sobota, 21 maja 2016

34.Irlandia

Malfoy bezskutecznie próbował znaleźć auto po rejestracji, które ujrzał na kamerze. Ślizgoni nie znali Irlandii, tak dobrze jak myśleli. Wychowali się w Londynie, wśród Brytyjczyków i byli pewni wszystkiego co myśleli i mówili.
Cóż jednak tym razem się to nie sprawdziło.
-Kurwa - mruknął wreszcie blondyn. - Mogliby chociaż w Hogwarcie uczyć geografii i jak znaleźć kretynów. Byłoby o wiele prościej.
-To na pewno - potwierdził Nott. - Ale skoro wiemy już, że pojechali na północ to też się tam skierujmy. Może szczęście nam dopisze.
Malfoy mruknął coś niezrozumiale pod nosem, gdy Teodor wygłaszał swoje racje, a Zabini zamiast skupić się na szukaniu dziewcząt wcinał teraz rogalika nadzianego czekoladą.
-Może i Irlandczycy są do bani, to crossianty maja przepyszne - podsumował.
Teodor strzelił sobie w czoło z otwartej dłoni i przymknął oczy, machając niedowierzająco głową. Malfoy jedynie głęboko westchnął.
-Głąbie - zaczął blondyn. - W Londynie są identyczne, ale o tym nie wiesz, bo nigdy nie wpieprzałeś rogali! Czekaj..skąd ty go w ogóle masz?
-Ze sklepu - odparł Diabeł. - Wy gadaliście to ja poszedłem i kupiłem, chyba logiczne, co?
-Dobra nieważne.
Blondyn machnął ręką i zaczął krążyć wkoło.
Cała trójka siedziała w parku Świętej Anny na ławce, gdzie debatowali nad sposobem działania. Gryfonki podziewały się Salazar wie gdzie, a oni nie wiedzieli od czego zacząć.
-Mam! Czar tropiący! - krzyknął  nagle blondyn. - Pamiętacie to?
Nott spojrzał z po wątpieniem.
-Dziwne,żebyśmy nie pamiętali skoro Voldemort kazał nam się go uczyć i z niego korzystać.
-Zabini idź kup mapę Dublinu, a ja i Teodor przygotujemy resztę - zarządził Mafloy.
Blaise właśnie kończył pochłania crossiant'a i podniósł się z ławki, otrzepując ubranie. Chwilę później dwójka przyjaciół obserwowała jak ich kumpel znika im z pola widzenia, kierując się do sklepu, gdzie może zakupić mapę.
-A masz coś należące do Granger? - zapytał Teodor.
-Przecież wystarczy krew i formułka - odparł z ironią Draco. - Myślisz, że każdy zapierdala ze zdjęciami by korzystać z czaru tropiącego?
-No fakt.
Blondyn wyjął różdżkę i wypowiedział zaklęcie, a potem różdżką zaczął rysować na chodniku symbol w postaci pentagramu.
Wtedy wraz z mapą wrócił Blaise. Rozłożył miejsce lokacji na pentagramie i cała trójka przyklęknęła teraz przy mapie.
Draco zrobił nacięcie na nadgarstku i parę kropel krwi spłynęło na środek mapy. Różdżką wskazał na krwistą plamę.
-O quantum fieri potest diligere* (patrz przypis na dole) - wymówił formułkę.
Plama zaczęła się przesuwać z środka do północno-wschodniej części Dublinu. Ulica Grange Road tuż przy porcie Portmarnock.
-No i mamy nasze zguby. Ruszamy - oznajmił blondyn.


***
Hermiona przełykała ślinę.
Nie dostały nic do jedzenia od dobrych paru godzin. Nie wiedziały czy już jest noc, czy świta...siedziały tam w tym pomieszczeniu i co chwila przysłuchiwały się wymianie zdań Irlandczyków za drzwiami.
Kompletnie nie rozumiały ich słów, ale czuły w kościach, że nic dobrze one nie wróżą.
W końcu drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki i postawny mężczyzna.
-Niedługo się zabawimy, kochane - mówił po angielsku bardzo dobrze, ale irlandzki akcent mu został.
Ginny przeszedł dreszcz, a Hermiona głośno przełknęła ślinę.
Gdy Irlandczyk tylko wyszedł zaczęły wypowiadać imiona ślizgonów niczym mantrę. Bo w nich była ostatnia nadzieja.


Szli przecznicami, aż dotarli w okolice portu. Bez trudu odnaleźli ulicę Grange Road. Znak z nazwą mówił sam za siebie.
Ulica była bardzo bogata. Potężne i piękne domy, wille z basenami...tylko chciałoby się w takiej mieszkać. 
-I co dalej geniusze? - parsknął z ironią Zabini. - Przecież nie znamy dokładnego numeru!
Malfoy z politowaniem spojrzał na przyjaciela. Stanął za nim dłoń położył mu na ramieniu, a drugą ręką, palcem wskazywał czarnego SUV-A z identycznymi rejestracjami z monitoringu stacji benzynowej.
-To jest nasz cel, Diable - powiedział z dumą.
-Wpadamy bez zaproszenia, każdy dostanie po ryju, za dziewczyny i w nogi - rzucił zwięźle Nott, a reszta zgodziła się z tym planem. 
Jak rzekli tak zrobili. 
Podeszli bliżej i bez niczyjej zgody przeskoczyli bramę domu, a potem wybili trzy pierwsze okna od strony podwórka, którymi po chwili wkroczyli do środka. W korytarzu stało dwóch facetów. Malfoy wymierzył jednemu solidny cios w szczękę, aż mężczyzna padł, a potem mocno uderzył w brzuch. Nim się obejrzał Nott rozprawiał się z drugim, a Diabłem pokonywał gościa tuż przy schodach prowadzących na dół.
-Coś za dużo ich jak na zwykły korytarz - stwierdził Nott. - One muszą być tutaj i to tam. 
Wskazał na schody, które ciągnęły się do dołu. 
Blaise nie czekając ruszył tam przodem, a po chwili znów było słychać dźwięki walki i okrzyki po zadawanych ciosach. 
Gdy Teodor i Draco zbiegli na dół, Diabeł walczył z dwoma facetami naraz i nieźle sobie radził, ale mimo wszystko postanowili mu pomóc. 
-Dante! - wykrzyczał Irlandczyk, a po chwili leżał nieprzytomny i obezwładniony na ziemi. 
Uchylono kolejne drzwi. 
W pomieszczeniu było ciemno, ale po zapaleniu światła Draco i Blaise zauważyli w kącie skulone i śpiące Gryfonki. Były umorusane, potargane i na pewno głodne. 
-Teodor pilnuj drzwi! - polecił Malfoy. - My je niesiemy, a ty otwierasz przejścia. 
Potem czym prędzej podbiegł chwycił kasztanowłosą w objęcia, a Diabeł poszedł w jego ślady.
-Że też one zawsze w coś się wpakują - stwierdził Zabini. 
-Nic nie mów, bo pozabijam. Nott otwieraj główne!
I ruszyli. Na tyle szybko ile pozwalał im chód i niesiony ciężar. 
Szli tak szybko póki nie dotarli na świeże powietrze, z dala od ulicy Grange Road. 
Z punktu głównego deportowali się do Malfoy Manor. 


***

-W co myśmy się wpakowały?! - wykrzyczała Hermiona, gdy jadła sałatkę. Malfoy zasłonił dłonią twarz. - To wy urządzaliście wycieczkę krajoznawczą po Dublinie! Egoiści!
-Już wolałem Cię kiedy spałaś - podsumował Malfoy, a Gryfonka wtedy wielce obrażona założyła ręce na piersi. 
-GBUR! - warknęła. 
-Histeryczka - jęknął Draco. Spojrzał w kierunku Blaise. 
Ślizgon słuchał reprymendy od rudowłosej Ginny, która ani na chwilę nie pozwalała dojść do słowa ukochanemu. 
-I Jak ja mogłam się zgodzić na bycie z Tobą?! Wszystko zwalasz na mnie! - warknęła i wstała od stołu, pędem ruszając do pokoju gościnnego, w którym spała pierwszą noc. 
Słyszała za sobą kroki Malfoy'a. 
Gdy trzasnęła drzwiami, on uderzył pięścią w nie. 
-Granger, do cholery otwórz te drzwi! 
-Spieprzaj!
-Granger, proszę Cię - powiedział nieco spokojniej. - Nie chciałem żeby to tak wyszło...proszę otwórz.
Wreszcie ustąpiła. Otworzyła drzwi i ujrzała blondyna. Miał poluzowany krawat i dwa guziki rozpięte od niebieskiej koszulki. Przeczesał palcami włosy.
-Co chcesz jeszcze? - zapytała. - Nazwałeś mnie histeryczką, wpakowałeś mnie do Irlandii, gdzie chcieli zrobić ze mnie i Ginny lekkie kobiety obyczajów i wszystko zwalasz na mnie! Bo ty oczywiście jesteś bez skazy - prychnęła. 
-Wiem, że nie jestem. Mam pokaleczoną duszę, ale kurwa nie łam mi teraz serca jak pokazałaś mi, że je mam - powiedział już niespokojnie błądząc wzrokiem po jej twarzy. - Nie w ten sposób, Granger.



CZYTASZ = KOMENTARZ! <3
Udało mi się wymusić pisanie :D Ostatnio idzie mi ciężej, ale jest dobrze. 
Do następnego! :*

sobota, 14 maja 2016

33.Kac Malfoy Manor

Nadeszła godzina 6 rano.
Malfoy'a zbudził okropny ból głowy.  Każdy dźwięk rozsadzał mu głowę. Otworzył oczy i spostrzegł, że koło niego śpi Salazar. Zwierzę czuwało i teraz swoje ślepia wpatrzył w właściciela. Blaise i Teodor spali w swoich objęciach niczym kochankowie, o których Ginny nie ma bladego pojęcia.
Rozejrzał się.
Brakowało mu Weasley'ówny.
I Granger.
Obie zniknęły.
Zaczął rozmasowywać palcami skronie chcąc zniwelować ból głowy i przypomnieć sobie cokolwiek z imprezy. Ale czuł tylko pustkę. Czarną dziurę, która nie miała ochoty się wypełnić i dać mu skrawki popijawy.
Co on powie rodzicom?"Mamo, tato, moja dziewczyna i jej przyjaciółka zniknęły po imprezie?" Nie. Trzeba je znaleźć.
Mimo zawrotów głowy, pewnie ruszył w kierunku kumpli i zaczął nimi trząść.
-E, durnie! Wstawać !- Krzyknął. Znowu nimi potrząsnął. - E, menele! Dziewczyny zniknęły!
Wtedy Blaise uchylił jedno oko jakby coś do niego dopiero zaczęło docierać.
Uniósł głowę i skrzywił się. Nie on jedyny przeżywał tą pobudkę.
-Budź go, nie będzie spał dłużej niż ja - burknął Zabini.
Malfoy znowu potrząsnął przyjacielem za ramię. Minęło trochę czasu nim Teodor zmrużył oczy gniewnie i podniósł głowę.
-Kac morderca nie ma serca - jęknął. - Głowa pęka, rura pali.
-Poetą to też ja mogę zostać!
Malfoy wypiął dumnie pierś. Zabini uśmiechnął się słysząc tą wymianę zdań i w końcu raczył zabrać głos. Wskazał na nich palcem.
-Po wódce to też jestem poetą. Nie macie, co się chwalić! A teraz...gdzie dama mojego serca?!
-To wam próbuje powiedzieć, że kurwa zniknęły obie! Moja Granger też. GRANGER spierdoliła nawet czaisz?
-Może wystraszyła się twoich planów o oświadczynach? - zapytał Nott.
Malfoy drgnął.
Zastanawiał się o czym ta dwójka kretynów pieprzyła. Zaręczyny? Z Granger?" Nie, nie, ja jestem za młody na to" - myślał gorączkowo.
-Zapomnij. Nie będzie żadnych zaręczyn, nie będzie żadnych gości...rozumiecie? Nie będzie! - warknął i uderzył pięścią w stolik.
Zabini drgnął na nagły wybuch przyjaciela.
-Róbta co chceta - mruknął Teodor. - Trzeba je znaleźć. Za kilka dni wracamy do szkoły, a one wyparowały.
-Taaa.
Jęknęli zgodnie pozostali.
-W ogóle gdzie Potter? - oświeciło nagle Malfoy'a. Teodor spojrzał na niego.
-Zwinął się do siebie na chatę zanim poszliśmy spać. Nie chciał spać tutaj i zawracać nikomu głowy.
-Aha. Czyli podnosimy tyłki panowie i lecimy szukać Granger i Weasley!


***

Hermiona siedziała na fotelu zakładając nogę na nogę. Ginny siedziała obok z założonymi rękoma na piersi i sypała przekleństwami na prawo i lewo.
-Przeklęci ślizgoni - burknęła. - Wiemy chciaż gdzie my jesteśmy?
-Chyba w Irlandii - stwierdziła kasztanowłosa. - Irlandczycy mają szczególny akcent.
-Bosko - prychnęła ruda Gryfonka. - Po cholerę myśmy wsiadły z nimi do tego przeklętego czerwonego Camaro?!
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę. Miała rację. Wszyscy byli podchmieleni, a one wsiadły jeszcze z nimi do samochodu, gdzie nikt nie był trzeźwy. Zrobili wycieczkę krajoznawczą, zatrzymali się w Irlandii, w Dublinie, a wtedy Hermiona miała czarną dziurę w głowie.
Jedyne co pamiętała to stację benzynową przy wyjeździe z miasta.
-Skoro pamiętamy ten moment na stacji, to może dzięki magii wyślemy im ognistą wiadomość?
-A skąd weźmiemy różdżki, Herm? - zapytała Ginny. - Ja mam swoją w Malfoy Manor.
-Ja mam swoją. Zawsze mam ją przy sobie.
-Niech Bóg w dzieciach Cię wynagrodzi!
Rzuciła się na szyję kasztanowłosej i posłała buziaka w policzek. Były uratowane.
Hermiona wyjęła różdżkę, oderwała kawałek ze swojego bolerka, wypowiedziała formułkę zaklęcia i po oderwanym kawałku materiału nie było śladu.
-Pozostaje nam tylko czekać - mruknęła smętnie Ginny.
-Jak mnie stąd nie wydostaną, to całą trójkę zajebie i  zatańczę na ich grobach.
Na te słowa Ginny uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciółki i podkuliła do siebie nogi.
Pomieszczenie było małe,oświetlone, a za drzwiami rozmawiali Irlandczycy.
-Tá tú rud éigin mar gheall orthu a dhéanamh (Trzeba coś z nimi zrobić)- powiedział jeden.
-Ansin ní mór dúinn roinnt spraoi, Dior. (Później się zabawimy,Dior) - odparł drugi.
Nie znały tego języka jednak przeczuwały, że nie jest dobrze.


-Ej mamy trop! - wykrzyczał Draco machając wiadomością od dziewczyn.
Przeczesali całą posiadłość i jedyny trop jaki mieli to kawałek kartki.
-Irlandia? Kurwa, co myśmy tam robili? - jęknął Nott. - Prawdziwy Kac MAlfoy Manor niczym Las Vegas.
Zabini przysłuchiwał się wymianie zdań przyjaciół.
-A może zamiast spekulować to się tam udamy? Chodzi o nasze damy serca! - krzyknął wreszcie.
Nott uniósł znacząco brew i spojrzał na przyjaciela. A Malfoy tłumił śmiech.
-I co pojedziemy tam, postoimy na stacji i poczekamy aż same się znajdą? - prychnął blondyn. - Potrzebujemy planu.
-A ja go już mam. Jedziemy, pytamy na tej stacji ludzi i się dowiemy czegoś - stuknął się palcem w głowę Blaise. - Myśli się.
-Czasami ci się uda. Wyjątkowo.
Nott nie krył rozbawienia. Malfoy poszedł w Jego ślady  i obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
Wkrótce jednak Draco podniósł się i chwycił za czarną bluzę z kapturem.
-Nie będzie Ci zimno? Przypominam, że już mamy styczeń i jest zima - poinstruował go Blaise.
-Diable..nie zaczynaj. Nie zmarznę. Idziemy po nie i wracamy. Szlajać się nie będę.
Na te słowa pozostała dwójka wstała i poszła w ślady kumpla. Teodor założył na siebie czarną kurtkę, a Blaise płaszcz.
Ciepło ubrani deportowali się do Irlandii.


Na stacji benzynowej w Dublinie sypał śnieg.
Jedno miejsce było zajęte przez czarną terenówkę, a bak napełniał jeden z pracowników.
Malfoy wyciągnął ręce z kieszeni przetartych dżinsów i podszedł do niego.
-Widział pan może w nocy dwie dziewczyny? Kasztanowłosą i rudą. Były razem z nami, a potem zaginęły. Szukamy ich - rzekł szybko.
Pracownik zmieszał się.
-Były tu takie dwie. Kojarzę je - mruknął. - Obie były w sukienkach. Potem przyjechał czarny SUV, zaoferował pomoc, więc wsiadły niechętnie z ich pomocą, a potem samochód odjechał z piskiem opon.
-Macie tu monitoring, by to sprawdzić?
-Tak proszę iść do stoiska ochrony w sklepie.
Malfoy podziękował, gestem kazał chłopakom iść z nim. Trójką weszli do sklepu i podeszli do ochroniarza, w skrócie opowiadając sytuację. Ochroniarz Danny poprowadził ich do miejsca monitoringu i znalazł interesujące nagranie.
Na obrazie było widać dwie Gryfonki i wspomniany wcześniej czarny SUV. Widać było spokojną rozmowę, a potem coś wciągnęło je do środka samochodu. A raczej ktoś.
Draco spisał rejestrację samochodu.
-Więc jedziemy szukać naszego porywacza czarodziejek - stwierdził blondyn.
Nott i Diabeł potwierdzili słowa przyjaciela.


CZYTASZ=KOMENTARZ <3
Rozdział krótki - przepraszam! Następny będzie dłuższy!
PS. Jak oceniacie obecny szablon? Podoba się?  :D
No i wpadajcie na I Need You Cedmione dodam tam na dniach rozdział :)

sobota, 7 maja 2016

32.Sylwester

Hermiona bezzwłocznie udała sido sypialni Malfoy'a, gdzie była jego sowa. Wzięła z szufladki biurka kawałek pergaminu oraz atrament, a z przybornika wzięła czarne jak noc pióro. Siadła na krześle i zaczęła pisać kolejno litery listu do Harry'ego:

Drogi Harry!
Co do Sylwestra...Malfoy się zgodził. 
Bądź w Malfoy Manor o 19, rodzice Draco jadą do Ministerstwa, więc chata nasza!
I żebyś nie był zaskoczony....Jestem z Draco. Tak,tak z Malfoy'em.
Długa historia, ale jak się zobaczymy to wszystko ci opowiem!
Ginny i Blaise już są z nami, więc jutro dołączasz i świętujemy. 
Teodor pewnie też będzie, ale nic więcej nie wiem. 
Tęsknię!
Hermiona Granger 
Przyjaciółka Harry'ego Potter'a (ZAZNACZAM)


Dumna ze swojej krótkiej i zwięzłej treści, zwinęła pergamin w rulonik i wstążką zawiązała go na nóżce sowy. 
-Zanieś do Harry'ego Potter'a - powiedziała do zwierzęcia i otworzyła okno. 
Stworzenie od razu poczuło powiew świeżego popołudniowego powietrza i ruszyło we wskazanym mu kierunku. Gryfonka spoglądała jak sowa znika za horyzontem. 
Myślała o wielu rzeczach naraz. 
Zastanawiało ją jak inni ją będą oceniać, gdy dowiedzą się o związku arystokraty....z mugolaczką. Ze zwykłą Gryfonką.,,,
Oderwał ją dotyk silnych ramion obejmujących w talii.
-Tutaj mi uciekłaś - wyszeptał tuż przy jej uchu. - Martwiłem się. 
Odwróciła się by móc zarzucić mu ręce szyję i delikatnie musnęła jego usta. W duchu cieszyła się i dziękowała Merlinowi za to, że go miała. Wspierał ją kiedy tego potrzebowała, nie zostawił jej, gdy Ron nie dawał jej żyć. On  zawsze był. 
-Po co miałabym uciekać? - rzuciła. - Jest mi tu dobrze. Bo jestem z Tobą. Razem. 
Uśmiechnął się. 
W tym ciemnym i zacienionym pokoju Jego uśmiech wydawał się jeszcze bardziej lśniący niż normalnie, a w oczach pojawiał się ten niebezpieczny błysk w oku. 
Hermiona czasami zastanawiała się czy dobrze robi. To, że z nim jest i zna go na razie tyle ile uważała za słuszne, martwiło ją to, że nigdy nie wie do czego może być zdolny śligon. 
Jest inteligentny, sprytny, przystojny. 
Ale pozory przecież mogą mylić...
-Wysłałaś wiadomość do złotego dziecka? - powiedział ironicznie. 
-Tak.
-Teodor będzie za jakieś dwie godziny, bo nudzi mu się w domu.
-Oh. To znaczy, że ja i Ginny na trzech ślizgonów? Bosh. Zwariuję z wami - jęknęła. 
-Zwariujesz to ty ze mną, mała - uśmiechnął się i wargami musnął jej czoło. - Chodź przekąsimy coś i obejrzymy film z gołąbeczkami na dole. 
-Jak zwykle apodyktyczny - mruknęła. - Ale lubię to w Tobie. Chodź. 
Pociągnęła go za rękę, a on szedł za nią jak dziecko za mamą. Draco Malfoy naprawdę się zakochał. 



***

Teodor przyszedł zgodnie z zapowiedzią Malfoy'a, obejrzeli jeden film,drugi zaczął się przy drinkach z ognistej, a na trzecim postanowili pójść wszyscy spać, by mieć energię na jutrzejszy wieczór. 
Po raz pierwszy Hermiona nie spała w łóżku, które było w sypialni naprzeciwko. Spała w łóżku ślizgona. Obok niego, z nim, wdychając zapach jego perfum i zasypiając z myślami wybiegającymi w przyszłość. 
Z nim w roli głównej. 

Ranek z kolei nie należał do przyjemnych dla Hermiony i Malfoy'a. 
Zabini i Teodor już nie spali jako jedyni. Ginny jeszcze smacznie spała przekręcając się w łóżku na drugi bok, Hermiona równomiernie oddychała całym ciałem przytulona do blondyna, który obejmował ją w pasie. 
Wszyscy spali, a oni tworzyli plan. Plan żartu. 
Stwierdzili, że to ostatni dzień w tym roku i, że trzeba zrobić wiele rzeczy, by zapamiętać go jako jeden z najlepszych.
Zakradli się do sypialni przyjaciela i wyjęli różdżki. 
-Aquamenti - wypowiedzieli oboje zaklęcie. 
Z różdżek trysnął niebieski płomień, a potem strumień wody. Teodor prysnął na  Malfoy'a, Zabini na Granger powodując nagłą pobudkę. 
-Salazar, bierz! - warknął Malfoy ocierając twarz.
Wtedy chłopakom zaświtało...ich kumpel miał w pokoju dobermana, który był bardzo posłuszny...ale to bardzo.
Pies stanął i zawarczał groźnie, a Nott z Zabini'm rzucili się do ucieczki. Gdy tylko opuścili pokój, a w holu było słychać odgłosy biegu, Salazar ruszył szczekając. 
Hermiona niechętnie powoli zmusiła swoje ciało do pozycji siedzącej. Dłonią przejechała po mokrych włosach. 
-Znowu będę miała loki przez tych kretynów - jęknęła.
Malfoy oparł swoje ciało na jednym boku i ręką przejechał po policzku Gryfonki, uśmiechając się. 
-Granger z loczkami czy bez i tak mi się podobasz.
Zarumieniła się słysząc Jego słowa. Chęć zostania obok niego w łóżku była bardzo kusząca, ale musiała wysuszyć włosy i się ubrać. 
Czyli romantyczny ranek szlak trafił. 
Poszła do łazienki ubrała się w zieloną sukienkę na ramiączkach, sięgającą do kolan, a włosy wysuszyła i wyprostowała, umyła zęby i uporządkowała się. Przerwał jej pół nagi Malfoy stojący w drzwiach.
-Lwico, moja kolej na łazienkę - stwierdził i dłonią przejechał mokre włosy, które były w totalnym nieładzie. - Nie mogę tak wyglądać.
-Wróciła moja lalunia - uśmiechnęła się i opuściła łazienkę, wpuszczając blondyna.
O dziwo, miała naprawdę dobry humor, więc postanowiła zbudzić Ginny.
Rudą łatwo szło dobudzić i gdy dowiedziała się o wybryku Nott;a i jej mężczyzny zaczęła się śmiać. 
-A gdzie ich teraz wcięło? Coś za cicho - stwierdziła Weasley'ówna.
Wtedy Hermionę olśniło. 
-To ty się ubierz, a ja sprawdzę czy Salazar nie pożarł ich żywcem. 
I zniknęła. 
Zaczęła przeczesywać kolejne sypialnie i pomieszczenia w poszukiwaniu ślizgonów. Na marne. Ślad po nich zaginął. Ruszyła ku salonowi i zatrzymała się w połowie kroku, gdy drzwi wejściowe były otwarte na oścież, śnieg sypał się do środka, a z zewnątrz słychać było szczekanie psa. 
Narzuciła na siebie płaszcz Malfoy'a wiszący na wieszaku i ruszyła ku odgłosom. 
Widok był rozweselający.
Salazar stał i szczekał przy ośnieżonym drzewie, a na jego gałęziach siedział Zabini i Nott i nerwowo spoglądali na psa, szczękając zębami z zimna.
Zaśmiała się głośno, zwracając na siebie uwagę. 
-Merlin nam ją z nieba zesłał! - krzyknął Zabini. - Hermiono, proszę zabierz go! Kurwa, zabierz!
-Dałem tego psa mu w prezencie, a co mam w zamian?! - krzyknął teraz Teodor. - Jebany na mnie szczeka!
Hermiona zaśmiała się pod nosem i zawołała psa. Doberman na dźwięk swojego imienia odwrócił się od chłopców i spojrzał na Gryfonkę. 
-Chodź Salazar, damy kość - oznajmiła. - Chodź, malutki. 
Zwierzę jak zahipnotyzowane poszło za nią do kuchni, a ślizgoni zeszli spokojnie z drzewa i otrzepali się ze śniegu. Wchodząc do domu wszędzie było słychać szczękania ich zębów i wyzwiska na temat pupila blondyna. Ginny szybko uspokoiła Diabła i zrobiła mu i dla Teodora gorącą czekoladę podczas, gdy Hermiona poszła do Dracon'a. 
Chłopak siedział przy uchylonym oknie i palił papierosa, nawet nie zauważając obecności dziewczyny. Zaciągnął się i po chwili wypuścił smugę dymu, która szybko rozwiała się. I tak znowu, i znowu. 
-Nabawisz się raka płuc, Malfoy - stwierdziła z przekąsem. 
-Na coś trzeba umrzeć.
-Nie bądź śmieszny - oznajmiła. - I zostawiłbyś mnie? Okej. Zapamiętam to sobie.
-Lwico - jęknął. - Nott miał rację...za dużo wyolbrzymiacie. 
Wstał podszedł do nie i brutalnie ją pocałował. Jego dłonie zatrzymały się na jej policzkach, a jej ręce wylądowały na jego szyi. Pocałunek był długi, pełen pasji i namiętności, w którym języki grały własny rytmiczny taniec. 
Przerwało im wołanie Ginny:
-E, gołąbki! Harry już jest, można zaczynać! 
Wtedy oboje spojrzeli na zegarek. Osiemnasta czterdzieści siedem. Akurat. Nawet nie wiedzieli kiedy ten czas szybko zleciał. Nim się ogarnęli w łazience, rozmawiali...szybko ten czas leci. 
Hermiona spojrzała znacząco na Malfoy'a, a on odruchowo chwycił jej rękę, splatając ich palce razem. Oh, zazdrośnik wrócił. 
Zeszli na dół. 
Czarna czupryna Gryfona nie mogła zostać niezauważona. Chłopak właśnie rozmawiał z Ginny i poprawiał okulary. Harry widząc Hermionę uśmiechnął się szeroko, a gdy spojrzał na Malfoy'a, który trzymał Gryfonkę za rękę nieco mina mu posmutniała.
Chłopiec martwił się o przyjaciółkę.
-Witaj, Hermiono - uściskał ją. - Witaj, Malfoy. Dzięki za zaproszenie. No i szczęścia z Hermioną. Nie zrań jej tylko. 
-Oh, Potter - zaczął ślizgon. - Od razu konkrety. Jak ja to uwielbiam. A skoro jesteśmy w komplecie, zaczynamy popijawę. Zapraszam do salonu.
Gestem zaprosił wszystkich do pomieszczenia, a potem udał się do kuchni bo zaopatrzenie. Diabeł zaoferował pomoc, a Ginny i Hermiona rozmawiały zawzięcie z Harry'm.
Kasztanowłosa korzystając z chwilowej nieobecności ślizgona, opowiedziała Gryfonowi historię z Malfoy'em.
-Malfoy i konie? - zdziwił się. - Ale to...
-Dziwne, nie? - wtrąciła Ginny. - To samo powiedziałam, Harry.
Temat znów się urwał, gdyż blondyn z Diabłem wrócili z dwoma reklamówkami, wrócili się i przyszli z przekąskami.
Wyjęto szklanki, kieliszki i talerze wraz z sztućcami.
-Róbta, co chceta ja być dzisiaj barman - oświadczył Teodor.
-Więc polewaj, a nie się opierdalasz - powiedział z uśmiechem Diabeł.
-Że też ci Zabini zawsze humor dopisuje.
Diabeł objął Ginny i czekał aż Nott poleje. Hermiona oparła się o Dracon'a, a Harry rozmawiał z Teodorem. Okazało się, że mieli wiele wspólnych tematów i zainteresowań.
Dziewczyny jako pierwsze otrzymały szklanki z Ognistą, a chłopcy postanowili pić najpierw Czystą.
Pierwsza kolejka wyglądała tak, że cała czwóreczka skrzywiła się, gdy ostra i gorzka ciecz zalała ich od środka, paląc gardło. Było to nieprzyjemne uczucie, ale gdy tylko żar zapili colą to od razu wszystko zelżało.
-Tylko nie nawalcie  się przed północą - powiedziała błagalnie Ruda.
Harry położył jej rękę na ramieniu.
-O to się nie martw, Gin. I tak się napierdolimy chociażby po północy. Czasami trzeba.
-Wyjątkowo się zgodzę, Potter - potwierdził Nott.
Hermiona popijając Ognistą przytuliła się do Dracon'a, który właśnie opróżniał z chłopakami kolejny kieliszek. Wdychała jego perfumy niczym narkomanka, bo tak bardzo uzależniał ją ten zapach, a gdy zaczął się bawić jej włosami..
Oh, chciała więcej.
Chciała go tutaj teraz, chociaż wiedziała, że to niemożliwe.


-Teodor nalejesz mi? - spytała Hemiona podsuwając po raz kolejny szklankę w stronę ślizgona.
Chłopak uśmiechnął się i dolał do niej bursztynowej Whiskey, a Ginny już opróżniała którąś szklankę z rzędu.
Malfoy zawzięcie o czymś rozmawiał z Harrym i Diabłem. Gestykulacja rąk wskazywała na to, że wykłócali się o to kto ma rację.
-To za wcześnie, Malfoy! - wykrzyczał Harry.
-Ale i tak to zrobię! - odpowiedział.
-Potter ma rację, Smoku się wpakujesz - potwierdził Zabini.
-A powiecie łaskawie o co chodzi? - zapytała nagle Hermiona.
Cała trójeczka na nią spojrzała z zagubionym wzrokiem. Byli lekko wstawieni, a Draco ewidentnie mówił coś poważnego skoro mina jego twarzy była zacięta i pewna siebie.
Zabini wykorzystał nieuwagę Malfoy'a i pokazał Hermionie rękę, a na palcu jak ktoś coś wsuwa. Wskazał znacząco na blondyna.
Gryfonka zrozumiała sens i zrobiła wielkie oczy.
Malfoy planował się oświadczyć.
Hermiona spojrzała na Diabła i palcem zatoczyła kółeczko przy skroni zadając bezgłośne pytanie: Czy on zwariował?
Ten jednak zaprzeczył i odpowiedział: "On mówi poważnie"
Po raz kolejny Gryfonka zrobiła wielkie oczy.
Cieszyła się, że jest z Malfoy'em, bo był naprawdę kochany, ale nie wiedziała jak odwieść go od pomysłu zaręczyn. Przecież on zawsze może zmienić zdanie....

CZYTASZ = KOMENTARZ ♥
Uff  długo go pisałam i w ogóle weny nie mogłam znaleźć. 
Nie wiem czemu :/ 
Proszę zadawajcie mi pytania, lajkujcie tu: http://ask.fm/Zahipnotyzowana99
To dla mnie bardzo ważne! :) 
Do usłyszenia! :)

wtorek, 3 maja 2016

31.Śnieguś

Hermiona wraz z Ginny ubrały się ciepło, owijając szyję szalikami z barwami Gryffindoru i czym prędzej pognały na dwór, gdzie śnieg zasypywał powoli alejki i otaczającą go do tej pory zieleń.
Przy schodach spotkały Narcyzę, która ewidentnie wracała z ogrodu.
-Miłej zabawy dziewczęta - powiedziała z uśmiechem.
-Dziękujemy, Pani Malfoy.
Odpowiedziała Hermiona, gdy kobieta już powoli znikała za drzwiami, a zaraz za nią opuścili mieszkanie ślzigoni. Mieli na sobie czarne płaszcze, skórzane rękawiczki i te ich zielono-srebrne szaliki z barwami Slytherinu.
-No to co, miłe panie? Będziemy tak stać i marznąć? - zapytał z ironią w głosie, Draco.
Wtedy ni stąd ni zowąd kasztanowłosa Gryfonka trzymała w dłoni śnieżkę i rzuciła nią prosto w blondyna, który był wyraźnie zdziwiony tym atakiem. Jego oczy się rozszerzyły, usta ułożyły w literkę 'o', a po bokach spływał już topniejący śnieg.
-Przegrabiłaś sobie lwico - stwierdził i ruszył w jej stronę. - Doigrałaś się.
Hermiona zaczęła uciekać po terenie całej posiadłości, Malfoy ruszył za nią, a Ginny stanęła obok Blaise'a i chwyciła go pod ramię jednocześnie rozprawiając o tym, co jest między jej przyjaciółką, a Malfoy'em. Dowiedziała się, że jej niska Gryfoneczka podbiła serce ślizgona i sprawiła, że nie jest skute lodem. Zakochali się w sobie.
-Oho, chyba jednak serio się doigrała - stwierdził z uśmiechem Zabini.
Oboje spoglądali teraz na trzymającego Hermionę, Malfoy'a. Blondyn trzymał ją w pasie, szepnął coś do ucha, przerzucił sobie przez ramię i zmierzał do niewielkiej małej zaspy. Gryfonka zaczęła się wierzgać i swoimi piąstkami uderzać o plecy oprawcy, jednak jej cały wysiłek spełzł na marne. Wylądowała w białym puchu aż poczuła zimno. Zaczęła się trząść i szczękać zębami.
Diabeł z Ginny z ciekawością obserwowali to, co się zaraz wydarzy.
-Mówię Ci - zaczęła ruda. - On się nachyli by jej pomóc, a ta go ściągnie do gruntu.
-To niemożliwe, żeby dał się tak nabrać.
-Znam sztuczki Hermiony. Tym bardziej, że Malfoy ruszy jej z pomocą.
I jak na zawołanie i zgodnie ze słowami Ginny, blondyn nachylił się nad kasztanowłosą by pomóc jej się podnieść, a on pewnie chwyciła go za szalik i pociągnęła do siebie.
Wtedy ślizgon wylądował w śniegu obok Gryfonki.
A stojący Diabeł niedaleko wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Nie no, stary, tak się nabrać?! - krzyknął do Niego.
-Odpieprz się, Zabini! - odwarknął Draco. - Grała realistycznie!
Podniósł się i otrzepał ubranie ze śniegu na tyle ile mu pozwalał, a potem podniósł Gryfonkę, która była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy.
-Ha, udało mi się! - zawołała radośnie.
-Ta, udało Ci się - powiedział blondyn i musnął jej policzek.
Hermionę przeszedł przyjemny dreszcz. Czemu on tak na nią działał? Ten dotyk, smak ust, ten niebezpieczny błysk w oczach, te ciało...
Chwycił ją za rękę, odciągając od wszelkich myśli.
-Chciałaś bałwana to go ulepimy, śniegusiu - parsknął.
Za to określenie dostał kuksańca pod żebra z towarzyszącym mu śmiechem Gryfonki.
-Sam jesteś śnieguś!


Hermiona lepiła z Ginny wielką kulę. Malfoy lepił najmniejszą zaś Zabini podjął się robienia okrągłego, białego tułowiu.
Gotową kulę umieścił na formie dziewczyn i zacierał dłonie, by strzepać z rękawic śnieg i trochę się ogrzać. Nie było mu to dane, gdy Ginny skoczyła na Niego i para wylądowała w śniegu, tarzając się i gilgocząc.
Malfoy postawił swoją kulę na reszcie i podszedł do Hermiony obejmując ją w pasie. Przyciągnął ją mocniej do siebie i razem obserwowali przyjaciół leżących w puchu.
Hermiona pocałowała blondyna w policzek, a gdy spojrzał na nią, uśmiechnęła się.
-Dziękuję za wspaniały dzień, Draco.
Arystokrata uśmiechnął się szerzej. Tak bardzo uwielbiał jak wymawiała Jego imię. Brzmiało wtedy inaczej. Inaczej niż w ustach matki, ojca, przyjaciół...brzmiało piękniej.
-Ruszać tyłki - powiedział Draco. - Idziemy wypić gorącą czekoladę.
Wtedy jak na zawołanie Blaise i Ginny podnieśli się i ruszyli w stronę Malfoy Manor. Hermiona obróciła się do blondyna.
-Skąd wiedziałeś, że lubię gorącą czekoladę?
-Powiedziałem Ci - zaczął. - Zawsze dbam o swoje kobiety, a ty na to zasługujesz, Granger. Wiem o tobie wiele rzeczy.
-Mam nadzieję, że nie wszystkie, bo są rzeczy, o których mówi się szeptem - powiedziała ciszej.
-W nocy - odparował.
Zaśmiali się z własnych słów i ruszyli za przyjaciółmi.

***

-Mm, pychota - powiedziała Hermiona upijając kolejny łyk gorącej czekolady.
Ginny potwierdziła.
Obie miały dłonie zaciśnięte wokół kubka, jakby bały się, że ktoś im go zabierze.
-W ogóle, co robimy dzisiaj? - tym razem głos zabrała Weasley'ówna.
-Ja i Diabeł idziemy po zaopatrzenie, a wy miłe panie przypilnujecie Salazara no i zaczniecie robić przekąski, bo rodzice jadą do Ministerstwa na Sylwestra.
-Ty, zostawiasz mnie z Salazarem?! Malfoy! - krzyknęła kasztanowłosa. - On mi nie do końca ufa!
-SALAZAR! - ryknął blondyn.
Po schodach zbiegł doberman. Zatrzymał się przy właścicielu i siadł. Ślizgon spojrzał na niego surowo i pokazał palcem na Hermionę.
-Masz się słuchać Hermiony pod moją nieobecność, Salazar. Pokaż, że rozumiesz - rozkazał.
Pies wstał, podszedł do kasztanowłosej i liznął ją w rękę po czym usiadł tuż przy jej lewej nodze.
Nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jedynie mrugnięcia jakie dawał, oznaczały, że nie jest to żaden posąg.
-Grzeczny pies - pochwalił go. - No dobra, Zabini. Lecimy.
Diabeł podniósł się niechętnie z krzesła i ruszył za Malfoy'em by w salonie poprzez kominek sieci Fiu przenieść się do miasta.
Dwie Gryfonki stały w osłupieniu, patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze byli ślizgoni.
-On nie żartował - jęknęła Hermiona.
Pogłaskała Salazara po łbie i zabrała się do roboty wraz z Ginny. Postanowiły upiec ciasteczka, zrobić sałatki, kurczaka i inne typowe rzeczy. Miało być ich ilościowo mało, a jeśli chodzi o różnorodność,  wiele.
Wszystkiego po trochu.
Salazar posłusznie leżał na podłodze w kuchni i obserwował działania Gryfonek, a czas nieubłaganie się ciągnął.


***
-Ja ci mówię, weź dziesięć! - krzyknął Malfoy.
-Ale po cholerę aż tyle?
-Bierz!
Zabini odwrócił się w kierunku sprzedawcy i złożył zamówienie. Dziesięć ognistych i trzy butelki czystej wódki. Kasjer od razu wszystko podliczył i zapakował, gdy Diabeł chwycił reklamówkę, jego przyjaciel wyjął kartę i zapłacił.
Mimo drobnej sprzeczki opuścili sklep w dobrych nastrojach.
-Granger Cię zabije za to picie, stary - mruknął Zabini.
-E tam. Nie zrobi tego, bo będzie jej mnie szkoda - odpowiedział z uśmiechem.
-Ale ty tak z nią na poważnie Smoku?
-Tak, Diable. Chyba po raz pierwszy. Chciałem jej kurwa nienawidzić, wiesz? Pragnąłem tego. Ale w sposób jak na mnie patrzy, pomaga i wspiera mnie pomimo tych wszystkich lat....nie mogę. Jej nie da się nienawidzić...Weasley to skurwiały debil, że ją tak zranił...
-Wow, takiego wyznania się nie spodziewałem.... - uciął zwięźle. - A wy no wiesz...
-Wczoraj.
-O cholera! - wydał z siebie okrzyk. - Opowiadaj!
-Spieprzaj, Diable - mruknął. - Ja Cię o związki seksualne z Wiewiórą nie wypytuje.
-Jakiś ty się wrażliwy zrobił.



***
-Hermiona, jak to się stało, że z ty z Malfoy'em? - zapytała ruda.
W końcu miała okazję dowiedzieć się więcej bez obaw, że słyszą to ślizgoni. Kasztanowłosa w skrócie opowiedziała jej zajście przy stajni, gdzie Malfoy jeździł konno.
-Malfoy i konie? - zdziwiła się.
-Uwierz mi też nie wierzyłam - odparowała Hermiona. - Zabrał mnie na przejażdżkę no i jakoś tak wyszło. Zresztą pewnie nie ja jedyna i ostatnia.
-No co ty!Rozmawiałam z Diabłem - powiedziała przekonana. - Stwierdził, że poruszyłaś zimne serce Malfoy'a. A teraz są jeszcze sami, więc puści któryś parę o czym rozmawiali.
-Eh, zobaczymy, Ginny...Zobaczymy.
Powróciły do roboty. Ciasteczka miały już gotowe i teraz zabrały się za przyprawianie i pieczenie kurczaka, a potem za sałatki.
Czekała je masa roboty.
Salazar co chwila kłapał jęzorem, więc Hermiona rzuciła mu jakieś kostki znalezione w zamrażarce i pozwoliła by sobie pojadł. Miała nadzieję, że w ten sposób pies jeszcze bardziej jej zaufa.


***
-Chyba mamy wszystko - stwierdził Zabini rzucając spojrzenie na pełne siatki.
-Chyba tak.
W reklamówkach mieli alkohol, fast foody, które nie łatwo przebić i dodatkowe przekąski, by dziewczyny nie musiały dużo pracować.
Udali się do pobliskiej ulicy,gdzie znajdował się kominek sieci Fiu i dzięki niemu wrócili do Malfoy Manor.
Bez zbędnych ceregieli od razu ruszyli do kuchni. Leciała tam muzyka, a Gryfonki pichciły ruszając się w jej rytm. Salazar gryzł kość nie zwracając uwagi na otoczenie.
-Takie widoki, mogę mieć codziennie - skwitował Blaise.
Dziewczyny słysząc znajome głosy, podskoczyły i odwróciły się w ich stronę, przestając tańczyć.
-Co wyście tyle czasu kupowali?! - warknęła Ginny. - SŁONIA?!
-Nawet pięć - odgryzł się Malfoy. - A tak poza tym...jak wam idzie?
-W porządku - odpowiedziała Hermiona. - Prawie gotowe wszystko. Macie wszystko?
-Szampan jest, alkohol mocniejszy jest, fast foody są - wyliczał Zabini. - Fajki, Malfoy nie ma fajek!
-Mam, kretynie - burknął. - Mam parę paczek i wystarczy.
-No to wszystko - potwierdził Zabini.
-No to ja idę wysłać sowę do Harry'ego - powiedziała Hermiona i umyła ręce, opuszczając kuchnię.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!♥
Ufff, udał mi się napisać cokolwiek z wielkimi oporami. 
Brak weny i lenistwo do level set. 
Pytania? TUTAJ <KLIK>
Do usłyszenia, kochani! <3