Strony

sobota, 10 września 2016

40.Próbuj, Mopsie.

Hermiona stojąc w towarzystwie przyjaciół i spoglądając na Draco, czuła że do lipca będzie jeszcze dużo się działo.
Ale nie spodziewała się, że Pansy Parkinson będzie podrywać jej faceta, gdy ona stoi zaledwie kilka metrów dalej.
Ślizgon zawołał Salazara i zaczął zmierzać w Jego stronę, a wtedy czarnowłosa zaczepiła Go. Hermiona przybrała pozycję bojową gotowa iść tam i przestawić buźkę Ślizgonce. W jej planach przeszkodził jej Teodor, chwytając ją za ramię.
-Zostaw. Obserwuj sytuację, a zobaczysz, że to będzie jeszcze lepsze niż brudzenie rąk - oznajmił.
Gryfonka prychnęła, gdyż naprawdę miała ochotę uderzyć Parkinson, ale ostatecznie wzruszyła ramionami i spoglądała na Draco i Pansy.
Dziewczyna mizdrzyła się do blondyna, a ten co chwila teatralnie wywracał oczami, gdy ślizgonka trajkotała na okrągło, a Malfoy miał jej serdecznie dość.
Salazar przybiegł do pana i dał zapiąć sobie smycz, a Pansy wykorzystała nieuwagę chłopaka i próbowała go pocałować.
Jednak na jej nieszczęście on to zauważył, odsunął się i wyprostował.
Jego twarz przybrała czerwony kolor. Draco zaraz wybuchnie - pomyślała Hermiona.
I jakby zgadła.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! - ryknął tak, że stojący obok pies się wzdrygnął. - Jebany mopsie! Tam stoi moja dziewczyna, moja narzeczona! Więc spierdalaj albo wypierdalaj , bo nie będę z Tobą nawet po śmierci!
Pansy zaczęła dygotać, a po chwili zaniosła się płaczem i zaczęła biegusiem wracać do zamku. Draco poprawił marynarkę i zapiął w końcu Salazara na smycz i odetchnął głęboko.
-Miałeś rację, Nott - zaczęła Hermiona. - To było lepsze!
Ona i Ginny nie mogły powstrzymać się od śmiechu. A Teodor jedynie próbował opanować Blaise'a i dziewczyny.
Na próżno.
-Ominęło mnie coś moje panie? - mruknął Draco i przytulił Hermionę całując jej skroń.
-Nie. Tylko próby,Mopsa - zarzuciła Ginny i spowodowała kolejną salwę śmiechu.
-Proszę, nie mówmy o niej, bo mnie krew zalewa -westchnął Mafloy. - Naprawdę. Wracajmy już.



***

Draco, Teodor i Blaise udali się do swojego dormitorium, by położyć się i wstać na jutrzejsze śniadanie i zajęcia.
Ginny i Hermiona podążały do wieży Gryfonów w dość dobrych humorach. Jednak spokój wewnętrzny kasztanowłosej został zaburzony, gdy pod obrazem Grubej Damy zobaczyła Pansy.
Dziewczyna siedziała na ławce i ewidentnie na coś czekała.
-Zgubiłaś coś tu, straszydle? - rzuciła Ginny, przez co Hermiona znów wybuchnęła śmiechem.
Czarnowłosa ślizgonka podniosła wzrok na dziewczyny i zaczęła robić się czerwona. Wstała gwałtownie i stanęła twarzą w twarz z Hermioną.
-Co ty masz takiego, że on woli Ciebie? - warknęła. - Co?! Czego nie mam ja?!
Kasztanowłosa zastanowiła się.
-Oh, no nie wiem laska. Może rozum, empatię, lojalność - wyliczała. - Nie puszczam się z pierwszym lepszym i zależy mi na Nim, a nie na Jego sławie i kasie?
-On będzie mój! - krzyknęła jej w twarz. - Mój, słyszysz?!
-Próbuj, Mopsie - parsknęła Hermiona. - Miłości Draco nie kupisz i nie zdobędziesz dupą na wierzchu i kilogramem tapety na ryju.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła ku portrecie. Gruba Dama wpuściła obie Gryfonki do środka, a te wślizgnęły się do środka i od razu pospieszyły do dormitorium.
Ginny poszła wziąć szybki prysznic, a Hermiona otworzyła okno i spojrzała w dół. Kłęby dymu wskazywały na to, że Draco pali gdyż oprócz Niego nie znała innej osoby chcącej się nabawić raka i przeziębienia. Chwyciła za kartkę i pióro i naskrobała wiadomość do blondyna i skorzystała z zaklęcia Ognistej wiadomości.
Po czym rzuciła się na łóżko i czekała aż Ginny opuści łazienkę.


***

Draco właśnie gasił papierosa i zaczerpnął świeżego powietrza i wtedy ognista wiadomość znalazła się w jego rękach. Otworzył ją.
"Naprawdę nabawisz się czegoś przy tym paleniu w oknie. Pansy czekała u nas pod dormitorium, stwierdziła że będziesz jej i powiedziałam jej by próbowała szczęścia. Obiecuje na Merlina, że ją skrzywdzę jak tak dalej pójdzie. Całuję. Dobranoc."
Hermiona xoxo

-Parkinson! - krzyknął Draco wychodząc nagle z pokoju. 
Czarnowłosa siedziała na kanapie, a na ton głosu blondyna podniosła się.
-Co jest, misiu pysiu? - zaświergotała. 
-Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a Hermiona naprawdę Ci przypierdoli, po drugie weź się wreszcie od nas odpierdol i nas nie nachodź! Wezmę z nią ślub za pół roku czy ci się to podoba czy nie! 
Po tych słowach zostawił ślizgonkę w salonie, a sam wrócił do swojego pokoju. Blaise siedział u siebie na łóżku, a Teodor już zdążył opuścić łazienkę i oboje śmiali się z tego, że Parkinson znów dostała "zjebę"
-Ty jesteś niekulturalny Smoku. Zwłaszcza dla kobiet. I nerwowy - podsumował Blaise.
-Wyjątkowo dla jedej jest kulturalny i do rany przyłóż. Ale do mopsicy to niech ją ręka boska chroni. Gdyby kobietą nie była sam bym jej za głupotę przypierdolił. 
-Nie nerwuj się stary. Masz Granger i tego się trzymaj - poklepał go po ramieniu Nott.
-Ta. Mam ją i to najważniejsze - powiedział sam do siebie Malfoy i poszedł do łazienki wziąć prysznic. 
Po szybkim orzeźwieniu narzucił tylko bokserki i legnął się do łóżka. Slazar usilnie próbował wpakować się do łózka wraz z właścicielem i po dłuższych próbach udało mu się. Położył się obok niego, liznął go w dłoń, ziewnął i zasnął. 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dziękuję za te ponad 30 tysięcy odwiedzin i prawie 300 komentarzy! <3 
Jesteście wielcy :*
Do następnego. 

niedziela, 21 sierpnia 2016

39.Czasem coś musi się dziać

Hermiona siedziała w swoim dormitorium i przeglądała notatki z lekcji, które sporządziła przed świętami. Działo się tyle, że większość rzeczy zapomniała, gdy natłok minionych wydarzeń był na tyle istotny, że nic innego nie miało znaczenia.
-Hermiono, zostaw te notatki - jęknęła Ruda. - Dopiero dziś wróciliście.
-A pojutrze zaczynają się lekcje - burknęła kasztanowłosa. - Nie mogę być nieprzygotowana.
-Ciekawe co na to Malfoy, kiedy przyjdzie gdzieś się wyciągnąć.
Ginny założyła ręce na piersi opadając jednocześnie na oparcie łóżka. Usadowiła się wygodnie i obserwowała reakcję przyjaciółki.
-Nic nie powie, bo nigdzie nie idę.
Hermiona przeglądnęła kolejną stronę notatek. Drzwi od ich pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Zabini. Ginny zrobiła wielkie oczy.
-Skąd ty tu....przecież zmienili hasło! - Weasley nie kryła oburzenia. - Macie własny pokój!
-Kłamanie kiepsko ci wychodzi - oświadczył Blaise. - Cieszysz się, że tu jestem...a tak swoją drogą macie fajne koleżaneczki obok skoro podają hasła.
Hermiona podniosła głowę z nad notatek.
Zmrużyła gniewnie oczy niczym zła kotka i wyprostowała się .
-Co masz na myśli mówiąc - koleżanki?
Założyła ręce na piersi i wyczekiwała na odpowiedź ślizgona. Chłopak uśmiechał się szeroko, ale widząc minę kasztanowłosej, przytulił Ginny. a jego twarz wydawała się być przerażona.
-No ten, takie dwie, młodsze - zaczął się tłumaczyć - Jak one się tam zwały? Val, Van, Vanessa, o! Vanessa jedna miała, a druga to nie wiem.
Zaczął gestykulować, a Ginny ze śmiechu zaczęła się telepać. Nigdy nie widziała Zabini'ego tak podenerwowanego. Ślizgon nie umiał opanować ruchu rąk.
-Vanessa powiadasz - Hermiona mówiła podchwytliwym głosem. - Ale dalej mi nie powiedziałeś, co ty tu robisz!
-Przyszedłem do swojej dziewczyny - oświadczył hardo. Wtedy jego telefon zadźwięczał, a Blaise szybko wyjął go i odpisał coś na wiadomość (sądząc po jego ruchach).
Wtedy do pokoju Gryfonek wparował Malfoy. Zamykając drzwi dało się jeszcze słyszeć głębokie westchnięcia innych uczennic Domu Lwa.
Kasztanowłosa zakryła dłońmi twarz i padła na łóżko.
-Granger, nie umieraj - rzekł. - Ślub za parę miesięcy, a ty do piachu pójdziesz? I będę miał żonę trupa?
Przysiadł obok dziewczyny i położył jej dłoń na plecach. Hermiona podniosła głowę.
-Będę gnijącą panną młodą, Malfoy - mruknęła. - Ja się uczę tutaj, a wy mnie dekoncentrujecie...
-Ja to cię mogę dopiero zdekoncentrować - Blondyn poruszył znacząco brwiami z szerokim uśmiechem na twarzy. Oberwał za to poduszką od Diabła.
-Nie ma mowy, nie przy ludziach, Smoku - jęknął. - Nie, nie po prostu kurwa nie.
Ginny i Hermiona zaczęły się głośno śmiać z tego 'sprzeciwu' oraz z tego, że Malfoy piorunował wzrokiem przyjaciela. Po oberwaniu poduszką jego włosy zrobiły się potargane. Nie miały swojego naturalnego ładu.
Draco chwycił palcami przedmiot i zaczął miętolić go w dłoni.
-Nie pruj się tak, Diabeł. Żyłka ci pęknie - pomachał na niego palcem. - A tego byś chyba nie chciał?
Blaise zaczął intensywnie myśleć nad plusami i minusami pęknięcia owej żyłki, gdy dziewczyny pokładały się ze śmiechu.
Wtedy Malfoy, sprytny ślizgon wykonał ostateczny cios i rzucił poduszką w Zabini'ego. Chłopak na ten nagły atak poderwał się do tyłu i wystraszony poleciał z łóżka na podłogę.
Wtedy do salwy śmiechu Gryfonek dołączył Draco.
-Ha ha ha, zabawne - mruknął Blaise. - Doprawdy kurwa zabawne.
-Wiesz Diable...Czasem musi się coś dziać - stwierdziła Hermiona ocierając łzy. - Przez was się popłakałam ze śmiechu!
-Oj ja też, Herm - odezwała się Ruda. - Czemu ja tego nie grałam?
-Bo się śmiałaś, Wiewióra - rzekł Draco i się poprawił na łóżku kasztanowłosej. - Ale ja o tym pomyślałem...mam to!
Chwycił telefon schowany za dolnym zagłówkiem łóżka i zakończył nagrywanie.
Ślizgon naprzeciwko zrobił wielkie oczy.
-Nie zrobiłeś tego - zaczął
-Owszem, zrobiłem - odpowiedział Malfoy i uruchomił nagranie dla przyjaciela.
-Psychol.
-Wolę określenie człowiek z wyobraźnią - parsknął blondyn.
Blaise odwrócił się tyłem, więc Ginny siadła obok niego i zaczęła go pocieszać,a Draco dumny z siebie przytulił Hermionę i pocałował ją w czoło.
-Romantyczny psychol - stwierdziła z przekąsem kasztanowłosa.
-I twój.
-Tylko mój - musnęła jego wargi.


Obie pary spędziły popołudnie w dormitorium Gryfonek. Około godziny siedemnastej uznali, że poszukają Teo, wezmą Salazara i pójdą na błonia by po oddychać świeżym powietrzem na terenie Hogwartu.
Najpierw udali się po dobermana, a potem wybrali się na poszukiwania prefekta Domu Węża. Chłopaka znaleźli przy samym wyjściu ze szkoły. Siedział na ławce i coś szybko notował.
-E Nott, idziesz z nami? - krzyknął z oddali Malfoy.
Teodor podniósł głowę z nad notatek i wyszukał wzrokiem blondyna. Gdy dotarli do niego on wiedział już, że z nimi pójdzie.
-Hm, jasne. Chętnie się przejdę - mruknął chowając notatki.
-A co ty tak tam skrobiesz? - zapytała Hermiona.
-Uczyłem się Granger. Dziwię się, że ty taka pilna uczennica tego nie robisz.
-Uczyłam się,Nott - warknęła, - Ale twoja świta wpadła do pokoju, zrobiła rozpierduchę, wyciągnęła tutaj i tyle z nauki.
-Życie, Granger - zaśmiał się Teodor. - Życie.
-Jeszcze raz powiesz życie, a Cię osobiście go pozbawię - zagroziła kasztanowłosa.
-Chciałbym to zobaczyć - znów zaczął się śmiać.




-Ah świeże powietrze -westchnęła Weasley'ówna chwytając Blaise'a za rękę. - Tego było mi potrzeba.
-To łykaj tlenu, wiewióra - mruknął Malfoy. - Wiesz...wdech i wydech.
-Bujaj się - odpyskowała.
-Bujaj się, bujaj się,nie zobaczysz więcej mnie - zaczął śpiewać Draco, a reszta wybuchnęła śmiechem. Tylko Ginny zmrużyła gniewnie oczy, ale zaraz na jej twarzy również zagościł uśmiech.
Blondyn wypuścił Salazara na smycz jak stwierdził, że nikogo nie ma oprócz nich na błoniach po czym wyjął z marynarki paczkę papierosów i przypalił sobie jednego, od razu zaciągając się.
-Jak możesz to ćmić? - mruknęła kasztanowłosa.
-Po dobrym seksie idealnie się nadaje, lwico - odpowiedział, a po jego twarzy błądził uśmiech.
Hermiona poczerwieniała.
-To wy ten tego?! - krzyknęła Ginny,
-NIE! - odpowiedziała błyskawicznie kasztanowłosa.
-Jeszcze Granger....Jeszcze - rzekł Malfoy i zaciągnął się dymem.
Ruszył do przodu wołając Salazara, a reszta popatrzyła znacząco na czerwoną Gryfonkę. Gryzła lewy policzek od środka tylko po to by nie wybuchnąć.
Była zła bo mówił takie rzeczy z tym swoim ironicznym uśmieszkiem,który często doprowadzał ją do białej gorączki.
-Co za mała,wredna...yhhh szkoda słów - zaczęła Hermiona.
Ginny szturchnęła ją.
-Czasem coś musi się dziać, nie? - rzuciła. - Twoje słowa!
-Dzieje się. Bardzo dużo się dzieje.
Spojrzała na rudą, Blaise'a i Teodora, a potem wpatrywała się w Malfoy'a. W człowieka,którego pokochała i zamierzała poślubić. Stanąć z nim na ślubnym kobiercu...wejść do jego rodziny. I co najlepsze? Chciała z nim mieć dzieci i się zestarzeć. Ten facet podbił jej serce całkowicie mimo że czasami miała ochotę go udusić.
-I wiecie co? - zaczęła mówić Hermiona do wszystkich nim Draco wrócił do nich z psem. - Kocham tego kretyna. Kocham Go. I skrzywdzę każdego, kto będzie chciał mi go odebrać.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Kochani...
Tak tak zabijcie mnie za tą nieobecność...ale miałam swoje powody, których nie ma sensu pisać w sieci. Mam Wenę, ale wiele rzeczy nie zależało ode mnie.
Teraz by poganiać mnie z 40 proszę pisać tu:
http://ask.fm/CreepyBunnyy
Inne aski zdezaktywowałam bo dużo rzeczy złych i niepotrzebnych tam było dla oczu. :)
Do usłyszenia! <3 

wtorek, 19 lipca 2016

38. Hogwart

-Uf myślałem, że będzie gorzej - stwierdził Draco, gdy z Hermioną podążali na górę.
Nie spodziewał się tak spokojnej i radosnej reakcji ze strony rodziców.
-Twoja mama już wpada w szał by wszystko przygotować.
-Ma pół roku na to - uśmiechnął się blondyn.
-Aż pół roku...szybko minęło, co?
Spojrzała na Niego, a on w tym samym momencie na nią. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Oczy Dracona były takie radosne, ciepłe, szczere.
Stali już przed drzwiami sypialni blondyna. Wtedy Gryfonka rzuciła mu się na szyję i przytuliła się mocno. Ten gest zaskoczył ślizgona.
-Dziękuję - szepnęła.
Draco objął ją i wtulił twarz w jej włosy.
-Za co, lalka?
-Za wszystko. Za Ciebie. Nigdy nie pomyślałbym, że się dogadamy...A co dopiero, że będziemy narzeczeństwem...nie do pomyślenia, co?
-Uwierz mi,Granger. Też się nie spodziewałem - odparł. - Serce nie sługa,hm?
-A idź ty - odsunęła się od niego i trzepnęła go w ramię. - Gdyby nie ty, to byłabym spokojna. A teraz? Jak nie boję się o Ciebie, to o siebie.
-Ktoś musi.
Wyszczerzył się i uniknął kolejnego trzepnięcia Hermiony. Dziewczyna miała dobry refleks, ale ślizgon znał ją już na tyle dobrze, że przewidział jej kolejny ruch. Zaczął uciekać, gdy Gryfonka popędziła za nim.
Dawno nie zachowywali się jak dzieci na siłę udając powagę.
Zdążyli tylko wejść do sypialni i rozpętała się wojna na poduszki. Jedno celowało w drugie i na odwrót. Brakowało im tego.



*
-To jak? - zapytał Blaise, gdy wszyscy spakowani siedzieli w salonie. - Jedziemy?
-Nie mamy wyjścia - odparł poważnie Teo.
-No to lecimy - Draco podniósł się z sofy i chwycił za walizkę swoją i Hermiony. - Czekajcie, gdzie znowu jest ten cholerny pies?!
Rozejrzał się. Nie było nigdzie widać czworonoga i było za cicho jak na tego psa.
-SALAZAR! - ryknął Malfoy.
Pies nagle zbiegł z góry trzymając w zębach poduszkę Dracon'a, która po drodze gubiła białe piórka. Draco zasłonił dłonią twarz próbując uspokoić skołatane nerwy.
-Ja pierdolę, kurwa mać... - jęknął. - No kurwa, nie. No po prostu kurwa nie. Boże czy ty to widzisz?!
Przykucnął i zabrał od psa siłą poduszkę. Ten zrobił oczy szczeniaczka, ale spojrzenie Malfoy'a było zimne i widać było, że był zdenerwowany. Zresztą nikt mu się nie dziwił. To była trzecia poduszka, którą szlag trafił od zębów Salazara.
-Niedobry pies - poinstruował go już nieco spokojniej.
Przypiął mu smycz i podał psa Gryfonce, podczas gdy on dźwigał już ich walizki.
W końcu całą zgrają udali się na King Cross i stamtąd z kolei udali się na peron 9 i 3/4. Tam zbierała się już chmara uczniów gotowi wrócić po świątecznej przerwie do nauki i też Ci,którzy chętnie by jeszcze poleniuchowali. Draco,Hermiona,Blaise,Ginny i Teodor wraz z Salazarem udali się do przedziału dla ostatnich klas i tam znaleźli wolne miejsce. Odstawili na górę bagaże i wygodnie rozsiadli się na kanapach.
-To co dzisiaj mała impreza powitalna w Hogwarcie? - zadał pytanie Blaise unosząc znacząco brwi.
-NIE! - krzyknęła jednocześnie Ginny z Hermioną.
-Ale...
-Nie, Diable. Za dużo ostatnio pijecie. Albo my albo alkohol - zagroziła kasztanowłosa.
Ruda jedynie potwierdziła słowa przyjaciółki.
Blaise udał urażonego, Draco uśmiechał się pod nosem, a Teodor udawał, że nic go nie obchodzi zdanie Gryfonek. W głębi duszy nie chciał kolejnych kłótni przyjaciół.
-Czyli nie pijemy - westchnął  blondyn i rozciągnął dłonie na szerokość kanapy.
-I prawidłowo.
Hermiona założyła dłonie na piersi i oparła się.
Jednak dłuższą chwilę później ich całe złe aury ulotniły się i zaczęli żywą rozmowę.



***

- Witamy po przerwie w Hogwarcie! - oznajmiła McGonagall.
Na stole zastali dobrą strawę, a poszczególne osoby toczyły już rozmowy o tym jak spędzili te święta. Inni byli bardzo zadowoleni, inni wręcz przeciwnie.
Hermiona była natomiast bardzo szczęśliwa z tych świąt. Miała przy sobie Draco - arystokratę, chama, prostaka, chłopaka, którego bardzo pokochała....Nie miała może rodziców, którzy nie pamiętali jej istnienia, ale miała Jego. I Ginny z Blaise'm, a nawet Teodora, który mimo swojej tej maski i chłodnego tonu był naprawdę w porządku facetem.
-Draco nie spuszcza z Ciebie wzroku - szepnęła Ginny wprost do ucha Hermiony.
-Dziwisz się? Na przeciwko siedzi Ron, a Harry nie umie go ogarnąć - odszepnęła kasztanowłosa.
Ginny podniosła wzrok.
Faktycznie - na przeciwko Gryfnonek siedział Weasley, który nie patrzył przyjaznym wzrokiem na siostrę i byłą dziewczynę. Wyglądał jakby miał je udusić.
Może i chciał, ale nie mógł. '
Wreszcie niezręczną ciszę przy kolacji przerwał Harry.
-Jak tam minęły dni jak się zwinąłem?
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-Dobrze, a nawet za dobrze - mruknęła Granger. - Tylko nikomu nie mów.... - uniosła zaręczynowy pierścionek od Malfoy'a.
Oczy Harry'ego zrobiły się jak piłeczki pingpongowe, które omal nie wypadną z oczodołów.
-Oświadczył ci się? Wow - nie krył entuzjazmu.
-Tak zaraz po tym jak wywieźli nas do Irlandii z Ginny, a potem ratowali z opałów.
-Wywiózł was do Irlandii? - kolejne zaskoczenie Potter'a.
-Ta - teraz wtrąciła Ginny. - Myślałam, że ich wszystkich przetrącę.
-Ale jednak żyją, czyli jest dobrze - dopowiedziała kasztanowłosa.
Harry pokręcił niedowierzająco głową, a Ron siedzący obok robił się purpurowy na twarzy i kipiał ze złości. Ale nie odezwał się ani słowem.
Czyżby opiekunka Gryfonów zastosowała aż tak surową karę, że chłopak milczał jak grób?
Profesor Snape przeszedł obok stołu Gryfonów i zatrzymał się przy Hermionie.
-Gratuluję panno Granger zaręczyn z moim siostrzeńcem - rzucił szybko.
-Dziękuję, profesorze.
-Wiedziałem, że tak skończycie. To było jasne na samym początku waszej znajomości.
Uśmiechnął się, a wtedy nawet Ron zrobił wielkie oczy jak pozostali. Uśmiech na twarzy Snape'a był czymś nierealnym, niespotykanym i z kolei tak pięknym. Profesor nigdy praktycznie się nie uśmiechał, a tym czasem zatrzymał się, zamienił parę słów z Hermioną i uniósł kąciki ust.
Coś pięknego.

Po chwili zniknął z Wielkiej Sali przesiadując już w swoich zimnych lochach.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥

poniedziałek, 27 czerwca 2016

37.Przygotowania

*Godzinę później*
-Granger? Śpisz?
Szturchnął Gryfonkę w ramię, gdy tylko się przebudził. Suszyło Go w gardle od picia alkoholu, a głowa bolała niemiłosiernie. Była dopiero czwarta w nocy, a on już tak to odczuwał.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi znów ją szturchnął.
Dziewczyna jęknęła.
-Co tym razem, Draco? - spytała płaczliwie. - To już trzecia pobudka tej nocy!
Chłopak zmarszczył czoło usiłując sobie przypomnieć po co wcześniej budził Hermionę. Jednak w jego pamięci wierciła się jedna, wielka czarna dziura.
Kompletnie nic nie pamiętał.
-Ratuj mnie kobieto, kaca mam!
-Trza było więcej chlać! - warknęła.- Ostrzegałam Cię, że tak będzie.
-Dobra. Nie wypominaj - machnął ręką. - Pomożesz mi czy mam dalej narzekać przez godzinę?
Na te słowa Gryfonka niechętnie zwlekła się z łóżka i podreptała w stronę drzwi. Salazar podniósł łeb słysząc kroki, ale gdy zobaczył przyszłą panią, zamerdał ogonem, skulił się w swoim kojcu i poszedł dalej spać.
Hermiona zeszła do kuchni, gdzie zastała Teodora. Zdziwiła się tym, że chłopak jeszcze nie śpi.
-Czyżby Malfoy? - zaczepił ją.
Hermiona uśmiechnęła się i nalewając zimnej wody do szklanki odwróciła się twarzą do rozmówcy.
-Jakbyś zgadł.
-Skąd ja to znam...
-A ty co? Spać nie możesz? - zapytała go wreszcie biorąc przy okazji środki przeciwbólowe i wysypała dwa na dłoń.
Teodor poprawił się na kuchennym krześle i podparł się na dłoni.
-Jakbyś zgadła - powtórzył jej wcześniejsze słowa.
-Cóż ja idę się jeszcze zdrzemnąć, więc życzę Ci tego samego.
Posłała mu uśmiech i mrugnięcie okiem, a po chwili już dreptała z powrotem na górę. Gdy weszła do sypialni ślizgona Salazar znowu czujnie podniósł łeb i spojrzał na Gryfonkę nieco spokojniejszy.
Zakopany w pościeli Malfoy jęczał na ból głowy, który niemiłosiernie dawał mu się we znaki.
Gdy do jego uszu dotarły kroki Hermiony podniósł się do pozycji siedzącej i zażył lekarstwa popijając wodą. Odstawił puste naczynie na nocną szafkę i znów bezwiednie opadł w pościel.
Kasztanowłosa wsunęła się na wolną przestrzeń łóżka i nakryła drugą częścią kołdry aż po sam czubek nosa. Przytuliła się do blondyna i próbowała zasnąć.



***

O godzinie dziewiątej Draco już nie spał. Hermiona jeszcze spokojnie spała przekręcając się na bok. Postanowił więc, że za jej trudy w nocy i dobre serce przyrządzi im śniadanie. Nigdy tego nie robił dla innych kobiet co dało mu niezbity dowód, że Gryfonka totalnie wywróciła jego świat do nogami.
Podreptał do kuchni i tam nalał do wysokich szklanek soku z dyni, a potem zrobił tosty.
Wtedy do kuchni wpadł Blaise pocierając głowę.
-Ciężki dzień, co? - zapytał Malfoy kumpla.
Ten w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową i jak u siebie nalał do szklanki wody i wziął dwie tabletki przeciwbólowe.
-Miałem to samo o czwartej nad ranem.
-Słyszałem - odparł markotnie. - Idę zbudzić Ginny. W ogóle jutro wracamy do Hogwartu.
-Ta, wiem. Dzisiaj popakujemy najważniejsze rzeczy, a jutro rano pójdziemy na peron.
-Mi pasuje. Powiem Gin i Teo.
Blaise zażył lekarstwa i poczłapał do pokoju gościnnego. Szturchnął rudą w ramię i tak kilka razy, póki Gryfonka nie obudziła się. Gdy ona szykowała się on poszedł oznajmiać plany Nott'owi, któremu również rozkład zajęć bardzo pasował.
Całe popołudnie mieli spędzić na pakowaniu się.


***

Draco zaniósł śniadanie swoje i Hermiony na górę. Gdy wszedł do pokoju Gryfonka leżała wygodnie na łóżku i bawiła się włosami. Salazar podniósł głowę jak tylko jego pan wszedł do pokoju.
-Salazar, jedzenie - wydał komendę.
Doberman jak na zawołanie pobiegł do kuchni by pochłonąć swoją porcję jedzenia. Blondyn codziennie rano o tym samych godzinach, w którym jadł on podawał mu karmę i czystą wodę do picia.
Draco uśmiechnął się, gdy w końcu pies poszedł sobie, a on i Hermiona mieli trochę czasu sam na sam.
-Śniadanie do łóżka, raz - uśmiechnął się do kasztanowłosej i postawił na jej nogach tacę z jedzeniem. Siadł obok i zaczęli kosztować posiłek, żartując i rozmawiając na różne tematy.
-Jutro wracamy nareszcie do szkoły - powiedziała radośnie. - Stęskniłam się za resztą znajomych.
-Phi, ja Ci nie wystarczam? Przystojny, inteligenty...
-Narcyz.
Na te słowa wybuchnęli śmiechem. Od dawna nie przekomarzali się. Zapomnieli jakie to cudowne grać sobie na nerwach.
-Wariatka.
-Egoista,
-Jędza.
-Zamknij się bo ci lutę sprzedam aż zbiór zębów Ci wyjdzie poza nawias.
-Ooo, Granger jakie groźby. Mam się bać? - zaczął się śmiać, a Gryfonka nie mogąc wytrzymać sama wybuchnęła śmiechem zamiast udawać urażoną tym, że nazwał ją jędzą.
Po śniadaniu postanowili wspólnie, że wezmą Salazara i pójdą na krótki spacer.
Ubrali się i wzięli dobermana na smycz i opuścili Malfoy Manor kierując się w stronę ogrodu, gdzie poobserwowali jak śnieg przysypywał róże i inne kwiaty, a kolejne płatki śniegu spadały im na głowę. Widoki były cudowne, ale po piętnastu minutach Hermionie zaczęło być zimno.
Zatrzęsła się.
-Wracamy, lwico? Marzniesz.
Objął ją ramieniem i drugą dłonią mocniej ścisnął smycz psa, udali się w drogę powrotną do posiadłości.
Tuż przy drzwiach spotkali Narcyzę i Lucjusza. Wyglądali na szczęśliwych, ale zarazem i zmęczonych po trzech dniach spędzonych w ministerstwie i kolejnych dwóch odwiedzając niespodziewanie ciotkę Dracona.
-Matko, ojcze - zwrócił się oficjalnie blondyn.
Narcyza uśmiechnęła się szeroko widząc, że jej syn ma nareszcie wspaniałą kobietę. Lucjusz również ewidentnie był zadowolony z takiego obrotu spraw - przypominały mu się wtedy Jego młodzieńcze lata.
-Synu - odezwał się wreszcie Malfoy senior.
-Wejdźmy. Jak już jesteście to musimy porozmawiać przed jutrzejszym powrotem do Hogwartu - Draco nie owijał w bawełnę.
Przepuścił rodziców w drzwiach, potem wpuścił Hermionę i sam na końcu wszedł do środka z Salazarem. Odpiął psu smycz i zdjął płaszcz.
Wszyscy - nawet Blaise z Ginny i Teodorem czekali z Hermioną i rodzicami Dracona w salonie. Ślizgon usiadł na kanapie obok ukochanej, a obok siedziała reszta. Państwo Malfoy wygodnie rozsiedli się w fotelach naprzeciwko, niecierpliwie czekając na wieści syna.
-Hm..jak tu ująć.. - zaczął dość niepewnie Draco. - Pod waszą nieobecność trochę nawywijaliśmy, ale to mało istotne. Najważniejsze co chcę powiedzieć to... - urwał.  - Ja i Hermiona zaręczyliśmy się.
Narcyza oniemiała, a potem energicznie podniosła się z fotela i podeszła do pary i uściskała ich.
-Doczekałam się! - ucałowała Hermionę w policzek, a potem syna. - Jaka ja jestem szczęśliwa!
Pomogę chętnie w przygotowaniach! Myśleliście już o dacie ślubu?
-To znaczy ja ogólnie myślałem o dacie siedemnastego lipca. Po szkole, wakacje, ciepło, plaża i te sprawy - odpowiedział Draco, a Gryfonka spojrzała na chłopaka badawczo.
Zdziwiła się, że jest on tak dobrze zorganizowany.
-Ja jestem jak najbardziej za, za tym pomysłem - powiedziała Hermiona, a reszta potwierdziła zdanie kasztanowłosej.
-No to ustalone - oznajmił Malfoy.
-Gratuluję, synu - wtrącił Lucjusz. - Ustatkowania się.
-Dziękuję ojcze. Po raz pierwszy na czymś mi zależy - powiedział Draco i przytulił do siebie Hermionę.
Część "powiedzieć rodzicom" mieli za sobą.
Zostało im pakowanie się i powrót na ostatnie miesiące do Hogwartu.

CZYTASZ=KOMENTARZ♥
Przepraszam, że długo czekaliście, ale po obozie nie miałam na nic siły...
Potem zakończenie i tak to wszystko leciało..Ale wena powróciła i do następnego♥

sobota, 11 czerwca 2016

36.Zwariowałeś

Hermiona oniemiała.
Malfoy klękał z pierścionkiem w dłoni, oczy wyrażały tysiące emocji naraz; szczęście, pewność siebie, strach, niepokój...ale głównie przeważały te emocje pozytywne. Owszem, chciała by jej udowodnił to co biegle jej tak powtarzał. Te uczucie, którym ją darzył. Lecz nigdy, ale to nigdy nie spodziewała się, że on zwyczajnie oświadczy jednocześnie resztę swojego życia spędzi z nią. Z Gryfonką, którą kiedyś miał za wroga...za szlamę, brudną,nieczystą krew.
A teraz klękał oddając jej całkowicie swoje serce o pokaleczonej duszy.
-Zwariowałeś - odparła. - Kompletnie zbzikowałeś.
Po twarzy blondyna przebiegł uśmiech ukazujący szereg zębów. No tak. Czy ona zawsze musiała go jakoś rozśmieszyć? Nawet i tak w tej sytuacji, gdzie on był na niepewnej pozycji.
Nachylił się.
-Powiem Ci coś, Granger - zaczął tajemniczo. - Tylko wariaci są coś warci. A przeciwieństwa się przyciągają.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się.
I tu ją miał. Znowu. Draco Lucjusz Malfoy jak zawsze pewny swych słów.
-Zgadzam się - powiedziała wreszcie. - Zgadzam się.
Powtarzając swoje słowa, on podniósł się z ziemi niczym błyskawica, wsunął pierścionek na środkowy palec lewej dłoni, a potem ni stąd ni zowąd podniósł ją zakręcając wokół własnej osi.
Po pokoju przebiegł cichy pisk.
-Aaa, odstaw mnie na ziemię, Malfoy!
-Zrobię to tylko, po to by zrobić To - odparł stawiając ją na ziemi. Gdy Gryfonka stała przed nim on wpił jej się w usta, a ona zarzuciła mu ręce na szyję,odwzajemniając pocałunek. Był na tyle pożądliwy i namiętny, że każde z nich walczyło o oddech pomiędzy pocałunkami.
-Ehkem - usłyszeli chrząknięcie.
Oderwali się od siebie szybko. W drzwiach stał Teodor wyraźnie zadowolony z tego, co widział. Hermiona spuściła głowę, gdyż spojrzenie Nott'a nokautowało ją na myśl, co teraz ujrzał.
-Przeszkodziłeś, Nott. W tej jakże i szczęśliwej dla mnie chwili - syknął blondyn.
Ślizgon natomiast jedynie założył ręce na klatce piersiowej i oparł się o framugę drzwi.
-Wiewióra i Diabeł się pogodzili, więc sprawdzam co u was - mruknął. - Ale widzę, że też dobrze.
Malfoy chwycił za lewą dłoń Hermiony i uniósł ją tak, by Jego przyjaciel mógł ujrzeć poczynania Draco.
-Będzie już tylko dobrze - uśmiechnął się szeroko. - Oświadczyłem się!
Oczy Teodora rozszerzyły się do granic możliwości. Chrząknął ukrywając nagły napad kaszlu, który właśnie go zaatakował. Draco Malfoy - ustatkował się.
-Twoi staruszkowie będą dumni - stwierdził. - Gratuluję Ci stary. Więc opijamy to i robimy wieczór kawalerski!
-A wy tylko o piciu... - mruknęła Hermiona. - Zapomnieliście już co się stało niecałe dwa dni temu? Irlandia...mówi wam to coś?
-Ojjj, Granger - jęknął Nott. - Już nie będzie tylko alko. Ale opić jego...to znaczy wasze zaręczyny trzeba!
Hermiona wywróciła oczami.
-Róbcie co chcecie, idę do Ginny.
Opuściła sypialnię i udała się na dół, gdzie Blaise siedział z Weasley'ówną. Draco i Nott szli za nią, zapewne tylko po to, by zgarnąć kumpla aby oni mogli ponieść się melanżowi, a ona by mogła spędzić czas jak na razie z jedyną przyjaciółką.
Jej przypuszczenia potwierdziły się.


-No nie wierzę! - krzyknęła ruda. - Klęknął i się oświadczył byś mu uwierzyła?!
-Aha.
-No,no - zacmokała niczym Zabini, - Jak to mówi Diabeł: Nasz Smoczuś doroślał.
Hermiona zaczęła się śmiać z określenia jakie nadał Blaise jej 'narzeczonemu'. Nie mogła przestać powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie cisnął się jej na usta.
-Gdyby ten 'Smoczuś' to słyszał, Blaise by zapieprzał na wysokości lamperii szybciej niż ustawy przewidują.
Na te słowa teraz Ginny wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, opadając na poduszki w sypialni Hermiony.
Gdy ruda tylko opanowała śmiech, z dołu usłyszały tylko wołanie Blaise.
-Nasz Smoczuś się oświadczył!
-Zabini! Zapierdolę cię tą butelką za to określenie, czaisz?! - rozległ się krzyk Malfoy'a, a potem uspokajający ich głos Teodora.
Dziewczyny wybuchnęły niepohamowanym śmiechem i w ten sposób, gdy oni pili, one zrobiły sobie babski wieczór.


***

-Ciekawi mnie reakcja szkolnego mopa na wieść o tym, że jej niedoszły wybranek żeni się z Granger i to już w tym roku - westchnął Nott.
Pansy Parkinson nazywany przez trójkę ślizgonów mopem była szaleńczo zakochana w blondwłosym arystokracie, który miał ją głęboko w poważaniu, a ona uparcie starała się o jego względy - na marne.
-To będzie hit sezonu, chłopcy! - krzyknął Zabini unosząc napełniony wódką kieliszek. - Zdrowie za przyszłą młodą parę!
Wypili.

*
Znowu zdrowie? - mruknął bełkotliwie Zabini.
Draco spod przymrużonych powiek spojrzał na przyjaciela, a potem na trzecią i zarazem ostatnią, pustą butelkę po flaszce.
-Z czego zdrowie, Zabini? - zapytał. - Kurwa, z czego jak wszystko puste?
Nott rozłożył się na fotelu.
-Dajcie kamienia panowie to wylosujemy kto kupuje następną wódeczkę.
-Kretyni...jesteśmy napier...napierdoleni - wydukał wreszcie Malfoy.
Po tych słowach ze schodów zeszły dziewczyny. Ubrane w nocne koszule i ocierające oczy. Spały.
-Musieliście się tak nadoić? - jęknęła Hermiona.
Ginny podeszła do Zabini'ego i od razu strzeliła reprymendę na temat zbyt dużego picia.
Kasztanowłosa natomiast zbliżyła się do blondyna i kucnęła przy nim.
-Chodź, położysz się - szepnęła mu do ucha.
Ślizgon na dźwięk jej głosu podniósł głowę i uśmiechnął się dziecięco. "I on był dorosły? I tak, go kocha."
-Ale jeśli położysz się ze mną - oznajmił.
-Te twoje warunki.. - westchnęła i wywróciła oczami. - Oczywiście, że z tobą się położę skoro i tak muszę się przyzwyczajać.
-No to idziemy ma przyszła żono i matko moich przyszłych  i najcudowniejszych dzieci! - krzyknął entuzjastycznie, a oczy Hermiony rozszerzyły się. "Czy on mówił poważnie?"
-Przyszłych, co? - powtórzyła, myśląc o tym, że najzwyczajniej w świecie się przesłyszała. Jednak odpowiedź 'dzieci' odwiodła ją od myśli na temat złego słuchu. Chłopak mówił zgodnie z tym, co chciał.
Idąc z nim odwróciła się w stronę przyjaciółki, która siłą próbowała zaprowadzić Diabła do łóżka, a on upierał się przy tym, że muszą jeszcze wypić. Nott natomiast miał już wszystko gdzieś, gdyż pogrążył się już we śnie.

-Granger? - zapytał bełkotliwie Malfoy, gdy oboje leżeli już w łóżku, w jego sypialni - Śpisz?
Gryfonka wywróciła oczami.
To był kolejny moment, gdy on był pijany, budził ją i nie dawał jej spać. W takich chwilach zawsze zbierało mu się na amory, gdy na co dzień często zachowywał się normalnie i arogancko.
-Yhm...nie - odparła po chwili. - A co chcesz?
-A to i owo - rzucił uwodzicielsko i uśmiechnął się.
Hermiona odwróciła się twarzą do niego i dłonią przejechała po twarzy. Trzydniowy zarost zaczynał się pojawiać i delikatnie drapać ją w policzki, gdy przybliżała się by móc musnąć jego wargi.
-Pierw to ty się ogol - zaśmiała się. - Dopiero będziemy mogli myśleć o reszcie.
-Nie będę się golił o drugiej w nocy, Granger.
Przytulił ją mocniej do siebie i schował twarz w jej włosach. Po chwili dało się słyszeć ciche chrapanie blondyna, które dało jej znak, że ślizgon po wielkich trudach zasnął.
Hermiona również przymknęła oczy chcąc już odpłynąć w snach.
To był jeden moment warty wszystkiego. Miała przy sobie mężczyznę - niegdyś wroga, a teraz przyszłego męża.
Dokąd ten świat zmierza, Hermiono Granger?




CZYTASZ=KOMENTARZ♥
Uff przebrnęłam przez 36. Krótka raczej, no cóż bo to wstęp do 2 części - 1 Moment. 
Mam nadzieję,że treścią nie zawiodłam...
Pytania? Tu ----> <KLIK>
Co więcej mogę rzec? 
Do następnego! <3
-Angel

sobota, 4 czerwca 2016

35.Nie łam mi serca

Hermiona spoglądała w Jego hipnotyzujące oczy. Nie mogła go odgadnąć. Draco był chodzącą ludzką zagadką. Oczy mówiły wiele rzeczy naraz; strach przed utratą Granger, pewność siebie, agresje, pożądanie i wiele innych emocji jednocześnie.
Nie wiedziała, co mogła mu na tą chwilę odpowiedzieć.
Stał w drzwiach, oparty o framugę i spoglądał na nią pełen oczekiwań. Spodziewał się, że wpuści Go do siebie, porozmawiają, a potem będzie jak gdyby nic się nie stało.
Hermiona była zła.
Nie może mu wybaczyć tak szybko jak i reszcie ślizgonów tego występku! Wywiezione do Irlandii, prawie że pozbawione swoich praw, bez różdżek...były bez niczego. Nie miały wtedy nic.
"O nie, nie. Nie dam się tak łatwo" - powiedziała w myślach.
Na jej szczęście tuż za plecami przebiegał Salazar. W zębach niósł jedną z poduszek chłopaka.
-Twój pies właśnie ci coś podjebał - stwierdziła i palcem pomachała w kierunku dobermana.
Blondyn od razu odwrócił się na słowa Gryfonki. Wiedział bowiem, że jego pies należał do tych szczególnie wrednych, który bierze i gryzie wszystko co podejdzie mu pod ząb. Gdy tylko odsunął się od drzwi by mu zabrać poduszkę, rozległo się trzaśnięcie drzwi.
Gryfonka nie czekała z ich zamknięciem. Zostawiła ślizgona po drugiej stronie, który najpierw siłuje się z psem i zabiera mu poduszkę, a następnie usłyszała rytmiczne walenie w mocne drzwi.
-Granger, otwórz do cholery! - warknął. - Nie zachowuj się jak dziecko! Nie wywieźliśmy was tam celowo!
-Pff, akurat! - warknęła zza drzwi. - Masz szczęście, że w ogóle wróciliście! Bo byłbyś bezpłodny!
Siadła na łóżku i przycisnęła poduszkę do twarzy by stłumić odgłosy szlochu. Miała być silna...ale nie jest. Po raz kolejny.
-Granger! - kolejne walenie w drzwi. - Proszę otwórz. Nie łam mi serca! Niech wrócą tamte dni...sprzed sylwestra!
-Czemu chcę Ci uwierzyć, a zwyczajnie nie mogę? - zaszlochała.
Malfoy'owi rozdzierało serca.
Płakała.
Przez głupotę Jego i jego przyjaciół. Chciał tam wejść, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze...ale nie mógł. Dzieliły go od niej te cholerne drzwi!
-Proszę, przemyśl to... - urwał i spuścił głowę. - Poczekam. Wiesz, gdzie mnie szukać, ma belle.
I zwyczajnie odszedł od drzwi, udając się do swojej sypialni, a Salazar poczłapał za swoim właścicielem.
Hermiona znów zaczęła szlochać w poduszkę.



-Ginny, no proszę, no nie gniewaj się - Blaise skomlał niczym pies.
Jednak Weasley'ówna założyła ręce na piersi i odwróciła głowę od błagalnego spojrzenia chłopaka.
Teodor śledził wzrokiem po tekście w książce. Zupełnie nie przejmując się kłopotami sercowymi ślizgonów. Był wolny i nie musiał nikogo przepraszać, to go cieszyło.
Wyłożył nogi na stole nie przerywając czytania.
-Ginny, no - zajęczał po raz kolejny Zabini.
Ruda niechętnie odwróciła głowę w Jego stronę.
-Daj mi spokój, Blaise! - warknęła i wstała chcąc zmierzyć ku wyjściu. Diabeł chwycił ją za nadgarstek nim uciekła i pociągnął do siebie, a ona wylądowała mu na kolanach po chwili czując jego wargi na swoich. Pożądliwość wzięła nad nią górę i nie umiała go odepchnąć.
To było silniejsze.
-Cholerny ślizgoński spryt - mruknęła.
-Cholerna upartość Gryfonów - odparł Zabini. - Ciekawe jak idzie przepraszanie Malfoy'owi.
Na jego słowa zszedł ze schodów blondyn luzując krawat. Bez słowa podszedł do barku i wyjął bourbon i nalał go do szklanki, a naczynie z płynem odstawił zaraz na stolik.
Pociągnął mocny haust.
-Chyba nijak mu idzie, skoro chleje - skwitowała.
Ślizgon w odpowiedzi pokręcił głową, a Teodor podniósł wzrok na Dracon'a i odłożył książkę. Siadł prosto, zdejmując nogi ze stolika i chrząknął.
-Jak ci poszło? - zapytał Nott.
-A jak myślisz? - Malfoy nie krył złości. - Wyjebała mnie za drzwi jak psa. Przemyśli to. Może wtedy jej przejdzie.
Ginny posmutniała. Wiedziała, że Hermiona płacze. Zawsze tak robiła, gdy działo się źle...czyli w takich sytuacjach jak ta.
-Współczuje Ci, Draco - westchnęła Ruda. - Hermiona jest najbardziej uparta z nas wszystkich. Wiele przeszła i to się teraz odbija.
-Zrobię wszystko co mogę, Weasley. Byleby była szczęśliwa. Ale jeśli dalej będzie traktować mnie jak teraz, to nie widzę innego wyjścia jak zniknąć z jej życia.
Oho, Malfoy i stan depresyjny. Może kawa,herbatka czy od razu wódeczka? 
-To idź i to rób, a nie pijesz na umór! - ponagliła Go.
To zadziałało na Niego jak kubeł zimnej wody.
-JAK?! Jak się kurwa zamknęła w tym jebanym pokoju! - warknął.
Odstawił na stolik pustą szklankę i ruszył agresywnym krokiem na górę, gdzie miał zamiar znów dobijać się do kasztanowłosej.
Ginny wzruszyła ramionami,
-Faktycznie go wzięło - stwierdziła i przytuliła się do Blaise'a.
-Kiedyś musiało - odparł Nott. - Dobrze jednak, że wzięło na baby, a nie na facetów, bo ja zapewne miałbym już problemy.
Po tych słowach Teodor zaczął sączyć bourbon ze szklanki.


***
Zatrzymał się przy drzwiach, gdzie siedziała Granger. Nie słyszał już jej płaczu, ale wiedział, że na pewno albo śpi, albo intensywnie wszystko analizuje.
Jednak...nie zapukał.
Zamarł z zaciśniętą pięścią tuż przy samych samych drzwiach.
Zrezygnował i udał się do swojego pokoju. Salazar siedział w kojcu i bacznie obserwował właściciela. Wiedział, że jest mu źle, więc podniósł się, podszedł bliżej i liznął go w rękę.
Pies - najwierniejszy przyjaciel człowieka. (Mam świnki, też nie narzekam) XD
-Jest dobrze, Salazar - uspokoił go Malfoy. - Jest dobrze - powtórzył.
Chyba sam nie wierzył do końca w to, co mówi.
Chwycił za paczkę papierosów, zapalniczkę i otworzył na szerokość okno sadowiąc się na nim, podparł nogi o ścianę naprzeciwko. Odpalił papierosa i zaciągał się, wypuszczając dym z płuc i wysyłając go na świeże powietrze.
Oh, jak on tego potrzebował.

***
Po dwóch godzinach znów się namyślił by do niej zapukać.
Do tylnej kieszeni dżinsów wsadził maleńkie pudełeczko, które kiedyś podarowała mu matka. Pewniejszy siebie wrócił pod drzwi, gdzie urzędowała ona.
Zacisnął dłoń w pięść.
Minął dzień, nastał wieczór co dawało prawie 24H, które wytrzymał bez niej z wielkim trudem i bólem.
Uniósł rękę i wreszcie zapukał.
-Granger? - zapytał niepewnie. -Śpisz?
Usłyszał po dłuższej chwili jej odpowiedź.
-Nie.
-Wpuścisz mnie?Możemy porozmawiać?
Znowu cisza.
Taka głucha i cholerna cisza, która go dobijała. Ale usłyszał szczękanie w zamku, a po chwili ujrzał ją. Miała podkrążone i opuchnięte oczy od płaczu, który niedawno co ustał, a na jej ciele jedyne co było to krótka koszulka sięgająca zaledwie do ud.
-Co chcesz? - zapytała od niechcenia. - Znowu mnie wywieźć? Zamiast do Irlandii to do Niemiec może?
-Granger, porozmawiajmy - powiedział cicho. - Co mogę sprawić byś mi wreszcie do kurwy nędzy uwierzyła, że nie chciałem?
-Udowodnij - odparła hardo.
-Co mam ci udowadniać? Mam sobie strzelić w łeb byś wiedziała? - parsknął. Jednak takiej odpowiedzi jakiej mu udzieliła się nie spodziewał.
-Udowodnij, że mnie kochasz, że ci zależy - odparła. - Że mogę ci ufać.
Wtedy on przypomniał sobie o pudełeczku spoczywającym w tylnej kieszeni dżinsów. Wyciągnął je i przewracał w dłoni i zaśmiał się.
-A myślałem, że nie dojdzie do Tego tak szybko... - powiedział. - Koniec wolności... - dodał pod nosem.
Gryfonka nie wiedziała o co może mu chodzić i spoglądała na niego niepewnie robiąc jeden mały kroczek w tył.
-Mówisz, że mam ci udowodnić swą miłość byś mi wierzyła? - uśmiechnął się niedowierzająco. - Proszę.
Kleknął, a pudełeczko otworzyło się.
-Hermiono Jean Granger, czy wyjdziesz za mnie?



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ....
Ciąg Dalszy Nastąpi. 

Nie piszczcie, że za wcześnie z końcówką, bo tak zaplanowana była.
Musiałam jakoś rozplanować Trylogię + dodatek.
Mam nadzieję, że jednak wam się podoba, a druga część pod tytułem: 1 moment wam się spodoba jeszcze bardziej. 
Do następnego!
Pozdrawiam <3
-ANGEL 

sobota, 21 maja 2016

34.Irlandia

Malfoy bezskutecznie próbował znaleźć auto po rejestracji, które ujrzał na kamerze. Ślizgoni nie znali Irlandii, tak dobrze jak myśleli. Wychowali się w Londynie, wśród Brytyjczyków i byli pewni wszystkiego co myśleli i mówili.
Cóż jednak tym razem się to nie sprawdziło.
-Kurwa - mruknął wreszcie blondyn. - Mogliby chociaż w Hogwarcie uczyć geografii i jak znaleźć kretynów. Byłoby o wiele prościej.
-To na pewno - potwierdził Nott. - Ale skoro wiemy już, że pojechali na północ to też się tam skierujmy. Może szczęście nam dopisze.
Malfoy mruknął coś niezrozumiale pod nosem, gdy Teodor wygłaszał swoje racje, a Zabini zamiast skupić się na szukaniu dziewcząt wcinał teraz rogalika nadzianego czekoladą.
-Może i Irlandczycy są do bani, to crossianty maja przepyszne - podsumował.
Teodor strzelił sobie w czoło z otwartej dłoni i przymknął oczy, machając niedowierzająco głową. Malfoy jedynie głęboko westchnął.
-Głąbie - zaczął blondyn. - W Londynie są identyczne, ale o tym nie wiesz, bo nigdy nie wpieprzałeś rogali! Czekaj..skąd ty go w ogóle masz?
-Ze sklepu - odparł Diabeł. - Wy gadaliście to ja poszedłem i kupiłem, chyba logiczne, co?
-Dobra nieważne.
Blondyn machnął ręką i zaczął krążyć wkoło.
Cała trójka siedziała w parku Świętej Anny na ławce, gdzie debatowali nad sposobem działania. Gryfonki podziewały się Salazar wie gdzie, a oni nie wiedzieli od czego zacząć.
-Mam! Czar tropiący! - krzyknął  nagle blondyn. - Pamiętacie to?
Nott spojrzał z po wątpieniem.
-Dziwne,żebyśmy nie pamiętali skoro Voldemort kazał nam się go uczyć i z niego korzystać.
-Zabini idź kup mapę Dublinu, a ja i Teodor przygotujemy resztę - zarządził Mafloy.
Blaise właśnie kończył pochłania crossiant'a i podniósł się z ławki, otrzepując ubranie. Chwilę później dwójka przyjaciół obserwowała jak ich kumpel znika im z pola widzenia, kierując się do sklepu, gdzie może zakupić mapę.
-A masz coś należące do Granger? - zapytał Teodor.
-Przecież wystarczy krew i formułka - odparł z ironią Draco. - Myślisz, że każdy zapierdala ze zdjęciami by korzystać z czaru tropiącego?
-No fakt.
Blondyn wyjął różdżkę i wypowiedział zaklęcie, a potem różdżką zaczął rysować na chodniku symbol w postaci pentagramu.
Wtedy wraz z mapą wrócił Blaise. Rozłożył miejsce lokacji na pentagramie i cała trójka przyklęknęła teraz przy mapie.
Draco zrobił nacięcie na nadgarstku i parę kropel krwi spłynęło na środek mapy. Różdżką wskazał na krwistą plamę.
-O quantum fieri potest diligere* (patrz przypis na dole) - wymówił formułkę.
Plama zaczęła się przesuwać z środka do północno-wschodniej części Dublinu. Ulica Grange Road tuż przy porcie Portmarnock.
-No i mamy nasze zguby. Ruszamy - oznajmił blondyn.


***
Hermiona przełykała ślinę.
Nie dostały nic do jedzenia od dobrych paru godzin. Nie wiedziały czy już jest noc, czy świta...siedziały tam w tym pomieszczeniu i co chwila przysłuchiwały się wymianie zdań Irlandczyków za drzwiami.
Kompletnie nie rozumiały ich słów, ale czuły w kościach, że nic dobrze one nie wróżą.
W końcu drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki i postawny mężczyzna.
-Niedługo się zabawimy, kochane - mówił po angielsku bardzo dobrze, ale irlandzki akcent mu został.
Ginny przeszedł dreszcz, a Hermiona głośno przełknęła ślinę.
Gdy Irlandczyk tylko wyszedł zaczęły wypowiadać imiona ślizgonów niczym mantrę. Bo w nich była ostatnia nadzieja.


Szli przecznicami, aż dotarli w okolice portu. Bez trudu odnaleźli ulicę Grange Road. Znak z nazwą mówił sam za siebie.
Ulica była bardzo bogata. Potężne i piękne domy, wille z basenami...tylko chciałoby się w takiej mieszkać. 
-I co dalej geniusze? - parsknął z ironią Zabini. - Przecież nie znamy dokładnego numeru!
Malfoy z politowaniem spojrzał na przyjaciela. Stanął za nim dłoń położył mu na ramieniu, a drugą ręką, palcem wskazywał czarnego SUV-A z identycznymi rejestracjami z monitoringu stacji benzynowej.
-To jest nasz cel, Diable - powiedział z dumą.
-Wpadamy bez zaproszenia, każdy dostanie po ryju, za dziewczyny i w nogi - rzucił zwięźle Nott, a reszta zgodziła się z tym planem. 
Jak rzekli tak zrobili. 
Podeszli bliżej i bez niczyjej zgody przeskoczyli bramę domu, a potem wybili trzy pierwsze okna od strony podwórka, którymi po chwili wkroczyli do środka. W korytarzu stało dwóch facetów. Malfoy wymierzył jednemu solidny cios w szczękę, aż mężczyzna padł, a potem mocno uderzył w brzuch. Nim się obejrzał Nott rozprawiał się z drugim, a Diabłem pokonywał gościa tuż przy schodach prowadzących na dół.
-Coś za dużo ich jak na zwykły korytarz - stwierdził Nott. - One muszą być tutaj i to tam. 
Wskazał na schody, które ciągnęły się do dołu. 
Blaise nie czekając ruszył tam przodem, a po chwili znów było słychać dźwięki walki i okrzyki po zadawanych ciosach. 
Gdy Teodor i Draco zbiegli na dół, Diabeł walczył z dwoma facetami naraz i nieźle sobie radził, ale mimo wszystko postanowili mu pomóc. 
-Dante! - wykrzyczał Irlandczyk, a po chwili leżał nieprzytomny i obezwładniony na ziemi. 
Uchylono kolejne drzwi. 
W pomieszczeniu było ciemno, ale po zapaleniu światła Draco i Blaise zauważyli w kącie skulone i śpiące Gryfonki. Były umorusane, potargane i na pewno głodne. 
-Teodor pilnuj drzwi! - polecił Malfoy. - My je niesiemy, a ty otwierasz przejścia. 
Potem czym prędzej podbiegł chwycił kasztanowłosą w objęcia, a Diabeł poszedł w jego ślady.
-Że też one zawsze w coś się wpakują - stwierdził Zabini. 
-Nic nie mów, bo pozabijam. Nott otwieraj główne!
I ruszyli. Na tyle szybko ile pozwalał im chód i niesiony ciężar. 
Szli tak szybko póki nie dotarli na świeże powietrze, z dala od ulicy Grange Road. 
Z punktu głównego deportowali się do Malfoy Manor. 


***

-W co myśmy się wpakowały?! - wykrzyczała Hermiona, gdy jadła sałatkę. Malfoy zasłonił dłonią twarz. - To wy urządzaliście wycieczkę krajoznawczą po Dublinie! Egoiści!
-Już wolałem Cię kiedy spałaś - podsumował Malfoy, a Gryfonka wtedy wielce obrażona założyła ręce na piersi. 
-GBUR! - warknęła. 
-Histeryczka - jęknął Draco. Spojrzał w kierunku Blaise. 
Ślizgon słuchał reprymendy od rudowłosej Ginny, która ani na chwilę nie pozwalała dojść do słowa ukochanemu. 
-I Jak ja mogłam się zgodzić na bycie z Tobą?! Wszystko zwalasz na mnie! - warknęła i wstała od stołu, pędem ruszając do pokoju gościnnego, w którym spała pierwszą noc. 
Słyszała za sobą kroki Malfoy'a. 
Gdy trzasnęła drzwiami, on uderzył pięścią w nie. 
-Granger, do cholery otwórz te drzwi! 
-Spieprzaj!
-Granger, proszę Cię - powiedział nieco spokojniej. - Nie chciałem żeby to tak wyszło...proszę otwórz.
Wreszcie ustąpiła. Otworzyła drzwi i ujrzała blondyna. Miał poluzowany krawat i dwa guziki rozpięte od niebieskiej koszulki. Przeczesał palcami włosy.
-Co chcesz jeszcze? - zapytała. - Nazwałeś mnie histeryczką, wpakowałeś mnie do Irlandii, gdzie chcieli zrobić ze mnie i Ginny lekkie kobiety obyczajów i wszystko zwalasz na mnie! Bo ty oczywiście jesteś bez skazy - prychnęła. 
-Wiem, że nie jestem. Mam pokaleczoną duszę, ale kurwa nie łam mi teraz serca jak pokazałaś mi, że je mam - powiedział już niespokojnie błądząc wzrokiem po jej twarzy. - Nie w ten sposób, Granger.



CZYTASZ = KOMENTARZ! <3
Udało mi się wymusić pisanie :D Ostatnio idzie mi ciężej, ale jest dobrze. 
Do następnego! :*

sobota, 14 maja 2016

33.Kac Malfoy Manor

Nadeszła godzina 6 rano.
Malfoy'a zbudził okropny ból głowy.  Każdy dźwięk rozsadzał mu głowę. Otworzył oczy i spostrzegł, że koło niego śpi Salazar. Zwierzę czuwało i teraz swoje ślepia wpatrzył w właściciela. Blaise i Teodor spali w swoich objęciach niczym kochankowie, o których Ginny nie ma bladego pojęcia.
Rozejrzał się.
Brakowało mu Weasley'ówny.
I Granger.
Obie zniknęły.
Zaczął rozmasowywać palcami skronie chcąc zniwelować ból głowy i przypomnieć sobie cokolwiek z imprezy. Ale czuł tylko pustkę. Czarną dziurę, która nie miała ochoty się wypełnić i dać mu skrawki popijawy.
Co on powie rodzicom?"Mamo, tato, moja dziewczyna i jej przyjaciółka zniknęły po imprezie?" Nie. Trzeba je znaleźć.
Mimo zawrotów głowy, pewnie ruszył w kierunku kumpli i zaczął nimi trząść.
-E, durnie! Wstawać !- Krzyknął. Znowu nimi potrząsnął. - E, menele! Dziewczyny zniknęły!
Wtedy Blaise uchylił jedno oko jakby coś do niego dopiero zaczęło docierać.
Uniósł głowę i skrzywił się. Nie on jedyny przeżywał tą pobudkę.
-Budź go, nie będzie spał dłużej niż ja - burknął Zabini.
Malfoy znowu potrząsnął przyjacielem za ramię. Minęło trochę czasu nim Teodor zmrużył oczy gniewnie i podniósł głowę.
-Kac morderca nie ma serca - jęknął. - Głowa pęka, rura pali.
-Poetą to też ja mogę zostać!
Malfoy wypiął dumnie pierś. Zabini uśmiechnął się słysząc tą wymianę zdań i w końcu raczył zabrać głos. Wskazał na nich palcem.
-Po wódce to też jestem poetą. Nie macie, co się chwalić! A teraz...gdzie dama mojego serca?!
-To wam próbuje powiedzieć, że kurwa zniknęły obie! Moja Granger też. GRANGER spierdoliła nawet czaisz?
-Może wystraszyła się twoich planów o oświadczynach? - zapytał Nott.
Malfoy drgnął.
Zastanawiał się o czym ta dwójka kretynów pieprzyła. Zaręczyny? Z Granger?" Nie, nie, ja jestem za młody na to" - myślał gorączkowo.
-Zapomnij. Nie będzie żadnych zaręczyn, nie będzie żadnych gości...rozumiecie? Nie będzie! - warknął i uderzył pięścią w stolik.
Zabini drgnął na nagły wybuch przyjaciela.
-Róbta co chceta - mruknął Teodor. - Trzeba je znaleźć. Za kilka dni wracamy do szkoły, a one wyparowały.
-Taaa.
Jęknęli zgodnie pozostali.
-W ogóle gdzie Potter? - oświeciło nagle Malfoy'a. Teodor spojrzał na niego.
-Zwinął się do siebie na chatę zanim poszliśmy spać. Nie chciał spać tutaj i zawracać nikomu głowy.
-Aha. Czyli podnosimy tyłki panowie i lecimy szukać Granger i Weasley!


***

Hermiona siedziała na fotelu zakładając nogę na nogę. Ginny siedziała obok z założonymi rękoma na piersi i sypała przekleństwami na prawo i lewo.
-Przeklęci ślizgoni - burknęła. - Wiemy chciaż gdzie my jesteśmy?
-Chyba w Irlandii - stwierdziła kasztanowłosa. - Irlandczycy mają szczególny akcent.
-Bosko - prychnęła ruda Gryfonka. - Po cholerę myśmy wsiadły z nimi do tego przeklętego czerwonego Camaro?!
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę. Miała rację. Wszyscy byli podchmieleni, a one wsiadły jeszcze z nimi do samochodu, gdzie nikt nie był trzeźwy. Zrobili wycieczkę krajoznawczą, zatrzymali się w Irlandii, w Dublinie, a wtedy Hermiona miała czarną dziurę w głowie.
Jedyne co pamiętała to stację benzynową przy wyjeździe z miasta.
-Skoro pamiętamy ten moment na stacji, to może dzięki magii wyślemy im ognistą wiadomość?
-A skąd weźmiemy różdżki, Herm? - zapytała Ginny. - Ja mam swoją w Malfoy Manor.
-Ja mam swoją. Zawsze mam ją przy sobie.
-Niech Bóg w dzieciach Cię wynagrodzi!
Rzuciła się na szyję kasztanowłosej i posłała buziaka w policzek. Były uratowane.
Hermiona wyjęła różdżkę, oderwała kawałek ze swojego bolerka, wypowiedziała formułkę zaklęcia i po oderwanym kawałku materiału nie było śladu.
-Pozostaje nam tylko czekać - mruknęła smętnie Ginny.
-Jak mnie stąd nie wydostaną, to całą trójkę zajebie i  zatańczę na ich grobach.
Na te słowa Ginny uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciółki i podkuliła do siebie nogi.
Pomieszczenie było małe,oświetlone, a za drzwiami rozmawiali Irlandczycy.
-Tá tú rud éigin mar gheall orthu a dhéanamh (Trzeba coś z nimi zrobić)- powiedział jeden.
-Ansin ní mór dúinn roinnt spraoi, Dior. (Później się zabawimy,Dior) - odparł drugi.
Nie znały tego języka jednak przeczuwały, że nie jest dobrze.


-Ej mamy trop! - wykrzyczał Draco machając wiadomością od dziewczyn.
Przeczesali całą posiadłość i jedyny trop jaki mieli to kawałek kartki.
-Irlandia? Kurwa, co myśmy tam robili? - jęknął Nott. - Prawdziwy Kac MAlfoy Manor niczym Las Vegas.
Zabini przysłuchiwał się wymianie zdań przyjaciół.
-A może zamiast spekulować to się tam udamy? Chodzi o nasze damy serca! - krzyknął wreszcie.
Nott uniósł znacząco brew i spojrzał na przyjaciela. A Malfoy tłumił śmiech.
-I co pojedziemy tam, postoimy na stacji i poczekamy aż same się znajdą? - prychnął blondyn. - Potrzebujemy planu.
-A ja go już mam. Jedziemy, pytamy na tej stacji ludzi i się dowiemy czegoś - stuknął się palcem w głowę Blaise. - Myśli się.
-Czasami ci się uda. Wyjątkowo.
Nott nie krył rozbawienia. Malfoy poszedł w Jego ślady  i obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
Wkrótce jednak Draco podniósł się i chwycił za czarną bluzę z kapturem.
-Nie będzie Ci zimno? Przypominam, że już mamy styczeń i jest zima - poinstruował go Blaise.
-Diable..nie zaczynaj. Nie zmarznę. Idziemy po nie i wracamy. Szlajać się nie będę.
Na te słowa pozostała dwójka wstała i poszła w ślady kumpla. Teodor założył na siebie czarną kurtkę, a Blaise płaszcz.
Ciepło ubrani deportowali się do Irlandii.


Na stacji benzynowej w Dublinie sypał śnieg.
Jedno miejsce było zajęte przez czarną terenówkę, a bak napełniał jeden z pracowników.
Malfoy wyciągnął ręce z kieszeni przetartych dżinsów i podszedł do niego.
-Widział pan może w nocy dwie dziewczyny? Kasztanowłosą i rudą. Były razem z nami, a potem zaginęły. Szukamy ich - rzekł szybko.
Pracownik zmieszał się.
-Były tu takie dwie. Kojarzę je - mruknął. - Obie były w sukienkach. Potem przyjechał czarny SUV, zaoferował pomoc, więc wsiadły niechętnie z ich pomocą, a potem samochód odjechał z piskiem opon.
-Macie tu monitoring, by to sprawdzić?
-Tak proszę iść do stoiska ochrony w sklepie.
Malfoy podziękował, gestem kazał chłopakom iść z nim. Trójką weszli do sklepu i podeszli do ochroniarza, w skrócie opowiadając sytuację. Ochroniarz Danny poprowadził ich do miejsca monitoringu i znalazł interesujące nagranie.
Na obrazie było widać dwie Gryfonki i wspomniany wcześniej czarny SUV. Widać było spokojną rozmowę, a potem coś wciągnęło je do środka samochodu. A raczej ktoś.
Draco spisał rejestrację samochodu.
-Więc jedziemy szukać naszego porywacza czarodziejek - stwierdził blondyn.
Nott i Diabeł potwierdzili słowa przyjaciela.


CZYTASZ=KOMENTARZ <3
Rozdział krótki - przepraszam! Następny będzie dłuższy!
PS. Jak oceniacie obecny szablon? Podoba się?  :D
No i wpadajcie na I Need You Cedmione dodam tam na dniach rozdział :)

sobota, 7 maja 2016

32.Sylwester

Hermiona bezzwłocznie udała sido sypialni Malfoy'a, gdzie była jego sowa. Wzięła z szufladki biurka kawałek pergaminu oraz atrament, a z przybornika wzięła czarne jak noc pióro. Siadła na krześle i zaczęła pisać kolejno litery listu do Harry'ego:

Drogi Harry!
Co do Sylwestra...Malfoy się zgodził. 
Bądź w Malfoy Manor o 19, rodzice Draco jadą do Ministerstwa, więc chata nasza!
I żebyś nie był zaskoczony....Jestem z Draco. Tak,tak z Malfoy'em.
Długa historia, ale jak się zobaczymy to wszystko ci opowiem!
Ginny i Blaise już są z nami, więc jutro dołączasz i świętujemy. 
Teodor pewnie też będzie, ale nic więcej nie wiem. 
Tęsknię!
Hermiona Granger 
Przyjaciółka Harry'ego Potter'a (ZAZNACZAM)


Dumna ze swojej krótkiej i zwięzłej treści, zwinęła pergamin w rulonik i wstążką zawiązała go na nóżce sowy. 
-Zanieś do Harry'ego Potter'a - powiedziała do zwierzęcia i otworzyła okno. 
Stworzenie od razu poczuło powiew świeżego popołudniowego powietrza i ruszyło we wskazanym mu kierunku. Gryfonka spoglądała jak sowa znika za horyzontem. 
Myślała o wielu rzeczach naraz. 
Zastanawiało ją jak inni ją będą oceniać, gdy dowiedzą się o związku arystokraty....z mugolaczką. Ze zwykłą Gryfonką.,,,
Oderwał ją dotyk silnych ramion obejmujących w talii.
-Tutaj mi uciekłaś - wyszeptał tuż przy jej uchu. - Martwiłem się. 
Odwróciła się by móc zarzucić mu ręce szyję i delikatnie musnęła jego usta. W duchu cieszyła się i dziękowała Merlinowi za to, że go miała. Wspierał ją kiedy tego potrzebowała, nie zostawił jej, gdy Ron nie dawał jej żyć. On  zawsze był. 
-Po co miałabym uciekać? - rzuciła. - Jest mi tu dobrze. Bo jestem z Tobą. Razem. 
Uśmiechnął się. 
W tym ciemnym i zacienionym pokoju Jego uśmiech wydawał się jeszcze bardziej lśniący niż normalnie, a w oczach pojawiał się ten niebezpieczny błysk w oku. 
Hermiona czasami zastanawiała się czy dobrze robi. To, że z nim jest i zna go na razie tyle ile uważała za słuszne, martwiło ją to, że nigdy nie wie do czego może być zdolny śligon. 
Jest inteligentny, sprytny, przystojny. 
Ale pozory przecież mogą mylić...
-Wysłałaś wiadomość do złotego dziecka? - powiedział ironicznie. 
-Tak.
-Teodor będzie za jakieś dwie godziny, bo nudzi mu się w domu.
-Oh. To znaczy, że ja i Ginny na trzech ślizgonów? Bosh. Zwariuję z wami - jęknęła. 
-Zwariujesz to ty ze mną, mała - uśmiechnął się i wargami musnął jej czoło. - Chodź przekąsimy coś i obejrzymy film z gołąbeczkami na dole. 
-Jak zwykle apodyktyczny - mruknęła. - Ale lubię to w Tobie. Chodź. 
Pociągnęła go za rękę, a on szedł za nią jak dziecko za mamą. Draco Malfoy naprawdę się zakochał. 



***

Teodor przyszedł zgodnie z zapowiedzią Malfoy'a, obejrzeli jeden film,drugi zaczął się przy drinkach z ognistej, a na trzecim postanowili pójść wszyscy spać, by mieć energię na jutrzejszy wieczór. 
Po raz pierwszy Hermiona nie spała w łóżku, które było w sypialni naprzeciwko. Spała w łóżku ślizgona. Obok niego, z nim, wdychając zapach jego perfum i zasypiając z myślami wybiegającymi w przyszłość. 
Z nim w roli głównej. 

Ranek z kolei nie należał do przyjemnych dla Hermiony i Malfoy'a. 
Zabini i Teodor już nie spali jako jedyni. Ginny jeszcze smacznie spała przekręcając się w łóżku na drugi bok, Hermiona równomiernie oddychała całym ciałem przytulona do blondyna, który obejmował ją w pasie. 
Wszyscy spali, a oni tworzyli plan. Plan żartu. 
Stwierdzili, że to ostatni dzień w tym roku i, że trzeba zrobić wiele rzeczy, by zapamiętać go jako jeden z najlepszych.
Zakradli się do sypialni przyjaciela i wyjęli różdżki. 
-Aquamenti - wypowiedzieli oboje zaklęcie. 
Z różdżek trysnął niebieski płomień, a potem strumień wody. Teodor prysnął na  Malfoy'a, Zabini na Granger powodując nagłą pobudkę. 
-Salazar, bierz! - warknął Malfoy ocierając twarz.
Wtedy chłopakom zaświtało...ich kumpel miał w pokoju dobermana, który był bardzo posłuszny...ale to bardzo.
Pies stanął i zawarczał groźnie, a Nott z Zabini'm rzucili się do ucieczki. Gdy tylko opuścili pokój, a w holu było słychać odgłosy biegu, Salazar ruszył szczekając. 
Hermiona niechętnie powoli zmusiła swoje ciało do pozycji siedzącej. Dłonią przejechała po mokrych włosach. 
-Znowu będę miała loki przez tych kretynów - jęknęła.
Malfoy oparł swoje ciało na jednym boku i ręką przejechał po policzku Gryfonki, uśmiechając się. 
-Granger z loczkami czy bez i tak mi się podobasz.
Zarumieniła się słysząc Jego słowa. Chęć zostania obok niego w łóżku była bardzo kusząca, ale musiała wysuszyć włosy i się ubrać. 
Czyli romantyczny ranek szlak trafił. 
Poszła do łazienki ubrała się w zieloną sukienkę na ramiączkach, sięgającą do kolan, a włosy wysuszyła i wyprostowała, umyła zęby i uporządkowała się. Przerwał jej pół nagi Malfoy stojący w drzwiach.
-Lwico, moja kolej na łazienkę - stwierdził i dłonią przejechał mokre włosy, które były w totalnym nieładzie. - Nie mogę tak wyglądać.
-Wróciła moja lalunia - uśmiechnęła się i opuściła łazienkę, wpuszczając blondyna.
O dziwo, miała naprawdę dobry humor, więc postanowiła zbudzić Ginny.
Rudą łatwo szło dobudzić i gdy dowiedziała się o wybryku Nott;a i jej mężczyzny zaczęła się śmiać. 
-A gdzie ich teraz wcięło? Coś za cicho - stwierdziła Weasley'ówna.
Wtedy Hermionę olśniło. 
-To ty się ubierz, a ja sprawdzę czy Salazar nie pożarł ich żywcem. 
I zniknęła. 
Zaczęła przeczesywać kolejne sypialnie i pomieszczenia w poszukiwaniu ślizgonów. Na marne. Ślad po nich zaginął. Ruszyła ku salonowi i zatrzymała się w połowie kroku, gdy drzwi wejściowe były otwarte na oścież, śnieg sypał się do środka, a z zewnątrz słychać było szczekanie psa. 
Narzuciła na siebie płaszcz Malfoy'a wiszący na wieszaku i ruszyła ku odgłosom. 
Widok był rozweselający.
Salazar stał i szczekał przy ośnieżonym drzewie, a na jego gałęziach siedział Zabini i Nott i nerwowo spoglądali na psa, szczękając zębami z zimna.
Zaśmiała się głośno, zwracając na siebie uwagę. 
-Merlin nam ją z nieba zesłał! - krzyknął Zabini. - Hermiono, proszę zabierz go! Kurwa, zabierz!
-Dałem tego psa mu w prezencie, a co mam w zamian?! - krzyknął teraz Teodor. - Jebany na mnie szczeka!
Hermiona zaśmiała się pod nosem i zawołała psa. Doberman na dźwięk swojego imienia odwrócił się od chłopców i spojrzał na Gryfonkę. 
-Chodź Salazar, damy kość - oznajmiła. - Chodź, malutki. 
Zwierzę jak zahipnotyzowane poszło za nią do kuchni, a ślizgoni zeszli spokojnie z drzewa i otrzepali się ze śniegu. Wchodząc do domu wszędzie było słychać szczękania ich zębów i wyzwiska na temat pupila blondyna. Ginny szybko uspokoiła Diabła i zrobiła mu i dla Teodora gorącą czekoladę podczas, gdy Hermiona poszła do Dracon'a. 
Chłopak siedział przy uchylonym oknie i palił papierosa, nawet nie zauważając obecności dziewczyny. Zaciągnął się i po chwili wypuścił smugę dymu, która szybko rozwiała się. I tak znowu, i znowu. 
-Nabawisz się raka płuc, Malfoy - stwierdziła z przekąsem. 
-Na coś trzeba umrzeć.
-Nie bądź śmieszny - oznajmiła. - I zostawiłbyś mnie? Okej. Zapamiętam to sobie.
-Lwico - jęknął. - Nott miał rację...za dużo wyolbrzymiacie. 
Wstał podszedł do nie i brutalnie ją pocałował. Jego dłonie zatrzymały się na jej policzkach, a jej ręce wylądowały na jego szyi. Pocałunek był długi, pełen pasji i namiętności, w którym języki grały własny rytmiczny taniec. 
Przerwało im wołanie Ginny:
-E, gołąbki! Harry już jest, można zaczynać! 
Wtedy oboje spojrzeli na zegarek. Osiemnasta czterdzieści siedem. Akurat. Nawet nie wiedzieli kiedy ten czas szybko zleciał. Nim się ogarnęli w łazience, rozmawiali...szybko ten czas leci. 
Hermiona spojrzała znacząco na Malfoy'a, a on odruchowo chwycił jej rękę, splatając ich palce razem. Oh, zazdrośnik wrócił. 
Zeszli na dół. 
Czarna czupryna Gryfona nie mogła zostać niezauważona. Chłopak właśnie rozmawiał z Ginny i poprawiał okulary. Harry widząc Hermionę uśmiechnął się szeroko, a gdy spojrzał na Malfoy'a, który trzymał Gryfonkę za rękę nieco mina mu posmutniała.
Chłopiec martwił się o przyjaciółkę.
-Witaj, Hermiono - uściskał ją. - Witaj, Malfoy. Dzięki za zaproszenie. No i szczęścia z Hermioną. Nie zrań jej tylko. 
-Oh, Potter - zaczął ślizgon. - Od razu konkrety. Jak ja to uwielbiam. A skoro jesteśmy w komplecie, zaczynamy popijawę. Zapraszam do salonu.
Gestem zaprosił wszystkich do pomieszczenia, a potem udał się do kuchni bo zaopatrzenie. Diabeł zaoferował pomoc, a Ginny i Hermiona rozmawiały zawzięcie z Harry'm.
Kasztanowłosa korzystając z chwilowej nieobecności ślizgona, opowiedziała Gryfonowi historię z Malfoy'em.
-Malfoy i konie? - zdziwił się. - Ale to...
-Dziwne, nie? - wtrąciła Ginny. - To samo powiedziałam, Harry.
Temat znów się urwał, gdyż blondyn z Diabłem wrócili z dwoma reklamówkami, wrócili się i przyszli z przekąskami.
Wyjęto szklanki, kieliszki i talerze wraz z sztućcami.
-Róbta, co chceta ja być dzisiaj barman - oświadczył Teodor.
-Więc polewaj, a nie się opierdalasz - powiedział z uśmiechem Diabeł.
-Że też ci Zabini zawsze humor dopisuje.
Diabeł objął Ginny i czekał aż Nott poleje. Hermiona oparła się o Dracon'a, a Harry rozmawiał z Teodorem. Okazało się, że mieli wiele wspólnych tematów i zainteresowań.
Dziewczyny jako pierwsze otrzymały szklanki z Ognistą, a chłopcy postanowili pić najpierw Czystą.
Pierwsza kolejka wyglądała tak, że cała czwóreczka skrzywiła się, gdy ostra i gorzka ciecz zalała ich od środka, paląc gardło. Było to nieprzyjemne uczucie, ale gdy tylko żar zapili colą to od razu wszystko zelżało.
-Tylko nie nawalcie  się przed północą - powiedziała błagalnie Ruda.
Harry położył jej rękę na ramieniu.
-O to się nie martw, Gin. I tak się napierdolimy chociażby po północy. Czasami trzeba.
-Wyjątkowo się zgodzę, Potter - potwierdził Nott.
Hermiona popijając Ognistą przytuliła się do Dracon'a, który właśnie opróżniał z chłopakami kolejny kieliszek. Wdychała jego perfumy niczym narkomanka, bo tak bardzo uzależniał ją ten zapach, a gdy zaczął się bawić jej włosami..
Oh, chciała więcej.
Chciała go tutaj teraz, chociaż wiedziała, że to niemożliwe.


-Teodor nalejesz mi? - spytała Hemiona podsuwając po raz kolejny szklankę w stronę ślizgona.
Chłopak uśmiechnął się i dolał do niej bursztynowej Whiskey, a Ginny już opróżniała którąś szklankę z rzędu.
Malfoy zawzięcie o czymś rozmawiał z Harrym i Diabłem. Gestykulacja rąk wskazywała na to, że wykłócali się o to kto ma rację.
-To za wcześnie, Malfoy! - wykrzyczał Harry.
-Ale i tak to zrobię! - odpowiedział.
-Potter ma rację, Smoku się wpakujesz - potwierdził Zabini.
-A powiecie łaskawie o co chodzi? - zapytała nagle Hermiona.
Cała trójeczka na nią spojrzała z zagubionym wzrokiem. Byli lekko wstawieni, a Draco ewidentnie mówił coś poważnego skoro mina jego twarzy była zacięta i pewna siebie.
Zabini wykorzystał nieuwagę Malfoy'a i pokazał Hermionie rękę, a na palcu jak ktoś coś wsuwa. Wskazał znacząco na blondyna.
Gryfonka zrozumiała sens i zrobiła wielkie oczy.
Malfoy planował się oświadczyć.
Hermiona spojrzała na Diabła i palcem zatoczyła kółeczko przy skroni zadając bezgłośne pytanie: Czy on zwariował?
Ten jednak zaprzeczył i odpowiedział: "On mówi poważnie"
Po raz kolejny Gryfonka zrobiła wielkie oczy.
Cieszyła się, że jest z Malfoy'em, bo był naprawdę kochany, ale nie wiedziała jak odwieść go od pomysłu zaręczyn. Przecież on zawsze może zmienić zdanie....

CZYTASZ = KOMENTARZ ♥
Uff  długo go pisałam i w ogóle weny nie mogłam znaleźć. 
Nie wiem czemu :/ 
Proszę zadawajcie mi pytania, lajkujcie tu: http://ask.fm/Zahipnotyzowana99
To dla mnie bardzo ważne! :) 
Do usłyszenia! :)