poniedziałek, 27 czerwca 2016

37.Przygotowania

*Godzinę później*
-Granger? Śpisz?
Szturchnął Gryfonkę w ramię, gdy tylko się przebudził. Suszyło Go w gardle od picia alkoholu, a głowa bolała niemiłosiernie. Była dopiero czwarta w nocy, a on już tak to odczuwał.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi znów ją szturchnął.
Dziewczyna jęknęła.
-Co tym razem, Draco? - spytała płaczliwie. - To już trzecia pobudka tej nocy!
Chłopak zmarszczył czoło usiłując sobie przypomnieć po co wcześniej budził Hermionę. Jednak w jego pamięci wierciła się jedna, wielka czarna dziura.
Kompletnie nic nie pamiętał.
-Ratuj mnie kobieto, kaca mam!
-Trza było więcej chlać! - warknęła.- Ostrzegałam Cię, że tak będzie.
-Dobra. Nie wypominaj - machnął ręką. - Pomożesz mi czy mam dalej narzekać przez godzinę?
Na te słowa Gryfonka niechętnie zwlekła się z łóżka i podreptała w stronę drzwi. Salazar podniósł łeb słysząc kroki, ale gdy zobaczył przyszłą panią, zamerdał ogonem, skulił się w swoim kojcu i poszedł dalej spać.
Hermiona zeszła do kuchni, gdzie zastała Teodora. Zdziwiła się tym, że chłopak jeszcze nie śpi.
-Czyżby Malfoy? - zaczepił ją.
Hermiona uśmiechnęła się i nalewając zimnej wody do szklanki odwróciła się twarzą do rozmówcy.
-Jakbyś zgadł.
-Skąd ja to znam...
-A ty co? Spać nie możesz? - zapytała go wreszcie biorąc przy okazji środki przeciwbólowe i wysypała dwa na dłoń.
Teodor poprawił się na kuchennym krześle i podparł się na dłoni.
-Jakbyś zgadła - powtórzył jej wcześniejsze słowa.
-Cóż ja idę się jeszcze zdrzemnąć, więc życzę Ci tego samego.
Posłała mu uśmiech i mrugnięcie okiem, a po chwili już dreptała z powrotem na górę. Gdy weszła do sypialni ślizgona Salazar znowu czujnie podniósł łeb i spojrzał na Gryfonkę nieco spokojniejszy.
Zakopany w pościeli Malfoy jęczał na ból głowy, który niemiłosiernie dawał mu się we znaki.
Gdy do jego uszu dotarły kroki Hermiony podniósł się do pozycji siedzącej i zażył lekarstwa popijając wodą. Odstawił puste naczynie na nocną szafkę i znów bezwiednie opadł w pościel.
Kasztanowłosa wsunęła się na wolną przestrzeń łóżka i nakryła drugą częścią kołdry aż po sam czubek nosa. Przytuliła się do blondyna i próbowała zasnąć.



***

O godzinie dziewiątej Draco już nie spał. Hermiona jeszcze spokojnie spała przekręcając się na bok. Postanowił więc, że za jej trudy w nocy i dobre serce przyrządzi im śniadanie. Nigdy tego nie robił dla innych kobiet co dało mu niezbity dowód, że Gryfonka totalnie wywróciła jego świat do nogami.
Podreptał do kuchni i tam nalał do wysokich szklanek soku z dyni, a potem zrobił tosty.
Wtedy do kuchni wpadł Blaise pocierając głowę.
-Ciężki dzień, co? - zapytał Malfoy kumpla.
Ten w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową i jak u siebie nalał do szklanki wody i wziął dwie tabletki przeciwbólowe.
-Miałem to samo o czwartej nad ranem.
-Słyszałem - odparł markotnie. - Idę zbudzić Ginny. W ogóle jutro wracamy do Hogwartu.
-Ta, wiem. Dzisiaj popakujemy najważniejsze rzeczy, a jutro rano pójdziemy na peron.
-Mi pasuje. Powiem Gin i Teo.
Blaise zażył lekarstwa i poczłapał do pokoju gościnnego. Szturchnął rudą w ramię i tak kilka razy, póki Gryfonka nie obudziła się. Gdy ona szykowała się on poszedł oznajmiać plany Nott'owi, któremu również rozkład zajęć bardzo pasował.
Całe popołudnie mieli spędzić na pakowaniu się.


***

Draco zaniósł śniadanie swoje i Hermiony na górę. Gdy wszedł do pokoju Gryfonka leżała wygodnie na łóżku i bawiła się włosami. Salazar podniósł głowę jak tylko jego pan wszedł do pokoju.
-Salazar, jedzenie - wydał komendę.
Doberman jak na zawołanie pobiegł do kuchni by pochłonąć swoją porcję jedzenia. Blondyn codziennie rano o tym samych godzinach, w którym jadł on podawał mu karmę i czystą wodę do picia.
Draco uśmiechnął się, gdy w końcu pies poszedł sobie, a on i Hermiona mieli trochę czasu sam na sam.
-Śniadanie do łóżka, raz - uśmiechnął się do kasztanowłosej i postawił na jej nogach tacę z jedzeniem. Siadł obok i zaczęli kosztować posiłek, żartując i rozmawiając na różne tematy.
-Jutro wracamy nareszcie do szkoły - powiedziała radośnie. - Stęskniłam się za resztą znajomych.
-Phi, ja Ci nie wystarczam? Przystojny, inteligenty...
-Narcyz.
Na te słowa wybuchnęli śmiechem. Od dawna nie przekomarzali się. Zapomnieli jakie to cudowne grać sobie na nerwach.
-Wariatka.
-Egoista,
-Jędza.
-Zamknij się bo ci lutę sprzedam aż zbiór zębów Ci wyjdzie poza nawias.
-Ooo, Granger jakie groźby. Mam się bać? - zaczął się śmiać, a Gryfonka nie mogąc wytrzymać sama wybuchnęła śmiechem zamiast udawać urażoną tym, że nazwał ją jędzą.
Po śniadaniu postanowili wspólnie, że wezmą Salazara i pójdą na krótki spacer.
Ubrali się i wzięli dobermana na smycz i opuścili Malfoy Manor kierując się w stronę ogrodu, gdzie poobserwowali jak śnieg przysypywał róże i inne kwiaty, a kolejne płatki śniegu spadały im na głowę. Widoki były cudowne, ale po piętnastu minutach Hermionie zaczęło być zimno.
Zatrzęsła się.
-Wracamy, lwico? Marzniesz.
Objął ją ramieniem i drugą dłonią mocniej ścisnął smycz psa, udali się w drogę powrotną do posiadłości.
Tuż przy drzwiach spotkali Narcyzę i Lucjusza. Wyglądali na szczęśliwych, ale zarazem i zmęczonych po trzech dniach spędzonych w ministerstwie i kolejnych dwóch odwiedzając niespodziewanie ciotkę Dracona.
-Matko, ojcze - zwrócił się oficjalnie blondyn.
Narcyza uśmiechnęła się szeroko widząc, że jej syn ma nareszcie wspaniałą kobietę. Lucjusz również ewidentnie był zadowolony z takiego obrotu spraw - przypominały mu się wtedy Jego młodzieńcze lata.
-Synu - odezwał się wreszcie Malfoy senior.
-Wejdźmy. Jak już jesteście to musimy porozmawiać przed jutrzejszym powrotem do Hogwartu - Draco nie owijał w bawełnę.
Przepuścił rodziców w drzwiach, potem wpuścił Hermionę i sam na końcu wszedł do środka z Salazarem. Odpiął psu smycz i zdjął płaszcz.
Wszyscy - nawet Blaise z Ginny i Teodorem czekali z Hermioną i rodzicami Dracona w salonie. Ślizgon usiadł na kanapie obok ukochanej, a obok siedziała reszta. Państwo Malfoy wygodnie rozsiedli się w fotelach naprzeciwko, niecierpliwie czekając na wieści syna.
-Hm..jak tu ująć.. - zaczął dość niepewnie Draco. - Pod waszą nieobecność trochę nawywijaliśmy, ale to mało istotne. Najważniejsze co chcę powiedzieć to... - urwał.  - Ja i Hermiona zaręczyliśmy się.
Narcyza oniemiała, a potem energicznie podniosła się z fotela i podeszła do pary i uściskała ich.
-Doczekałam się! - ucałowała Hermionę w policzek, a potem syna. - Jaka ja jestem szczęśliwa!
Pomogę chętnie w przygotowaniach! Myśleliście już o dacie ślubu?
-To znaczy ja ogólnie myślałem o dacie siedemnastego lipca. Po szkole, wakacje, ciepło, plaża i te sprawy - odpowiedział Draco, a Gryfonka spojrzała na chłopaka badawczo.
Zdziwiła się, że jest on tak dobrze zorganizowany.
-Ja jestem jak najbardziej za, za tym pomysłem - powiedziała Hermiona, a reszta potwierdziła zdanie kasztanowłosej.
-No to ustalone - oznajmił Malfoy.
-Gratuluję, synu - wtrącił Lucjusz. - Ustatkowania się.
-Dziękuję ojcze. Po raz pierwszy na czymś mi zależy - powiedział Draco i przytulił do siebie Hermionę.
Część "powiedzieć rodzicom" mieli za sobą.
Zostało im pakowanie się i powrót na ostatnie miesiące do Hogwartu.

CZYTASZ=KOMENTARZ♥
Przepraszam, że długo czekaliście, ale po obozie nie miałam na nic siły...
Potem zakończenie i tak to wszystko leciało..Ale wena powróciła i do następnego♥

sobota, 11 czerwca 2016

36.Zwariowałeś

Hermiona oniemiała.
Malfoy klękał z pierścionkiem w dłoni, oczy wyrażały tysiące emocji naraz; szczęście, pewność siebie, strach, niepokój...ale głównie przeważały te emocje pozytywne. Owszem, chciała by jej udowodnił to co biegle jej tak powtarzał. Te uczucie, którym ją darzył. Lecz nigdy, ale to nigdy nie spodziewała się, że on zwyczajnie oświadczy jednocześnie resztę swojego życia spędzi z nią. Z Gryfonką, którą kiedyś miał za wroga...za szlamę, brudną,nieczystą krew.
A teraz klękał oddając jej całkowicie swoje serce o pokaleczonej duszy.
-Zwariowałeś - odparła. - Kompletnie zbzikowałeś.
Po twarzy blondyna przebiegł uśmiech ukazujący szereg zębów. No tak. Czy ona zawsze musiała go jakoś rozśmieszyć? Nawet i tak w tej sytuacji, gdzie on był na niepewnej pozycji.
Nachylił się.
-Powiem Ci coś, Granger - zaczął tajemniczo. - Tylko wariaci są coś warci. A przeciwieństwa się przyciągają.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się.
I tu ją miał. Znowu. Draco Lucjusz Malfoy jak zawsze pewny swych słów.
-Zgadzam się - powiedziała wreszcie. - Zgadzam się.
Powtarzając swoje słowa, on podniósł się z ziemi niczym błyskawica, wsunął pierścionek na środkowy palec lewej dłoni, a potem ni stąd ni zowąd podniósł ją zakręcając wokół własnej osi.
Po pokoju przebiegł cichy pisk.
-Aaa, odstaw mnie na ziemię, Malfoy!
-Zrobię to tylko, po to by zrobić To - odparł stawiając ją na ziemi. Gdy Gryfonka stała przed nim on wpił jej się w usta, a ona zarzuciła mu ręce na szyję,odwzajemniając pocałunek. Był na tyle pożądliwy i namiętny, że każde z nich walczyło o oddech pomiędzy pocałunkami.
-Ehkem - usłyszeli chrząknięcie.
Oderwali się od siebie szybko. W drzwiach stał Teodor wyraźnie zadowolony z tego, co widział. Hermiona spuściła głowę, gdyż spojrzenie Nott'a nokautowało ją na myśl, co teraz ujrzał.
-Przeszkodziłeś, Nott. W tej jakże i szczęśliwej dla mnie chwili - syknął blondyn.
Ślizgon natomiast jedynie założył ręce na klatce piersiowej i oparł się o framugę drzwi.
-Wiewióra i Diabeł się pogodzili, więc sprawdzam co u was - mruknął. - Ale widzę, że też dobrze.
Malfoy chwycił za lewą dłoń Hermiony i uniósł ją tak, by Jego przyjaciel mógł ujrzeć poczynania Draco.
-Będzie już tylko dobrze - uśmiechnął się szeroko. - Oświadczyłem się!
Oczy Teodora rozszerzyły się do granic możliwości. Chrząknął ukrywając nagły napad kaszlu, który właśnie go zaatakował. Draco Malfoy - ustatkował się.
-Twoi staruszkowie będą dumni - stwierdził. - Gratuluję Ci stary. Więc opijamy to i robimy wieczór kawalerski!
-A wy tylko o piciu... - mruknęła Hermiona. - Zapomnieliście już co się stało niecałe dwa dni temu? Irlandia...mówi wam to coś?
-Ojjj, Granger - jęknął Nott. - Już nie będzie tylko alko. Ale opić jego...to znaczy wasze zaręczyny trzeba!
Hermiona wywróciła oczami.
-Róbcie co chcecie, idę do Ginny.
Opuściła sypialnię i udała się na dół, gdzie Blaise siedział z Weasley'ówną. Draco i Nott szli za nią, zapewne tylko po to, by zgarnąć kumpla aby oni mogli ponieść się melanżowi, a ona by mogła spędzić czas jak na razie z jedyną przyjaciółką.
Jej przypuszczenia potwierdziły się.


-No nie wierzę! - krzyknęła ruda. - Klęknął i się oświadczył byś mu uwierzyła?!
-Aha.
-No,no - zacmokała niczym Zabini, - Jak to mówi Diabeł: Nasz Smoczuś doroślał.
Hermiona zaczęła się śmiać z określenia jakie nadał Blaise jej 'narzeczonemu'. Nie mogła przestać powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie cisnął się jej na usta.
-Gdyby ten 'Smoczuś' to słyszał, Blaise by zapieprzał na wysokości lamperii szybciej niż ustawy przewidują.
Na te słowa teraz Ginny wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, opadając na poduszki w sypialni Hermiony.
Gdy ruda tylko opanowała śmiech, z dołu usłyszały tylko wołanie Blaise.
-Nasz Smoczuś się oświadczył!
-Zabini! Zapierdolę cię tą butelką za to określenie, czaisz?! - rozległ się krzyk Malfoy'a, a potem uspokajający ich głos Teodora.
Dziewczyny wybuchnęły niepohamowanym śmiechem i w ten sposób, gdy oni pili, one zrobiły sobie babski wieczór.


***

-Ciekawi mnie reakcja szkolnego mopa na wieść o tym, że jej niedoszły wybranek żeni się z Granger i to już w tym roku - westchnął Nott.
Pansy Parkinson nazywany przez trójkę ślizgonów mopem była szaleńczo zakochana w blondwłosym arystokracie, który miał ją głęboko w poważaniu, a ona uparcie starała się o jego względy - na marne.
-To będzie hit sezonu, chłopcy! - krzyknął Zabini unosząc napełniony wódką kieliszek. - Zdrowie za przyszłą młodą parę!
Wypili.

*
Znowu zdrowie? - mruknął bełkotliwie Zabini.
Draco spod przymrużonych powiek spojrzał na przyjaciela, a potem na trzecią i zarazem ostatnią, pustą butelkę po flaszce.
-Z czego zdrowie, Zabini? - zapytał. - Kurwa, z czego jak wszystko puste?
Nott rozłożył się na fotelu.
-Dajcie kamienia panowie to wylosujemy kto kupuje następną wódeczkę.
-Kretyni...jesteśmy napier...napierdoleni - wydukał wreszcie Malfoy.
Po tych słowach ze schodów zeszły dziewczyny. Ubrane w nocne koszule i ocierające oczy. Spały.
-Musieliście się tak nadoić? - jęknęła Hermiona.
Ginny podeszła do Zabini'ego i od razu strzeliła reprymendę na temat zbyt dużego picia.
Kasztanowłosa natomiast zbliżyła się do blondyna i kucnęła przy nim.
-Chodź, położysz się - szepnęła mu do ucha.
Ślizgon na dźwięk jej głosu podniósł głowę i uśmiechnął się dziecięco. "I on był dorosły? I tak, go kocha."
-Ale jeśli położysz się ze mną - oznajmił.
-Te twoje warunki.. - westchnęła i wywróciła oczami. - Oczywiście, że z tobą się położę skoro i tak muszę się przyzwyczajać.
-No to idziemy ma przyszła żono i matko moich przyszłych  i najcudowniejszych dzieci! - krzyknął entuzjastycznie, a oczy Hermiony rozszerzyły się. "Czy on mówił poważnie?"
-Przyszłych, co? - powtórzyła, myśląc o tym, że najzwyczajniej w świecie się przesłyszała. Jednak odpowiedź 'dzieci' odwiodła ją od myśli na temat złego słuchu. Chłopak mówił zgodnie z tym, co chciał.
Idąc z nim odwróciła się w stronę przyjaciółki, która siłą próbowała zaprowadzić Diabła do łóżka, a on upierał się przy tym, że muszą jeszcze wypić. Nott natomiast miał już wszystko gdzieś, gdyż pogrążył się już we śnie.

-Granger? - zapytał bełkotliwie Malfoy, gdy oboje leżeli już w łóżku, w jego sypialni - Śpisz?
Gryfonka wywróciła oczami.
To był kolejny moment, gdy on był pijany, budził ją i nie dawał jej spać. W takich chwilach zawsze zbierało mu się na amory, gdy na co dzień często zachowywał się normalnie i arogancko.
-Yhm...nie - odparła po chwili. - A co chcesz?
-A to i owo - rzucił uwodzicielsko i uśmiechnął się.
Hermiona odwróciła się twarzą do niego i dłonią przejechała po twarzy. Trzydniowy zarost zaczynał się pojawiać i delikatnie drapać ją w policzki, gdy przybliżała się by móc musnąć jego wargi.
-Pierw to ty się ogol - zaśmiała się. - Dopiero będziemy mogli myśleć o reszcie.
-Nie będę się golił o drugiej w nocy, Granger.
Przytulił ją mocniej do siebie i schował twarz w jej włosach. Po chwili dało się słyszeć ciche chrapanie blondyna, które dało jej znak, że ślizgon po wielkich trudach zasnął.
Hermiona również przymknęła oczy chcąc już odpłynąć w snach.
To był jeden moment warty wszystkiego. Miała przy sobie mężczyznę - niegdyś wroga, a teraz przyszłego męża.
Dokąd ten świat zmierza, Hermiono Granger?




CZYTASZ=KOMENTARZ♥
Uff przebrnęłam przez 36. Krótka raczej, no cóż bo to wstęp do 2 części - 1 Moment. 
Mam nadzieję,że treścią nie zawiodłam...
Pytania? Tu ----> <KLIK>
Co więcej mogę rzec? 
Do następnego! <3
-Angel

sobota, 4 czerwca 2016

35.Nie łam mi serca

Hermiona spoglądała w Jego hipnotyzujące oczy. Nie mogła go odgadnąć. Draco był chodzącą ludzką zagadką. Oczy mówiły wiele rzeczy naraz; strach przed utratą Granger, pewność siebie, agresje, pożądanie i wiele innych emocji jednocześnie.
Nie wiedziała, co mogła mu na tą chwilę odpowiedzieć.
Stał w drzwiach, oparty o framugę i spoglądał na nią pełen oczekiwań. Spodziewał się, że wpuści Go do siebie, porozmawiają, a potem będzie jak gdyby nic się nie stało.
Hermiona była zła.
Nie może mu wybaczyć tak szybko jak i reszcie ślizgonów tego występku! Wywiezione do Irlandii, prawie że pozbawione swoich praw, bez różdżek...były bez niczego. Nie miały wtedy nic.
"O nie, nie. Nie dam się tak łatwo" - powiedziała w myślach.
Na jej szczęście tuż za plecami przebiegał Salazar. W zębach niósł jedną z poduszek chłopaka.
-Twój pies właśnie ci coś podjebał - stwierdziła i palcem pomachała w kierunku dobermana.
Blondyn od razu odwrócił się na słowa Gryfonki. Wiedział bowiem, że jego pies należał do tych szczególnie wrednych, który bierze i gryzie wszystko co podejdzie mu pod ząb. Gdy tylko odsunął się od drzwi by mu zabrać poduszkę, rozległo się trzaśnięcie drzwi.
Gryfonka nie czekała z ich zamknięciem. Zostawiła ślizgona po drugiej stronie, który najpierw siłuje się z psem i zabiera mu poduszkę, a następnie usłyszała rytmiczne walenie w mocne drzwi.
-Granger, otwórz do cholery! - warknął. - Nie zachowuj się jak dziecko! Nie wywieźliśmy was tam celowo!
-Pff, akurat! - warknęła zza drzwi. - Masz szczęście, że w ogóle wróciliście! Bo byłbyś bezpłodny!
Siadła na łóżku i przycisnęła poduszkę do twarzy by stłumić odgłosy szlochu. Miała być silna...ale nie jest. Po raz kolejny.
-Granger! - kolejne walenie w drzwi. - Proszę otwórz. Nie łam mi serca! Niech wrócą tamte dni...sprzed sylwestra!
-Czemu chcę Ci uwierzyć, a zwyczajnie nie mogę? - zaszlochała.
Malfoy'owi rozdzierało serca.
Płakała.
Przez głupotę Jego i jego przyjaciół. Chciał tam wejść, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze...ale nie mógł. Dzieliły go od niej te cholerne drzwi!
-Proszę, przemyśl to... - urwał i spuścił głowę. - Poczekam. Wiesz, gdzie mnie szukać, ma belle.
I zwyczajnie odszedł od drzwi, udając się do swojej sypialni, a Salazar poczłapał za swoim właścicielem.
Hermiona znów zaczęła szlochać w poduszkę.



-Ginny, no proszę, no nie gniewaj się - Blaise skomlał niczym pies.
Jednak Weasley'ówna założyła ręce na piersi i odwróciła głowę od błagalnego spojrzenia chłopaka.
Teodor śledził wzrokiem po tekście w książce. Zupełnie nie przejmując się kłopotami sercowymi ślizgonów. Był wolny i nie musiał nikogo przepraszać, to go cieszyło.
Wyłożył nogi na stole nie przerywając czytania.
-Ginny, no - zajęczał po raz kolejny Zabini.
Ruda niechętnie odwróciła głowę w Jego stronę.
-Daj mi spokój, Blaise! - warknęła i wstała chcąc zmierzyć ku wyjściu. Diabeł chwycił ją za nadgarstek nim uciekła i pociągnął do siebie, a ona wylądowała mu na kolanach po chwili czując jego wargi na swoich. Pożądliwość wzięła nad nią górę i nie umiała go odepchnąć.
To było silniejsze.
-Cholerny ślizgoński spryt - mruknęła.
-Cholerna upartość Gryfonów - odparł Zabini. - Ciekawe jak idzie przepraszanie Malfoy'owi.
Na jego słowa zszedł ze schodów blondyn luzując krawat. Bez słowa podszedł do barku i wyjął bourbon i nalał go do szklanki, a naczynie z płynem odstawił zaraz na stolik.
Pociągnął mocny haust.
-Chyba nijak mu idzie, skoro chleje - skwitowała.
Ślizgon w odpowiedzi pokręcił głową, a Teodor podniósł wzrok na Dracon'a i odłożył książkę. Siadł prosto, zdejmując nogi ze stolika i chrząknął.
-Jak ci poszło? - zapytał Nott.
-A jak myślisz? - Malfoy nie krył złości. - Wyjebała mnie za drzwi jak psa. Przemyśli to. Może wtedy jej przejdzie.
Ginny posmutniała. Wiedziała, że Hermiona płacze. Zawsze tak robiła, gdy działo się źle...czyli w takich sytuacjach jak ta.
-Współczuje Ci, Draco - westchnęła Ruda. - Hermiona jest najbardziej uparta z nas wszystkich. Wiele przeszła i to się teraz odbija.
-Zrobię wszystko co mogę, Weasley. Byleby była szczęśliwa. Ale jeśli dalej będzie traktować mnie jak teraz, to nie widzę innego wyjścia jak zniknąć z jej życia.
Oho, Malfoy i stan depresyjny. Może kawa,herbatka czy od razu wódeczka? 
-To idź i to rób, a nie pijesz na umór! - ponagliła Go.
To zadziałało na Niego jak kubeł zimnej wody.
-JAK?! Jak się kurwa zamknęła w tym jebanym pokoju! - warknął.
Odstawił na stolik pustą szklankę i ruszył agresywnym krokiem na górę, gdzie miał zamiar znów dobijać się do kasztanowłosej.
Ginny wzruszyła ramionami,
-Faktycznie go wzięło - stwierdziła i przytuliła się do Blaise'a.
-Kiedyś musiało - odparł Nott. - Dobrze jednak, że wzięło na baby, a nie na facetów, bo ja zapewne miałbym już problemy.
Po tych słowach Teodor zaczął sączyć bourbon ze szklanki.


***
Zatrzymał się przy drzwiach, gdzie siedziała Granger. Nie słyszał już jej płaczu, ale wiedział, że na pewno albo śpi, albo intensywnie wszystko analizuje.
Jednak...nie zapukał.
Zamarł z zaciśniętą pięścią tuż przy samych samych drzwiach.
Zrezygnował i udał się do swojego pokoju. Salazar siedział w kojcu i bacznie obserwował właściciela. Wiedział, że jest mu źle, więc podniósł się, podszedł bliżej i liznął go w rękę.
Pies - najwierniejszy przyjaciel człowieka. (Mam świnki, też nie narzekam) XD
-Jest dobrze, Salazar - uspokoił go Malfoy. - Jest dobrze - powtórzył.
Chyba sam nie wierzył do końca w to, co mówi.
Chwycił za paczkę papierosów, zapalniczkę i otworzył na szerokość okno sadowiąc się na nim, podparł nogi o ścianę naprzeciwko. Odpalił papierosa i zaciągał się, wypuszczając dym z płuc i wysyłając go na świeże powietrze.
Oh, jak on tego potrzebował.

***
Po dwóch godzinach znów się namyślił by do niej zapukać.
Do tylnej kieszeni dżinsów wsadził maleńkie pudełeczko, które kiedyś podarowała mu matka. Pewniejszy siebie wrócił pod drzwi, gdzie urzędowała ona.
Zacisnął dłoń w pięść.
Minął dzień, nastał wieczór co dawało prawie 24H, które wytrzymał bez niej z wielkim trudem i bólem.
Uniósł rękę i wreszcie zapukał.
-Granger? - zapytał niepewnie. -Śpisz?
Usłyszał po dłuższej chwili jej odpowiedź.
-Nie.
-Wpuścisz mnie?Możemy porozmawiać?
Znowu cisza.
Taka głucha i cholerna cisza, która go dobijała. Ale usłyszał szczękanie w zamku, a po chwili ujrzał ją. Miała podkrążone i opuchnięte oczy od płaczu, który niedawno co ustał, a na jej ciele jedyne co było to krótka koszulka sięgająca zaledwie do ud.
-Co chcesz? - zapytała od niechcenia. - Znowu mnie wywieźć? Zamiast do Irlandii to do Niemiec może?
-Granger, porozmawiajmy - powiedział cicho. - Co mogę sprawić byś mi wreszcie do kurwy nędzy uwierzyła, że nie chciałem?
-Udowodnij - odparła hardo.
-Co mam ci udowadniać? Mam sobie strzelić w łeb byś wiedziała? - parsknął. Jednak takiej odpowiedzi jakiej mu udzieliła się nie spodziewał.
-Udowodnij, że mnie kochasz, że ci zależy - odparła. - Że mogę ci ufać.
Wtedy on przypomniał sobie o pudełeczku spoczywającym w tylnej kieszeni dżinsów. Wyciągnął je i przewracał w dłoni i zaśmiał się.
-A myślałem, że nie dojdzie do Tego tak szybko... - powiedział. - Koniec wolności... - dodał pod nosem.
Gryfonka nie wiedziała o co może mu chodzić i spoglądała na niego niepewnie robiąc jeden mały kroczek w tył.
-Mówisz, że mam ci udowodnić swą miłość byś mi wierzyła? - uśmiechnął się niedowierzająco. - Proszę.
Kleknął, a pudełeczko otworzyło się.
-Hermiono Jean Granger, czy wyjdziesz za mnie?



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ....
Ciąg Dalszy Nastąpi. 

Nie piszczcie, że za wcześnie z końcówką, bo tak zaplanowana była.
Musiałam jakoś rozplanować Trylogię + dodatek.
Mam nadzieję, że jednak wam się podoba, a druga część pod tytułem: 1 moment wam się spodoba jeszcze bardziej. 
Do następnego!
Pozdrawiam <3
-ANGEL