Strony

niedziela, 28 lutego 2016

19. Zaproszenie

Malfoy przemierzał szybkim krokiem korytarz,by dojść jak najszybciej do wieży Gryfonów. Było dopiero przed kolacją, więc Granger miała zaraz wyjść.
Stanął pod portretem Grubej Damy i czekał.
-Co ty tutaj robisz? - rozległ się dźwięczny głos.
Draco wstał i staną przed kasztanowłosą. Spojrzała na niego pytająco, ale nie skomentowała już nic więcej tylko czekała na rozwój sytuacji.
-Nie bądź niemiła - mruknął. - Jestem tutaj, bo...chcę Cię zaprosić na Bal. Więc...zgodzisz się ze mną pójść?
Zmieszała się.
Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Chrząknęła i wzięła głęboki wdech i wydech próbując przeanalizować jego słowa.
-Ale...jak.. - wydukała. - bal...?
-Tak - skwitował. - Zgodzisz się ze mną pójść?
Malfoy postąpił krok do przodu, a ona do tylu i plecami przywarła do zimnej ściany. Był teraz tak blisko niej, że jego ciepły, nierówny oddech owinął jej szyję niczym szalik. Wzrok szarych oczu przeszywał ją na wylot, a jej miękły kolana, gdy w jej czekoladowych oczach świdrował on.
Dłonią dotknął jej policzka i zjechał niżej kciukiem gładząc podbródek.
-Zgodzę się - wyszeptała cicho.
-Ale..? - zaczął Draco.
Dziewczyna wydęła usta. Nie spodziewała się, że będzie dla niej trudnością cokolwiek teraz powiedzieć. Na Godryka...co on z nią robił?
-Nie umiem tańczyć poloneza ani żadnych tych poważniejszych tańców - rzekła cicho i spuściła głowę. - Zawsze tańczyłam jak niosły mnie nogi.
On tylko uniósł jej podbródek tak by spojrzała mu w oczy.
-Nauczę Cię - teraz to on szepnął. - Ale pójdź ze mną.
-Dobrze - odpowiedziała. - Pójdę z Tobą Draco.
Jego imię w jej ustach brzmiało tak cudownie. Na dźwięk jej głosu szepczącego jego imię...pożądliwie wpił się w jej usta.
Brutalnie, ale z namiętnością i pożądaniem. A ona? Odwzajemniła ten pocałunek, a jego uczucia pomnożyły się i przyparł ją do ściany,a dłońmi chwycił jej kruche nadgarstki i przygwoździł do ściany.
Kolejny pocałunek był delikatny i subtelny...
A wtedy za ich plecami rozległy się brawa pojedynczej osoby niezbyt zachwyconej widokiem....




-Nie wierzę - warknął. - Nie dość, że upadliście tak nisko to jeszcze obściskujecie się akurat tutaj? Gdzie zamek jest tak wielki?! - kolejna fala złości.
-Odwal się, Weasley - Malfoy syknął w kierunku Gryfona. - Twoja eks to moja przyszła i zostaw moją partnerkę.
Smok chwycił dziewczynę za nadgarstek i pociągnął ją w kierunku schodów.Dotarli na dół by zmierzyć do Wielkiej Sali, a przed nią napotkali już Ginny i Blaise'a, a za nimi stojącego Teodora.
-I jak tam Smoku? - powiedział radośnie Diabeł na widok kumpla i mocniej przycisnął do siebie rudą.
-Zajebiście - powiedział i chwycił Hermionę za rękę. - Mam partnerkę na bal. Idealną.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się, a na jej twarz wstąpił obfity rumieniec, gdy blondyn wypowiadał się tak ciepło na jej temat.
Ale puściła jego rękę. Spojrzał na nią pytająco, a ona uśmiechnęła się słodko.
-To byłoby zobowiązanie - mruknęła. - nie sądzisz?
A on prychnął.
Chwycił ją znowu za rękę i splótł ich palce razem.
-Pieprzyć to - syknął. - Wolę takie zobowiązanie, bo chciałem je od bardzo dawna.
Hermiona po raz kolejny puściła rumieńca.
Trzymając ją za dłoń pociągnął ją do sali, a wszyscy uczniowie spoglądali na nich.
Arystokrata i mugolaczka parą? To pytanie dźwięczało im w uszach.
Malfoy wzruszył ramionami.
Mimo protestów kasztanowłosej pociągnął ją w stronę ślizgonów i tam mieli zjeść kolację. Inni życzyli im szczęścia i byli zadowoleni z obrotu spraw i chętnie rozmawiali z Gryfonką i wypytywali o dużo rzeczy. Jedynie Pansy Parkinson nie była zachwycona.
Nerwy aż nią telepały.
-Jak możesz! - krzyknęła wstając. - Staram się o Niego tyle czasu, a pojawia się nagle szlama i co?!
W Malfoy'u zagotowało się.
Popatrzył wrogo na dziewczynę, a Teodor chwycuł kumpla za ramię, by nie zareagował z przemocą. Ale niestety...
Wybuchnął agresją.
-Za kogo się do cholery masz?! - warknął. - Granger jest MOJA. I nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich żali, Parkinson. Więc do cholery się odpieprz na dobre!
I odwrócił się w stronę kasztanowłosej, gdy Pansy za plecami smoka dygotała z płaczu.
-Mogłeś sobie darować, Malfoy - stwierdziła Gryfonka. - Jej gadanie mi zwisa i powiewa.
-Uważaj na słownictwo, Granger - uśmiechnął się. - A i weekend idziemy na Pokątną. Kupimy Ci sukienkę.
-Nie ma mowy, założę swoją.
-Kupimy nową i mnie to nie interesuje, Granger.
-Malfoy!
-Malfoy! - przedrzeźniał ją. - Kupujemy i koniec. Tamtą założyć kiedy indziej. Na balu masz być jak bogini, wyglądać jak bogini i idealnie wpasować się do mojego towarzystwa.
-Do nadętych arystokratów nie przynależę! - warknęła, ale już nie wspominała tematu sukienki.
-Nie mów hop tak szybko - mruknął i zabrał się do jedzenia.
Hermiona wiedząc, że nie wygra z blondynem również zaczęła konsumować posiłek.
Resztę kolacji spędzili w ciszy.
Natomiast Diabłowi gęba się nie zamykała.
-I co Nott? - uśmiechnął się. - 10 galeonów moje. Ale jak chcesz to daj mi trzy ognist i będziemy kwita. I napijemy się na balu i nacieszymy na widok zakochanego Smoka.
-Dobra, ale zamknij się już - mruknął Teodor. - Słucham twoich głupot od godziny.
Zabini posłał mu przepraszający uśmiech.

***


-Zdrajczynie - mruknął Ron w stronę Ginny i Hermiony.
Siedzieli w pokoju wspólnym, a rudzielec co chwila burczał,że najważniejsze mu niegdyś osoby bratają się z wrogiem.
-Nie rób powtórki z klasy czwartej, Ron! - krzyknęła Hermiona. - Mam 18 lat, a Ginny zaraz je skończy. Więc przestań dyrygować nam co mamy robić!
Zdenerwowana pociągnęła rudą do ich pokoju i dobitnie trzasnęła drzwiami.
Miała go już serdecznie dość.
Wtedy dziękował Merlinowi za ślizgona który już nie raz ją obronił.
-Jak to się stało, że Malfoy i ty...? - zapytała Ginny.
Hermiona wzruszyła ramionami.
 -Nie wiem czy można tak to nazwać - odpowiedziała. - ale gdy mnie zapraszał na bal...pocałował mnie jak się zgodziłam, a twój brat to widział i no resztę już widziałaś i znasz.
-Fenomenalnie - uśmiechnęła się. - Jeszcze wasze wspólne święta..jak się nie pozabijacie to się spotkamy, bo ja i Blaise dostaliśmy od Malfoy'a zaproszenie na kolację wigilijną jak załatwimy swoje sprawy.
-Uf, tyle dobrze - odetchnęła kasztanowłosa. - Będę miała przyjaciółkę przy sobie chociaż wtedy.
-Możesz na mnie liczyć - odpowiedziała ruda.
Przyjaciółki uściskały się mocno, a po chwili wybuchnęły śmiechem.




-Pocałowałeś ją?! - krzyknął zaskoczony Teodor.
Malfoy usiadł na kanapie i nalał sobie ognistej.
-Dokładnie - rzucił. - A co najlepsze? Mam ochotę zrobić to znowu.
Nott podchwycił zajęcie przyjaciela i również chwycił szklankę z alkoholem, a Blaise zabawiał Salazara.
-Ma takie miękkie usta, jest taka niepewna... - szeptał cicho ślizgon.
-A ty zakochany, kretynie - zadrwił z niego Teodor. - Miłość to chyba najgorszy zabójca.
-Najgorszy, ale ile szczęścia potrafi dać - powiedział rzeczowo Blaise odrywając się od zabawy. - Małe rzeczy cieszą najbardziej.
Zabini również oddał się libacji.
Wtedy ślizgoni wznieśli toast, za nich. Za ich przebiegłość i spryt. Bo będą mieli i mają to co najlepsze.
A mianowicie i kobiety i życie.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział krótki, ale na tyle mi laptop pozwala, bo okazało się że system nie odpowiada i jutro wgrywam nowy. Bez tego to prawie nic nie napiszę... 
Rozdział dla was do oceny.

piątek, 26 lutego 2016

18. Niedługo święta

Ginny była zakłopotana.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć przyjaciółce, więc postanowiła wykręcić kota ogonem i zmieniła temat.
-Herm, a Ty i Malfoy razem? - zapytała szybko i zamrugała kilkakrotnie.
Kasztanowłosa zmrużyła oczy.
Doskonale wyczuła plan rudowłosej.
-Nie zmieniaj tematu Ruda - mruknęła. - Gadaj, ile to trwa? I czemu ja nic nie wiem?
-Bo byłaś nieprzytomna...a ja odwiedzałam cię codziennie, a Blaise wspierał mnie, gdy cię nie było, Herm - powiedziała pewnie.
Panna Granger spojrzała na nią i już widziała, że Gryfonka nie kłamała. Od razu rzuciła się jej na szyję i wyściskała mocno.
Brakowało jej przyjaciółki w skrzydle. Miała tam tylko Malfoy'a, który potrafił być czasami bardzo irytujący, ale gdyby nie on dalej kwitłaby w szpitalnym łóżku.
Udali się na obiad.
W wielkiej Sali panował nieco gwar, gdy uczniowie zajmowali swoje miejsca, Ginny pożegnała się z Blaise'm i wraz z Hermioną podreptała do stołu gryfiaków.
Harry uspokajał zdenerwowanego Rona, który nie był zadowolony z widoku kasztanowłosej, ale ona zignorowała to.
-Jak mogłaś na mnie donieść, podstępna szujo! - warknął do niej. - Ja ci nic nie zrobiłem! Sama urządziłaś sobie kąpiel w lodowatej wodzie!
Hermiona przegryzła parę gryzów, ale po tych słowach od razu miała ochotę to wypluć. Jak on śmiał ją oskarżać?! Zwłaszcza, że ona nie rozmawiała już na temat próby samobójczej z McGonagall.
-Jak śmiesz! Odszczekaj to! - teraz to Herm się rozjuszyła. - Odszczekaj, ale już!
-Nie mam zamiaru! - warknął. - Niech cię Malfoy uspokoi, histeryczko.
Zgromili siebie spojrzeniem. Wtedy miała ochotę uderzyć go, ale stwierdziła, że nie będzie urządzać przedstawienia, więc wstała od stołu i gotowa wyjść usłyszała jak ktoś ją woła.
-Granger! - tak to był głos Malfoy'a. - Chodź do nas z Rudą. Zjecie spokojnie.
Zgodziła się na to. Była głodna i chciała zjeść w spokoju, a Ron jej wszystko uniemożliwiał.
Wróciła się.
I po chwili już razem z Ginny siedziała koło ślizgonów. Po prawej stronie Hermiony siedział Malfoy odpychający od siebie mopsicę, po jej lewej Ginny, a obok niej Zabini i Nott, a za nimi siedziała Astoria Greengras, która ewidentnie próbowała wyrwać Teodora, by zrobić na złość blondynowi.
Jednak Malfoy nie dał się na to nabrać.
Zastanawiał się jak taka jedna Gryfonka potrafi wywrócić świat do góry nogami w ciągu miesiąca.

Rok w Hogwarcie długo się przeciągał dla uczniów. 
Aż w końcu nastał Grudzień. Ulubiony miesiąc Hogwartczyków. Bal Bożonarodzeniowy, święta,prezenty, Noc Duchów, którą zawsze organizowali podczas przerwy świątecznej, świąteczna atmosfera...wszystkie te rzeczy przypominały Hermionie szczęśliwe chwilę.
W tym roku musiała spędzać święta sama. 
Rodzice byli w Australii i nie pamiętali jej, a do Nory nie miała ochoty iść po tym co robi jej były przyjaciel Ron. 
Była skazana na siebie. Oczywiście Ruda namawiała by jednak zgodziła się przyjść, ale panna Granger stanowczo odmówiła i tłumacząc jej swoją odmowę. Ginny zrozumiała.
A ona cieszyła się jak małe dziecko, że nie ma jej tego za złe. Jedynie było jej smutno, że spędzi je sama. 
Teraz właśnie szła z Malfoy'em, Ginny, Blaise'm i Teodorem korytarzem do sali od wróżbiarstwa.Wybrali je tylko dlatego, że Sybilla robiła luzackie zajęcia i żadne nie musiało wysilać się zbytnio. 
-Z kim spędzasz święta, Granger? - zapytał ją ślizgon.
-Sama - odpowiedziała szybko i spuściła głowę. 
Wtedy przy stoliku, gdzie siedzieli w piątkę pojawiły się filiżanki z kawą. Hermiona powoli upiła łyk aromatycznego napoju. 
-Jak to sama? - zdziwił się również pociągając łyk. - Nie powinnaś. 
-Nie mam wyboru, Malfoy - powiedziała smutno. - Rodzice mnie nie pamiętają i nie wiem gdzie dokładnie są, a do Nory nie pójdę by użerać się z Ron'em. 
Chłopak parsknął śmiechem. Nie spodziewał się takiej zawziętości Gryfonki, ale podziwiał ją za to. Wreszcie wyeliminowała łasicę ze swojego życia. Bo z nim nigdy by go nie miało.
-Więc zapraszam Cię do siebie na święta, Granger - uśmiechnął się Draco. - Nie przyjmuję odmowy.
Hermiona zaskoczona spojrzała na ślizgona. Nie spodziewała się takiego gestu z jego strony i była mu wdzięczna za to, że jeśli się zgodzi to samotność jej nie będzie doskwierać. 
-Nie wiem czy to dobry pomysł.... - rzekła niepewnie.  - nie wiem co na to twoi rodzice. Nie ucieszą się chyba moim widokiem. 
-Granger, daj spokój . - odpowiedział. - Moja matka gdyby nie ślub z Lucjuszem dalej rozmawiałaby z mugolakami. A ojciec...zmienił się cholernie...ze śmierciożercy zamienił się w zamiłowanego czarodzieja do muzyki. Kupił sobie fortepian i rypie po nocach. 
Hermiona musiała się zaśmiać. 
Nie wyobrażała sobie Lucjusza Malfoy'a grającego przy fortepianie albo grającego na czymkolwiek. 
To było niedorzeczne.
-Zgódź się Miona - namawiała ją Ginny słysząc rozmowę blondyna z jej przyjaciółką. - Nie będziesz bynajmniej sama.
-Wiewióra ma rację, Granger - odezwał się Nott, a Zabini przytaknął. - Po co masz być sama skoro możesz spędzić je z tym denatem? 
-Zgadzam się - oświadczyła po chwili namysłu. - Tylko jeśli będziesz mnie tam obrażał obiecuję, że się ulotnię. 
Pomachała mu groźnie palcem i dopiła kawę. Na jej dnie z fusów ułożył się dziwny kształt, którego nie mogła rozpoznać. 
Wtedy profesor Trealwney podeszła do ich stolika i zajrzała w filiżankę Hermiony. Uśmiechnęła się szeroko. 
-Proszę, to fajerwerki - powiedziała rzeczowo - spędzisz udanego sylwestra w przyjacielskim gronie. 
Kasztanowłosa uśmiechnęła się szeroko. Jej grono przyjaciół znacznie się teraz powiększyło. W ciągu dwóch miesięcy nawiązała dobrą, a nawet wspaniałą nić porozumienia z Malfoy'em, Diabłem i Teodorem. Miała również Ginny i Harry'ego, więc jednak sylwester mógł okazać się interesujący. 

*
-Herm, zaprosił cię ktoś już na bal? - zapytała ruda, gdy szły razem do dormitorium, a ślizgoni poszli załatwiać swoje sprawy.
Miały chwilę dla siebie.
-Nie - odpowiedziała smutno. Do balu zostały raptem dwa tygodnie. - McLaggen się przymierza, ale ja z nim nie pójdę. A ty jak? 
-Idę z Diabłem - uśmiechnęła się promiennie. - Ale słyszałam od Blaise'a, że Draco ma napady depresji bo nie wie jak ma cię zaprosić na bal.
Hermionie wyszły oczy na wierzch. Malfoy zapraszający ją na bal?! To mógłby być naprawdę ciekawy i pełen wrażeń grudzień. 



Do balu zostały dwa tygodnie, a do świąt trzy. 
Malfoy właśnie był w swoim dormitorium wraz z przyjaciółmi i panikował.
-Jak ja mam ją zaprosić?! - krzyczał. - Przecież nie pójdę i nie powiem jej, idziesz ze mną na bal i już. 
Zabini uśmiechnął się szeroko, gdyż w końcu blondyn zaczął się interesować kasztanowłosą, a Nott zaczął niedowierzająco kręcić głową. 
-Idź i się zapytaj po prostu czy poszłaby z tobą na bal. Ot problem - powiedział ślizgon.
Diabeł zwijał się już ze śmiechu na podłodze z bezradności przyjaciela. 
Pierwszy raz widział go takiego...innego. 
-Dobra, idę - powiedział pewnie Draco i poprawił kołnierz koszuli i marynarkę. 
Obrócił się na pięcie i opuścił dormitorium głośno trzaskając drzwiami.
-Cholera on serio mówił - oznajmił Nott.  - Smok i Granger, kto by pomyślał. 
Zabini przytaknął i dał ciasteczko Salazarowi. Po raz pierwszy odważył się podarować coś dobermanowi sądząc, że w ten sposób ten mu zaufa. Jego przypuszczenia potwierdziły się.  Czworonóg przyjacielsko liznął go w rękę i położył się koło niego. 
Teraz Blaise był o niebo spokojniejszy. 
-Ciekawe, co on powie Granger - dodał po chwili Teo. - Założę się, że skończy się na przekomarzance jakiejś.
-O ile idziesz, że wróci w skowronkach? - rzucił Diabeł z uśmiechem i pogłaskał psa. 
-Dam Ci 10 galeonów jak przegram  - odpowiedział. 
-Dobra.Przydadzą się - rzucił. - Wiszę dla Malfoy'a trzy ogniste idealnie na bal. 
Ślizgoni uścisnęli sobie dłonie na znak zakładu i jedyne czego teraz oczekiwali to powrotu Malfoy'a, by potwierdzić słowa czy blondyn wrócił szczęśliwy czy wkurzony.





CZYTASZ=KOMENTARZ
Przepraszam za tyle czekania, ale musiałam załatwić papiery do bierzmowania itd, no i szkoła. Klasówki i poprawy i naciąganie ocen. Naprawię to! <3

niedziela, 21 lutego 2016

17. Idiotko.

Gdy usłyszał dźwięki stukania się wzajemnych fiolek, wiedział że pora wstać i wziąć eliksiry.
Otworzył oczy i przetarł dłonią twarz.
Od dwóch dni nic innego nie robił oprócz dogryzania wiewiórze, która często była u Hermiony o dziwo z Zabini'm, który dość często się przy niej kręcił.
"Może trafił swój na swego" - pomyślał.
Teraz mijał właśnie trzeci dzień pobytu w skrzydle. Zegar wskazywał południe. Przespał pół dnia. Spojrzał odruchowo na łóżko Hermiony.
O dziwo, dziewczyna wyglądała dużo lepiej. Usta miały już swoją prawie malinową barwę, a ciało nabierało kolorów. Co najważniejsze...osię.
A teraz spoglądała w jego oczy. Nie były one przyjazne, a wręcz wrogie.
-Po co mnie ratowałeś? - syknęła. - Wolałam zginąć.
Malfoy odpłacił jej spojrzeniem bazyliszka. Tą samą wrogością, co przez te lata niegdyś jej dokuczał.
-Idiotko - syknął z jadem. - Chcesz się zabijać przez kanalię? Weź mnie do kurwy nędzy nie rozśmieszaj.
Gryfonka zapeszyła się i spuściła głowę. Wiedziała, że blondyn ma rację. Przecież była silną kobietą, a chciała odwalić głupotę do końca życia przez jedną rypniętą osobę.
Mimo wszystko udawała twardą i nie okazała dla ślizgona tego, że się z nim zgadza.
-Może... - zaczęła. - co ci do tego przez kogo się zabijam?
-Może to, że do cholery chcę Cię utrzymać przy życiu, bo kurwa poruszono moje martwe i zimne serce? - warknął.
Już miał się odwrócić i udawać, że śpi, ale głos gryfonki wymawiającej jego imię mu na to nie pozwolił.
-Przepraszam... - powiedziała cicho. - Jestem egoistką.
-Ooo, a co o tym zadecydowało? - mruknął wkurzony. - Jeszcze kilka dni temu to ja byłem egoistą z wygórowanym ego.
-Przeprosiłam! - krzyknęła i ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
Malfoy położył się i agresywnie nakrył kołdrą.
-Nieważne - mruknął.
Przymknął oczy  i zasnął.

*
Dwie godziny później wiedział, że nie dane mu będzie spać lub nawet oglądać nieskazitelnie białego sufitu.
Przeszkadzała mu mianowicie Granger.
Co chwila darła się na Niego jakim to on jest narcyztycznym dupkiem, który olewa to co się do niego mówi.
-Malfoy, kretynie! Ja mówię do Ciebie! - kolejny wrzask.
W ciągu godziny udało mu się usłyszeć już pięćdziesiąt różnych epitetów, które naprawdę były z jakiegoś słownika, bo nigdy takich nie słyszał.
-Słyszę, przecież - mruknął niezadowolony.
-No to odpowiedz!
-Nie drzyj się! Chciałem spać! - odkrzyknął mimo, że leżeli dosłownie metr od siebie.
-Wyśpisz się w trumnie!
"Ja pierdolę" - mruknął Draco w duchu.
Podniósł się na łóżku i spojrzał na gryfonkę. To był pierwszy raz od jakiegoś czasu, gdy zaczęli się przekomarzać w bardziej pretensjonalny sposób.
Popatrzył jej w oczy.
-Kurwa Granger, nie wkurwiaj mnie - warknął. - Gdy chciałem ci pomóc potraktowałaś mnie jak psa i wyrzuciłaś za drzwi, a teraz zacząłem istnieć.
Te słowa zabolały Gryfonkę. Kolejny raz Malfoy miał rację. Gdy ona leżała i płakała on pocieszał ją, a on go wyrzuciła.
-Przepraszam, Draco... - urwała. - Nie powinnam Cię tak traktować. Wybacz mi.
-Każdy zasługuje na drugą szanse,Grangrer - w końcu na jego twarzy zagościł uśmiech. - To są twoje słowa.



Ginny właśnie obrzucała Zabini'ego przekleństwami.
Zaczęło się od tego, że Parkinson zaczęła się do niego przestawać, a ją opętała furia zazdrości. Blaise właśnie uniknął poduszki.
-Ginny, uspokój się - powiedział pewnie. Zbladł, że zobaczył jak ruda chwyta za lampę. - A,a nie...
Trzask!
Lampa rozbiła się o ścianę, gdy Diabeł uniknął ataku. Wykorzystał chwilę i szybkim krokiem znalazł się koło niej i chwycił ją za nadgarstki. Z początku dziewczyna szarpała się i wyrywała, ale gdy już wiedziała, że nie ma szans odpuściła.
Dłonią uniósł jej podbródek i patrzył w jej oczy,do których cisnęły się łzy. Potem brutalnie wpił się w jej usta, a ona odwzajemniała namiętne pocałunki ślizgona.
-Kocham Cię, Weasley - szepnął w jej włosy. - A to, że jesteś tu teraz, ze mną to dar.
Pocałował ją w czoło i mocno przytulił do siebie.
-Powiemy im?  -zapytała.
-Nie teraz, Gin - uśmiechnął się, a jego oczach pojawił się diabelski błysk.
Wtedy do pokoju wpadł Nott. Geniusze zapomnieli, że w każdej chwili Teo lub Malfoy mógłby wrócić.
-Kurwa, czy wy... - zmieszał się. - No nie wierzę, jeszcze Granger i Smok jak się dobiorą, to wtedy tu będzie piekiełko - dodał.
Zdjął smycz dla Salazara, a doberman od razu zabrał się do jedzenia karmy nie spoglądając nawet na Blaise'a, który jeszcze patrzył nieufnie na psa.
-Tak, tak. Ale się zamknij - powiedział Blaise. - Niech Draco z Granger sami się domyślą.
Teodor zaśmiał się pod nosem i usiadł w fotelu nalewając sobie Whiskey.
Ciekawiło go, jak oni mają zamiar wszystko odegrać, ale wreszcie postanowił wszystko obserwować.




-Malfoy! - krzyknęła Hermiona. - Ja chcę stąd wyjść!
Draco wzruszył ramionami i teatralnie wywrócił oczami. Ta Gryfonka naprawdę zaczęła go irytować. A zaczęło się od tego, że po kolejnej dawce eliksirów Pani Pomfrey oznajmiła, że może dzisiaj wyjść, a ona nie chciała leżeć sama.
-Powiedz dla Poppy, żeby mnie wypuściła! Wymyśl coś!
-A co ja z tego będę miał? - powiedział zawadiacko i uśmiechnął się.
-No nie wiem...Satysfakcję, że mi pomogłeś? - odpowiedziała.
Blondyn zaśmiał się i jednak postanowił spełnić prośbę Gryfonki.
Po dziesięciu minutach błagania udało mu się załatwić wypis dla Granger. Była wyraźnie ucieszona tym, że Malfoy zgodził się jej pomóc.
Po chwili już przemierzali korytarz i szli w stronę wielkiej sali. Wreszcie mieli okazję zjeść porządny obiad, a nie szpitalne jedzenie.
Po drodze spotkali Diabła z Ginny, którzy trzymali się za ręce, a za nimi szedł Teodor i uśmiechał się pod nosem.
-Ruda!
-Zabini!
Krzyknęli jednocześnie, a para odwróciła się i zmieszała. Nie przypuszczali, że tak łatwo dadzą się nakryć. Nott przeszedł koło nich i zagwizdał.
-Powodzenia - uśmiechnął się i pewnym krokiem ich wyminął. - Przyda wam się.
-Taaa - powiedziała para i czekali aż Mafloy z Hermioną do nich dojdą.
-Macie coś nam do powiedzenia? - Smok założył ręce na piersi, a Hermiona spoglądała badawczo na tę dwójkę.
Przesłuchanie czas zacząć.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział krótki ciężko mi się go pisało...;/
Ale ocena dla was.

piątek, 19 lutego 2016

16. To było straszne

"Ciągle gorący i wciąż przegrany,
Szukam spełnienia nim przyjdzie sen"


Plum...
Plum...
Plum..
Woda była lodowata niczym wody oceanu,gdzie zatonął Titanic. Zimna, mokra...a pod jej powierzchnią czaiło się zło. Bowiem swoich zimnych bram strzegły stworzenia trytony, a spływając coraz głębiej pojawiały się gęste wodorosty i kreatury z trójzębami gotowe zabić.
Malfoy wskakując do wody poczuł przeszywający chłód, ale mimo wszystko zanurkował w głębinach.
Nic.
Wynurzył się i ponowił próbę. I tak z jeszcze dwa razy.
W końcu znalazł ją. Dziewczyna opadała powolnie w głębiny. Mimo zimna jakie mu doskwierało, zmusił swoje ciało do wysiłku fizycznego i podpłynął na tyle blisko, że zdążył złapać ją za nadgarstek i ciągnąć ku powierzchni.
Woda nie była nieskazitelnie czysta jak na majorkach, ale zauważalna była dla Dracona tafla wody, którą wreszcie pokonał. Wziął głęboki wdech i wydech i wyrzucił z wody najpierw zziębnięte ciało Gryfonki i sam wygramolił się na brzeg.
Rozejrzał się nerwowo.
Nie było nikogo, za co dziękował Salazarowi, bo nie chciał zaraz jakiś plot i oczerniania dziewczyny.
Było mu cholerne zimno, ale zmusił swoje ciało by wstać i podnieść Granger, a potem pędem rzucić się do zamku w stronę skrzydła szpitalnego.
Leciał jak struś pędziwiatr uciekając przed jebniętym kojotem mordercą. Mimo popalania od czasu do czasu papierosów stwierdził, że ma świetną kondycję.
Czuł jak usta mu sinieją, a ciało dygocze, ale gdy jego wzrok padł na gryfonkę myślał, że zawału dostanie na miejscu. Z włosów i przemoczonych do suchej nitki ubrań, kapała woda. Usta miała sine i fioletowe niczym ciemna jagoda i lekko rozchylone. Powieki zamknięte, a oddech był płytki i ledwo słyszalny.
Puls też był okropny, bo Draco prawie w ogóle go nie wyczuwał..
Przyspieszył...
Do skrzydła szpitalnego wpadł niczym burza z piorunami i zaczął przeraźliwie krzyczeć na całe gardło. W nosie miał to, że leżeli tu chorzy...dla niego ważniejsza była teraz ona.
-Pani Pomfrey! - wydarł się. - Pani Pomfrey!
Starsza kobieta wychyliła się na dźwięk krzyków gotowa zbesztać młodzieńca za te wrzaski. Ale gdy zobaczyła przemoczonego Malfoy'a, który dygotał z zimna na całym ciele, a na rękach trzymał w jeszcze gorszym stanie uczennicę domu Godryka...zamarła.
Ruszyła pędem z tacą całą eliksirów.
-Połóż ją szybko na wolnym łóżku - poleciła i od razu zaczęła sprawdzać fiolki. - Na Merlina panie Malfoy! Co się wydarzyło?
-Ona...ona - zająknął się, gdy słowa uwięzły mu w gardle. - chciała się zabić....wskoczyła do wody...rzuciłem się za nią i wyciągnąłem...Niech pani powie, że będzie dobrze!
Chłopak był całkowicie rozeźlony. Miał drgawki i czuł okropne i przeszywające ciało zimno, ale nie przejmował się tym. Był całkowicie skupiony na niej.
Pani Pomfrey latała jak oparzona po sali co chwila przynosząc i podając eliksiry Hermionie, które z początku wydawały się nie pomagać. Malfoy wpadł jeszcze większą panikę i zaczął krzyczeć do nieprzytomnej gryfonki.
-Granger, kurwa nie umieraj - mówił. - Nie pozwolę ci na to, słyszysz?!
Wtedy magomedyczka zajęła się również i blondynem, którego drgawki zdawały się ustępować, ale nadal był niesamowicie zimny i dygotał.
Podała mu trzy różne eliksiry i kazała się położyć. Zaprotestował, a ta zagroziła, że albo odpocznie spokojnie, albo nie pozwoli mu leżeć obok jej łóżka i wygramoli go na drugi koniec sali. O dziwo, posłuchał.
-Expecto Patronum - rzuciła zaklęcie Pomfrey, a z jej różdżki wystrzelił biały płomień i uformował się z pumę. - Wezwij profesor McGonagall i profesora Snape'a. Powiedz, że pilne.
Zwierzę zniknęło, a Poppy usiadła na krzesełku obok panny Granger i obserwowała czy dane eliksiry skutkują.
-Przeżyje, pani Pomfrey, prawda? - zapytał ją blondyn.
Miał smutne i niepewne spojrzenie, a na twarzy błądził ukryty grymas bólu.
Magomedyczka wzruszyła ramionami.
-Nie wiem, panie Malfoy - odpowiedziała. -Ta noc będzie decydująca. Odpocznij. I tak prędko się nie ocknie.
Blondyn wiedząc, że nie wygra z lekarką, posłusznie położył się, odwrócił na bok i przymknął oczy.
Towarzyszyła mu taka błoga cisza, od której myślał, że zwariuje. Jednak udało mu się zasnąć.

Poranek był ciężki.
Draco do tej pory odczuwał dreszcze zimna, a to, że Granger jeszcze się nie ocknęła dobijał go jeszcze bardziej. Dostał eliksiry i poszedł dalej spać wiedząc, że i tak nic innego nie zrobi.
Zasnął tylko na dwie godziny, gdy obudził go dziewczęcy szloch.
Przetarł dłonią twarz i spojrzał w kierunku źródła płaczu. Na krześle obok kasztanowłosej siedziała Ginny i płakała trzymając dłoń przyjaciółki. Koło niej stał Diabeł i położył jej dłonie na barkach i delikatnie masował je próbując uspokoić rudą.
-Ruda, nie wyj - jęknął i poprawił się na łóżku. - Będzie dobrze, ale rykiem nie pomożesz.
Wtedy ta odwróciła się wraz z Zabini'm w jego stronę. Weasley'ówna rzuciła się blondynowi na szyję.
-Na Godryka, Malfoy masz u mnie dług - powiedziała z płaczem. - Dziękuję, że ją uratowałeś.
Ślizgon prychnął.
-Uwierz, wiewióra - zaczął ironicznie - ocaliłem ją nie dla Ciebie, ale niech ci będzie...ale dlatego,że mi na niej zależy, a twój brat kanalia ma przejebane. Mój ojciec się o tym dowie!
Diabeł zaśmiał się, a Ginny zmierzyła dwójkę ślizgonów spojrzeniem bazyliszka. Nie spodziewała się takiej reakcji.
-To twoja stała kwestia, ale kanalia czy nie, to dalej mój brat - mruknęła niezadowolona.
Blondyn wzruszył ramionami, a potem popatrzył prosto w oczy gryfonki. Tak mocno, jakby wzrokiem miał wywiercić jej dziurę w mózgu.
-Weasley...nie wkurwiaj mnie - warknął. - Albo ja zabiję tego kurdupla, albo zajmie się nim Ministerstwo. Przez Niego twoja przyjaciółka chodziła struta przez kilka dni, chciał ją zabić, a potem ona sama wykańcza się psychicznie. I wszystko przez tego jełopa!
Przewrócił się na drugi bok, obrażony na cały wszechświat i poprawił sobie pierzynę. Blaise nie odezwał się ani słowem. Doskonale rozumiał przyjaciela i wyobrażał sobie jak może się czuć. W końcu znali się od gówniarza.
-Przypomniałem sobie  - zaczął Draco. - Zabini masz z Nott'em zaopiekować się Salazarem i broń boże masz go nie przekarmić!
Diabeł zaśmiał się, a blondyn odwrócił się automatycznie.
-Zabini, co jest kurwa takiego śmiesznego? - warknął. - Pies ma jeść 3 razy dziennie, a nie co godzinę, a potem się nie mieścić w kojcu.
Fuknął i znów się odwrócił od rudej i diabła. Spróbował zasnąć, ale cienko mu to szło.
Rozsadzały go nerwy, a gdy uspokoił się to nie mógł się skupić. I tak w kółko, i w kółko.
Zasnął dopiero po godzinie.




-Panie Malfoy - Poppy szturchnęła blondyna, który już zdążył się przebudzać. - Profesor McGonagall i profesor Snape chcą z Panem rozmawiać.
"Czego oni jeszcze ode mnie kurwa chcą?" - jęknął w duchu.
Zapewne przesłuchać jak na komisariacie. Ewentualnie zrobić z niego Herosa. 
-Słucham? - powiedział dość nieprzyjemnie i podniósł się nieco na łóżku.
Minerwa poprawiła swoje okulary.
-Chcemy znać przyczynę tego incydentu, panie Malfoy - rzekła poważnie opiekunka Gryfonów. -Pan wskoczył do jeziora ratować moją uczennicę.
Draco wywrócił teatralnie oczami.
Powinien grać na scenie albo w jakimś filmie akcji...Hmm nadałby się. Nie, sorry on już jest aktorem.
-Proszę zapytać rudzielca Ronalda - warknął. - To on jej utrudniał życie przez ostatnie dni,
McGonagall zrobiła zdziwioną minę, a okulary zsunęły jej się z nosa. Szybko je poprawiła i złożyła ręce.
-A co ma do tego, pan Weasley, panie Malfoy? - zapytała rzeczowo.
Severus Snape prychnął i przez moment wydawało się jakby się miał zaśmiać. Nie było to codziennym widokiem dla samego Malfoy'a.
-Bo pani kochany uczeń jest na tyle popieprzony, że na treningu zaczarował tłuczek, by ją zabić! - krzyknął jej prosto w twarz.
-Draco nie tym tonem - zganił go mistrz eliksirów.
-Taka prawda! Wszyscy myślą jaki to nie cudowny chłopak i spokojny, a tymczasem to psychopata! - ponownie krzyknął blondyn. - Chciał ją zabić, dokuczał jej tylko dlatego, że zadawała się ze mną,Blaise'm i Teodorem, a on tego nie przyjmował do wiadomości. Chciała się zabić, bo miała go dość! Tak ciężko to do kurwy nędzy obczaić?!
Po dłuższym monologu opadł na poduszkę i odwrócił się plecami do opiekunki Gryfonów. Ta baba perfekcyjnie zagrała mu na nerwach, a Snape wiedział jak wulgarne są wtedy jego wybuchy złości.
-I widzisz kobieto, co narobiłaś? - warknął Severus. - Wychodzi na to, że twój Weasley odbędzie karę. Nie odpuszczę takiego traktowania moich wychowanków jak i traktowania panny Granger,która nie zawiniła.
-Tak,tak masz rację Severusie - przyznała rację Minerwa. - Szkoda byłoby go wywalić ze szkoły, mógłby ją skończyć, ten ostatni rok....może jakiś szlaban porządny?
Snape wzruszył ramionami.
Nauczyciele oddalili się i opuścili skrzydło nawijając o tym jak ukarać Weasley'a, a Mafloy uspokajał swoje stargane nerwy.
Nie mając nic innego do roboty, zasnął trzeci raz tego dnia.
"To było straszne" - powiedział sam do siebie. "Cholernie straszne"

CZYTASZ=KOMENTARZ
Rozdział pisany na szybko w nocy (2 w nocy, a ja bloguje xd)
Byłby pewnie wcześniej, ale lapka już mam ale idioci systemu nie umieją chyba wgrywać skoro nie zainstalowali sterownika do karty sieciowej i nie mam tam neta XD A komp siada. 
Rozdzialik dla was do oceny,mam nadzieję pozytywnej <3
Do następnego! <3

czwartek, 18 lutego 2016

15. Cholerne uczucia

Poniedziałek.
"Nienawidzę poniedziałków" - mruknął Malfoy w duchu.
O tak, poniedziałki to dzieło szatana...w sumie nie skoro ja jestem jak sam diabeł, to ten kto wymyślił poniedziałek musiał być nieźle nawalony i jębnięty na umyśle. xd 
Po porannym prysznicu założył na siebie spodnie od garnituru i błękitną koszulę, a ta to gustowną marynarkę od kompletu. Miał wywalone już w noszenie szat, które nawet nie były obowiązkowe.
Salazar spojrzał na swojego właściciela. Tak długo nie było go na nieco dłuższym spacerze. Gdy jego nie było to jego ulubiony skrzat zajmował się dobermanem.
Nakarmił go, do kieszeni marynarki wsunął różdżkę i opuścił dormitorium.
Blaise i Nott dawno byli już na śniadaniu. Przestali go budzić wcześniej, gdy blondyn poszczuł Zabini'ego psem.
Wtedy podziękowali za uszczerbki w zdrowiu psychicznym.
Do Wielkiej Sali wpadł w paskudnym humorze. Irytowało go cholernie, że nie ma obok siebie tej wkurzającej, nieznośnej Gryfonki. Chciał jej pomóc, a ona potraktowała go jak śmiecia, którym wcześniej był. Ale do cholery przecież się zmienił i zależało mu naprawić relacje z Gryfonami. Z częścią, bo Weasley'a za te wyskoki do jego przyjaciół i Granger.
Cholerna, Granger...cały czas miał ją w głowie. Ten jej śmiech i szloch, kiedy płakała. Wszystko kojarzyło mu się z tą dziewczyną, której chciał się wyzbyć z siebie.
Siadając pomiędzy Nott'a i Diabła spojrzał w kierunku stołu Gryffindoru.
Siedziała tam. I wyglądała jeszcze gorzej niż wczoraj. Włosy jedynie chyba raz przeciągnęła szczotką, swe ciało zakryła idealnie dopasowanymi dżinsami i grubym już nieco rozciągniętym swetrem.
Spojrzał na jej twarz.
Bez makijażu, opuchnięte od płaczu oczy i wymuszony uśmiech. A Ginny chyba dawała się nabrać na tę jej grę aktorską.
Przecież miała ją teraz tylko na śniadaniu. Plan zajęć uległ lekkiej zmianie i teraz dwie Gryfonki mijały się w trakcie zajęć.
-Co jest z Granger, stary? - zapytał go Teodor. - Wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy.
Malfoy wzruszył ramionami i zaczął pochłaniać swoją jajecznicę z boczkiem z talerza.
-Nie wiem, Nott - odpowiedział szybko. - Chciałem jej wczoraj pomóc, a ona wyjebała na mnie focha jakbym spalił jej wieś.
Teodor pomachał niedowierzająco głową.
-Chłopie... - zaczął ślizgon, a Blaise przysłuchiwał się całej wypowiedzi. -...jej były chłopak,przyjaciel i Salazar wie kto jeszcze chciał ją zabić, rodzice są w Australii i nie pamiętają, że mają córkę, a ty się jej dziwisz? Trochę wyczucia, Smoku!
Blondyn spokorniał. Jego przyjaciel miał rację. Ona była taka bezbronna, niewinna, a osoby które były dla niej najważniejsze powoli odsuwały się od niej, a ona zostawał sama jak palec. Miała jedynie Ginny....Potter udawał przyjaciela, a jak przychodziło co do czego to umywał ręce.
A on swoim zachowaniem jej tylko dokładał.
-Więc chyba powinienem jej dać święty spokój - stwierdził. - Tak będzie najlepiej.
-No ty zwariowałeś, Smoku - skwitował Blaise. - Nie zostawiaj jej teraz kiedy będzie Cię potrzebować. Dobra wyjebała cię wczoraj z pokoju, ale uwierz mi na bank jej ciężko. Daj jej szansę.
Zawyrokował, a Nott cicho zaklaskał. Jego przyjaciel z miana kretyna jakim go mianował, awansował do lepszego stopnia hmm mniejszego kretyna.
-W końcu powiedziałeś coś mądrego, Diable - rzucił Teodor.
Blaise popatrzył na niego spojrzeniem samego bazyliszka, ale przy jego poczuciu humoru jak i samej minie, Nott nie mógł wytrzymać i nawet z tego wybuchnął śmiechem.
- Ha ha zabawne, doprawdy - odgryzł się.
Draco jednak nie odezwał się ani słowem na temat wymiany zdań dwójki ślizgonów.
Nagle wstał jakby dostał olśnienia i ruszył w kierunku znanej Hermiony Granger.
Rudzielec nie był zachwycony widokiem blondyna i wręcz czerwienił się ze złości aż po cebulki włosów, Ginny wymieniała ciche spojrzenia z Blaise'm (cholera ta dwójka naprawdę ma się ku sobie, ja ich zeswatam, jeszcze trochę!) , a Harry rozmawiał z jakąś gryfonką siedzącą obok.
-Znowu ci się Malfoy stoły pomyliły? - zakpił Weasley.
A blondyn o mało co nie sięgnął go przez stół.
Ta, znowu zaczyna się małe piekiełko.



-Zamknij się wreszcie do kurwy nędzy ruda imitacjo mężczyzny! - warknął z takim jadem niczym śmiercionośna anakonda.
Hermiona wzdrygnęła się na dźwięk podniesionego tonu ślizgona, Harry oderwał się od rozmowy i spoglądał teraz to na Malfoy'a to na Ron'a lub na Hermionę, która wyglądała na całkowicie przybitą.
-Nie będziesz mną dyrygował, śmierciożerco! - oburzył się Ron.
Wtedy pięść Dracon'a wylądowała naprzeciwko prosto w nos gryfona, którego aż wygięło do tyłu i gdyby nie Potter zapewne runąłby niczym worek kartofli.
Kasztanowłosa znów się wzdrygnęła.
Nie znosiła kiedy to ślizgon zawsze jej bronił, a jej rzekomy przyjaciel Harry nawet nie stawał w jej obronie.
-Dosyć tego mam! - powiedziała, a w jej oczach zaświeciły się łzy. - Nienawidzę Cię, Ronaldzie Weasley! Słyszysz?! Nienawidzę Cię!
Z płaczem wybiegła z Wielkiej Sali, a Malfoy wstał gotów ruszyć za nią, ale odwrócił się przez lewę ramię i z wściekłością rzucił:
-Brawo Weasley, brawo - pogratulował i klasnął w ręce. - A ty Potter...dorównujesz tej kanalii...gdyby Granger rzeczywiście była twoją przyjaciółką nie pozwalałbyś na to. Nie pozwoliłbyś na to by on czarował sobie tłuczkiem, by ją zabić.
Po tej krótkiej przemowie ruszył za kasztanowłosą Gryfonką, a Ginny,Ron i Harry wymieniali między sobą spojrzenia.
Malfoy miał rację i musieli mu to przyznać. A Harry znienawidził właśnie sam siebie. Jako przyjaciółkę tracił rudowłosą, która spędzała czas z Zabini'm, ale stracił Hermionę i to chyba na dobre.
Zaniedbał ją okropnie.
Za zaniedbanie przyjaciół i ranienie bratniej duszy powinno być Crucio! A nie przepraszam, przecież Malfoy pozabija wszystkich za nią. 




*
Złapał ją na podwórku ja wyleciała na błonia. twarz zakryła dłońmi i leciała na oślep przed siebie. Tak bardzo płakała. Tak bardzo miała dość, a siły w nogach miała tak dużo, że Malfoy nie mógł dogonić jej mimo swojego wzrostu.
Biegła coraz szybciej...pewniej w stronę jeziora, które pod koniec września miało dość zimną temperaturę.
-GRANGER! - ryknął na całe gardło nie przerywając biegu.
Dziewczyna nie odwróciła się tylko przyspieszyła na tyle, co pozwalało jej te kruche ciało.
Była już na mostku, gdy on dopiero co wleciał na niewielką górę. Miał parę ładnych metrów, by ją dogonić i powstrzymać ją przed zrobieniem czegokolwiek głupiego.
Zatrzymał się i złapał parę głębszych oddechów.
-GRANGER! - ponowił swój krzyk.
Wtedy odwróciła się. Spojrzała na niego, a w jej oczach pojawiały się kolejne łzy. Z jej ust zdążył wyczytać bezdźwięczne "przepraszam".
-GRANGER, NIE RÓB TEGO! - wrzasnął po raz kolejny raz.
Zmusił się do biegu. Pokonał górkę i zbiegł na dół zostało mu jakieś dwadzieścia metrów by złapać Gryfonkę za ramię i odciągnąć od tej cholernej wody, ale za późno.
Dziewczyna rozchyliła ręce niczym anioł prostujący skrzydła, odwróciła się i skoczyła....
Czyli..przez ten incydent....Malfoy zostanie seryjnym mordercą. A ron skończy jako trup, albo kaleka...Nie jako trup. Chyba, że Malfoy zostanie powstrzymany. 
Ona rzuciła się do jeziora i zaczęła powoli tonąć.
A blondyn rzucił się za nią nie patrząc na temperaturę wody i pogodę. Po prostu wskoczył..



CZYTASZ = KOMENTARZ
Komentarze obowiązkowo! <3
Bo pod 14 rozdziałem był tylko jeden, smutek. :/

środa, 17 lutego 2016

14. Zabiję go

W jednej chwili widziała pędzącego Malfoy'a a w drugiej zbliżający się do niej tłuczek z niemałą prędkością. Zero drogi ucieczki.
Zamknęła oczy gotowa na niesamowity ból.
Usłyszała pyknięcie. Otworzył oczy i zobaczyła przed sobą siedzącego na miotle blondyna. W dłoni trzymał pałkę, pałkarzy, którą zabrał od Flint'a i odbił tłuczka w drugą stronę boiska.
Ten jednak z powrotem zawrócił i leciał na kasztanowłosą Gryfonkę. Malfoy po raz kolejny odbił tłuczka. I tak parę razy.
-Nott, znajdź tego kto to czaruje! - krzyknął do bruneta. - Przerwij to do cholery!
Teodor śmignął wśród uczniów na trybunach, a potem po zawodnikach. Zauważył rudzielca, który mamrotał coś pod nosem.
To niemożliwe, że to Weasley. Za tępy jest na takie zaklęcia.
Ale zaryzykował i podleciał do niego i szturchnął go.
-Wealsey przestań czarować tłuczka, bo cię ja zaczaruję i nie wyjdziesz już z trumny - powiedział groźnie Nott, a Ron zrobił wielkie oczy.
-Nie groź mi! Pójdę do McGonagall! Zobaczysz! - krzyczał rozjuszony.
Ślizgon w odpowiedzi zaczął się śmiać.
-Leć, poskarż się. Tylko ciekawe co powiedzą, że zaczarowałeś tłuczek, by zlikwidować Granger - rzekł poważnie, a rudy poczerwieniał jeszcze bardziej.
Zaczął krzyczeć, że Nott nie ma dowodów, że on jest niewinny i co to on nie zrobi. Teo pomachał niedowierzająco głową i spojrzał na Malfoy'a, który właśnie wylądował i zabierał Hermionę w bezpieczne miejsce. Za nimi wlókł się Diabeł z Rudą i parę innych ślizgonek.
Postanowił również wylądować i podążył za przyjaciółmi.


*
- Jesteś pewien, że to on? - zapytał Draco Nott'a.
Przyjaciel przytaknął.
-No tylko on jedyny mamrotał pod nosem, a inni byli zbyt zajęci przyglądaniem się Tobie jak broniłeś, Granger - odpowiedział.
Blondyn zacisnął pięści, usta tworzyły teraz jedną wąską linię, a przy jego skroni pojawiła się pulsująca żyłka, która sprawiała wrażenie jakby miała zaraz pęknąć.
-Zabiję go. - wysyczał niczym wąż. - No kurwa zabiję!
Hermiona wzdrygnęła się na podniesiony krzyk blondyna. Nigdy nie widziała go w stanie takiej furii, że ledwo co dwójka ślizgonów mogła go teraz utrzymać. Był zdeterminowany, by wypełnić swoje słowa. Chciał go naprawdę zabić.
Wyrwała się z uścisku Ginny i podbiegła do szarpiącego się Malfoy'a.
-Draco... - zaczęła niepewnie. - zostaw to..nie warto. Zabijesz i pójdziesz siedzieć..zostań.
Spojrzała na jego szare oczy, w których szalało rozgniewane morze. Był wściekły.
Ale gdy spojrzał na jej ciepłe, brązowe oczy to uspokoił się trochę i przestał się szarpać.
-Masz rację - oznajmił, a Hermionę odetchnęła z ulgą. - Nie zabiję Go, ale zemszczę się. Ostrzegałem go, nie posłuchał, więc ma problem.
Wtedy kasztanowłosa Gryfonka miała wręcz ochotę udusić ślizgona. On był lekkomyślny!
On był po prostu mściwy,lwico. Pogódź się z tym. 
Zaraz, zaraz. Czy ona zaczęła się przejmować Malfoy'em? O nie, nie, nie. Ona ma go nie znosić.
To tylko dobry przyjaciel.
-Siądź na dupie i siedź, co?! - warknęła na niego. - Do cholery ty nie myślisz w ogóle! Jesteś zadufany w sobie! Nie bądź egoistą i pomyśl o mnie! Może ja chcę byś został tutaj, a nie uganiał się za Ronem!
-Do diabła, Granger! Kurwa, on chciał cię zabić! - ryknął na nią.
Wzdrygnęła się furią blondyna i spuściła głowę, a po jej policzku spłynęła łza. Draco chwilę dał sobie do namysłu, po czym przytulił Gryfonkę do siebie, a ta zaczęła moczyć mu koszulę.
-Przepraszam - szepnął. - Nie powinienem był tak krzyczeć. To nie twoja wina.
W odpowiedzi dostał jedynie kolejny szloch Gryfonki.
Spojrzał na Rudą.
-Wiewióra prowadź do waszego pokoju - rozkazał i podniósł Hermionę, która nawet nic sobie nie robiła z tego, że ślizgon podniósł ją.
Ginny zaprowadziła Mafloy'a do pokoju dziewczyn, a ten położył ja na łóżku i podał jej jeden z eliksirów.
-Zabierz to, nie chcę spać - powiedziała stanowczo.
-Granger, wypij to do cholery - syknął. - Powinnaś odpocząć, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.
Ta zmrużyła tylko oczy i odwróciła się od blondyna. Wtedy ten klepnął ją w tyłek, a ta jak poparzona podskoczyła i znów spoglądała na Malfoy'a.
-Nie będziesz mi rozkazywać - warknęła i zabrała mu fiolkę i położyła ją pod poduszkę.
Położyła się na niej i zamknęła oczy, a po jej policzkach spłynęły łzy.
Draco spojrzał na nią z wyrzutem. Do cholery czemu ona nie chciała dać sobie pomóc?
Oh, może dlatego, że przyjaciel chciał ją zabić i jest załamana?!
 -Lwico, no - jęknął Malfoy i szturchnął ją - nie płacz.
Ta tylko poprawiła się na poduszce i nie odezwała się. Blondyn wstał i opuścił dormitorium gryfonek w podłym humorze. Miał z nią zostać, a ona fochy stroiła i to przez Weasley'a!
-No zabiję skurwiela! - warknął pod nosem.
Na korytarzu niedaleko lochów spotkał pannę Parkinson, która wcześniej próbowała poderwać jakiegoś krukona, a na widok ślizgona zaczęła biec w jego stronę, gotowa uwiesić się mu na szyję.
-Dracusiu - zaszczebiotała. - Co taki zdenerwowany? Chodź zrobię ci masaż.
W blondynie po raz kolejny się zagotowało.
-Odpierdol się ode mnie wreszcie, Parkinson! - ryknął. - Nie kocham Ciebie, zależy mi na kimś innym i nie jesteś kimś TY!
I poszedł zostawiając rozdygotaną ślizgonkę na środku korytarza. Zszedł do lochów i trzasnął drzwiami.
Wpadł do pokoju jak huragan, a Nott i Blaise przyglądali się mu badawczo. Zabini nalał do szklanki ognistej i podał ją przyjacielowi, a ten jednym haustem opróżnił zawartość naczynia.
-Dałeś poplić dla mopa, skoro twoje wrzaski było słychać aż tutaj - stwierdził Nott.
Draco wzruszył ramionami i chwycił za ręcznik.
-Jebać ją, tak na dobrą sprawę - mruknął.
Udał się pod prysznic, a gdy gorąca woda zalała jego ciało, odetchnął z ulgą czując, że zmył z siebie wszystkie te negatywne rzeczy.
Do cholery co z nim było, że zaczął martwić się stanem Granger?!
Zakochał się, biedny Smoczek. Zakochał się.  






-Herm.. - zaczęła Ginny. - ..dlaczego tak odtrącasz Malfoy'a od siebie? Widać, że go do Ciebie ciągnie.
-On to arystokrata.To Malfoy, Ginny - powiedziała z wyrzutem. -My to dwa odmienne światy i niech tak zostanie.
Ruda pokręciła przecząco głową. Musiała nakłonić przyjaciółkę do tego, by zaczęła normalnie traktować się ze ślizgonem.
-On się zmienił, Hermiono. Daj mu szansę - nalegała. - Widzę po Tobie, że coś do niego czujesz.
-Właśnie Ginny, czuję - odpowiedziała.  Dlatego muszę go unikać.

*
-Panno Hermiono Jean Granger! Masz osiemnaście lat, a myślisz jak dziecko - oburzyła się Weasley'ówna. - Co ci szkodzi spróbować. Zaprzyjaźnijcie się, a czy ty zdecydujesz pogłębić znajomość to będzie twoja decyzja.
-Dobra, zgodzę się - odpowiedziała niechętnie kasztanowłosa. - Ale jeśli będę cierpieć przez tą fretkę...to zabije siebie, a potem ciebie.
Zagroziła palcem Hermiona, a potem obie z Ginny wybuchnęły śmiechem. Ruda to umiała poprawić humor kasztanowłosej.
Chyba tylko jako jedyna.
Zgadzając się...Granger wtoczyła na kruchy lód drogi do szczęścia...

 CZYTASZ= KOMENTARZ
Rozdział do oceny dla was...moim zdaniem dobry to nie jest.
Ciężko mi się go pisało, jakoś tak..





 

wtorek, 16 lutego 2016

13. Wytłumacz mi to!

Oddech śpiącego Dracon'a owinął szyję Hermiony, a ona po raz kolejny miała okazję narkotyzować się Jego perfumami, które zdawały się pachnieć jeszcze intensywnej.
Zbudziło ją donośne pukanie do drzwi.
Z totalnym kace podniosła się z łóżka omijając sofę Smoka. Blaise i Ginny dalej sobie smacznie spali. Ruda w objęciach Diabła uśmiechała się pod nosem. Teodor dalej spał, a Luny już nie było.
Kolejne walenie w drzwi.
-Już! - powiedziała nieco głośniej.
Otworzyła drzwi, a do środka wślizgnął się Wybraniec i Ron.
-Herm...chcieliśmy przeprosić za... - zaczął rudzielec. - ...co do cholery robi tu Malfoy?! I Zabini z moją siostrą?! I Nott! - ryknął na widok ślizgonów.
Hermiona teatralnie wywróciła oczami.
-Jak widać śpią, bo tak się składa, że to oni dotrzymywali mi towarzystwa całą noc, a nie przyjaciele, dla których przyjście tu było chyba zbyt nudne! - teraz to i kasztanowłosa krzyczała ze złości.
Harry nie odzywał się, gdy to Ron krzyczał na Hermionę, a ona nie pozostawała mu dłużna. On nie miał zamiaru się kłócić z przyjaciółmi i nie miał nic do tego z kim się zadaje.
Krzyki w dormitorium były na tyle głośne, że Malfoy wraz z kumplami zbudzili się z błogiego snu.
-Weasley, do cholery nie wydzieraj tej mordy! - warknął blondyn podnosząc się z sofy, którą po chwili jednym sprawnym zaklęciem zlikwidował. Teodor wyciągnął się na swoim posłaniu i obserwował całą sytuację, a Blaise nawet nie drgnął iż całkowicie rozbudzona Ginny przywarła do niego ciałem i objęła w pasie lokując głowę na klatce piersiowej ślizgona.
Ten widok całkowicie rozjuszył Rona.
-Wytłumacz mi to, Hermiono! - wrzasnął.
Malfoy podszedł do kasztanowłosej Gryfonki i położył dłonie na jej biodrach przyciągając do siebie i uśmiechając się słodziutko, wtrącił się do rozmowy.
-Obawiam się, Panie Weasley, że... - zaczął. - Hermiona nie musi ci się tłumaczyć. Nie jesteś jej własnością.
W Ronie zagotowało się, a Harry próbował na wszelakie sposoby załagodzić sytuację. Jednak wszystko na marne.
-Ginny odejdź od tej imitacji mężczyzny, a ty Hermiono... - powiedział z wściekłością. - ... nie wiedziałem, że tak nisko upadłaś by zadawać się z tym mordercą.
No i wtedy zaczęło się małe piekiełko.
Malfoy rzucił się na rudzielca i teraz oboje leżeli na podłodze i okładając się na zmianę. Teodor ze stoickim spokojem obserwował sytuację, a Zabini ruszył na pomoc Hermionie, która nie dawała sobie z Potter'em rady, by oddzielić od siebie chłopców.
-Smoku, zostaw go - powiedział spokojnie Blaise odrywając przyjaciela. - Nie warto.
Malfoy wyglądał naprawdę groźnie. Na białej koszuli miał plamy krwi, a z rozciętej wargi sączyła się niewielka strużka krwi. Włosy miał potargane, ale szybko same doszły do niecodziennego ładu. Do oczu Hermiony cisnęły się łzy. Jej rzekomo przyjaciel obraził ją i upokorzył, a niegdyś odwieczny wróg wstawił się w jej obronie.
-Zabieraj dupę Weasley i spadaj  - warknął blondyn - I nie waż się obrażać ani Granger, ani mnie, ani moich przyjaciół, bo wtedy naprawdę zabiję.
Rudzielec podniósł się z podłogi i dopiero wtedy Hermiona zauważyła jak dostał Ron. Limo pod okiem zaczynało przybierać powolnie barwę fioletu, rozcięta warga i lewa brew, a koszulka zawierała plamy krwi.
Popatrzył z wrogością na Draco i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
-Hermiona,..Malfoy...  - zaczął Harry. - Przepraszam was za Niego. Jeśli pasuje ci Herm towarzystwo Malfoy'a to ja nie mam nic przeciwko. Bylebyś była szczęśliwa.
-Dziękuje, Harry - uśmiechnęła się ciepło Hermiona.
Malfoy wyciągnął dłoń do Wybrańca, a on uścisnął ją.
-Więc topór wojenny zakopany - mruknął blondyn. - Ale serio Potter...pilnuj rudzielca, bo naprawdę nogi z dupy powyrywam.
-Ta.. - jego wzrok spoczął na podłodze. - ..to ja lecę.
I już go nie było. Teraz to Hermiona była rozjuszona. Zarówno jak i zachowaniem Rona tak też i dla Dracon'a się oberwało solidnie.
Nie przypuszczał, że Gryfonka dostanie takiej furii.
-Malfoy! - warknęła w Jego stronę. - Jak mogłeś jednocześnie się wpieprzać, a z drugiej mnie bronić?
Już ona sama nie wiedziała czy miała ochotę na niego wrzeszczeć czy po prostu przytulić. Miała dość. Ron odwrócił się od niej ze względu na ślizgonów i tylko Harry i Ginny jej pozostali. A przecież Golden Trio miało trwać...do końca. Właśnie miało.
Gdy łzy zaczęły cisnąć jej się do oczu, blondyn podszedł i przytulił ją. Widział w jakiej rozsypce jest Hermiona. I zarówno nie dopuszczał do siebie myśli, że ona mogłaby się załamać. Nie chciał na to pozwolić.
-Zostawił mnie. Olał to... - łkała, mocząc przy okazji koszulę ślizgona. - Obiecywał mi.. Malfoy, dlaczego?
Zaskoczyła Go. Co miał jej teraz powiedzieć? Że to skończony dupek, kretyn i idiota? Wtedy pogorszyłby sytuację.
-Granger, tak już jest. Jedni zostają, jedni odchodzą. Masz teraz nas. I mnie. I Zabini'ego, który czasem to naprawdę komik. I Nott'a. I wiewiórę oraz Potter'a. Dasz radę. - rzekł poważnie.
Reszta mu przytaknęła.
A spróbowaliby zaprzeczyć. To Malfoy by ich chyba zadźgał xd 
-Ale pomożecie mi? - zapytała.
-Pomożemy - odpowiedział Draco i koniuszkami palców otarł łzy Gryfonki.
Wtedy dopiero Panna Granger nieco ochłonęła.
Ale nie zmieniło to faktu, że nadal chodziła nieco przybita.



Następnego dnia było gorzej.
Na śniadaniu w Wielkiej Sali Draco obserwował Hermionę czy dziewczyna cokolwiek je. Ona jedna jedynie grzebała w talerzu, a Ron nie przestawał docinać jej na każdym kroku.
-Co ślizgoni już cię olali? - mówił z sarkazmem.
Ginny objęła kasztanowłosą i z groźnym spojrzeniem przeniosła wzrok na brata.
-To nie twój interes, Ron - powiedziała pewnie ruda. - Bynajmniej oni zostali z nią, gdy ty zacząłeś zachowywać się jak gówniarz.
Młody Weasley chyba nie miał zamiaru odpuścić, a na jego usta już cisnęła się kąśliwa uwaga, ale Harry uciszył przyjaciela, gdyż nie miał zamiaru wysłuchiwać kłótni, a tym bardziej tego jak jego przyjaciel obraża jego przyjaciółkę.
Blondyn oglądając cała sytuację szepnął do Blaise'a kilka słów, a potem do Nott'a, a wtedy cała trójka uśmiechała się.
Diabeł i Smok wstali od stołu wychowanków domu węża i podreptali pewnym siebie krokiem do Gryfonów.
Blaise wcisnął się koło Ginny i nieco odpychając Collin'a, a Malfoy siadł między rudą, a kasztanowłosą i z uśmiechami spoglądali na rozwścieczoną minę Rona. Poczerwieniał po cebulki włosów, a na twarzy zrobił się czerwony.
-To jest stół dla Gryfonów, a nie oślizgłych gadów. - wycedził.
Malfoy uśmiechnął się i chwycił małą bułeczkę i ugryzł ją.
-Ale jak widać, ani Hermionie, ani Ginny nie przeszkadza nasze towarzystwo - rzucił z uśmiechem. - A teraz Granger..jedz.
Kasztanowłosa spuściła głowę i spojrzała na talerz.
-Nie jestem głodna - rzuciła.
-Jedz albo sam się nakarmię - odpowiedział z większym uśmiechem.
Gryfonka znalazła się na straconej pozycji. Chwyciła widelec i zaczęła konsumować posiłek wręcz na siłę. Nie miała najmniejszej ochoty jeść, ale wolała już to niż Malfoy karmiący ją.
Była w kropce.

*
Po południu odbywał się trening Quidditch'a i zarówno Draco jak i Blaise musieli się na Niego udać.
Pogoda była dosyć słoneczna jak na wrzesień, więc Gryfoni również wynajęli część boiska, co oznaczało, że musieli trenować razem.
-Malfoy, nigdzie nie idę - protestowała Hermiona - pójdę do siebie i zajmę się książką.
-A ja ci mówię, że idziesz - blondyn nie odpuszczał. - Bierz Wiewiórę i chodźcie.
Znów wiedziała, że ślizgon wygrał, a ona nie miała nic do gadania.
Niechętnie poszła po Ginny i razem z nią poszły na szkole trybuny. Chłopcy poszli się przebrać, a po chwili już latali na miotłach z drużyną. Wyciągnęła książkę z torby i oddała się całkowicie lekturze.
Wtedy przyjaciółka szturchnęła ją w ramię.
-Ej, Herm co jest między tobą, a Malfoy'em? - wypaliła prosto z mostu.
-Nic - odpowiedziała zdawkowo.
-Ja tu czuję chemię - na potwierdzenie swych słów pociągnęła nosem i uśmiechnęła się poprawiając szalik.
Hermiona parsknęła śmiechem.
-Ja czuję głównie kwas - mruknęła.
Wtedy koło nich zjawił się jak na zawołanie Malfoy. I widząc, że Gryfonka nie ubrała się jak na jesień przystało owinął jej swój szal w barwach Slytherinu wokół szyi.
-Malfoy! Nie zamieniam się w ślizgona! - warknęła, chcąc zdjąć okrycie.
Chłopak jednym ruchem powstrzymał ją.
-Granger nie bądź uparta jak osioł - mruknął. - Będziesz chora, a potem nie będzie cię na  zajęciach i będziesz narzekała.
Znów fuknęła obrażona, gdyż na każdym kroku Malfoy musiał ją uziemić. Jak nie na śniadaniu to na boisko. Miał zawsze jakiegoś haka.
-Zamknij się i graj - rzuciła i wróciła do lektury.
Na początku wszystko przebiegało idealnie. Ślizgoni z Gryfonami grali, Ginny dopingowała dla Diabła, a ona pogrążyła się w czytaniu, zamykając się w swoim małym świecie.
-Granger, uważaj! - usłyszała przerażony krzyk blondyna.
Zobaczyła śpieszącego ku niej Malfoy'a i tłuczek lecący prosto na nią...

CZYTASZ=KOMENTARZ
Dajcie motywację!
Naskrobiecie 10 kom? Nie namawiam <3

sobota, 13 lutego 2016

12. Urodziny ma się tylko raz, Granger

Malfoy stwierdził, że Gryfonki miały zbyt dużo alkoholu jak na dwie imprezowiczki. Nie dość. że wraz z przyjaciółmi zaskoczyli Granger to i jeszcze porządnie się napiją. Jutro miała być sobota czyli jeden z najpiękniejszych dni tygodnia. Zero szkoły i nauki przez weekend.
Właśnie sączył kolejną szklankę ognistej. W tle leciała trochę głośna muzyka, a po ciszy nocnej zastosowano zaklęcie wyciszające, by nikomu to nie przeszkadzało.
-Granger - zaczął Malfoy bawiąc się bursztynowym płynem w szklance. - Po co wam tyle Whiskey skoro gdyby nie my to byłybyście we dwie. Po cholerę?
Hermiona odwróciła się w jego stronę, by móc spojrzeć mu w twarz. Napotkała jego wzrok, który przeszył ją na wylot. Przełknęła ślinę.
-Zaraz ma jeszcze przyjść Luna - powiedziała szczerze- Więc byłoby nas trzy.
Draco wzruszył ramionami. Nic nie miał do blondwłosej krukonki, którą niektórzy nazywali tą pomyloną. Skoro Granger uważała ją za dobrą koleżankę to znaczy, że musiała być w porządku.
Spojrzał na Teodora, który na razie jako jedyny nie miał nikogo do towarzystwa, ale z wywiadu, który przeprowadził wynikało, że niedługo będzie miło gawędził z Lovegood.
-Ruda zatańcz ze mną w końcu - namawiał Blaise gryfonkę. - Nie daj się prosić.
-Nie nazywaj mnie rudą! To prawo ma tylko Herm - fuknęła. - Ale jeśli zatańczę i to sprawi, że się przymkniesz to zgoda.
Uradowany ślizgon zaprosił towarzyszkę do tańca i po chwili wywijali na parkiecie.
Hermiona nalała sobie ognistej do szklanki i pociągnęła łyka, a alkohol przyjemnie rozlał się po jej przełyku.
Wtedy do pokoju wpadła Luna w niebieskiej sukience. Włosy miała rozpuszczone, a na twarzy radosny uśmiech. Na nogach miała granatowe baletki, a bransoletki zdobiły jej ręce. Panna Granger nalała ognistej do szklanki i podała ją krukonce, a ta siadła na wolnymi miejscu obok Nott'a.
-Co to się stało, że są tutaj ślizgoni? - zapytała z uśmiechem.
Hermiona pomachała niedowierzająco głową.
-No wpakowali się. Ale skoro każdy z nich żyje to znaczy, że da się dogadać - odpowiedziała zwięźle Gryfonka. - Nie są tacy źli jak każdy mówi.
Luna w odpowiedzi posłała ciepły uśmiech kasztanowłosej i zaczęła zagadywać Teodora, który odpowiadał na jej pytania i również pogrążył się w rozmowie.
-Skoro tamci tańczą - zaczął Malfoy i wstał - ...to mogę prosić do tańca?
Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ta spojrzała na niego jakby uciekł z wariatkowa.
Czyżby gdzieś tu był psychiatryk? Może od razu oddział zamknięty.
-Kiepsko tańczę. Podepczę Cię. - mruknęła i spojrzała na niego.
-A mi tu czołg wyjedzie - powiedział ironicznie i pokazał palcem powiekę. - W klubie tańczyłaś jak profesjonalista, więc nie wciskaj mi kitu. Chodź.
Pociągnął ją i wkrótce stali na środku pokoju. Jedną dłoń położył na jej smukłej talii, a drugą chwycił jej dłoń.
-Malfoy naprawdę nie musisz pokazywać jak się starasz - mruknęła.
-Granger, nie wkurwiaj mnie - odpowiedział szybko. - Urodziny ma się tylko raz, Granger. Raz w roku. Chcę byś spędzała je jak najlepiej. bo teraz ja tutaj jestem z Zabini'm i Nott'em, gdy twoi przyjaciele od siedmiu boleści szlajają się Salazar wie gdzie i nawet tu nie są. Więc baw się nawet z wrogiem.
Po tym słowotoku odetchnął z ulgą, a Hermiona zdusiła w sobie łzy. Ten cholerny gad miał rację.
Czemu Harry'ego i Rona nie ma teraz z nią? Gdzie byli jej to przyjaciele od 7 lat. A tymczasem jej wróg, z którym dopiero zakopała topór wojenny przebywa z nią więcej czasu niż tych co zna dłużej.
Trafił w jej słaby punkt.
-Chodź tu - powiedział cicho. - Rozkręcimy się.
Obrócił ją wokół osi tak, że plecami przywarła do jego klatki piersiowej, a jego dłoń znajdowała się na wysokości jej dekoltu. Do jej nozdrzy dotarła woń jego męskich perfum i musiała stwierdzić, że pachniał cholernie dobrze.
"Na Merilna Granger o czym ty myślisz!To Malfoy!" - krzyczała na siebie w myślach.
To był Malfoy! Lepiej on niż Cormac. I te jego ślimaczki i zbyt duże mniemanie o sobie. 
-I obrót - powiedział blondyn. - Idealnie.
Hermiona znów mogła spojrzeć w jego szare oczy. które pod światło wyglądały jak niebieskie, spokojne, a czasami rozgniewane morze.
-Chcesz się bawić ? - zapytała go nagle.A on przytaknął. - To napijmy się porządnie.



*
-Ale ty brzydki. - powiedziała głupawo Hermiona.
-A ty pijana - odgryzł się.
-Ale ja wytrzeźwieję. - nie ustąpiła.
Malfoy parsknął śmiechem. Wyszedł na bestię czyli ona mogłaby być piękną.
"Smoku za dużo wypiłeś."

*
-Malfoy, kretynie oddawaj mi te whiskey! - krzyknęła.
Ten w odpowiedzi pokazał jej język.
-Jak wytrzeźwiejesz trochę, to odzyskasz - powiedział z uśmiechem.
Gryfonka wstała i wyjęła z barku kolejną szklankę napełniając ją po brzeg alkoholem. Teraz to ona w odpowiedzi pokazała mu język.
Jak dzieci. Dosłownie. Gorzej niż małolaty.

*
-Wiesz... - zaczęła Hermiona - ....czasami jesteś nieznośny.
Draco w odpowiedzi poluzował nieco krawat i odpiął jeden guzik koszuli, gdy zaczęła go drapać w szyję.
-A ty jak się wkurzasz to masz szopę na głowie - odgryzł się
-Przymknij się - stwierdziła i pociągnęła łyk ognistej.


***

Harry i Ron siedzieli w swoim dormitorium z chłopakami robiąc powtórkę z trzeciego roku.
Brali fasolki i to albo udawali lwa czyli ogólnie cały zwierzyniec lub parowozy i inne różne dziwne rzeczy.
Gryfonom nawet przez myśl nie przeszło, by ponownie zajrzeć do Hermiony, która dosłownie była parę kroków stąd, świętując urodziny. Zachowali się podle jak na nich. Olali przyjaciółkę. Olali osobę, która jeszcze wczoraj oddałaby za nich życie.
-Ron twoja kolej - powiedział wybraniec i podał mu fasolkę.
Rudzielec nie zastanawiając się dłużej zjadł ją, a po chwili z jego ust wydobył się dźwięk krakania prawdopodobnie jakiegoś ptaka.
W dormitorium chłopców wybuchła salwa śmiechu.

*
-Ron, śpisz? - zapytał Harry, gdy wszyscy leżeli już w łóżkach.
-Nie kurwa, powieki oglądam i poluję na zebry - burknął wyrwany ze snu.
Harry wzruszył ramionami i usiadł na łóżku.
-Wiesz...olaliśmy Hermionę by tylko bawić się tutaj... - zaczął bliznowaty -...jak myślisz bardzo jest zła?
Weasley westchnął głęboko i podniósł głowę, by spojrzeć na przyjaciela, który przetarł dłonią zmęczone już oczy.
-Przejdzie jej - mruknął. - Poza tym pewnie już śpią z Gin. Kładź się.
Wybraniec odpuścił i położył się przekręcając się na bok. Dość długo nie mógł zasnąć i wiercił się w łóżku. Było mu przykro, że posłuchał Rona i olał Hermionę, która wiele razy z nimi była, gdy tylko jej potrzebowali. A oni nie spędzili nawet godziny na jej urodzinach.
Czuł się podle.




***

Hermiona twardo siedziała na łóżku popijając ognistą.
Była pijana, zmęczona i tak dosłownie przysypiała na ramieniu Malfoy'a. Ginny zasnęła w objęciach Diabła, a Luna z Teodorem na sofach, które Draco z foteli zamienił na coś wygodniejszego.
Ha, transmutacja się jednak przydaje! Mimo, że McSztywna jest sztywna. 
-Granger, połóż się, bo nie dość, że zaraz rozlejesz wszędzie ognistą to jeszcze zrobisz sobie krzywdę, kładź się - powiedział Malfoy, a ta prychnęła w odpowiedzi.
-Nie ucz ojca dzieci robić. Mi się nie chce... - ziewnęła przeciągle - ...spać.
Teraz Draco parsknął śmiechem i zabrał kasztanowłosej szklankę i odstawił na stolik. Delikatnie odsunął się od Gryfonki  i ulokował ją wygodnie na łóżku i nakrył kołdrą. Już miał wstawać i położyć się w fotelu, ale zachwiał się lekko.
Hermiona otworzyła oczy i zmrużyła je minimalnie.
-Draco? - szepnęła cicho, a on odwrócił się. - Zostań ze mną, proszę.
Blondyn westchnął i jednym sprawnym zaklęciem wyczarował kolejną sofę tuż obok łóżka dziewczyny i to na niej się położył.
Teraz leżał spoglądając na nią, gdy ta odpłynęła już w krainę snów.
-Zostanę, Granger - szepnął. - Zostanę.
Potem wypowiedział jedynie słowo "Nox", a światła zgasły, a on również zasnął. A śniła mu się właśnie kasztanowłosa.
Porwała go do swojej krainy.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Tak, tak wiem kochacie mnie za to, że siedzę po nocach byście mieli co czytać.
Ogólnie rozdział do oceny pozostawiam wam.
I na pewno zauważyliście, że to opowiadanie a FSOD jest inaczej pisanie i gramatycznie i ogólnie i co myślicie? Które lepiej wygląda jeśli chodzi o styl pisania? To ważne, bo chcę wiedzieć czy robię jakiekolwiek postępy w pisaniu. :)
Pozdrawiam <3

11. Imprezę czas zacząć!

Urodziny Granger miały być już dzisiaj.
Ten dzień szybko nadszedł. Gryfonka często latała gdzieś z Rudą między przerwami przez co Teodor, Draco i Blaise mieli trudności, by zacząć realizację planu i z trudem ukrywali to, że wszystko zaczęło działać im na nerwy.
A Zabini zaczął panikować.
No bo to w końcu Zabini. Co do za Diabeł gdy czasami sam nie panikuje?
 -Cholerna, Granger. - syknął Malfoy, gdy Gryfonka po raz kolejny mu uciekła.
Nott pomachał niedowierzająco głową. Jego najlepszy kumpel to kretyn i nie potrafi zatrzymać jednej dziewczyny. Był wyższy, silniejszy i należał do Slythereinu, więc był przebiegły, sprytny...a ta mu po prostu zwiała.
-Ja to załatwię. Patrz i ucz się, nowicjuszu - powiedział pewnie Nott.
Chłopak ruszył za Gryfonką, a blondyn z Diabłem oglądali całą sytuację z zaciekawieniem.
Czy Panna Granger zamieni z nim słowo czy tradycyjnie strzeli po mordzie jak to mawiał Blaise.
-Hermiono! - krzyknął za nią Teo. - Zaczekaj chwilkę.
Kasztanowłosa zatrzymała się i powoli odwróciła w stronę ślizgona. Malfoy'owi i Zabini'emu dosłownie opadły kopary, że udało się Nott'owi zatrzymać Granger. Od rana cholernie trudno było im ją chwycić i porwać na parę chwil.
-Co jest Nott? - zapytała groźnie. - Nie mam czasu.
-Potrzebuję hasło do dormitoriu Gryfonów dla McGonagall, a tego kretyna Finnigan'a nie mogę nigdzie znaleźć - powiedział pewnie, a Hermiona zmrużyła gniewnie oczy.
Dłuższą chwilę spoglądała prosto w oczy Teodorowi by wyczytać z nich czy może kłamie czy mówi prawdę. Ostatecznie stwierdziła, że ślizgon mówi prawdę.
-Feniks - mruknęła - Zapisz, zapamiętaj cokolwiek, bo więcej nie powtórzę. A teraz wybacz idę załatwiać sprawy.
Odwróciła się na pięcie i już miała odejść, ale Teo złapał ją za nadgarstek przytrzymując ją.
Gryfonka oburzyła się wysyłając ciepłą wiązankę przekleństw w stronę Teodora.
-NOTT! - ryknęła. - Puść mnie do cholery!
-Czekaj, masz coś we włosach histeryczko - powiedział spokojnie.
Chwycił za jeden kosmyk kasztanowych falowanych włosów, które z czasem z wielkiej szopy zamieniły się w lekkie fale i pociągnął go mocno wyrywając jeden włos.
-Ała! Nott! - krzyknęła. - Idź do diabła!
-Chętnie - uśmiechnął się.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wzburzonym krokiem ruszyła do biblioteki.
Gdy ślizgon podszedł do przyjaciół ci dosłownie można by rzec zbierali szczęki z podłogi.
Kretyni, zero podejścia do lasek. 
-Smoku przydaj się i idź za nią i zatrzymaj ją w razie co, a Blaise uczyni swoją powinność - Teo był pewien tego co mówi. Malfoy skinął głową i podążył za Gryfonką, a Blaise tymczasem spoglądał na poczynania przyjaciela.
Nott z kieszeni szaty wyjął małą fiolkę z eliskirem wielosokowym i wrzucił do niego włos Granger. Mikstura zasyczała.  
-Pij to - rozkazał
Blaise posłusznie wykonał polecenie.
To dopiero posłuszny Diabełek. Hihi. 
Potem czarnoskóry ślizgon zaczął się zmieniać. Skurczył się co najmniej o głowę i przybrał wygląd kasztanowłosej. Wystraszony spojrzał na swoje dłonie, potem ciało i ochłonął, że nie okazał się Salazar wie czym, bo nigdy nic nie wiadomo, co Granger nosi we włosach.
-Dobra, gdzie jest Potter? - zapytał. - Okej, widzę go. Harry!
Teodor zniknął w najbliższym kącie, by Blaise Gryfek zaczął działać. Dziewczęcym głosem zagadał do Wybrańca, a Nott dziwił się jak Diabeł świetnie potrafi grać.
-Harry, pożyczysz mi pelerynę? Potrzebuję jedną księgę z działu zakazanego, a Pince nie wydała pozwolenia. Ratuj mnie! - mówił płaczliwym tonem,
Potter wzruszył ramionami.
-Jasne, Herm - rzekł i sięgnął do torby. - Trzymaj.
Podał mu czarny i lekki materiał oraz podziękował i szybko zawrócił w stronę, gdzie czekał Teodor.
Widać było po ich minach, że byli z siebie bardzo dumni, że ich plan wypalił. Zabini zatarł ręce w szatańskim stylu,chowając pelerynę do torby, a potem zaczął nagle jęczeć, by eliksir przestał działać.
Odczekali parę minut.
-Chodź po Malfoy'a póki Granger go nie zabiła. - zarządził Nott, gdy Blaise wrócił do swego ciała.
-Albo już potraktowała go Avadą... - mruknął.
 Ewentualnie Cruciatusem. Piękniejszy widok. Ale zaraz Malfoy ma żyć!



***

-Malfoy do cholery oddaj mi książkę!- Hermiona próbowała wyrwać dla blondyna zgubę.
Chłopak parsknął śmiechem.
-Nie spinaj się Granger, bo się napuszysz - mruknął i oddał jej książkę.
Do biblioteki wkroczyła dwójka ślizgonów w dość fantastycznych humorach.
Draco uznał to za znak, że plan został wykonany. Teraz tylko pozostawało im czekać na wieczór, gdzie impreza się zacznie, a oni po prostu tam wpadną.


***

-Co dasz jej na urodziny? - zapytał Blaise Smoka.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Nie mam pojęcia.
-Może stringi? - uśmiechnął się szeroko Diabeł.
-Spieprzaj Zabini.

*
- A może gumki? - wymieniał kolejną propozycję Blaise.
Nott'owi opadły ręce. Jego wcześniejsze podejrzenia, że Zabini to kretyn.
Blondyn usiadł na łóżku i z głupoty przyjaciela zaczął prawie, że płakać.
-Zamknij się Diable. - mruknął.
-A może wibrator?! - powiedział już bardziej entuzjastycznie.
-Zamknij się Zabini! - krzyknął młody Malfoy. - Dość.
 Zabini wyszedł na erotomana. Tak, to piękne.
*



-Dam jej łańcuszek. - oznajmił wreszcie Malfoy.
-Ten co kiedyś miałeś dać Pansy, ale zrezygnowałeś bo chciałeś do bać mądrzejszej? - zapytał Teodor spoglądając na blondyna, a ten przytaknął.
-Dokładnie ten - rzucił i podniósł się z łóżka. - Bynajmniej wiem, że go nie opchnie przy pierwszej okazji.
Przyjaciele zgodzili się z nim. Blaise i Nott zdobyli czekoladki, Draco zapakował w czarne pudełeczko łańcuszek i zaczęli się powoli zbierać.
Teo założył na siebie jedną z wyjściowych szat, Zabini odwalił dżinsy i koszulkę, a Smok postawił tradycyjnie na spodnie od garnituru, białą koszulę i krawat, a na to wszystko marynarka.
Wpakowali się pod pelerynę i szybkimi krokami ruszyli w stronę portretu Grubej Damy.
-Feniks - rzucił Draco.
Gruba Dama rozejrzała się, a gdy zobaczyła nogi wystające spod peleryny pomyślała iż to Harry po raz kolejny robi schadzki po korytarzu i wpuściła chłopców nie podejrzewając, że to ślizgoni.
Podeszli do dormitorium dziewczyn, w którym było najgłośniej.
Muzyka i krzyki dwóch znanych Gryfonek było słychać wszędzie.
Zapukali.
Gdy to Hermiona otworzyła drzwi, chłopcy zrzucili z siebie peleryny.
-Malfoy?! Nott?! Zabini?! - krzyknęła.
-Wszystkiego najlepszego, Granger. - powiedział z uśmiechem blondyn i wtargnął do pokoju.
Teo i Blaise również przecisnęli się, a gdy kasztanowłosa już miała całą trójkę zmieszać z błotem, chłopcy wręczyli jej czekoladki i złożyli życzenia.
Wyraz złości Gryfonki zmalał, ale widać, że obecność Malfoy'a dość ją krępuje.
-Malfoy... wynoś się - mruknęła.
-Cicho, Granger - powiedział i podał jej czarne pudełeczko.
Drżącymi dłońmi Hermiona chwyciła je i uchyliła wieko.
-Wow... jest piękny, ale Malfoy ja nie mogę tego przyjąć - zaczęła nerwowo i już chciała zamknąc pudełko i je oddać, ale Smok przewidział to i wyjął łańcuszek i zapiął go na szyi Granger.
Podziękowała mu cicho.
-Nie ma za co - powiedział i siadł na łóżku kasztanowłosej nalewając sobie zaczętej Whiskey do szklanki.
Zarumieniona Hermiona siadła obok niego, gdy Nott zajął krzesło, a Zabini miejsce obok Ginny.
Harry i Ron byli już wcześniej po czym oznajmili, że mają jeszcze parę swoich spraw i zmyli się równie szybko.
Nawet nie mieli pojęcia, że po ich wyjściu ślizgoni zjawili się w dormitorium Gryfonów.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥
Rozdział krótki to fakt, ale mam nadzieję, że was zadowoli te kilkaset słów :)