Hermiona nie zwracała uwagi na kąśliwe uwagi Pansy, które miała co okazję, co chwilę wysłuchiwać. Ale Malfoy nie dał jej sposobu na nudę i smutek, tylko rozbawiał Gryfonkę na każdym tanecznym kroku.
Musiała przyznać, że bawiła się doskonale, a nic jest jeszcze bardzo młoda.
-Świetnie tańczysz - podsumowała dziewczyna. - Zaskakujesz mnie coraz częściej.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, Granger - odpowiedział.
Obrócił ją wokół osi. Krok w przód, w tył i do przodu, i do tyłu. Obrót.
Hermiona przylgnęła plecami do blondyna i zarumieniła się, gdy on położył głowę na jej lewym ramieniu i muskał nosem szyję, a ona drżała w Jego objęciach, gdy dotyk palił jej skórę, a ona łaknęła więcej.
"Dziewczyno, co ty wyprawiasz?! Nie pozwól sobie na to!" - krzyknęła w myślach.
Wtedy on po raz kolejny obrócił ją i znów stała z nim twarzą w twarz.
Nieśmiało zagryzła wargę, a w chłopaku zagotowało się, gdy świdrował ją wzrokiem.
-Przestań mnie prowokować, Granger - mruknął. - Zabraniam.
-Dlaczego?
Zamrugała kilkakrotnie, dokładnie analizując jego słowa. Czemu jej zabraniał robić to, co czuła za odstresowanie.
-Bo nie i koniec - powiedział. - Kusisz wtedy.
Spojrzała na niego niedowierzająco. Ona kusiła Malfoy'a? Mugolaczka kusiła arystokratę?
Trzymajcie, bo jebnę śmiechem. Leżę i nie wstaję.
Zaśmiała się pod nosem.
-Proszę Cię - rzekła i po raz kolejny zaśmiała się. - Ja kuszę? Malfoy, czy ty siebie słyszysz?
Znów zagryzła dolną wargę.
Powoli, ale pozytywnie osiągała cel pt."sprowokować Malfoy'a".
Udało jej, się bo ślizgon chwycił jej nadgarstek. Mocno.
-Idziemy - powiedział pewnie. - Sama tego chciałaś.
Ściskając mocniej jej kruchy nadgarstek, tak mocno, że gryfonka zagryzła bardziej wargę, pociągnął ją w stronę jednego mroczniejszego i bardziej opustoszałego kąta w tej sali i przycisnął ją do ściany.
-Do cholery, Malfoy no! - krzyknęła na niego Hermiona. - Jest bal, chcę potańczyć, a nie stać jak decha przy tej cholernej ścianie!
-Jeszcze się natańczysz, mała - mruknął kokieteryjnie. - Mówiłem ci byś tego nie robiła.
-Ale czego? - udała grę aktorską.
Po raz kolejny zagryzła wargę.
Wtedy on ten niepoprawny cham-romantyk pocałował ją. Brutalnie, przegryzając i przyciągając do siebie jej dolną wargę tak, że gryfonka aż jęknęła. Potem jego pocałunki były załapczywe, namiętne i pełne pożądania, a ona odwzajemniała każdy jeden. Usta miał miękkie i ciepłe, a zarazem wilgotne od tej żądzy.
Po dłuższej chwili, oderwali się od siebie i uspokajali nierówne oddechy.
-Jesteś niemożliwy - rzuciła. - Chcę potańczyć.
-Nie jęcz, Granger - powiedział. - To nie powinno się zdarzyć i dobrze wiesz o czym mówię. Ale cholera, mam ochotę zrobić to ponowie.
Wtedy to ona wpiła się jego usta, a on zaskoczony takim obrotem spraw zupełnie oddał się temu pocałunkowi pozwalając by ich języki odgrywały namiętny taniec.
Znów oderwali się od siebie.
-Może jednak chodźmy tańczyć - oznajmił i chwycił jej nadgarstek. - Nim zrobię coś o wiele gorszego.
Wrócili na parkiet.
Tańczyli tak, jakby nic się nie stało. Nie wzbudzali podejrzeń, a w środku szaleli jak wariaci nie mogąc nacieszyć się sobą. Ale...musieli to ukrywać. To wszystko.
Bynajmniej przez jakiś czas.
*
Blaise siedział z Ginny i Teodorem przy stoliku, a z kieliszków sączyli Whiskey. Obok stały trzy butelki Ognistej.
-Dla kogo tyle tej ognistej? - zapytała Ginny świdrując wzrokiem ślizgonów.
Teodor spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Proszę cię - powiedział błagalnie. - Kto jedyny w naszej trójce zakłada się o ognistą i przegrywa?
Ruda zamyśliła się.
-Niech zgadnę... - zaczęła. - Blaise założył się z Malfoy'em? - gdy Nott skinął głową ciągnęła dalej. - I założyli się o ognistą i Diabeł przegrał. Więc to jest dla Malfoy'a?
-Dokładnie tak - Teodor zaklaskał w ręce.
Natomiast Diabeł nie odzywał się ani słowem. Spodziewał się bowiem wybuchu swojej dziewczyny, która zadrżała siedząc obok Niego.
-Zabini, ty kretynie! - warknęła. - Przegrać tyle Whiskey? O co się założyliście?
- O to, że Smok wkurzy Granger w dwie minuty, bez odzywania się - powiedział nieśmiało. - Pamiętasz lekcję u McSztywnej, co Granger się wkurzyła?
Wtedy rudowłosa dostała olśnienia. No to już wszystko jasne, dlaczego Malfoy kopał akurat tak krzesełko jej przyjaciółki.
-Dzieci - dłonią zakryła oczy i czoło. - Nawet gorzej niż dzieci. Dwa jełopki się dobrały.
I tak to rozmowa się toczyła do godziny dwunastej w nocy, dopóki blondyn i kasztanowłosa nie dosiedli się do nich.
*
-To co Gryfoneczki teraz wy wpadacie na melanżyk do nas? - uśmiechnął się Diabeł.
Hermiona zrobiła wielkie oczy.
Nie, nie tak to planowała. Nie idzie nic zgodnie z jej wyobrażeniem.
-Pogrzało was? - zapytała wymachując dłońmi. - Tak konkretnie? To pewna śmierć, przecież tam wasze żeńskie gadziny żywcem zeżrą. Stanowczo nie!
Ginny potwierdziła słowa przyjaciółki.
-Herm ma rację - stwierdziła. - U nas gryfonki was uwielbiają, bo uważają was za najseksowniejszych w szkole. A u was ślizgonki to małe, pełzające małpy gotowe na to by na zabić choćby palcem u nogi.
Blaise zagada i Ginny przekupiona xd Ciekawe co Malfoy wymyśli.
Blondyn zarzucił rękę i objął nią Hermionę jednocześnie przybliżając się do niej.
-Granger, słoneczko - powiedział z uśmiechem. - Obiecuję, że na niewidzialna korona na twojej główce nie spadnie. Idziecie tam z NAMI, czyli włos z głowy wam nie spadnie. A teraz ruchy moje panie.
I tak tym sposobem (oczywiście po długich namowach) całą piątką ruszyli do komnat Slytherinu, a potem szybko i zwinnie przenieśli się do dormitorium chłopców.
Gdy Hermiona zobaczyła leżącego w kojcu dobermana zająknęła się i zrobiła krok do tylu. Całym ciałem przylgnęła do blondyna.
-M-Malfoy? - wydukała. - Co to do cholery robi w tym pokoju?
-Jak widać leży, Granger - uśmiechnął się powstrzymując napad śmiechu. - Nic ci nie zrobi. Do momentu, w którym ty mi nie zagrażasz, a ja mu nie rozkażę.
-Cóż za pocieszenie - mruknęła i siadła na łóżku ślizgona, jak najdalej od psa. Salazar jednak cieszył się z obecności Gryfonek i podniósł się z legowiska i podszedł do kasztanowłosej.
Dziewczyna wstrzymała oddech widząc czworonoga tuż koło niej. Nie ufała mu. Ani trochę.
Ale gdy pies spojrzał na nią maślanym wzrokiem i liznął jej rękę od razu poczuła do niego nić sympatii.
-Malfoy, on jest głodny! - krzyknęła na ślizgona. - Głodujesz psa!
Smok spojrzał na nią i zrobił kąśliwą minę, a potem chwycił za wór karmy i nasypał całą miskę.
-Salazar, kolacja - podał komendę.
Doberman jak na zawołanie podszedł do miski i zaczął konsumować swoje pożywienie, a w tym czasie ślizgon wyciągnął pięć szklanek i reszty zapasów z barku.
Każdemu nalał ognistej i porozdawał napełnione naczynia.
-No tak gospodarz jako pierwszy robi za barmana - zaśmiała się Ginny.
-Ha ha - zaśmiał się z ironią blondyn. - Zabawne ruda. Doprawdy. Zdrowie za nas wszystkich i za Granger, by urosła!
-Nie jestem aż taka niska! Trollu - zaprotestowała. - On pije za mój wzrost ja za jego i vice versa.
Opróżnili naczynia jednym haustem.
Zapowiadała się długa impreza.
*
-Granger do cholery jesteś kompletnie pijana - powiedział z rozbawieniem Malfoy.
-Bywa *HIK* i tak. - powiedziała. - T-tobie wolno się napić, a m-mi n-nie?
Draco klepnął się w czoło i dłonią przejechał po całej twarzy.
Status sytuacji wyglądał następująco:
Ginny była tak nawalona, że zasnęła, Blaise jeszcze dolewał sobie whiskey i śpiewał jak on to kocha rudą, Teodor pił z psem i gadał do niego (tak jest aż tak nawalony, że szuka kumpla do kieliszka), Granger była pijana, ale jeszcze jakoś rozumowała, a on sam również nie należał do trzeźwych i wszystko w jego ciele domagało się jeszcze alkoholu.
-Granger, kurwa mać zrób coś! - powiedział nerwowo. - Nie rób tak jak robisz!
-Ale o c-co ci -c-chodzi? - wydukała i zagryzła wargę.
Wtedy on po raz kolejny ją pocałował, a ona odwzajemniła ten pocałunek zupełnie nad sobą nie panując. Dłońmi chwyciła jego białą koszulę i zaczęła rozpinać guziki.
Powstrzymał ją, gdy tylko otrząsnął się z tego, co robi Gryfonka.
-Graner, nie - powiedział pewnie. - Jesteś pijana i nie wiesz, co robisz.
-Hi hi - zaśmiała się. - Rozpinam ci koszulę. Rozpinam!
-Do czego to doszło - westchnął głęboko wznosząc oczy ku górze. - Pijana Gryfonka, to niewyżyta Gryfonka. Erotomanka, no! Wolę Cię jak byś się dobierała chociaż na trzeźwo, Granger.
-Na trzeźwo? - zapytała głupio, a potem machnęła ręką. - Wtedy nie miałabym odwagi, a teraz...
Znów wpiła się w Jego usta, a on znów oddał się jej bez reszty.
Pchnęła go na łóżku i siadła na niego okrakiem, a on nie mógł się powstrzymać i położył dłonie na jej biodrach, gdy ona znów obdarowywała go pocałunkami.
Sięgnęła za skraw sukienki i rozpięła ją...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Rozdział krótki, ale obiecany <3
Jutro/poniedziałek zapewne następny, życzcie weny no i cóż motywujcie komami, bo co raz maleją ;/
Do następnego <3
-Magical Angel