wtorek, 3 maja 2016

31.Śnieguś

Hermiona wraz z Ginny ubrały się ciepło, owijając szyję szalikami z barwami Gryffindoru i czym prędzej pognały na dwór, gdzie śnieg zasypywał powoli alejki i otaczającą go do tej pory zieleń.
Przy schodach spotkały Narcyzę, która ewidentnie wracała z ogrodu.
-Miłej zabawy dziewczęta - powiedziała z uśmiechem.
-Dziękujemy, Pani Malfoy.
Odpowiedziała Hermiona, gdy kobieta już powoli znikała za drzwiami, a zaraz za nią opuścili mieszkanie ślzigoni. Mieli na sobie czarne płaszcze, skórzane rękawiczki i te ich zielono-srebrne szaliki z barwami Slytherinu.
-No to co, miłe panie? Będziemy tak stać i marznąć? - zapytał z ironią w głosie, Draco.
Wtedy ni stąd ni zowąd kasztanowłosa Gryfonka trzymała w dłoni śnieżkę i rzuciła nią prosto w blondyna, który był wyraźnie zdziwiony tym atakiem. Jego oczy się rozszerzyły, usta ułożyły w literkę 'o', a po bokach spływał już topniejący śnieg.
-Przegrabiłaś sobie lwico - stwierdził i ruszył w jej stronę. - Doigrałaś się.
Hermiona zaczęła uciekać po terenie całej posiadłości, Malfoy ruszył za nią, a Ginny stanęła obok Blaise'a i chwyciła go pod ramię jednocześnie rozprawiając o tym, co jest między jej przyjaciółką, a Malfoy'em. Dowiedziała się, że jej niska Gryfoneczka podbiła serce ślizgona i sprawiła, że nie jest skute lodem. Zakochali się w sobie.
-Oho, chyba jednak serio się doigrała - stwierdził z uśmiechem Zabini.
Oboje spoglądali teraz na trzymającego Hermionę, Malfoy'a. Blondyn trzymał ją w pasie, szepnął coś do ucha, przerzucił sobie przez ramię i zmierzał do niewielkiej małej zaspy. Gryfonka zaczęła się wierzgać i swoimi piąstkami uderzać o plecy oprawcy, jednak jej cały wysiłek spełzł na marne. Wylądowała w białym puchu aż poczuła zimno. Zaczęła się trząść i szczękać zębami.
Diabeł z Ginny z ciekawością obserwowali to, co się zaraz wydarzy.
-Mówię Ci - zaczęła ruda. - On się nachyli by jej pomóc, a ta go ściągnie do gruntu.
-To niemożliwe, żeby dał się tak nabrać.
-Znam sztuczki Hermiony. Tym bardziej, że Malfoy ruszy jej z pomocą.
I jak na zawołanie i zgodnie ze słowami Ginny, blondyn nachylił się nad kasztanowłosą by pomóc jej się podnieść, a on pewnie chwyciła go za szalik i pociągnęła do siebie.
Wtedy ślizgon wylądował w śniegu obok Gryfonki.
A stojący Diabeł niedaleko wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Nie no, stary, tak się nabrać?! - krzyknął do Niego.
-Odpieprz się, Zabini! - odwarknął Draco. - Grała realistycznie!
Podniósł się i otrzepał ubranie ze śniegu na tyle ile mu pozwalał, a potem podniósł Gryfonkę, która była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy.
-Ha, udało mi się! - zawołała radośnie.
-Ta, udało Ci się - powiedział blondyn i musnął jej policzek.
Hermionę przeszedł przyjemny dreszcz. Czemu on tak na nią działał? Ten dotyk, smak ust, ten niebezpieczny błysk w oczach, te ciało...
Chwycił ją za rękę, odciągając od wszelkich myśli.
-Chciałaś bałwana to go ulepimy, śniegusiu - parsknął.
Za to określenie dostał kuksańca pod żebra z towarzyszącym mu śmiechem Gryfonki.
-Sam jesteś śnieguś!


Hermiona lepiła z Ginny wielką kulę. Malfoy lepił najmniejszą zaś Zabini podjął się robienia okrągłego, białego tułowiu.
Gotową kulę umieścił na formie dziewczyn i zacierał dłonie, by strzepać z rękawic śnieg i trochę się ogrzać. Nie było mu to dane, gdy Ginny skoczyła na Niego i para wylądowała w śniegu, tarzając się i gilgocząc.
Malfoy postawił swoją kulę na reszcie i podszedł do Hermiony obejmując ją w pasie. Przyciągnął ją mocniej do siebie i razem obserwowali przyjaciół leżących w puchu.
Hermiona pocałowała blondyna w policzek, a gdy spojrzał na nią, uśmiechnęła się.
-Dziękuję za wspaniały dzień, Draco.
Arystokrata uśmiechnął się szerzej. Tak bardzo uwielbiał jak wymawiała Jego imię. Brzmiało wtedy inaczej. Inaczej niż w ustach matki, ojca, przyjaciół...brzmiało piękniej.
-Ruszać tyłki - powiedział Draco. - Idziemy wypić gorącą czekoladę.
Wtedy jak na zawołanie Blaise i Ginny podnieśli się i ruszyli w stronę Malfoy Manor. Hermiona obróciła się do blondyna.
-Skąd wiedziałeś, że lubię gorącą czekoladę?
-Powiedziałem Ci - zaczął. - Zawsze dbam o swoje kobiety, a ty na to zasługujesz, Granger. Wiem o tobie wiele rzeczy.
-Mam nadzieję, że nie wszystkie, bo są rzeczy, o których mówi się szeptem - powiedziała ciszej.
-W nocy - odparował.
Zaśmiali się z własnych słów i ruszyli za przyjaciółmi.

***

-Mm, pychota - powiedziała Hermiona upijając kolejny łyk gorącej czekolady.
Ginny potwierdziła.
Obie miały dłonie zaciśnięte wokół kubka, jakby bały się, że ktoś im go zabierze.
-W ogóle, co robimy dzisiaj? - tym razem głos zabrała Weasley'ówna.
-Ja i Diabeł idziemy po zaopatrzenie, a wy miłe panie przypilnujecie Salazara no i zaczniecie robić przekąski, bo rodzice jadą do Ministerstwa na Sylwestra.
-Ty, zostawiasz mnie z Salazarem?! Malfoy! - krzyknęła kasztanowłosa. - On mi nie do końca ufa!
-SALAZAR! - ryknął blondyn.
Po schodach zbiegł doberman. Zatrzymał się przy właścicielu i siadł. Ślizgon spojrzał na niego surowo i pokazał palcem na Hermionę.
-Masz się słuchać Hermiony pod moją nieobecność, Salazar. Pokaż, że rozumiesz - rozkazał.
Pies wstał, podszedł do kasztanowłosej i liznął ją w rękę po czym usiadł tuż przy jej lewej nodze.
Nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jedynie mrugnięcia jakie dawał, oznaczały, że nie jest to żaden posąg.
-Grzeczny pies - pochwalił go. - No dobra, Zabini. Lecimy.
Diabeł podniósł się niechętnie z krzesła i ruszył za Malfoy'em by w salonie poprzez kominek sieci Fiu przenieść się do miasta.
Dwie Gryfonki stały w osłupieniu, patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze byli ślizgoni.
-On nie żartował - jęknęła Hermiona.
Pogłaskała Salazara po łbie i zabrała się do roboty wraz z Ginny. Postanowiły upiec ciasteczka, zrobić sałatki, kurczaka i inne typowe rzeczy. Miało być ich ilościowo mało, a jeśli chodzi o różnorodność,  wiele.
Wszystkiego po trochu.
Salazar posłusznie leżał na podłodze w kuchni i obserwował działania Gryfonek, a czas nieubłaganie się ciągnął.


***
-Ja ci mówię, weź dziesięć! - krzyknął Malfoy.
-Ale po cholerę aż tyle?
-Bierz!
Zabini odwrócił się w kierunku sprzedawcy i złożył zamówienie. Dziesięć ognistych i trzy butelki czystej wódki. Kasjer od razu wszystko podliczył i zapakował, gdy Diabeł chwycił reklamówkę, jego przyjaciel wyjął kartę i zapłacił.
Mimo drobnej sprzeczki opuścili sklep w dobrych nastrojach.
-Granger Cię zabije za to picie, stary - mruknął Zabini.
-E tam. Nie zrobi tego, bo będzie jej mnie szkoda - odpowiedział z uśmiechem.
-Ale ty tak z nią na poważnie Smoku?
-Tak, Diable. Chyba po raz pierwszy. Chciałem jej kurwa nienawidzić, wiesz? Pragnąłem tego. Ale w sposób jak na mnie patrzy, pomaga i wspiera mnie pomimo tych wszystkich lat....nie mogę. Jej nie da się nienawidzić...Weasley to skurwiały debil, że ją tak zranił...
-Wow, takiego wyznania się nie spodziewałem.... - uciął zwięźle. - A wy no wiesz...
-Wczoraj.
-O cholera! - wydał z siebie okrzyk. - Opowiadaj!
-Spieprzaj, Diable - mruknął. - Ja Cię o związki seksualne z Wiewiórą nie wypytuje.
-Jakiś ty się wrażliwy zrobił.



***
-Hermiona, jak to się stało, że z ty z Malfoy'em? - zapytała ruda.
W końcu miała okazję dowiedzieć się więcej bez obaw, że słyszą to ślizgoni. Kasztanowłosa w skrócie opowiedziała jej zajście przy stajni, gdzie Malfoy jeździł konno.
-Malfoy i konie? - zdziwiła się.
-Uwierz mi też nie wierzyłam - odparowała Hermiona. - Zabrał mnie na przejażdżkę no i jakoś tak wyszło. Zresztą pewnie nie ja jedyna i ostatnia.
-No co ty!Rozmawiałam z Diabłem - powiedziała przekonana. - Stwierdził, że poruszyłaś zimne serce Malfoy'a. A teraz są jeszcze sami, więc puści któryś parę o czym rozmawiali.
-Eh, zobaczymy, Ginny...Zobaczymy.
Powróciły do roboty. Ciasteczka miały już gotowe i teraz zabrały się za przyprawianie i pieczenie kurczaka, a potem za sałatki.
Czekała je masa roboty.
Salazar co chwila kłapał jęzorem, więc Hermiona rzuciła mu jakieś kostki znalezione w zamrażarce i pozwoliła by sobie pojadł. Miała nadzieję, że w ten sposób pies jeszcze bardziej jej zaufa.


***
-Chyba mamy wszystko - stwierdził Zabini rzucając spojrzenie na pełne siatki.
-Chyba tak.
W reklamówkach mieli alkohol, fast foody, które nie łatwo przebić i dodatkowe przekąski, by dziewczyny nie musiały dużo pracować.
Udali się do pobliskiej ulicy,gdzie znajdował się kominek sieci Fiu i dzięki niemu wrócili do Malfoy Manor.
Bez zbędnych ceregieli od razu ruszyli do kuchni. Leciała tam muzyka, a Gryfonki pichciły ruszając się w jej rytm. Salazar gryzł kość nie zwracając uwagi na otoczenie.
-Takie widoki, mogę mieć codziennie - skwitował Blaise.
Dziewczyny słysząc znajome głosy, podskoczyły i odwróciły się w ich stronę, przestając tańczyć.
-Co wyście tyle czasu kupowali?! - warknęła Ginny. - SŁONIA?!
-Nawet pięć - odgryzł się Malfoy. - A tak poza tym...jak wam idzie?
-W porządku - odpowiedziała Hermiona. - Prawie gotowe wszystko. Macie wszystko?
-Szampan jest, alkohol mocniejszy jest, fast foody są - wyliczał Zabini. - Fajki, Malfoy nie ma fajek!
-Mam, kretynie - burknął. - Mam parę paczek i wystarczy.
-No to wszystko - potwierdził Zabini.
-No to ja idę wysłać sowę do Harry'ego - powiedziała Hermiona i umyła ręce, opuszczając kuchnię.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!♥
Ufff, udał mi się napisać cokolwiek z wielkimi oporami. 
Brak weny i lenistwo do level set. 
Pytania? TUTAJ <KLIK>
Do usłyszenia, kochani! <3

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą wrażliwością to dowaliłaś =)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny czekam na nexta z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytalaś Szeptem? Bo jest malutki fragment z tej książki . A rozdział Petfect !

    OdpowiedzUsuń