Dedykacja dla jeden z moich przyjaciółek i wiernych fanek tego bloga od samego początku; Ewelino to dla Ciebie specjalnie :) <3
~*~
Przed ostatni dzień szkoły
-Hermiono, Draco - Dyrektorka popatrzyła na nich z uśmiechem. - Może to zadanie Prefektów Naczelnych, ale chciałam poprosić was o wygłoszenie przemówienia jutro na zakończenie szkoły. Uważam, że wasza dwójka idealnie pokazała zmiany, z wrogów do kochanków - zaśmiała się wesoło.- Więc jak?
Draco milczał.
Zastanawiał się co miałby powiedzieć? "Hej wszystkim, byłem podłym skurwysynem, ale po siedmiu latach jebło mi na mózg, zakochałem się i żenię się z Granger, która zrobiła ze mnie pantofla?" - pomyślał.
Oderwał się od myśli jak zabrała głos Jego ukochana.
-Oczywiście Pani Dyrektor, to będzie czysta przyjemność - popatrzyła na Draco. - On to pewnie jeszcze w szoku, ale chętnie jutro doda coś od siebie. Prawda, Malfoy? - dała mu kuksańca, a blondyn znacznie odchrząknął.
-Naturalnie, Hermiono - jęknął. - Sklecę jakąś zwięzłą przemowę.
-Wspaniale, więc nie zatrzymuje was już, jesteście wolni.
Profesor McGonagall uśmiechnęła się. Hermiona i Draco podziękowali jej i opuścili gabinet dyrektorki w dobrych nastrojach.
Draco cały czas zastanawiał się co ma powiedzieć i ostatecznie udał się do siebie, a Gryfonka ruszyła za nim trajkotając co powie, miała już pełen zarys swojego przemówienia.
~*~
Dzień później - przemowa
Dyrektorka zapowiedziała Hermionę i Draco, zgodnie z wczorajszymi ustaleniami, że to oni wygłoszą przemowę. Gryfonka i Ślizgon weszli na podest trzymając się za ręce. Niektórzy z uczniów jeszcze nie dowierzali, że ta dwójka jest parą, a co dopiero narzeczeństwem.
Hermiona jako pierwsza zabrała głos:
-Kochani! Jutro opuścimy już mury tej szkoły, która była dla nas tak naprawdę drugim domem. Zawarliśmy tu pierwsze, te najważniejsze przyjaźnie, zadecydowaliśmy o tym co będziemy robić w przyszłości, to w tej szkole dokładnie po skończeniu 11 lat, dorastaliśmy i zapoznawaliśmy się z magią i z tym wszystkim co nas otacza. Pierwsze dobre i złe oceny, pierwsze wybryki po nocach, to ty odbyło się większość tych pierwszych razy. I mam nadzieję, że każdy tak jak ja będzie miło wspominał czas spędzony w Hogwarcie.
Gryfonka zakończyła przemowę, a na sali przebiegły oklaski, nie spodziewała się, że jej mowa odniesie jakikolwiek sukces.
Draco chrząknął by zapadła cisza, aby teraz ślizgon mógł teraz wygłosić swoje parę słów, na które poświęcił pół wieczoru wczorajszego dnia.
-Ja nie będę was już zanudzał, bo Granger już dokładnie wygłosiła mowę odnoście nauki i czasie spędzonym w Hogwarcie, a ja mam zamiar wygłosić wam coś, co pozwoli spojrzeć na świat nieco inaczej - blondyn urwał by wprowadzić nieco inną atmosferę. - Kiedy przyszedłem do tej szkoły byłem narcyzem, zadufanym w sobie egoistą i dokuczałem nie tylko tej pięknej kobiecie obok, ale także większości z was, za co z góry wielkie sorry, ale gdy wróciłem tu po wojnie, bez Voldemorta świat ten był lepszy. Ponad połowa zmieniła się i czystość krwi przestała być ważna, nie różniła się niczym innym od reszty, ma tą samą barwę, a jednak ile zamieszania potrafiła wprowadzić....Zrozumiałem też, że kierując się takimi uprzedzeniami do czarodziei pochodzących z mugolskich rodzin, tracimy naprawdę wiele. Są nie tylko wybitni, ale mają o wiele wartości. Hermiona pokazała mi je mimo, że kiedyś byłem dla niej naprawdę podły, ale spójrzcie nie dość, że mam piękną kobietę, która zmieniła moje światopoglądy to jeszcze stanie ze mną na ślubnym kobiercu. Więc kończąc przemowę...Tak Hogwart to najlepsze co mogło nas spotkać i wiele w nas zmienia. Dziękuję.
Hermiona i Draco zeszli z podestu, a pożegnały ich naprawdę głośne oklaski.
Ten dzień spędzili w towarzystwie przyjaciół; Harry'ego, Ginny, Blaise'a, Teodora, wykorzystywali maksymalnie czas, który pozostał im w murach tej szkoły, którą przyszło im opuścić i stać się całkowicie dorosłym i niezależnym.
Był to czas stanąć twarzą w twarz z przyszłością.
~*~
Wieczór kawalerski 2 dni przed ślubem
-No Draco, kawalerze, co pijemy? - zapytał Blasie przyjaciela. - Kawka, herbatka czy może od razu wódeczka?
Siedzieli w loży zarezerwowanej dla czwórki chłopców. Harry, Draco, Teodor i Blaise stanowili teraz nierozłączną paczkę. Blaise był z Ginny dziecko w drodze, a Wybraniec mimo wszystko zaprzyjaźnił się ze Ślizgonami.
-Diabeł, głupie pytania zadajesz - odezwał się Teodor. - To ostatnie dni, gdy on może w 100% się wyszaleć, więc proste że od razu wódka - po tych słowach wstał podszedł do barmana i wziął 4 kieliszki czystej.
Draco mimo wieczoru kawalerskiego na Jego cześć wciąż zastanawiał się, co robi lwica. WIedział, że jest bezpieczna z Narcyzą i Rudą, ale mimo to korciły go myśli.
Skończyło się na tym, ze wypił swoją kolejkę, a potem kolejną i kolejną.
*
-Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom, gdzie moja Granger co kocham ją! - darł się Malfoy idąc w ścisłym uścisku z przyjaciółmi.
Szli środkiem ulicy o godzinie trzeciej nad ranem, darli się i śpiewali wszystko co nasuwało się na język. Nie mieli żadnych zahamowań.
-Będę kawalerem to mi się opłaca żeby ciemną nocą, dziewczyny obrabiać! - tym razem zaczął Teodor przyśpiewkę. - Nie zostanę księdzem, oooo !
-Nott! - warknął Potter. - Ja ci kurwa kawalera da-dam. Baby szukaj! Ja muszę małe Nott'iątka poznać!
-Hahaha, co? - Teodor zrobił wielkie gały. - Nie, nie będzie żadnych zaręczyn, żadnego ślubu i żadnych dzieci! Rozumiesz? Nie będzie, Potter!
Pozostali wybuchli śmiechem.
-Oj Nott, popatrz ty na mnie mordo ty moja - zaczął Draco. - Też tak kiedyś mówiłem, a tymczasem Granger zabawiła się w szewca i z kozaka jak ja zrobiła pantofla i chuj.
-Sam dałeś się tak załatwić, Malfoy - zaczął Diabeł. - Ja też uwiązany, tylko weselicho i jedziemy z tym koksem!
-Daj mi tę noc, te jedną noc, daj mi tę noc! - zaczęli śpiewać wszyscy. - Te jedną noc, daj mi tę noc!
Dotarli do posiadłości Malfoy'ów z małymi problemami. Wpadli do holu z hukiem, co obudziło zarówno rodziców Dracona jak i Hermionę z Ginny.
Obie Gryfonki zeszły na dół, by powitać pociechy, Narcyza i Lucjusz również wyjrzeli ze swojej sypialni.
Hermiona podparła ręce o biodra gotowa wysłuchiwać tłumaczeń jak mogli się tak drzeć i jednocześnie tak schlać. Ginny przyjęła tą samą postawę, ale o wiele spokojniej niż przyjaciółka. Wiedziała, że Ci są zbyt pijani by sklecić sensowne tłumaczenia.
-DRACONIE LUCJUSZU MALFOY! - krzyknęła Hermiona. - Gdzieś ty do cholery się tak spił?!
Salazar na krzyki również wybiegł z sypialni Ślizgona i zbiegł na dół szczekając radośnie na całą czwórkę.
Blondyn pokręcił głową.
-Kochanie. lwico ty moja, w barze byliśmy, a ile się działo-o - wydukał bełkotliwie. - Ale ja Ci jutro wszystko wynagrodzę i nie ma, że głowa boli - pogroził jej palcem.
Reszta przytaknęła i zaśmiała się cicho.
Narcyza podeszła do niedoszłej synowej i wyszeptała jej na ucho, by razem z Ginny ululała Draco i Blaise'a, a ona i Lucjusz położą do spania Teodora i Harry'ego w gościnnych sypialniach.
Hermiona skinęła głową i przekazała słowa przyszłej teściowej dla przyjaciółki.
-Chodź tu Smoku - kasztanowłosa pochwyciła Draco, który nie opierał się. - Zrobimy lulu.
Gryfonka poprowadziła ślizgona na górę, a ten posłusznie szedł co chwila jeszcze nucąc lub gadając bzdury. Ginny jednak szybko poradziła sobie z Blaise'm i kazała sama mu wdrapać się na górę jeśli taki odważny, a on podjął wyzwanie i mimo wężowego kroku trzymał się mocno poręczy i wspinałsię po schodach, a ruda szła za nim i pilnowała by nie ześlizgnął się i nie poleciał w dół.
Tak o to wyglądał wieczór panieński niejakiego Dracona Malfoy'a i Jego przyjaciół.
Szalony i na pewno dobrze zapamiętany.
~*~
-Ginny! - Hermiona krzyknęła. - Gdzie jest ta sukienka?
Panna Granger znów rozejrzała się. Weasley'ówna wpakowała gdzieś jej suknię ślubną, a za niespełna paręg godzin miała ślub, a ona nie ruszyła ani swojego ubioru,ani makijażu.
Ruda znikała co chwila gdzieś w przeogromnym pokoju, gdzie trwały jej przygotowania, dziewczyna mimo ósmego miesiąca ciąży trzymała się naprawdę świetnie. Nie narzekała co chwila na ból pleców, na zły humor, zachowywała się tak jak przed ciążą.
Była po prostu sobą.
-Poszukaj w tej dużej szafie - odkrzyknęła Ginny. - Pani Malfoy pomoże mi pani?
Narcyza dopiero na dźwięk swojego nazwiska wyjrzała z łazienki, gdzie szykowała potrzebne rzeczy do makijażu i fryzury przyszłej synowej.
Ginny wskazała na kwiaty, które były w dwóch ciężkich donicach.
Ruda ograniczała się do używania czarów przed ostatnim miesiącu ciąży, gdy magia strasznie ją osłabiała, a Blaise miał bzika na punkcie przyszłego potomka, zarówno Jego jak i dziewczyny, z którą wiązał już daleką przyszłość.
-Oczywiście - arystokratka podeszła i prostym zaklęciem Windgarium Leviosa przeniosła donice na miejsca. - Gotowe.
-Dziękuję - Ruda zabrała się do wybierania kwiatów dla Hermiony, która w tym samym czasie wyjęła na wieszaku z szafy suknię ślubną, która wybierała wraz z Narcyzą od razu po zakończeniu szkoły.
Narcyza przyniosła z łazienki parę gumek do włosów i lokówkę, a potem wróciła się by donieść do tego od razu puder, eyeliner i resztę niezbędnych rzeczy do makijażu.
-Hermiono, kochanie co powiesz na koka z luźnymi pasmami po bokach? - zapytała Narcyza i zaczęła rozczesywać dokładnie włosy kasztanowłosej, gdy ta siadła wreszcie. - Czy wolisz coś innego?
-Zdam się na Panią - uśmiechnęła się. - Ginny? Zajmiesz się za ten czas makijażem?
-Jasne, Herm - odpowiedziała Ruda porzucając dotychczasowe zajęcie odnośnie kwiatów. - Jakieś specjalnie życzenia do barw?
-Mają być jasne, ale widoczne i dopasowane do kiecki - zadecydowała pewnie Hermiona. - Znajdziesz coś.
Ginny zabrała się za malowanie. Twarz pokryła pudrem w odcieniu porcelany, który idealnie współgrał z cerą przyjaciółki, eyeliner'em zrobiła jej piękne i mocne kreski, a cienie do powiek wybrała srebrne z nutą brokatu, a tuszem przeciągnęła rzęsy, które maksymalnie wydłużyły i pogrubiły. Zgodnie z życzeniem makijaż był mocny, z delikatnymi barwami, ale widoczny.
Narcyza postanowiła jednak uczesać Hermionę w koka. Część włosów zaplotła w mocny warkocz i z niego zawinęła go w kok poluźniając poszczególne pasma. Po bokach nakręciła lokówką dwa luźne kosmyki i pozwoliła by francuskie loki był wolne.
-No to teraz sukienka - oświadczyła pewnie Pani Malfoy. - Hermiono bierzesz gorset?
-Nie raczej, nie uśmiecha mi się ledwo oddychać - odparła poważnie. - Gdzie moja podwiązka?
Zaczęła nerwowo krążyć, wreszcie usiadła i zaczęła wsuwać na nogi pończochy, a na wysokość koronki założyła podwiązkę na lewej nodze, którą podała jej Ginny. Wstała, a Narcyza wraz rudą pomogły założyć Hermionię suknię, która była dość bufiasta. Typu princeska, dużo warstw, u góry zielona duża kokarda a przy dekolcie na sukni były małe zielone diamenciki.
Kasztanowłosa czuła się dosyć dziwnie, strasznie się stresowała całą ceremonią. Nim się obejrzała, tyle czasu minęło, że za niecałą godzinę stanie już na ślubnym kobiercu.
Ginny zapięła sukience przyjaciółce, a potem Narcyza pomogła Gryfonce założyć białe szpilki by ona sama nie zahaczyła o część sukni. NA koniec narzucili jej długi welon.
-Wiesz, że Draco próbował się tu dostać? - zapytała wesoło Weasley'ówna. - Blaise do mnie dzwonił mówił, że Smok wrzał i nie mógł się doczekać.
-Doczeka się za... - zerknęła ponownie na zegarek. - 20 minut. Wytrzyma to smoczysko.
-Oh Hermiono, tak pięknie wyglądasz - pochwaliła Narcyza i wyjęła z torby aparat by moc zrobić pannie młodej zdjęcie. - Na pamiątkę.
-Zastanawia mnie, kto zaprowadzi mnie do ślubu, mój ojciec wiele by dał.. - urwała panna Granger. - Nie mogę się rozkleić.
-Hermiono, Lucjusz Cię zaprowadzi z przyjemnością - oznajmiła dumnie Narcyza. - Rozmawiałam z nim, załatwiłam to. Zaraz będzie.
Na twarz Gryfonki powrócił znowu uśmiech. Tak wiele zawdzięczała tej kobiecie i Ginny. Dziękowała Merlinowi za to, że je poznała i ma.
*
-Panno Granger - przywitał się Lucjusz przychodząc siedem minut przed ceremonią. - Gotowa?
-Tak, panie Malfoy. Dziękuję.
Gryfonka pochwyciła zaoferowane jej ramię i wraz z przyszłym teściem opuściła salę. Za nimi podążyły Narcyza i Ginny trzymając w dłoni bukiety Lilii, które były ulubionymi kwiatami kasztanowłosej.
Z głośników w całym budynku rozbrzmiewała muzyka <KLIK> a ona szła z Lucjuszem powoli i pewnie. Dotarli do głównego holu sali. Przekroczyli próg drzwi do największego pomieszczenia. Środek był wyłożony czerwonym dywanem, po bokach było dużo foteli białych z zielonymi kokardami.
Hermiona rozejrzała się. Było dużo gości znanych jej ze szkoły. Spojrzała na ołtarz. Ksiądz stał i czekał, aż Lucjusz doprowadzi kobietę do końca. Obok stał Malfoy, w idealnie czarnym garnituze, białej koszuli, którą schował pod marynarką. Zamiast muchy miał krawat, ciemno zielony niemal wpadający w jasną czerń.
Oczarowany nie spuszczał wzroku ze swojej wybranki. Za nim po prawej stronie nieco dalej stał Blaise, Ginny,Teodor i Harry. Mężczyźni również mieli czarne garnitury, a Ginny ubrana była w kremową ciążową sukienkę idealnie dopasowująca się do ciała, a włosy spięła w warkocz na bok.
Wszystko było idealnie.
Malfoy Senior doprowadził kobietę do ołtarza i oddał jej rękę swojemu synowi i zasiadł po prawej stronie w pierwszym rzędzie obok żony i czule chwycił jej dłoń.
Ksiądz przeszedł do ceremonii.
-Zebraliśmy się tutaj aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim, jeśli ktoś jest przeciw proszę zgłosić to teraz.
Po tych słowach jednak nikt nie zaprotestował, a ten z kolei kontynuował.
-Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
-Chcemy - odpowiedzieli Draco i Hermiona.
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej woli, aż do końca życia?
-Chcemy.
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?
-Chcemy.
-Podajcie sobie prawe dłonie - oznajmił.
Młodzi uczynili to, a ksiądz przewiązał je stułą.
-Pan Młody prosimy o przysięgę - dodał.
Draco spojrzał na Hermionę i spoglądał jej prosto w oczy. Dziewczyna była zestresowana i poddenerwowana, ale szczęśliwa. Jej twarz zdobił piękny uśmiech.
-Ja Draco Malfoy biorę Ciebie Hermiono Jean Granger za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy święci.
Hermiona uśmiechnęła się lekko, a jej oczy szkliły się.
Z pewnością to był Wielki dzień.
-Panna Młoda, kolej na przysięgę.
-Ja Hermiona Jean Granger biorę Ciebie Draconie Lucjuszu Malfoy'u za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechomogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Na sali dało się usłyszeć głośne westchnięcie dumy.
-Panie Młody, obrączki - poinstruował ksiądz.
Blaise zbliżył się do pary młodej z pudełeczkiem z obrączkami. Draco chwycił mniejszą obrączkę wykonaną ze złota, a na niej widniał wygrawerowany napis 17.07.1999 i wsunął na palec wybranki mówiąc:
-Hermiono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Kasztanowłosa chwyciła większą obrączkę z tym samym grawerem i wsunęła na palec blondyna powtarzając Jego słowa.
-Draco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Uśmiechnęli się do siebie oboje od ucha do ucha.
-Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmił ksiądz. - Możesz pocałować pannę młodą.
Ślizgon odchylił welon i przysunął się bliżej do dziewczyny. Złożył na jej wargach subtelny pocałunek pełen pożądania. Szybki i przesycony namiętnością zarazem.
Goście wstali głośno bijąc brawo. Ksiądz opuścił salę kończąc tym samym ceremonie ślubną, a wtedy wszyscy zaczęli się schodzić i składać kolejne gratulacje pełne szczerości i miłości jakiej im życzyli.
Draco objął żonę i szepnął jej do ucha;
-No to Pani Malfoy, teraz wielkie przyjęcie i miesiąc miodowy po niej?
Jego głos sprawił, że Hermiona dostała dreszczy. Spojrzała na ukochanego i uśmiechnęła się.
-Panie Malfoy spostrzegawczy Pan - zauważyła. - Chodźmy z gośćmi do sali bankietowej.
Impreza właśnie dopiero się zaczęła.
~*~
Przed ostatni dzień szkoły
-Hermiono, Draco - Dyrektorka popatrzyła na nich z uśmiechem. - Może to zadanie Prefektów Naczelnych, ale chciałam poprosić was o wygłoszenie przemówienia jutro na zakończenie szkoły. Uważam, że wasza dwójka idealnie pokazała zmiany, z wrogów do kochanków - zaśmiała się wesoło.- Więc jak?
Draco milczał.
Zastanawiał się co miałby powiedzieć? "Hej wszystkim, byłem podłym skurwysynem, ale po siedmiu latach jebło mi na mózg, zakochałem się i żenię się z Granger, która zrobiła ze mnie pantofla?" - pomyślał.
Oderwał się od myśli jak zabrała głos Jego ukochana.
-Oczywiście Pani Dyrektor, to będzie czysta przyjemność - popatrzyła na Draco. - On to pewnie jeszcze w szoku, ale chętnie jutro doda coś od siebie. Prawda, Malfoy? - dała mu kuksańca, a blondyn znacznie odchrząknął.
-Naturalnie, Hermiono - jęknął. - Sklecę jakąś zwięzłą przemowę.
-Wspaniale, więc nie zatrzymuje was już, jesteście wolni.
Profesor McGonagall uśmiechnęła się. Hermiona i Draco podziękowali jej i opuścili gabinet dyrektorki w dobrych nastrojach.
Draco cały czas zastanawiał się co ma powiedzieć i ostatecznie udał się do siebie, a Gryfonka ruszyła za nim trajkotając co powie, miała już pełen zarys swojego przemówienia.
~*~
Dzień później - przemowa
Dyrektorka zapowiedziała Hermionę i Draco, zgodnie z wczorajszymi ustaleniami, że to oni wygłoszą przemowę. Gryfonka i Ślizgon weszli na podest trzymając się za ręce. Niektórzy z uczniów jeszcze nie dowierzali, że ta dwójka jest parą, a co dopiero narzeczeństwem.
Hermiona jako pierwsza zabrała głos:
-Kochani! Jutro opuścimy już mury tej szkoły, która była dla nas tak naprawdę drugim domem. Zawarliśmy tu pierwsze, te najważniejsze przyjaźnie, zadecydowaliśmy o tym co będziemy robić w przyszłości, to w tej szkole dokładnie po skończeniu 11 lat, dorastaliśmy i zapoznawaliśmy się z magią i z tym wszystkim co nas otacza. Pierwsze dobre i złe oceny, pierwsze wybryki po nocach, to ty odbyło się większość tych pierwszych razy. I mam nadzieję, że każdy tak jak ja będzie miło wspominał czas spędzony w Hogwarcie.
Gryfonka zakończyła przemowę, a na sali przebiegły oklaski, nie spodziewała się, że jej mowa odniesie jakikolwiek sukces.
Draco chrząknął by zapadła cisza, aby teraz ślizgon mógł teraz wygłosić swoje parę słów, na które poświęcił pół wieczoru wczorajszego dnia.
-Ja nie będę was już zanudzał, bo Granger już dokładnie wygłosiła mowę odnoście nauki i czasie spędzonym w Hogwarcie, a ja mam zamiar wygłosić wam coś, co pozwoli spojrzeć na świat nieco inaczej - blondyn urwał by wprowadzić nieco inną atmosferę. - Kiedy przyszedłem do tej szkoły byłem narcyzem, zadufanym w sobie egoistą i dokuczałem nie tylko tej pięknej kobiecie obok, ale także większości z was, za co z góry wielkie sorry, ale gdy wróciłem tu po wojnie, bez Voldemorta świat ten był lepszy. Ponad połowa zmieniła się i czystość krwi przestała być ważna, nie różniła się niczym innym od reszty, ma tą samą barwę, a jednak ile zamieszania potrafiła wprowadzić....Zrozumiałem też, że kierując się takimi uprzedzeniami do czarodziei pochodzących z mugolskich rodzin, tracimy naprawdę wiele. Są nie tylko wybitni, ale mają o wiele wartości. Hermiona pokazała mi je mimo, że kiedyś byłem dla niej naprawdę podły, ale spójrzcie nie dość, że mam piękną kobietę, która zmieniła moje światopoglądy to jeszcze stanie ze mną na ślubnym kobiercu. Więc kończąc przemowę...Tak Hogwart to najlepsze co mogło nas spotkać i wiele w nas zmienia. Dziękuję.
Hermiona i Draco zeszli z podestu, a pożegnały ich naprawdę głośne oklaski.
Ten dzień spędzili w towarzystwie przyjaciół; Harry'ego, Ginny, Blaise'a, Teodora, wykorzystywali maksymalnie czas, który pozostał im w murach tej szkoły, którą przyszło im opuścić i stać się całkowicie dorosłym i niezależnym.
Był to czas stanąć twarzą w twarz z przyszłością.
~*~
Wieczór kawalerski 2 dni przed ślubem
-No Draco, kawalerze, co pijemy? - zapytał Blasie przyjaciela. - Kawka, herbatka czy może od razu wódeczka?
Siedzieli w loży zarezerwowanej dla czwórki chłopców. Harry, Draco, Teodor i Blaise stanowili teraz nierozłączną paczkę. Blaise był z Ginny dziecko w drodze, a Wybraniec mimo wszystko zaprzyjaźnił się ze Ślizgonami.
-Diabeł, głupie pytania zadajesz - odezwał się Teodor. - To ostatnie dni, gdy on może w 100% się wyszaleć, więc proste że od razu wódka - po tych słowach wstał podszedł do barmana i wziął 4 kieliszki czystej.
Draco mimo wieczoru kawalerskiego na Jego cześć wciąż zastanawiał się, co robi lwica. WIedział, że jest bezpieczna z Narcyzą i Rudą, ale mimo to korciły go myśli.
Skończyło się na tym, ze wypił swoją kolejkę, a potem kolejną i kolejną.
*
-Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom, gdzie moja Granger co kocham ją! - darł się Malfoy idąc w ścisłym uścisku z przyjaciółmi.
Szli środkiem ulicy o godzinie trzeciej nad ranem, darli się i śpiewali wszystko co nasuwało się na język. Nie mieli żadnych zahamowań.
-Będę kawalerem to mi się opłaca żeby ciemną nocą, dziewczyny obrabiać! - tym razem zaczął Teodor przyśpiewkę. - Nie zostanę księdzem, oooo !
-Nott! - warknął Potter. - Ja ci kurwa kawalera da-dam. Baby szukaj! Ja muszę małe Nott'iątka poznać!
-Hahaha, co? - Teodor zrobił wielkie gały. - Nie, nie będzie żadnych zaręczyn, żadnego ślubu i żadnych dzieci! Rozumiesz? Nie będzie, Potter!
Pozostali wybuchli śmiechem.
-Oj Nott, popatrz ty na mnie mordo ty moja - zaczął Draco. - Też tak kiedyś mówiłem, a tymczasem Granger zabawiła się w szewca i z kozaka jak ja zrobiła pantofla i chuj.
-Sam dałeś się tak załatwić, Malfoy - zaczął Diabeł. - Ja też uwiązany, tylko weselicho i jedziemy z tym koksem!
-Daj mi tę noc, te jedną noc, daj mi tę noc! - zaczęli śpiewać wszyscy. - Te jedną noc, daj mi tę noc!
Dotarli do posiadłości Malfoy'ów z małymi problemami. Wpadli do holu z hukiem, co obudziło zarówno rodziców Dracona jak i Hermionę z Ginny.
Obie Gryfonki zeszły na dół, by powitać pociechy, Narcyza i Lucjusz również wyjrzeli ze swojej sypialni.
Hermiona podparła ręce o biodra gotowa wysłuchiwać tłumaczeń jak mogli się tak drzeć i jednocześnie tak schlać. Ginny przyjęła tą samą postawę, ale o wiele spokojniej niż przyjaciółka. Wiedziała, że Ci są zbyt pijani by sklecić sensowne tłumaczenia.
-DRACONIE LUCJUSZU MALFOY! - krzyknęła Hermiona. - Gdzieś ty do cholery się tak spił?!
Salazar na krzyki również wybiegł z sypialni Ślizgona i zbiegł na dół szczekając radośnie na całą czwórkę.
Blondyn pokręcił głową.
-Kochanie. lwico ty moja, w barze byliśmy, a ile się działo-o - wydukał bełkotliwie. - Ale ja Ci jutro wszystko wynagrodzę i nie ma, że głowa boli - pogroził jej palcem.
Reszta przytaknęła i zaśmiała się cicho.
Narcyza podeszła do niedoszłej synowej i wyszeptała jej na ucho, by razem z Ginny ululała Draco i Blaise'a, a ona i Lucjusz położą do spania Teodora i Harry'ego w gościnnych sypialniach.
Hermiona skinęła głową i przekazała słowa przyszłej teściowej dla przyjaciółki.
-Chodź tu Smoku - kasztanowłosa pochwyciła Draco, który nie opierał się. - Zrobimy lulu.
Gryfonka poprowadziła ślizgona na górę, a ten posłusznie szedł co chwila jeszcze nucąc lub gadając bzdury. Ginny jednak szybko poradziła sobie z Blaise'm i kazała sama mu wdrapać się na górę jeśli taki odważny, a on podjął wyzwanie i mimo wężowego kroku trzymał się mocno poręczy i wspinałsię po schodach, a ruda szła za nim i pilnowała by nie ześlizgnął się i nie poleciał w dół.
Tak o to wyglądał wieczór panieński niejakiego Dracona Malfoy'a i Jego przyjaciół.
Szalony i na pewno dobrze zapamiętany.
~*~
-Ginny! - Hermiona krzyknęła. - Gdzie jest ta sukienka?
Panna Granger znów rozejrzała się. Weasley'ówna wpakowała gdzieś jej suknię ślubną, a za niespełna paręg godzin miała ślub, a ona nie ruszyła ani swojego ubioru,ani makijażu.
Ruda znikała co chwila gdzieś w przeogromnym pokoju, gdzie trwały jej przygotowania, dziewczyna mimo ósmego miesiąca ciąży trzymała się naprawdę świetnie. Nie narzekała co chwila na ból pleców, na zły humor, zachowywała się tak jak przed ciążą.
Była po prostu sobą.
-Poszukaj w tej dużej szafie - odkrzyknęła Ginny. - Pani Malfoy pomoże mi pani?
Narcyza dopiero na dźwięk swojego nazwiska wyjrzała z łazienki, gdzie szykowała potrzebne rzeczy do makijażu i fryzury przyszłej synowej.
Ginny wskazała na kwiaty, które były w dwóch ciężkich donicach.
Ruda ograniczała się do używania czarów przed ostatnim miesiącu ciąży, gdy magia strasznie ją osłabiała, a Blaise miał bzika na punkcie przyszłego potomka, zarówno Jego jak i dziewczyny, z którą wiązał już daleką przyszłość.
-Oczywiście - arystokratka podeszła i prostym zaklęciem Windgarium Leviosa przeniosła donice na miejsca. - Gotowe.
-Dziękuję - Ruda zabrała się do wybierania kwiatów dla Hermiony, która w tym samym czasie wyjęła na wieszaku z szafy suknię ślubną, która wybierała wraz z Narcyzą od razu po zakończeniu szkoły.
Narcyza przyniosła z łazienki parę gumek do włosów i lokówkę, a potem wróciła się by donieść do tego od razu puder, eyeliner i resztę niezbędnych rzeczy do makijażu.
-Hermiono, kochanie co powiesz na koka z luźnymi pasmami po bokach? - zapytała Narcyza i zaczęła rozczesywać dokładnie włosy kasztanowłosej, gdy ta siadła wreszcie. - Czy wolisz coś innego?
-Zdam się na Panią - uśmiechnęła się. - Ginny? Zajmiesz się za ten czas makijażem?
-Jasne, Herm - odpowiedziała Ruda porzucając dotychczasowe zajęcie odnośnie kwiatów. - Jakieś specjalnie życzenia do barw?
-Mają być jasne, ale widoczne i dopasowane do kiecki - zadecydowała pewnie Hermiona. - Znajdziesz coś.
Ginny zabrała się za malowanie. Twarz pokryła pudrem w odcieniu porcelany, który idealnie współgrał z cerą przyjaciółki, eyeliner'em zrobiła jej piękne i mocne kreski, a cienie do powiek wybrała srebrne z nutą brokatu, a tuszem przeciągnęła rzęsy, które maksymalnie wydłużyły i pogrubiły. Zgodnie z życzeniem makijaż był mocny, z delikatnymi barwami, ale widoczny.
Narcyza postanowiła jednak uczesać Hermionę w koka. Część włosów zaplotła w mocny warkocz i z niego zawinęła go w kok poluźniając poszczególne pasma. Po bokach nakręciła lokówką dwa luźne kosmyki i pozwoliła by francuskie loki był wolne.
-No to teraz sukienka - oświadczyła pewnie Pani Malfoy. - Hermiono bierzesz gorset?
-Nie raczej, nie uśmiecha mi się ledwo oddychać - odparła poważnie. - Gdzie moja podwiązka?
Zaczęła nerwowo krążyć, wreszcie usiadła i zaczęła wsuwać na nogi pończochy, a na wysokość koronki założyła podwiązkę na lewej nodze, którą podała jej Ginny. Wstała, a Narcyza wraz rudą pomogły założyć Hermionię suknię, która była dość bufiasta. Typu princeska, dużo warstw, u góry zielona duża kokarda a przy dekolcie na sukni były małe zielone diamenciki.
Kasztanowłosa czuła się dosyć dziwnie, strasznie się stresowała całą ceremonią. Nim się obejrzała, tyle czasu minęło, że za niecałą godzinę stanie już na ślubnym kobiercu.
Ginny zapięła sukience przyjaciółce, a potem Narcyza pomogła Gryfonce założyć białe szpilki by ona sama nie zahaczyła o część sukni. NA koniec narzucili jej długi welon.
-Wiesz, że Draco próbował się tu dostać? - zapytała wesoło Weasley'ówna. - Blaise do mnie dzwonił mówił, że Smok wrzał i nie mógł się doczekać.
-Doczeka się za... - zerknęła ponownie na zegarek. - 20 minut. Wytrzyma to smoczysko.
-Oh Hermiono, tak pięknie wyglądasz - pochwaliła Narcyza i wyjęła z torby aparat by moc zrobić pannie młodej zdjęcie. - Na pamiątkę.
-Zastanawia mnie, kto zaprowadzi mnie do ślubu, mój ojciec wiele by dał.. - urwała panna Granger. - Nie mogę się rozkleić.
-Hermiono, Lucjusz Cię zaprowadzi z przyjemnością - oznajmiła dumnie Narcyza. - Rozmawiałam z nim, załatwiłam to. Zaraz będzie.
Na twarz Gryfonki powrócił znowu uśmiech. Tak wiele zawdzięczała tej kobiecie i Ginny. Dziękowała Merlinowi za to, że je poznała i ma.
*
-Panno Granger - przywitał się Lucjusz przychodząc siedem minut przed ceremonią. - Gotowa?
-Tak, panie Malfoy. Dziękuję.
Gryfonka pochwyciła zaoferowane jej ramię i wraz z przyszłym teściem opuściła salę. Za nimi podążyły Narcyza i Ginny trzymając w dłoni bukiety Lilii, które były ulubionymi kwiatami kasztanowłosej.
Z głośników w całym budynku rozbrzmiewała muzyka <KLIK> a ona szła z Lucjuszem powoli i pewnie. Dotarli do głównego holu sali. Przekroczyli próg drzwi do największego pomieszczenia. Środek był wyłożony czerwonym dywanem, po bokach było dużo foteli białych z zielonymi kokardami.
Hermiona rozejrzała się. Było dużo gości znanych jej ze szkoły. Spojrzała na ołtarz. Ksiądz stał i czekał, aż Lucjusz doprowadzi kobietę do końca. Obok stał Malfoy, w idealnie czarnym garnituze, białej koszuli, którą schował pod marynarką. Zamiast muchy miał krawat, ciemno zielony niemal wpadający w jasną czerń.
Oczarowany nie spuszczał wzroku ze swojej wybranki. Za nim po prawej stronie nieco dalej stał Blaise, Ginny,Teodor i Harry. Mężczyźni również mieli czarne garnitury, a Ginny ubrana była w kremową ciążową sukienkę idealnie dopasowująca się do ciała, a włosy spięła w warkocz na bok.
Wszystko było idealnie.
Malfoy Senior doprowadził kobietę do ołtarza i oddał jej rękę swojemu synowi i zasiadł po prawej stronie w pierwszym rzędzie obok żony i czule chwycił jej dłoń.
Ksiądz przeszedł do ceremonii.
-Zebraliśmy się tutaj aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim, jeśli ktoś jest przeciw proszę zgłosić to teraz.
Po tych słowach jednak nikt nie zaprotestował, a ten z kolei kontynuował.
-Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
-Chcemy - odpowiedzieli Draco i Hermiona.
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej woli, aż do końca życia?
-Chcemy.
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?
-Chcemy.
-Podajcie sobie prawe dłonie - oznajmił.
Młodzi uczynili to, a ksiądz przewiązał je stułą.
-Pan Młody prosimy o przysięgę - dodał.
Draco spojrzał na Hermionę i spoglądał jej prosto w oczy. Dziewczyna była zestresowana i poddenerwowana, ale szczęśliwa. Jej twarz zdobił piękny uśmiech.
-Ja Draco Malfoy biorę Ciebie Hermiono Jean Granger za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy święci.
Hermiona uśmiechnęła się lekko, a jej oczy szkliły się.
Z pewnością to był Wielki dzień.
-Panna Młoda, kolej na przysięgę.
-Ja Hermiona Jean Granger biorę Ciebie Draconie Lucjuszu Malfoy'u za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechomogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Na sali dało się usłyszeć głośne westchnięcie dumy.
-Panie Młody, obrączki - poinstruował ksiądz.
Blaise zbliżył się do pary młodej z pudełeczkiem z obrączkami. Draco chwycił mniejszą obrączkę wykonaną ze złota, a na niej widniał wygrawerowany napis 17.07.1999 i wsunął na palec wybranki mówiąc:
-Hermiono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Kasztanowłosa chwyciła większą obrączkę z tym samym grawerem i wsunęła na palec blondyna powtarzając Jego słowa.
-Draco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Uśmiechnęli się do siebie oboje od ucha do ucha.
-Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmił ksiądz. - Możesz pocałować pannę młodą.
Ślizgon odchylił welon i przysunął się bliżej do dziewczyny. Złożył na jej wargach subtelny pocałunek pełen pożądania. Szybki i przesycony namiętnością zarazem.
Goście wstali głośno bijąc brawo. Ksiądz opuścił salę kończąc tym samym ceremonie ślubną, a wtedy wszyscy zaczęli się schodzić i składać kolejne gratulacje pełne szczerości i miłości jakiej im życzyli.
Draco objął żonę i szepnął jej do ucha;
-No to Pani Malfoy, teraz wielkie przyjęcie i miesiąc miodowy po niej?
Jego głos sprawił, że Hermiona dostała dreszczy. Spojrzała na ukochanego i uśmiechnęła się.
-Panie Malfoy spostrzegawczy Pan - zauważyła. - Chodźmy z gośćmi do sali bankietowej.
Impreza właśnie dopiero się zaczęła.
CZYTASZ = KOMENTARZ
Rozdział jak już mówiłąm dedykowany Ewelinie.
Dziękuję Ci bez Ciebie nie dobrałabym chyba dobrej piosenki.
Do następnego <3