środa, 15 lutego 2017

44.Pierwsze dni czegoś nowego

Hermiona nie spała.
Draco siedział przy oknie i palił papierosa, co chwilę wypuszczając z siebie kłęby chmury nikotynowej.
-Kiedyś naprawdę nabawisz się jakiegoś choróbska, Malfoy - stwierdziła Gryfonka wkładając na siebie bluzkę. - A wątpię byś dobrowolnie przyjmował lekarstwa.
-Będziesz wtedy moją pielęgniarką? - uśmiechnął się łobuzersko. - Kupię Ci fartuszek i te sprawy.
Zgasił papierosa i podniósł się, miał na sobie tylko spodnie od garnituru, nagi tors był idealnie zarysowany wyrzeźbionymi mięśniami brzucha.
Gryfonka nie wierzyła we własne szczęście.
Nie dość że była zaręczona, a jej facet okazał się być nie tylko Księciem Slytherinu, ale także fajnym mężczyzną pod tą twardą maską.
Maską, którą odsłaniał tylko dla nielicznych, dla małego grona osób.
-Jeśli chcesz bym latała w białym fartuszku, wystarczy poprosić. Pójdę na medycynę.
Draco spojrzał na nią podejrzliwie.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi ze strony Gryfonki.
-Nie ma mowy, jak przyjdzie co do czego, nie będziesz mnie kroić. Nie zgadzam się, lwico - podszedł do niej i się przytulił.
Tak pragnął tej bliskości tej kasztanowłosej, że teraz nie wyobrażał sobie istnienia bez niej. Ona przylgnęła do Niego całym ciałem i zarzuciła mu ręce na szyję i skuliła głowę.
Przyzwyczaiła się do Jego obecności.
Do Jego dotyku.
Do jego głosu.
Przyzwyczaiła się do wszystkiego, co z nim związane.
-Draco? - szepnęła cicho.
-Co jest mała?
-Nie zostawiaj mnie nigdy.
-Nie zostawię Cię, no coś ty - wyszeptał w jej włosy, a ona podniosła wzrok.
-I nie mów na mnie mała, bo się pożegnasz z małymi Malfoy'ątkami - zagroziła mu palcem co wywołało salwę śmiechu u blondyna. Chłopak po prostu roześmiał się do łez.
Gryfonka odsunęła się od niego i popatrzyła na niego miną spojrzenia bazyliszka. Zmrużyła oczy, usta zwęziła w kreskę i zmarszczyła nos.
-I z czego się głupio rżysz? - zapytała. - Mówiłam śmiertelnie poważnie.
-Za niecałe dwa miesiące, w sumie za miesiąc już, bo zaczyna się czerwiec będziemy małżeństwem, na które zdecydowałem się po wielu bojach i nie odbierzesz mi kochanie tej przyjemności posiadania dzieci.
Zbliżył się do niej by móc ją przyciągnąć do siebie i pocałować z wielką pasją.

Wtedy dormitorium wszedł Blaise i Teodor.
Salazar od razu zerwał się na nogi z nagłego wejścia współlokatorów, a Diabeł zatrzymał się gwałtownie na widok psa. Mimo tylu minionych miesięcy licząc od 1 września do dnia 1 czerwca, Zabini dalej traktował czworonoga jako realne zagrożenie i nie pałał do niego zaufaniem, mimo iż pies wykazywał sympatię do czarnoskórego.
-Przeszkadzamy? - zapytał Nott młodej pary.
Hermiona przeczesała dłonią włosy speszona, a Malfoy odwrócił się twarzą do nich.
-Były kluczowe momenty, które już was raczej nie dotyczą.
Zabini zagwizdał, a Teodor uniósł obronnie ręce.
-To ja już nie mam pytań - oznajmił Nott i legnął się na łóżko.
-A gdzie zgubiliście mi Rudą? - zapytała kasztanowłosa. Spojrzała oskarżycielsko na Blaise'a. - Diabeł co żeś namieszał?
Czarnoskóry uniósł ręce i się wycofał.
-Ja?! Nic. Ginny powiedziała, że musi pobyć trochę sama, chciałem iść za nią mimo wszystko, ale kategorycznie mi zabroniła, to co miałem zrobić?
-Oh no nie wiem, pieprzyć zakazy? - mruknęła Hermiona.
Gryfonka włożyła buty, poprawiła włosy, cmoknęła Draco w policzek i wyleciała z dormitorium chłopców błyskawicznie.
Malfoy był osłupiały.
-Dzięki, Zabini. Serio - stwierdził i rozsiadł się w fotelu. - Dziewczyna mi uciekła
Nalał sobie do szklanki ognistej i popił.
Gorzka ciecz rozlała się i rozprzestrzeniła w Jego gardle dając mu cudowne uczucie rozgrzania.
Teodor dosiadł się do przyjaciela i zaczęli popijać.
-Ale to nie moja wina, że Ruda ma humory spowodowane ciążą! A ja wiecznie obrywam - jęknął i klepnął na miejscu obok Teo i również zaczął pić.
Zaczęła się właśnie kolejna libacja alkoholowa.


Hermiona siedziała obok Ginny i rozmawiały.
Minęła godzina odkąd opuściła chłopaków w dormitorium. Weasley'ówna miała właśnie wahania nastrojów. Uroki ciąży - westchnęła kasztanowłosa - mnie też to czeka?
-Ja już nie wiem czego chcę, Herm - jęknęła. - Olałam go nie mając podstaw. Mam wyrzuty sumienia.
-Potrzebowałaś chwili dla siebie, to był impuls. Blaise na pewno nie ma Ci tego za złe, jedynie jest zły na siebie,że nic nie zrobił. Porozmawiajcie.
-Myślisz?  - zapytała niepewnie. - Pójdziesz ze mną?
-Oczywiście, Gin - zapewniła Hermiona. - Mam nadzieję, że hasło Slytherinu nie zmieniło się od drugiej klasy.
-To Harry i Ron wklepali się na drugim roku do nich? - Ruda nie kryła swojego zaskoczenia.
-Dokładnie oni. A teraz chodź.
Hermiona pociągnęła przyjaciółkę i teraz razem zmierzały w kierunku lochów.
"Czysta kew" powiedziała kasztanowłosa w kierunku przejścia, udało się. Wejście stanęło otworem, a Gryfonki wślizgnęły się do środka od razu zmierzając w kierunku pokoju chłopców.
Zdzwiło je, że nigdzie nie zastały Parkinson, która zwykle okupowała salon i wypatrywała Dracon'a.
Kasztanowłosa oderwała od siebie złe myśli i weszły do pokoju chłopaków.
To co zobaczyła...dosłownie zatrzymało czas.
Widziała swojego narzeczonego, Dracon'a. A do niego przyssaną Pansy Parkinson we własnej osobie.

CZYTASZ = KOMENTARZ♥
Rozdział krótki niestety, ale w tym tygodniu jeszcze planuje napisać 45, dłuższy o wiele :)

1 komentarz:

  1. Ty ty... Ty kurwiu jeden jebany tak czekałam na rozdział że teraz musisz napisać następny i musisz wszystko wyjaśnić i zaskoczenie na koniec nie złe i jak zwykle zajebiście czekam na nexta i do następnego rozdziału będę tylko o tym myśleć

    OdpowiedzUsuń