o kruchej budowie jednak było widać, że potrafi zaleźć za skórę każdemu kto podważy jej autorytet. Z pozoru była sympatyczną kobietą jednak czasami zachowaniem potrafiła prawie że dorównać niejakiej Dolores Umbridge.
Jednak to wszystko dało się przeżyć.


*
-Ale jaja Nott Naczelnym! No to już na pewno mamy w szkole lajt.
Krzyczał rozradowany Blaise. Właśnie szedł z Draco do lochów, gdzie mieli swoje dormitoria. Kiedyś wybłagali nauczycieli by tylko oni i Teodor we trójkę dzielili jeden pokój i po wielu próbach udało się im. Mieli spokój od innych ślizgonów, do których nie pałali entuzjazmem.
-Ta. Nie myśl, że będziesz robił bajzel w pokoju jak to ty potrafisz, bo wtedy nie ja ci dam popalić, ale Nott z moją niewielką pomocą.
Powiedział Draco i uśmiechnął się szeroko. Dotarli do dormitorium, gdzie zamierzali spędzić resztę wieczoru, a gdy Blaise nacisnął klamkę...zrobił się blady i wystraszony.
-S...Smoku co to kurwa jest?!
Krzyknął przerażony, a jego krzyk odbił się echem po całych lochach.
W pokoju znajdowały się trzy łóżka, a na wyru od ściany znajdował się sporej wielkości doberman. Pies zawarczał z początku, a później wstał i pewnym krokiem wymaszerował na środek pomieszczenia, a Diabeł z kolei o krok się cofnął.
-To uroczę zwierzątko? Salazar. Pies.Doberman. Mój pupil. Jakieś niejasności?
Powiedział młody Malfoy kładąc nacisk na każde zdanie. Blaise nie był przekonany do racji kumpla. Powoli podszedł do swojego środkowego łoża i usadowił się na nim.
-Dobrze...ale co tutaj to coś robi?
Rzucił niepewnie.
-Pies? Stoi. A tak poważnie to matka mi go dała w prezencie. Wytresowany,zadbany i nazwałem go tak na cześć jednego z najlepszego założycieli Hogwartu. Jest całkowicie niegroźny póki nie dzieje mi się większa krzywda lub mu nie rozkaże.
Malfoy nie krył dobrego humoru z przerażenia przyjaciela. Siadł wygodnie na swoim łóżku i zawołał psa, a ten podbiegł i wskoczył na wyro obok swojego właściciela. Draco pogłaskał go po łbie i podrapał po brzusku, a pies liznął mu w podziękowaniu dłoń. Zabini przyglądał się badawczo całej sytuacji.
-Ludzie mam dobrą i złą nowinę.
Wtedy do pokoju ślizgonów wszedł Nott z teczką wypełnioną papierami i przypięta już na szacie odznaki Prefekta. Malfoy spojrzał na kumpla.
-Zaczynaj od złej. Dobra mnie ewentualnie pocieszy.
-McGonagall chce mnie wyjebać na górę do dormitorium prefektów.
Zaczął niepewnie i udawał przejętego tą wiadomością jak zarówno i niezadowolonego jednak żaden z jego przyjaciół nie zareagował tak jak się tego spodziewał tylko w ciszy obserwowali go czekając na tą dobrą nowinę.
-A dobra wiadomość jest taka,że pozwoliła mi tu zostać po długiej namowie, ale mam nie zaniedbywać obowiązków.
Uśmiechnął się, a wtedy Blaise wydał z siebie okrzyk radości. Teodor przywitał się z Salazarem i pogłaskał go, co nie umknęło uwadze Diabła. Spojrzał oskarżycielsko na Nott'a.
-Ty znasz to coś...?
-Ta, bo co? Byłem przy tym jak Smok go dostał...bo w sumie jego rodzina dostała tego dobermana od mojej rodziny no i...
Zaczął swój monolog,ale Blaise uciszył go szybko nie dając dojść mu więcej do słowa. Draco obserwował z ciekawością ślizgonów.
-Nie kończ. Bo jestem jedynym,który poznał tego sierśćciucha dopiero pół godziny temu i o mało co nie zszedłem na zawał. Ale jest OK, przyzwyczaję się.
Mruknął i dodał coś cicho pod nosem.
Teodor machnął ręką i walnął się bezsilnie na swoje łóżko. Młody Malfoy podniósł się nakarmił i napoił psa po czym chwycił za ręcznik oznajmiając, że idzie się wykąpać.
Zeszło mu to jakieś góra dwadzieścia minut, a zegar wskazywał już godzinę dwudziestą drugą. Bez wahania blondyn położył się spać, a pies ulokował tuż obok jego łóżka w kojcu. Długo nie trzeba było czekać aż Draco odda się w objęcia Orfeusza.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział chyba z tych o wiele dłuższych.
Pisanie o prawie czwartej nad ranem zawsze spoko xD
No i ogólnie przyjemnie mi się ten post pisał mam nadzieję, że i efekty są. :)

7 komentarzy:

  1. Jestem zszokowana... XD Seamus naprawdę? Cóż zaintrygowałaś mnie. Czekam na next ~A

    OdpowiedzUsuń
  2. Salazar xD no no. Czyżby Diabeł bał się psów? :p
    Czekam na next!
    Mercima

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne ^^
    druellaopowiada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny cudny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Malfoy i pies, ciekawe co z tego będzie...😉
    Czekam na ciąg dalszy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żeby coś, ale co do tego Salazara to dokładnie to samo pojawiło się w "Naucz mnie latać" ;_;

      Usuń
    2. Z tego, co widzę, to nawet rasa ta sama...

      Usuń