Strony

niedziela, 22 stycznia 2017

41.Rozmowa

Draco wstał niezwykle wcześnie. Była godzina piąta rano, a Teodor i Blaise jeszcze spali, co chwila przekręcając się na boczek. Malfoy wzruszył ramionami.
Pierwsze co zrobił to odpalił papierosa i siadając przy oknie zaciągał się papierosowym dymem. Chłód panujący w pokoju sprawił, że dwójka ślizgonów owinęła się szczelnie kołdrą i zaczęli się przebudzać.
-A ty co, spać nie możesz? - zapytał Teo blondyna.
Draco jedynie zaciągnął się kolejny raz i wypuścił chmurkę dymu. Zgasił już papierosa gdy z niego zostawał już sam filter, a po chwili przymknął okno.
-Najwidoczniej nie.
Był tak oschły. Zupełnie zachowywał się tak jakby wariował albo jak opętany. Lub jedno i drugie. Nie było powodów do tego, by chłopak wstawał i od razu się złościł sam na siebie. Czyżby coś zepsuł i bał się przyznać?
 -Coś ty taki nie dzisiejszy? - wreszcie głos zabrał zaspany Zabini. - Coś nie tak?
Malfoy zaklął pod nosem. Czy ta czarna mała główka zawsze musiała wyczuć jego zmienny nastrój?
-Bo Parkinson mnie wkurwia przez ostatnie 48 godzin.
-A to coś nowego, że ona wszystkich wkurwia? - zapytał retorycznie Teo i podniósł się do pozycji siedzącej.
Blaise również zmusił się do wykonania tej czynności wiedząc, że już nie zaśnie.
-Nie, ale czy ona nie może zrozumieć, że się kurwa zakochałem i się żenię? I to z Granger? - Draco był zrezygnowany. Jakiś czas temu gdyby ktoś mu powiedział, że będzie z Hermioną..wyśmiałby i uniósł się arystokratyczną dumą.
A teraz?
Oddał jej bezpowrotnie swoje serce, pokochała go za to kim jest i zmieniła jego życie na lepsze. Poruszyła te Jego zimne serce, które kiedyś było twarde jak lód, nie do złamania. A teraz wystarczyła tylko jedna kłótnia, źle dobrane słowa by poczuł niesamowity ból.
-Wiesz, Draco - zaczął filozoficznie Teodor - są ludzie i parapety, w tym przypadku Mops to jest tym drugim no i takie parapety - nie rozumieją pewnych rzeczy. Trzeba się przyzwyczaić.
Blaise zaklaskał.
-No, no - zacmokał. - Nie spodziewałem się Teo takiego, filozoficznego podejścia, może to Ty zakumałeś Kamień Filozofów, a nie Voldek z Potterem.
-Diabeł.. -  Nott walnął 'facepalm' - Jak można zajebać coś co jest zniszczone? Kurwa jak?
-Ej no, nie unoś się, zluzuj majty - uśmiechnął się szeroko Zabini i położył się wygodnie.
Draco uniósł znacząco brwi po czym machnął niedbale ręką, a Nott gromił spojrzeniem bazyliszka, Blaise'a, który uradowany od ucha do ucha leżał wyłożony na łóżku jak żaba na liściu.
-Odkleję Ci zaraz ten uśmieszek z twarzy, Zabini  - wydukał wreszcie prefekt. - Za twoje odzywki przysięgam na Salazara, że kiedyś poszczuję Cię czymś gorszym od psa.
-I skończymy jak w Święta na drzewie? - zapytał Go.
Wybuchnęli śmiechem, gdy przypomnieli sobie sytuację. Salazar, doberman Dracon'a gonił ich po posiadłości i wymanewrował ich aż na drzewo, gdzie siedzieli na gałęzi drżąc z zimna i prosząc Hermionę by zabrała psa.
Wtedy byli przerażeni a teraz śmiali się z tego w najlepsze.


***

Po ogarnięciu się cała trójka poszła do Wielkiej Sali na śniadanie. Ruszyła znowu codzienna rutyna - zajęcia, nauka, zajęcia i Granger. Teraz miał ochotę uczęszczać na zajęciach wiedząc,że będzie siedział blisko Hermiony i móc ją denerwować jak zawsze i cieszyć się jej obecnością.
Udali się do stołu Ślizgonów, Draco nakładając na talerz tosty czujnie obserwował stół Gryfonów.
Zauważył siedzącego Ron'a i Potter'a, który pomachał Jemu i reszcie, a oni posłali mu przelotny uśmiech, blondyna martwiło jedynie to, że nie było jeszcze Hermiony ani Ginny.
-Dziwne - stwierdził wreszcie. - Gdzie wcięło nasze damy serca?
Blaise podniósł głowę i szukał wzrokiem rudej czupryny i również jej nie dostrzegł i sam zaczął się martwić.
Jednak...po chwili wkroczyły pewnie do Wielkiej Sali zmierzając ku Gryfonom. Siadły, odwróciły się pomachały chłopakom i zabrały się do jedzenia. Ron badawczo obserwował siostrę i niedoszłą żonę.
Draco zauważył jak rudzielec spogląda na dłoń Hermiony - pierścionek zaręczynowy tkwił na jej palcu.
-Wychodzisz za mordercę?! - wrzasnął.
Oczy wszystkich uczniów spojrzało na Ron'a i na Hermionę, która przestała jeść, a z jej oczu ciskały błyskawice.
Draco podniósł się i ruszył w kierunku Gryfonów. Szedł pewnie niczym burza, gniewnie. Zatrzymał się przy Hermionie i spróbował uspokoić się na tyle by nie rzucić się i zabić rudzielca. Objął kasztanowłosą w pasie i położył jej głowę na ramieniu.
-Lwico, kochanie nie powiedziałaś koledze? - zapytał słodko.
Harry oczywiście wiedział o planach młodych i podchwycił przedstawienie, które prowadził Draco. Oglądali ich nauczyciele i cały Hogwart.
-Malfoy kiedy to ma być? Lipiec? - dopytywał i uśmiechnął się.
-Lipiec. Siedemnasty, Potter - odpowiedział blondyn. - Lwico w przyszłym miesiącu zaczynamy planowanie?
Hermiona była zagubiona i rozdarta między złością na rudzielca, a chęcią przywaleniu Malfoy'owi za wykorzystywanie sytuacji i robienie kabaretu. Jednak postanowiła również grać na zwłokę.
-Tak, Draco. Trzeba wszystko przygotować.
-No i perfect. Jedz śniadanie i widzimy się na zajęciach, mała - ucałował ją w policzek i śmignął z powrotem do swojego stołu.
-Nie jestem mała! - zdążyła krzyknąć do Niego.
Chłopak jedynie uśmiechnął się szeroko i zaczął gestykulować coś zawzięcie z Teodorem i Blaise'm, a ona siadła i kończyła posiłek. Ron był na tyle zszokowany i zdenerwowany, że odpuścił dalsze wojny na temat przyszłej panny młodej i zaprzestał gadki o ślubie z mordercą.
-Ślizgoni - prychnęła Hermiona.
Ruda poklepała ją po ramieniu.
-To było akurat słodkie, Herm - stwierdziła i przeniosła wzrok na brata. - A ty Ronaldzie Weasley to skończony dupek jesteś. Nie utrudniaj jej życia kiedy znalazła swoje szczęście, które i ty może kiedyś znajdziesz, ale nie z tym zachowaniem.
Rudzielec się nie odezwał na słowa siostry. Być może dogłębnie je analizował, ale kto wie co dzieje się w jego głowie.




***
 Pierwsze zajęcia to eliksiry z profesorem Snape'm. Jak zwykle dla każdego był niemiły z wyjątkiem Dracon'a. Ale również jego stosunek do Hermiony odmienił się kiedy zaczęła być z jego siostrzeńcem. Traktował ją godnie jak członka rodziny.
-Gratuluję Wam, kto by pomyślał Malfoy i Granger parą, a co dopiero małżeństwem. Ale cóż..szczęścia - powiedział cicho przechadzając się po klasie.
-Dziękujemy, wujaszku - rzucił Malfoy uśmiechając się tym swoim specyficznym ślizgońskim uśmiechem.
Gdy Snape odszedł Hermiona i Draco zaczęli rozmawiać.
-Granger pamiętasz jak wygrałem płynne szczęście?  - zapytał nagle.
Gryfonka zastanowiła się. Oczywiście, że pamiętała jaki musieli uwarzyć Wywar Żywej Śmierci ona się namęczyła, a on zrobił to tak i perfekcyjnie, że bezkonkurencyjnie wygrał Felix Felicis.
-No, pamiętam. I co w związku z tym?
-Nigdy nie zgadniesz do czego go użyłem - zaczął się śmiać.
To sprawiło, że zaczęła się głęboko zastanawiać. Na co mógł spryciarz wykorzystać calutką fiolkę płynnego szczęścia.
Główkowała i główkowała, a on się zaczął telepać dosłownie ze śmiechu, że ona nie może zgadnąć.
-Malfoy, uspokój się żesz! - rzucił Snape.
Klasa spojrzała na ostatnią ławkę - Malfoy położył głowę na ławce i się śmiał, a Hermiona jedynie zrobiła się lekko czerwona i ze złości zaczęła kopać krzesło ślizgona by się opanował.
Udało mu się ogarnąć po jakiś 5 minutach, gdy już nawet ocierał łzy z tego napadu śmiechu.
-Powiedz na co je wykorzystałeś skoro ja nie wiem.
Blondyn wyprostował się na krześle i spojrzał na nią rozbawiony.
-By się opanować jak dziś i wkurwić Weasley'a, a drugi powód...
-Drugi powód to jaki..? - ponagliła.
-By Cię zdobyć, lwico...

CZYTASZ = KOMENTARZ

5 komentarzy:

  1. heh cieszę się, że jednak mimo braku weny ktoś czekał <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo ten rozdział jest świetny ^^
    Ta wymiana zdań w Wielkiej Sali i na eliksirach była genialna <3
    Czekam na kolejny i weny :)
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże idealny !! 😍😍😍
    Czekam na kolejny i pozdrawiam cieplutko !! 😘

    OdpowiedzUsuń