Strony

piątek, 19 lutego 2016

16. To było straszne

"Ciągle gorący i wciąż przegrany,
Szukam spełnienia nim przyjdzie sen"


Plum...
Plum...
Plum..
Woda była lodowata niczym wody oceanu,gdzie zatonął Titanic. Zimna, mokra...a pod jej powierzchnią czaiło się zło. Bowiem swoich zimnych bram strzegły stworzenia trytony, a spływając coraz głębiej pojawiały się gęste wodorosty i kreatury z trójzębami gotowe zabić.
Malfoy wskakując do wody poczuł przeszywający chłód, ale mimo wszystko zanurkował w głębinach.
Nic.
Wynurzył się i ponowił próbę. I tak z jeszcze dwa razy.
W końcu znalazł ją. Dziewczyna opadała powolnie w głębiny. Mimo zimna jakie mu doskwierało, zmusił swoje ciało do wysiłku fizycznego i podpłynął na tyle blisko, że zdążył złapać ją za nadgarstek i ciągnąć ku powierzchni.
Woda nie była nieskazitelnie czysta jak na majorkach, ale zauważalna była dla Dracona tafla wody, którą wreszcie pokonał. Wziął głęboki wdech i wydech i wyrzucił z wody najpierw zziębnięte ciało Gryfonki i sam wygramolił się na brzeg.
Rozejrzał się nerwowo.
Nie było nikogo, za co dziękował Salazarowi, bo nie chciał zaraz jakiś plot i oczerniania dziewczyny.
Było mu cholerne zimno, ale zmusił swoje ciało by wstać i podnieść Granger, a potem pędem rzucić się do zamku w stronę skrzydła szpitalnego.
Leciał jak struś pędziwiatr uciekając przed jebniętym kojotem mordercą. Mimo popalania od czasu do czasu papierosów stwierdził, że ma świetną kondycję.
Czuł jak usta mu sinieją, a ciało dygocze, ale gdy jego wzrok padł na gryfonkę myślał, że zawału dostanie na miejscu. Z włosów i przemoczonych do suchej nitki ubrań, kapała woda. Usta miała sine i fioletowe niczym ciemna jagoda i lekko rozchylone. Powieki zamknięte, a oddech był płytki i ledwo słyszalny.
Puls też był okropny, bo Draco prawie w ogóle go nie wyczuwał..
Przyspieszył...
Do skrzydła szpitalnego wpadł niczym burza z piorunami i zaczął przeraźliwie krzyczeć na całe gardło. W nosie miał to, że leżeli tu chorzy...dla niego ważniejsza była teraz ona.
-Pani Pomfrey! - wydarł się. - Pani Pomfrey!
Starsza kobieta wychyliła się na dźwięk krzyków gotowa zbesztać młodzieńca za te wrzaski. Ale gdy zobaczyła przemoczonego Malfoy'a, który dygotał z zimna na całym ciele, a na rękach trzymał w jeszcze gorszym stanie uczennicę domu Godryka...zamarła.
Ruszyła pędem z tacą całą eliksirów.
-Połóż ją szybko na wolnym łóżku - poleciła i od razu zaczęła sprawdzać fiolki. - Na Merlina panie Malfoy! Co się wydarzyło?
-Ona...ona - zająknął się, gdy słowa uwięzły mu w gardle. - chciała się zabić....wskoczyła do wody...rzuciłem się za nią i wyciągnąłem...Niech pani powie, że będzie dobrze!
Chłopak był całkowicie rozeźlony. Miał drgawki i czuł okropne i przeszywające ciało zimno, ale nie przejmował się tym. Był całkowicie skupiony na niej.
Pani Pomfrey latała jak oparzona po sali co chwila przynosząc i podając eliksiry Hermionie, które z początku wydawały się nie pomagać. Malfoy wpadł jeszcze większą panikę i zaczął krzyczeć do nieprzytomnej gryfonki.
-Granger, kurwa nie umieraj - mówił. - Nie pozwolę ci na to, słyszysz?!
Wtedy magomedyczka zajęła się również i blondynem, którego drgawki zdawały się ustępować, ale nadal był niesamowicie zimny i dygotał.
Podała mu trzy różne eliksiry i kazała się położyć. Zaprotestował, a ta zagroziła, że albo odpocznie spokojnie, albo nie pozwoli mu leżeć obok jej łóżka i wygramoli go na drugi koniec sali. O dziwo, posłuchał.
-Expecto Patronum - rzuciła zaklęcie Pomfrey, a z jej różdżki wystrzelił biały płomień i uformował się z pumę. - Wezwij profesor McGonagall i profesora Snape'a. Powiedz, że pilne.
Zwierzę zniknęło, a Poppy usiadła na krzesełku obok panny Granger i obserwowała czy dane eliksiry skutkują.
-Przeżyje, pani Pomfrey, prawda? - zapytał ją blondyn.
Miał smutne i niepewne spojrzenie, a na twarzy błądził ukryty grymas bólu.
Magomedyczka wzruszyła ramionami.
-Nie wiem, panie Malfoy - odpowiedziała. -Ta noc będzie decydująca. Odpocznij. I tak prędko się nie ocknie.
Blondyn wiedząc, że nie wygra z lekarką, posłusznie położył się, odwrócił na bok i przymknął oczy.
Towarzyszyła mu taka błoga cisza, od której myślał, że zwariuje. Jednak udało mu się zasnąć.

Poranek był ciężki.
Draco do tej pory odczuwał dreszcze zimna, a to, że Granger jeszcze się nie ocknęła dobijał go jeszcze bardziej. Dostał eliksiry i poszedł dalej spać wiedząc, że i tak nic innego nie zrobi.
Zasnął tylko na dwie godziny, gdy obudził go dziewczęcy szloch.
Przetarł dłonią twarz i spojrzał w kierunku źródła płaczu. Na krześle obok kasztanowłosej siedziała Ginny i płakała trzymając dłoń przyjaciółki. Koło niej stał Diabeł i położył jej dłonie na barkach i delikatnie masował je próbując uspokoić rudą.
-Ruda, nie wyj - jęknął i poprawił się na łóżku. - Będzie dobrze, ale rykiem nie pomożesz.
Wtedy ta odwróciła się wraz z Zabini'm w jego stronę. Weasley'ówna rzuciła się blondynowi na szyję.
-Na Godryka, Malfoy masz u mnie dług - powiedziała z płaczem. - Dziękuję, że ją uratowałeś.
Ślizgon prychnął.
-Uwierz, wiewióra - zaczął ironicznie - ocaliłem ją nie dla Ciebie, ale niech ci będzie...ale dlatego,że mi na niej zależy, a twój brat kanalia ma przejebane. Mój ojciec się o tym dowie!
Diabeł zaśmiał się, a Ginny zmierzyła dwójkę ślizgonów spojrzeniem bazyliszka. Nie spodziewała się takiej reakcji.
-To twoja stała kwestia, ale kanalia czy nie, to dalej mój brat - mruknęła niezadowolona.
Blondyn wzruszył ramionami, a potem popatrzył prosto w oczy gryfonki. Tak mocno, jakby wzrokiem miał wywiercić jej dziurę w mózgu.
-Weasley...nie wkurwiaj mnie - warknął. - Albo ja zabiję tego kurdupla, albo zajmie się nim Ministerstwo. Przez Niego twoja przyjaciółka chodziła struta przez kilka dni, chciał ją zabić, a potem ona sama wykańcza się psychicznie. I wszystko przez tego jełopa!
Przewrócił się na drugi bok, obrażony na cały wszechświat i poprawił sobie pierzynę. Blaise nie odezwał się ani słowem. Doskonale rozumiał przyjaciela i wyobrażał sobie jak może się czuć. W końcu znali się od gówniarza.
-Przypomniałem sobie  - zaczął Draco. - Zabini masz z Nott'em zaopiekować się Salazarem i broń boże masz go nie przekarmić!
Diabeł zaśmiał się, a blondyn odwrócił się automatycznie.
-Zabini, co jest kurwa takiego śmiesznego? - warknął. - Pies ma jeść 3 razy dziennie, a nie co godzinę, a potem się nie mieścić w kojcu.
Fuknął i znów się odwrócił od rudej i diabła. Spróbował zasnąć, ale cienko mu to szło.
Rozsadzały go nerwy, a gdy uspokoił się to nie mógł się skupić. I tak w kółko, i w kółko.
Zasnął dopiero po godzinie.




-Panie Malfoy - Poppy szturchnęła blondyna, który już zdążył się przebudzać. - Profesor McGonagall i profesor Snape chcą z Panem rozmawiać.
"Czego oni jeszcze ode mnie kurwa chcą?" - jęknął w duchu.
Zapewne przesłuchać jak na komisariacie. Ewentualnie zrobić z niego Herosa. 
-Słucham? - powiedział dość nieprzyjemnie i podniósł się nieco na łóżku.
Minerwa poprawiła swoje okulary.
-Chcemy znać przyczynę tego incydentu, panie Malfoy - rzekła poważnie opiekunka Gryfonów. -Pan wskoczył do jeziora ratować moją uczennicę.
Draco wywrócił teatralnie oczami.
Powinien grać na scenie albo w jakimś filmie akcji...Hmm nadałby się. Nie, sorry on już jest aktorem.
-Proszę zapytać rudzielca Ronalda - warknął. - To on jej utrudniał życie przez ostatnie dni,
McGonagall zrobiła zdziwioną minę, a okulary zsunęły jej się z nosa. Szybko je poprawiła i złożyła ręce.
-A co ma do tego, pan Weasley, panie Malfoy? - zapytała rzeczowo.
Severus Snape prychnął i przez moment wydawało się jakby się miał zaśmiać. Nie było to codziennym widokiem dla samego Malfoy'a.
-Bo pani kochany uczeń jest na tyle popieprzony, że na treningu zaczarował tłuczek, by ją zabić! - krzyknął jej prosto w twarz.
-Draco nie tym tonem - zganił go mistrz eliksirów.
-Taka prawda! Wszyscy myślą jaki to nie cudowny chłopak i spokojny, a tymczasem to psychopata! - ponownie krzyknął blondyn. - Chciał ją zabić, dokuczał jej tylko dlatego, że zadawała się ze mną,Blaise'm i Teodorem, a on tego nie przyjmował do wiadomości. Chciała się zabić, bo miała go dość! Tak ciężko to do kurwy nędzy obczaić?!
Po dłuższym monologu opadł na poduszkę i odwrócił się plecami do opiekunki Gryfonów. Ta baba perfekcyjnie zagrała mu na nerwach, a Snape wiedział jak wulgarne są wtedy jego wybuchy złości.
-I widzisz kobieto, co narobiłaś? - warknął Severus. - Wychodzi na to, że twój Weasley odbędzie karę. Nie odpuszczę takiego traktowania moich wychowanków jak i traktowania panny Granger,która nie zawiniła.
-Tak,tak masz rację Severusie - przyznała rację Minerwa. - Szkoda byłoby go wywalić ze szkoły, mógłby ją skończyć, ten ostatni rok....może jakiś szlaban porządny?
Snape wzruszył ramionami.
Nauczyciele oddalili się i opuścili skrzydło nawijając o tym jak ukarać Weasley'a, a Mafloy uspokajał swoje stargane nerwy.
Nie mając nic innego do roboty, zasnął trzeci raz tego dnia.
"To było straszne" - powiedział sam do siebie. "Cholernie straszne"

CZYTASZ=KOMENTARZ
Rozdział pisany na szybko w nocy (2 w nocy, a ja bloguje xd)
Byłby pewnie wcześniej, ale lapka już mam ale idioci systemu nie umieją chyba wgrywać skoro nie zainstalowali sterownika do karty sieciowej i nie mam tam neta XD A komp siada. 
Rozdzialik dla was do oceny,mam nadzieję pozytywnej <3
Do następnego! <3

7 komentarzy:

  1. Rozdział cudo. Najbardziej podobały mi się wybuchy Draco. Ach, ten nasz bohater!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny :-D Jak zwykle nie mogę się doczekać następnego ;-) Mam nadzieję, że będzie jak najszybciej <3 Pozdrawiam i życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3 ~A

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny :-P czekamy na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne! Tylko niech Hermiona się obudzi!
    Weny,weny,weny!
    Mercima

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moglam z ,,plum plum plum " i ,, jebniety kojot morderca ". Wiem, że to trochę okropne w obliczu tego co się stało ale ... xd Btw to piękna miniaturka Draco noszący Mione ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech ta Herma się obudziii 《~♡~》

    OdpowiedzUsuń