-Uf myślałem, że będzie gorzej - stwierdził Draco, gdy z Hermioną podążali na górę.
Nie spodziewał się tak spokojnej i radosnej reakcji ze strony rodziców.
-Twoja mama już wpada w szał by wszystko przygotować.
-Ma pół roku na to - uśmiechnął się blondyn.
-Aż pół roku...szybko minęło, co?
Spojrzała na Niego, a on w tym samym momencie na nią. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Oczy Dracona były takie radosne, ciepłe, szczere.
Stali już przed drzwiami sypialni blondyna. Wtedy Gryfonka rzuciła mu się na szyję i przytuliła się mocno. Ten gest zaskoczył ślizgona.
-Dziękuję - szepnęła.
Draco objął ją i wtulił twarz w jej włosy.
-Za co, lalka?
-Za wszystko. Za Ciebie. Nigdy nie pomyślałbym, że się dogadamy...A co dopiero, że będziemy narzeczeństwem...nie do pomyślenia, co?
-Uwierz mi,Granger. Też się nie spodziewałem - odparł. - Serce nie sługa,hm?
-A idź ty - odsunęła się od niego i trzepnęła go w ramię. - Gdyby nie ty, to byłabym spokojna. A teraz? Jak nie boję się o Ciebie, to o siebie.
-Ktoś musi.
Wyszczerzył się i uniknął kolejnego trzepnięcia Hermiony. Dziewczyna miała dobry refleks, ale ślizgon znał ją już na tyle dobrze, że przewidział jej kolejny ruch. Zaczął uciekać, gdy Gryfonka popędziła za nim.
Dawno nie zachowywali się jak dzieci na siłę udając powagę.
Zdążyli tylko wejść do sypialni i rozpętała się wojna na poduszki. Jedno celowało w drugie i na odwrót. Brakowało im tego.
*
-To jak? - zapytał Blaise, gdy wszyscy spakowani siedzieli w salonie. - Jedziemy?
-Nie mamy wyjścia - odparł poważnie Teo.
-No to lecimy - Draco podniósł się z sofy i chwycił za walizkę swoją i Hermiony. - Czekajcie, gdzie znowu jest ten cholerny pies?!
Rozejrzał się. Nie było nigdzie widać czworonoga i było za cicho jak na tego psa.
-SALAZAR! - ryknął Malfoy.
Pies nagle zbiegł z góry trzymając w zębach poduszkę Dracon'a, która po drodze gubiła białe piórka. Draco zasłonił dłonią twarz próbując uspokoić skołatane nerwy.
-Ja pierdolę, kurwa mać... - jęknął. - No kurwa, nie. No po prostu kurwa nie. Boże czy ty to widzisz?!
Przykucnął i zabrał od psa siłą poduszkę. Ten zrobił oczy szczeniaczka, ale spojrzenie Malfoy'a było zimne i widać było, że był zdenerwowany. Zresztą nikt mu się nie dziwił. To była trzecia poduszka, którą szlag trafił od zębów Salazara.
-Niedobry pies - poinstruował go już nieco spokojniej.
Przypiął mu smycz i podał psa Gryfonce, podczas gdy on dźwigał już ich walizki.
W końcu całą zgrają udali się na King Cross i stamtąd z kolei udali się na peron 9 i 3/4. Tam zbierała się już chmara uczniów gotowi wrócić po świątecznej przerwie do nauki i też Ci,którzy chętnie by jeszcze poleniuchowali. Draco,Hermiona,Blaise,Ginny i Teodor wraz z Salazarem udali się do przedziału dla ostatnich klas i tam znaleźli wolne miejsce. Odstawili na górę bagaże i wygodnie rozsiadli się na kanapach.
-To co dzisiaj mała impreza powitalna w Hogwarcie? - zadał pytanie Blaise unosząc znacząco brwi.
-NIE! - krzyknęła jednocześnie Ginny z Hermioną.
-Ale...
-Nie, Diable. Za dużo ostatnio pijecie. Albo my albo alkohol - zagroziła kasztanowłosa.
Ruda jedynie potwierdziła słowa przyjaciółki.
Blaise udał urażonego, Draco uśmiechał się pod nosem, a Teodor udawał, że nic go nie obchodzi zdanie Gryfonek. W głębi duszy nie chciał kolejnych kłótni przyjaciół.
-Czyli nie pijemy - westchnął blondyn i rozciągnął dłonie na szerokość kanapy.
-I prawidłowo.
Hermiona założyła dłonie na piersi i oparła się.
Jednak dłuższą chwilę później ich całe złe aury ulotniły się i zaczęli żywą rozmowę.
***
- Witamy po przerwie w Hogwarcie! - oznajmiła McGonagall.
Na stole zastali dobrą strawę, a poszczególne osoby toczyły już rozmowy o tym jak spędzili te święta. Inni byli bardzo zadowoleni, inni wręcz przeciwnie.
Hermiona była natomiast bardzo szczęśliwa z tych świąt. Miała przy sobie Draco - arystokratę, chama, prostaka, chłopaka, którego bardzo pokochała....Nie miała może rodziców, którzy nie pamiętali jej istnienia, ale miała Jego. I Ginny z Blaise'm, a nawet Teodora, który mimo swojej tej maski i chłodnego tonu był naprawdę w porządku facetem.
-Draco nie spuszcza z Ciebie wzroku - szepnęła Ginny wprost do ucha Hermiony.
-Dziwisz się? Na przeciwko siedzi Ron, a Harry nie umie go ogarnąć - odszepnęła kasztanowłosa.
Ginny podniosła wzrok.
Faktycznie - na przeciwko Gryfnonek siedział Weasley, który nie patrzył przyjaznym wzrokiem na siostrę i byłą dziewczynę. Wyglądał jakby miał je udusić.
Może i chciał, ale nie mógł. '
Wreszcie niezręczną ciszę przy kolacji przerwał Harry.
-Jak tam minęły dni jak się zwinąłem?
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-Dobrze, a nawet za dobrze - mruknęła Granger. - Tylko nikomu nie mów.... - uniosła zaręczynowy pierścionek od Malfoy'a.
Oczy Harry'ego zrobiły się jak piłeczki pingpongowe, które omal nie wypadną z oczodołów.
-Oświadczył ci się? Wow - nie krył entuzjazmu.
-Tak zaraz po tym jak wywieźli nas do Irlandii z Ginny, a potem ratowali z opałów.
-Wywiózł was do Irlandii? - kolejne zaskoczenie Potter'a.
-Ta - teraz wtrąciła Ginny. - Myślałam, że ich wszystkich przetrącę.
-Ale jednak żyją, czyli jest dobrze - dopowiedziała kasztanowłosa.
Harry pokręcił niedowierzająco głową, a Ron siedzący obok robił się purpurowy na twarzy i kipiał ze złości. Ale nie odezwał się ani słowem.
Czyżby opiekunka Gryfonów zastosowała aż tak surową karę, że chłopak milczał jak grób?
Profesor Snape przeszedł obok stołu Gryfonów i zatrzymał się przy Hermionie.
-Gratuluję panno Granger zaręczyn z moim siostrzeńcem - rzucił szybko.
-Dziękuję, profesorze.
-Wiedziałem, że tak skończycie. To było jasne na samym początku waszej znajomości.
Uśmiechnął się, a wtedy nawet Ron zrobił wielkie oczy jak pozostali. Uśmiech na twarzy Snape'a był czymś nierealnym, niespotykanym i z kolei tak pięknym. Profesor nigdy praktycznie się nie uśmiechał, a tym czasem zatrzymał się, zamienił parę słów z Hermioną i uniósł kąciki ust.
Coś pięknego.
Po chwili zniknął z Wielkiej Sali przesiadując już w swoich zimnych lochach.
Nie spodziewał się tak spokojnej i radosnej reakcji ze strony rodziców.
-Twoja mama już wpada w szał by wszystko przygotować.
-Ma pół roku na to - uśmiechnął się blondyn.
-Aż pół roku...szybko minęło, co?
Spojrzała na Niego, a on w tym samym momencie na nią. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Oczy Dracona były takie radosne, ciepłe, szczere.
Stali już przed drzwiami sypialni blondyna. Wtedy Gryfonka rzuciła mu się na szyję i przytuliła się mocno. Ten gest zaskoczył ślizgona.
-Dziękuję - szepnęła.
Draco objął ją i wtulił twarz w jej włosy.
-Za co, lalka?
-Za wszystko. Za Ciebie. Nigdy nie pomyślałbym, że się dogadamy...A co dopiero, że będziemy narzeczeństwem...nie do pomyślenia, co?
-Uwierz mi,Granger. Też się nie spodziewałem - odparł. - Serce nie sługa,hm?
-A idź ty - odsunęła się od niego i trzepnęła go w ramię. - Gdyby nie ty, to byłabym spokojna. A teraz? Jak nie boję się o Ciebie, to o siebie.
-Ktoś musi.
Wyszczerzył się i uniknął kolejnego trzepnięcia Hermiony. Dziewczyna miała dobry refleks, ale ślizgon znał ją już na tyle dobrze, że przewidział jej kolejny ruch. Zaczął uciekać, gdy Gryfonka popędziła za nim.
Dawno nie zachowywali się jak dzieci na siłę udając powagę.
Zdążyli tylko wejść do sypialni i rozpętała się wojna na poduszki. Jedno celowało w drugie i na odwrót. Brakowało im tego.
*
-To jak? - zapytał Blaise, gdy wszyscy spakowani siedzieli w salonie. - Jedziemy?
-Nie mamy wyjścia - odparł poważnie Teo.
-No to lecimy - Draco podniósł się z sofy i chwycił za walizkę swoją i Hermiony. - Czekajcie, gdzie znowu jest ten cholerny pies?!
Rozejrzał się. Nie było nigdzie widać czworonoga i było za cicho jak na tego psa.
-SALAZAR! - ryknął Malfoy.
Pies nagle zbiegł z góry trzymając w zębach poduszkę Dracon'a, która po drodze gubiła białe piórka. Draco zasłonił dłonią twarz próbując uspokoić skołatane nerwy.
-Ja pierdolę, kurwa mać... - jęknął. - No kurwa, nie. No po prostu kurwa nie. Boże czy ty to widzisz?!
Przykucnął i zabrał od psa siłą poduszkę. Ten zrobił oczy szczeniaczka, ale spojrzenie Malfoy'a było zimne i widać było, że był zdenerwowany. Zresztą nikt mu się nie dziwił. To była trzecia poduszka, którą szlag trafił od zębów Salazara.
-Niedobry pies - poinstruował go już nieco spokojniej.
Przypiął mu smycz i podał psa Gryfonce, podczas gdy on dźwigał już ich walizki.
W końcu całą zgrają udali się na King Cross i stamtąd z kolei udali się na peron 9 i 3/4. Tam zbierała się już chmara uczniów gotowi wrócić po świątecznej przerwie do nauki i też Ci,którzy chętnie by jeszcze poleniuchowali. Draco,Hermiona,Blaise,Ginny i Teodor wraz z Salazarem udali się do przedziału dla ostatnich klas i tam znaleźli wolne miejsce. Odstawili na górę bagaże i wygodnie rozsiadli się na kanapach.
-To co dzisiaj mała impreza powitalna w Hogwarcie? - zadał pytanie Blaise unosząc znacząco brwi.
-NIE! - krzyknęła jednocześnie Ginny z Hermioną.
-Ale...
-Nie, Diable. Za dużo ostatnio pijecie. Albo my albo alkohol - zagroziła kasztanowłosa.
Ruda jedynie potwierdziła słowa przyjaciółki.
Blaise udał urażonego, Draco uśmiechał się pod nosem, a Teodor udawał, że nic go nie obchodzi zdanie Gryfonek. W głębi duszy nie chciał kolejnych kłótni przyjaciół.
-Czyli nie pijemy - westchnął blondyn i rozciągnął dłonie na szerokość kanapy.
-I prawidłowo.
Hermiona założyła dłonie na piersi i oparła się.
Jednak dłuższą chwilę później ich całe złe aury ulotniły się i zaczęli żywą rozmowę.
***
- Witamy po przerwie w Hogwarcie! - oznajmiła McGonagall.
Na stole zastali dobrą strawę, a poszczególne osoby toczyły już rozmowy o tym jak spędzili te święta. Inni byli bardzo zadowoleni, inni wręcz przeciwnie.
Hermiona była natomiast bardzo szczęśliwa z tych świąt. Miała przy sobie Draco - arystokratę, chama, prostaka, chłopaka, którego bardzo pokochała....Nie miała może rodziców, którzy nie pamiętali jej istnienia, ale miała Jego. I Ginny z Blaise'm, a nawet Teodora, który mimo swojej tej maski i chłodnego tonu był naprawdę w porządku facetem.
-Draco nie spuszcza z Ciebie wzroku - szepnęła Ginny wprost do ucha Hermiony.
-Dziwisz się? Na przeciwko siedzi Ron, a Harry nie umie go ogarnąć - odszepnęła kasztanowłosa.
Ginny podniosła wzrok.
Faktycznie - na przeciwko Gryfnonek siedział Weasley, który nie patrzył przyjaznym wzrokiem na siostrę i byłą dziewczynę. Wyglądał jakby miał je udusić.
Może i chciał, ale nie mógł. '
Wreszcie niezręczną ciszę przy kolacji przerwał Harry.
-Jak tam minęły dni jak się zwinąłem?
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-Dobrze, a nawet za dobrze - mruknęła Granger. - Tylko nikomu nie mów.... - uniosła zaręczynowy pierścionek od Malfoy'a.
Oczy Harry'ego zrobiły się jak piłeczki pingpongowe, które omal nie wypadną z oczodołów.
-Oświadczył ci się? Wow - nie krył entuzjazmu.
-Tak zaraz po tym jak wywieźli nas do Irlandii z Ginny, a potem ratowali z opałów.
-Wywiózł was do Irlandii? - kolejne zaskoczenie Potter'a.
-Ta - teraz wtrąciła Ginny. - Myślałam, że ich wszystkich przetrącę.
-Ale jednak żyją, czyli jest dobrze - dopowiedziała kasztanowłosa.
Harry pokręcił niedowierzająco głową, a Ron siedzący obok robił się purpurowy na twarzy i kipiał ze złości. Ale nie odezwał się ani słowem.
Czyżby opiekunka Gryfonów zastosowała aż tak surową karę, że chłopak milczał jak grób?
Profesor Snape przeszedł obok stołu Gryfonów i zatrzymał się przy Hermionie.
-Gratuluję panno Granger zaręczyn z moim siostrzeńcem - rzucił szybko.
-Dziękuję, profesorze.
-Wiedziałem, że tak skończycie. To było jasne na samym początku waszej znajomości.
Uśmiechnął się, a wtedy nawet Ron zrobił wielkie oczy jak pozostali. Uśmiech na twarzy Snape'a był czymś nierealnym, niespotykanym i z kolei tak pięknym. Profesor nigdy praktycznie się nie uśmiechał, a tym czasem zatrzymał się, zamienił parę słów z Hermioną i uniósł kąciki ust.
Coś pięknego.
Po chwili zniknął z Wielkiej Sali przesiadując już w swoich zimnych lochach.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥