Strony

środa, 27 kwietnia 2016

30.Uczucia górą

-Granger, nie prowokuj mnie.
Podsumował i uśmiechnął się blado. Dziewczyna ewidentnie dążyła do tego, by sprawdzić czy Malfoy rzeczywiście jest tak dobry w łóżku jak rozpowiadały jego poprzedniczki. Jednak on miał jakieś opory. Nie chciał tego? A może z nią było coś nie tak?
Postanowiła przejąć inicjatywę.
Leżąc zmusiła swoje kruche ciało do pozycji siedziącej, by po chwili opierać je na kolanach, a stopami dotyykając pośladków. Przysunęła się do niego bliżej, gdy ich twarze dzieliło centrymetry, a oddechy mieszały się, gdy wzajemnie przeszywali się wzrokiem.
Musnęła powoli i pożądliwie jego wargi, a język wsunął się, gdy on tylko odebrał tak gestną pieszczotę. Języki zaczęły ze sobą współgrać, odgrywając pełny namiętności taniec. Jej dłonie owinęly się wokół karku ślizgona i zaczęły przesuwać się w dół po twarzy i znów po karku./ Ostatnim celem były smukłe palce wplątane w blond czuprynę i ciche jęki rozkoszy.
-Chcę tego...Malfoy - powiedziała uwodzicielsko między pocałunkami.
-Ja też, Granger. Ja też - odparł, a ona oderwała się.
Spojrzała na niego czekoladowymi oczami pytająco, jakby szukała w jego twarzy wielu odpowiedzi na pytania, których nie znała.
-Więc czemu nie? - bąknęła. - Widzę, że masz jakis opór...do mnie.
Wtedy to on spojrzał na nią. Jego oczy mówiły jedno:" Czy ty, kobieto zwariowałaś?" Wyprostował się i usmiechhnął się pod nosem.
-W porządku - odparł, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. - Ale potem nie narzekaj na ból wszystkiego.
poslala mu pytajce spojrzenie, nie do końca wiedząc, co ślizgon ma na myśli. Chwycił ją za kostki i pociągnął w swoją stronę, a ona leżała już w zielonej, jedwabnej pościeli z kolorami zlota. Zaśmiała się, a on ściągnął z siebie koszulę i rzucił na pobliski fotel.
Znowu tajemniczy błysk w jego oczach zagościł.
Dłońmi podpierał się na jej ciałem i całował począwszy od ust a kończywszy na dekolcie, który nadal pozostawał ukryty częsciowo pod bluzką, którą po chwili ściągnął z niej z niemałą wprawą.
Nie minęło dziesięć minut, a ona leżała przed nim. Naga, zawstydzona i bez opamiętania podniecona.
-Nie wstydź się. Nie masz czego - stwierdził Malfoy.
Ręką sięgnął do paska, który utrzymywał wytarte dżinsy na biodrach. Zdjąwszy Go, spodnie zupełnie ledwo opasały go tuż przy miednicy przez co widziała częściowo mięsień skośny brzucha blondyna. Spojrzała na niego. Jasna cera, wyrzeźbniona klata, te opadające dżinsy i on sam...
Hermiona nie mogła powstrzymać tego łaknienia pożądania w swoich oczach. Cholernie ją podniecał.
Zrobił małą grę wstępną: dwoma palcami wsuwał się w nią i wysuwał powodując mokrość jej dolnej, intymnej partii ciała, a językiem zataczał kółka to w pępku. a potem schodził niżej, aż usłyszał cichy jęk rozkoszy jaką jej dawał i z jakiej czerpał dalszą motywację.
Po dłuższych igraszkach wszedł w nią zdecydowanym ruchem, a pokój przeszyły jęki rytmicznej cykady powtrzarzające się cyklicznie. Dźwięki urywanych oddechów, wbijanych paznokci w plecy w ślizgona, jęki rozkoszy.
Nie wiedzieli ile czasu minęło nim opadli zmęczeni obok siebie i wyrównowali oddechy do momentu, aż były miarowe.
Spojrzała na Niego, a on akurat już na nią patrzył.
-Nie żałuję, Granger - wyszeptał przerzucając się na bok i dłonią gładząc jej policzek. - Ani trochę. Było wspaniale.
-Ja mam to samo zdanie - odszepnęła i uśmiechnęła się.
Przywarła do Niego, a głowę ulokowała na klatce piersiowej i wsłuchiwała się w przyśpieszone bicie serca chłopaka, które ustanowiło dla niej kołysankę....
Zasnęła...


***
-Granger, śniadanie - obudził ją głos ślizgona.
Niechętnie musiała otworzyć oczy. Znajdowała się w Jego sypialni, w Jego pościeli. "A więc to nie był sen." - pomyślała.
Tuż koło niej stał Malfoy z dużą, srebrną tacą, na której znajdowały się naleśniki, gofry, jajecznica i kubek z jej ulubioną herbatą.
-Czymże sobie zasłużyłam na śniadanie w łóżku, Draco?
-Jesteś moją kobietą, Granger.A ja o swoje kobiety dbam i to nawet przesadnie.
Uśmiechnął się i położył jej tacę na kolanach, gdy ta tylko zmusiła ciało do pozycji siedzącej. Wszystko ją bolało - tak jak zapowiadał Ślizgon. "Nie będę narzekać. Chciałam tego." - pomyślała w duchu.
Chwyciła za gofra i ugryzła Go, przeżuwając pierwszy kęs.
-O Parkinson też tak dbałeś? - zapytała nagle.
Po chwili zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie. Po co miała o niej wspominać?
-Nie, nie dbałem jak chcesz wiedzieć. Ona to mop do podłóg, a dla jej faceta mogę jedynie dać wiadro do tej szmaty - burknął i siadł na skraju łóżka.
-Co zrobiła? Widzę, że Ci to leży - powiedziała smutno.
-Na początku mi zależało, chciałem się ustatkować, ale jak ktoś się puszcza na prawo i lewo no to sorry. Nie ta droga do mnie - rozłożyl ręce.
-To masz szczęście, że ja należę do innych. Zawsze byłam wierna i trwała. Cóż, nie każdy to doceniał.
Zaczęła dalej konsumować gofra, Draco uśmiechnął się.
Upła łyk herbaty i odstawiła tacę na stolik, a on zbliżył się niebezpiecznie blisko. Spoglądał jej prosto w oczy, aż przechodził ją dreszcz.
-Tak jak w Zmierzchu - stwierdził. - Lew zakochał się w owcy.
-Głupia owca - zaczęła.
-Stuknięty na umyśle lew masochista - dokończył. - Meyer nie mogła lepiej nic wymyślić. Chociaż nigdy nie czytam takich opowiadanek, to akurat mi wpadło.
-Jeszcze trochę a będziesz wampirzym czarodziejem, wymachujący patykiem, który świeci na słońcu - wybuchnęła śmiechem, gdy wyobraziła sobie taką sytuację.
-Śmiej się, śmiej - udał urażonego i musnął jej wargi. - Kiedyś nadejdą te dni jak w "Przed świtem".
Gryfonka zrobiła wielkie oczy.
W czwartej części nastąpiły trzy wyróżnione wydarzenia: Ślub, miesiąc miodowy, dziecko....
Czy on do cholery jej coś insynuował?!
-Przepraszam, że co ty powiedziałeś?
-To co słyszałaś - odparł. - Będzie tak. Ja ci to mówię.
-Nie bądź taki pewny. Gryfońska duma każe czekać.
-Ślizgoński spry pozwoli mi to obejść - uśmiechnął się i znów ją pocałował.
Wtedy do pomieszczenia wpadł nie kto inny jak....



-Co tu się kurwa dzieje? - wykrzyknął Blaise.
Za jego plecami stała Ginny, która była zaskoczona, a mina wyrażała więcej niż tysiąc słów typu:"O czym do cholery nie wiem?!"
Draco odsunął się od Gryfonki i siadł obok niej, by mieć idealny widok na przyjaciela.
-Dużo ciekawych rzeczy, Zabini - odparował Malfoy. - Ale cóż przeszkodziłeś. PUKA SIĘ!
-Ścichnij - zgasił Go. - jesteśmy tu bo no wiecie.. pojutrze Sylwester. Trzeba wszystko przygotować i w ogóle. Teodora będzie wieczorem.
-Więc co do cholery robisz u mnie o ósmej rano?! - burkną niezadowolony blondyn. - Ginny to rozumiem, bo ją ściągnąłeś, ale Zabini co będziesz tyle czasu robił?
-Opróżnię Ci lodówkę, prześpię się w twoim pokoju gościny, porozmawiam z twoją matką, pooglądam twoją telewizję jak najlepszy przyjaciel - wyliczył i uśmiechnął się triumfalnie.
Ginny przecisnęłą się do łóżka blondyna i siadła obok przyjaciółki, gdzie od razu zaczęły szeptać sobie coś na ucho.
Malfoy machnął ręką.
-A chuj tam - stwierdził. - My przygotujemy to co zawsze, a nasze zacne damy urządzą salę i ogólnie coś do przekąszenia na sylwka. Ale to po południu.
-Nasze? - powtórzył Blaise posyłając porozumiewawcze spojrzenie kumplowi.
Skinął głową, wiedząc co na rzeczy. Malfoy i Granger byli parą.
-Draco, zobacz śnieg spadł! - wykrzyczała Hermiona, stojąc nagle przy oknie. - Idziemy lepić bałwana!
-Kurwa - jęknął. - Zapowiada się ciekawie, ale czego się nie robi dla damy serca?


CZYTASZ = KOMENTARZ
Rozdział dodany :)
Przepraszam za dłuższą nieobecność tutaj, ale przenosiłam się do innej klasy i wiecie....
Latanie z papierami i załatwienie wszystkiego, a potem nadrabianie zaległego materiału i poprawki do klasówek i naciągania ocen. 
Ale wszystko unormowane i będę pisać częściej. 

PS Pytania tylko na ASK ------> https://ask.fm/Zahipnotyzowana99
Gdyż poprzednie konto zostało skradzione i ktokolwiek to zrobił będzie smażył się w piekle, a jak dowiem się kto to zabije kartką papieru. :3
Do usłyszenia! <3

piątek, 15 kwietnia 2016

29.Gotujemy z Malfoy'em!

Kuchnia była bardzo spora i...przestrzenna.
-Więc na co masz ochotę,Granger? - zapytał z uśmieszkiem ślizgon. Dziewczyna założyła ręce na piersi i stanęła w lekkim rozkroku i oparła połowę ciężaru ciała na jednej nodze.
-Nigdy Ci się nie znudzi mnie nazywanie Granger, co?
-Przenigdy, nigdy, ever, Granger. - Uśmiechnął się szerzej i podszedł by musnąć swoimi ciepłymi wargami jej czubek głowy.
W końcu...należała do Niego.
-Ale wspominając o gotowaniu.... - zaczęła i przyłożyła palec do kącika ust, intensywnie myśląc. - możemy zrobić naleśniki. Dla wszystkich. Dawno nie jadłam,
Malfoy stanął w pozycji zasadniczej* (patrz,przypisy na dole) i zasalutował jej.
-Tak jest! - krzyknął entuzjastycznie
Wyjął z szafki dużą miskę od automatycznego miksera,z lodówki wyciągnął mleko i dwa jajka. A potem z jeszcze innej szafki wygrzebał mąkę i olej, a z blatu wziął butelkę wody gazowanej.
Po cholerę mu woda? Naleśniki z wodą gazowaną? Phi!
-Po co ci ta woda? - zapytała wreszcie.
Chłopak odwrócił się od wykonywanych czynności i spojrzał na nią podejrzliwie.
-Do ciasta. By było puszyste. - Odpowiedział bez wahania. I znów posłał jej spojrzenie. - Nie robiłaś nigdy naleśników z dodatkiem wody gazowanej?
Gryfonka od razu zamaszyście zaprzeczyła na to pytanie. Blondyn dłonią złapał się za głowę, a palcami przysłonił część twarzy i spod przymrużonych oczu wyłapała westchnięcie mówiące: " O Salazarze...robię za kucharza"
Hermiona zaśmiała się na ten widok pod nosem.
Chłopak odpowiedział uśmiechem i wrócił do wykonywania poprzednich czynności.
-Pomogę Ci. - powiedziała Gryfonka i podeszła do ślizgona.
Gdy on lał mleko do miski ona chwyciła za dwa jajka i jedno rozbiła wprost do miska, a drugie...wprost na głowie blondyna.
Białko wraz z żółtkiem zaczęło się rozpływać i spływać powoli z jego blond włosów, a jego mina nie wyrażała krzty zadowolenia.
-Granger...czy ty wiesz ile czasu układałem te włosy? - mruknął. - Kurwa mać. Psia krew. Teraz muszę je umyć. Ale to po robocie. A właśnie, gdzie jest do cholery mój pies?
Zaczął narzekać, a potem go olśniło, że podczas pobytu w domu, doberman rzadko kiedy się pokazywał. Hermiona widziała go często łażącego po ogrodzie, gdzie pilnował go skrzat bądź Lucjusz. Jak nie był na dworze to szperał po sypialniach.
-Krzywda mu się nie dzieje - odpowiedziała Gryfonka.
-Nie o to chodzi, Hermiono - pierwszy raz wypowiedział jej imię tak inaczej... - ale jest zbyt cicho na tego psa...Coś na pewno broi. Chodź, sprawdzę to i dokończymy pracę w kuchni.
Powiedziawszy to chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę holu i po schodach na górę. Zaglądali po kolei do pokoi i sypialni. W pokoju Hermiony go nie było, w pokoju rodziców też nie. Wszędzie pusto.
Aż stanęli przed sypialnią Malfoy'a.
-Otwierasz ty te drzwi czy będziesz patrzył na nie jakbyś się modlił? - powiedziała z sarkazmem Gryfonka, gdy blondyn zbyt długo się wahał.
Na jej słowa ożywił się i chwycił za klamkę i przekręcił ją....a widok sprawił, że zbladł, a po chwili poczerwieniał jak dojrzały burak gotowy wyjść z ziemi.
-SALAZAR! - wydał się wrzask Malfoy'a po całej posiadłości.
Doberman na wołanie swojego imienia podniósł łeb i oderwał się od gryzienia zielonej jedwabnej poduszki wypełnionej piórkami i puchem.
Dziewczyna przypuściła, że musiała być to jego ulubiona poduszka, sądząc po jego reakcji. Ale poza tym po pokoju walało się stera rzeczy. Porozwalane ubrania, pióra na ziemi i zbity wazon.
-Salazar won z pokoju! - warknął ślizgon, a pies spuścił głowę i opuścił sypialnię szybciutko jak błyskawica, a Draco chwycił za różdżkę i jednym ruchem naprawił wszystkie szkody wyrządzone przez zwierzę.
-Czemu tak nakrzyczałeś na Niego skoro i tak nie ma po tym śladu? - mruknęła.
-Dlatego, że muszę go uczyć jakiejś dyscypliny, Hermiono. Nie wolno mu wszystkiego gryźć.
Wrócili do kuchni, a Malfoy dokończył ciasto na naleśniki. Wszystko zmiksował ze sobą i nagrzał patelnię, by po chwili podsmażać ciasto na okrągłe i cieniutkie placki.
-Zrobię farsz - zaoferowała się Gryfonka.
Z lodówki wyjęła 3 opakowania twarogu, a potem zgodnie z instrukcją lokalizacji wyjęła cukier i widelec. Wyłożyła wszystko do miseczki i wymieszała ze sobą dokładnie.
Gdy Malfoy usmażył naleśniki, a ona zawinęła je z gotowym farszem on zabrał do podsmażania się ich na masełku, na które namówiła go Hermiona.
-Świetnie ci wyszły - pochwaliła go, gdy wszystko było gotowe, a oni już delektowali się smakiem naleśników z serem, bitą śmietaną i truskawkami.
-Dziękuję za uznanie, Granger - powiedział z dumą i wziął trochę śmietany na palec i ubrudził nim nos Gryfonki na co również jej reakcja do idealnych nie należała.
-To za włosy - odpowiedział. - Ja miałem gorzej, ale jeszcze dziś umilę Ci wieczór.
-C-co ty planujesz, Malfoy? - powiedziała cicho i zbladła, robiąc wielkie oczy. Nie zbyt cieszyła ją wizja knującego ślizgona. To nigdy nie było dla niej dobre połączenie ani dobry znak.
Resztę posiłku odbyli w milczeniu i jedynie posyłali sobie rozbawione spojrzenia. Hermiona ugryzła kolejny kęs naleśnika, a bita śmietana umazała lewy kącik jej ust. Malfoy uśmiechnął się widząc Gryfonkę w takim wydaniu i opuszkiem palca wytarł słodką, białą pianę z kącika.
-Dzięki - powiedziała cicho. - Najadłam się.
-Hm to co powiesz na wieczór filmowy? - zaproponował. - Mimo, że nie uznawałem mugoli to muszę przyznać cztery rzeczy.
-Jakie?
-Wynaleźli laptop, telewizor, internet i papierosy - powiedział.  - To im się udało.
-No widzisz, nie jesteśmy tacy źli.
-Nie. Ty jesteś najlepsza. Ze wszystkich. -  posłał jej uśmiech i musnął jej policzek. - Chodź. Weźmiemy Salazara i idziemy oglądać Horror!
-Czy to zawsze musi być horror, Draco?
-Rzadko mówisz do mnie po imieniu, Hermiono - odpowiedział. - Powiedz to jeszcze raz.
-Malfoy, no!
-Granger,no!
-Chodź, bo cię zatłukę widelcem, głupku. - Po tych słowach chwyciła go za dłoń i pociągnęła w głąb korytarza i po schodach na górę. Poszli do Jego sypialni, gdzie to tam właśnie mieli oglądać film.
Nie obyło się bez tego, że spotkali uciekającego Lucjusza tym razem z jedną z sukien Narcyzy, a za nim leciała matka Malfoy'a a w dłoni trzymała pas seniora i rytmicznie uderzała nim w wewnętrzną stronę dłoni.
-Ou, to musi go chyba zaboleć - stwierdziła Gryfonka.
-Stwierdzam wszem wszystkim, że ma przejebane jak matka z pasem wędruje - odpowiedział z powagą. - Nie chciałbym być w Jego skórze.
-Ale oni tak zawsze?
-Nie. Tylko wtedy, gdy przyprowadzam jakąś dziewczynę tutaj. Jesteś pierwsza, więc dostali jebca.
Zaśmiała się, a jego zakuło w sercu.
Tak bardzo kochał jej śmiech. Ten jedyny, niepowtarzalny..


-Musiałeś wybrać taki straszny?! - krzyknęła podczas kolejnej strasznej sceny i zasłoniła oczy.
Siedzący obok blondyn uśmiechnął się szeroko przytulając ją bardziej do siebie. Zrobił to specjalnie, bo ona się bała, a on ją chronił.
-Tak.
-Wredny jesteś.
-Nawzajem , Granger. Uznam to za komplement.
-To nie było z zamiarem podwyższenia twojej samooceny!
-Którą i tak mam wysoką.
-Jesteś nieznośny. - stwierdziła przytuliła się do ślizgona i dalej oglądała film, a Salazar siedział im w nogach na miękkim łożu chłopaka.
Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła w jego ciepłych i silnych ramionach.
Malfoy westchnął i dłonią delikatnie przejechał po jej włosach.
-Jesteś taka piękna, Granger - szepnął. - I już na zawsze moja.
Ułożył ją wygodnie na łóżku i przykrył kołdrą, a sam wziął sobie koc i ulokował się obok niej. Hermiona oddychała spokojnie i równomiernie, a jej ciepły oddech chuchał mu w twarz, ale nie przeszkadzało mu to. Bynajmniej mógł i podziwiał jej idealne rysy twarzy.
Uśmiechnięty od ucha do ucha sam udał się w błogi sen.
A śniła mu się Granger.
Oni. W sypialni, kochali się z pełną pasją i namiętnością, a ściany aż milkły z zachwytu tej rozkoszy jaką sobie dawali. Potem ona w jego błękitnej koszuli i bieliźnie, robiąca śniadanie dla dwojga. A na samym końcu jej kruche dłonie delikatnie trzymające dłonie na nieco większym brzuszku.
To wszystko mogłoby być prawdziwe.


Zbudził się o piątej nad ranem, wyrwany ze snu. Czemu do cholery wstał i to sam z siebie?
Spojrzał na zajęte miejsce obok.
Granger spała.
Wstał i chłód owiał jego ciało, gdyż z ciepłego miejsca wylazł w samych bokserkach. Strząsnął nim zimny dreszcz, a już po chwili śladu zimna nie czuł.
Podszedł do szafki, narzucił dresy i odpalił papierosa otwierając przy okazji nieco okno.
Malfoy w Dresach. Na bank podniecający widok. XDD  
Palił wypuszczając z siebie kłęby dymu.
-Nie pal, bo przy tym oknie zapalenia płuc się nabawisz, kretynie - usłyszał jej głos.
Odwrócił się i pociągnął kolejnego bucha.
Już nie spała.
Wpatrywała się w niego czekoladowymi oczami i uśmiechała się owinięta w kokon z pościeli. Dłonią przeczesała włosy, a to go podnieciło. Cholera. Czy ona musiała mieć tyle seksapilu?
-O moje zdrowie się nie martw, Granger.
-Ja cię kremikami smarować nie będę. I ziółek też parzyć nie będę, skoro robisz to na własne życzenie, Draconie. - Zagroziła palcem, gdy wyswobodziła swoją dłoń z kołdry.
-W porządku.
Zamknął okno i zgasił papierosa, z którego niewiele zostało.
Wspiął się na łóżku, tuż nad nią i silnie opierał całe swoje ciało na rękach.
-A wiesz, co ja zrobię? Będę kupował ci kwiaty,czekoladki, prezenty i wszystko co zapragniesz byleby tylko widzieć twój uśmiech. Nawet jeśli odmówisz ja i tak ci go dam. Bo mi zależy, Granger. Poruszyłaś moje zimne i nieczułe skurwysyńskie serce.
Wtedy ona wyswobodziła drugą dłoń i ujęła dłońmi jego twarz i mocno wpiła się w jego usta z namiętnością, a on oddawał jej łapczywe pocałunki z pasją i pożądaniem, którego nie mógł powstrzymać.
Nachylił się bardziej, a ona leżała na plecach, a on tuż nad nią i obdarowywał kolejnymi pocałunkami jej ciało. Z ust przeniósł się na szyję, a potem wycałował każde kostki dłoni po kolei, by pokazać jak ją szanuje.
A gdy ona zaczęła błądzić po jego ciele, oderwał się.
-Poczekaj, mała - powiedział. - Nie chcę robić tego teraz. Nie chcę byś myślała, że Cię wykorzystam.
-Skoro chciałbyś to zrobić to nie bawiłbyś się w zależy czy nie zależy, prawda?
Wtedy przekroczyła granice.
Zastanawiał się czy właśnie teraz ma ją posiąść tutaj czy zwyczajnie czekać.

CZYTASZ=KOMENTARZ♥

czwartek, 7 kwietnia 2016

28.Dobra. Coś nowego.

Hermiona zbudziła się wczesnym rankiem. Zegarek stojący na nocnej szafce wskazywał godzinę prawie ósmą. Ziewnęła przeciągle i siadając rozprostowała ręce i wyprężyła się. Przeczuwała, że zapowiada się dobry dzień.
Wstała bez narzekania i udała się do łazienki, która była w zajmowanej przez nią sypialni.
-Muszę podziękować Malfoy'owi, że nie muszę paradować na drugi koniec korytarza. - Powiedziała pod nosem i chwyciła za czyste ubrania i ręcznik.
W wyśmienitym humorze wzięła orzeźwiający prysznic, ogarnęła się i ubrała. W jej pokoju czekał nie kto inny jak jeden ze skrzatów Malfoy'a, którego już poznała podczas wczorajszego dnia w rezydencji.
-Puszek - przywitała go ciepło.
-Panno Hermiono, śniadanie dla pani. Reszta już jadła - odpowiedział nieśmiało i wskazał tacę leżącą na szafce. Gryfonka uśmiechnęła się do niego i podziękowała mu. Skrzat pstryknął palcami i zniknął, a ona w tym czasie pałaszowała posiłek zastanawiając się o której Malfoy'owie wstają, że przed ósmą jest po śniadaniu?
-Eh, trzeba znaleźć Malfoy'a - mruknęła sama do siebie. - Nudzić się i siedzieć sama na pewno nie będę.
Z tym zamiarem wstała i opuściła gościnną sypialnię i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu arystokraty. Jednak na górnym piętrze go nie znalazła. Zeszła na dół i zajrzała do kuchni. Pusto. W bibliotece - pusto.
Gdzie on do cholery mógł się podziać? - zapytała w duchu.
Zajrzała do salonu, a tam w fotelu siedziała Narcyza z książką w dłoni, a drugą ręką zakrywała twarz,. Lucjusz dosłownie wisiał nad nią i próbował zajrzeć co czyta jego małżonka.
-Zajmij się swoimi zajęciami i daj mi czytać!
-Ale twoje zajęcie jest o wiele ciekawsze - odparł z uśmiechem i znów próbował zajrzeć w stronnice książki.
Ta sytuacja wyglądała przekomicznie.
-To weź inną książkę i poczytaj, a mi daj święty spokój! Pograj, poczytaj, poćwicz szermierkę...cokolwiek! - krzyknęła i spojrzała na niego spojrzeniem bazyliszka. Jednak Malfoy senior uśmiechnął się szeroko i wyrwał jej książkę nieoczekiwanie, a potem uciekał na około od goniącej go żony. Wkrótce ta wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała formułkę zaklęcia, a małżonek wylądował na ziemi jak kłoda spętany niewidzialną linią.
Narcyza dumnym krokiem podeszła do niego i zabrała mu lekturę z rąk. Posłała mu zwycięski uśmiech.
-Dobra. To coś nowego. Tego się nie spodziewałam. - Powiedziała szeptem do siebie Hermiona.
Wtedy pani Malfoy również zwróciła na nią uwagę i uśmiechnęła się ciepło zakrywając w miarę możliwości leżącego męża.
-Witaj, Hermiono .Przepraszam za męża, ale uh...szkoda słów - powiedziała niepewnie. - Dużo widziałaś?
-Nie, proszę pani. Dopiero co przyszłam - skłamała gładko chcąc oszczędzić kobiecie wstydu. - Szukam Dracon'a. Nie wie, pani gdzie może być?
-Poszukaj za rezydencją - odpowiedziała. - Pewnie jeździ konno.
Kasztanowłosa zrobiła zaskoczoną minę. Malfoy i konie? To wydawało się...nierealne. Ale w sumie już nie wiedziała, czego się może po nim spodziewać. I tak już ją zaskakiwał.
Zastanawiało ją jedyne to po cholerę on jeździ zimną konno? Co prawda śnieg jeszcze nie spadł jedynie pojawiły się minimalne jego ilości i drogi były suche...to i tak po cholerę on to robił?
Porzucając swoje rozmyślenia, podziękowała Narcyzie za informację i opuściła salon narzucając na siebie płaszcz, a potem szalikiem opatuliła szyję i opuściła rezydencję kierując się na jej tyły.
Minęła ogród, który mimo wszystko wyglądał na starannie zadbany i gdyby nie to, że szukała Malfoy'a zapewne zatrzymałaby się dłużej w kamiennej altanie i podziwiała uroki matki natury. Jednak nie miała na to teraz czasu.
Zauważyła blisko coś jak stodołę, która była bardzo dobrze wykonana, a po większym polu szarżował koń o kasztanowej maści i czarną grzywą, a na siodle zwierzęcia siedział nie kto inny jak arystokrata we własnej osobie.
-E, Malfoy! - krzyknęła do niego i podeszła nieco bliżej. - Nie zapomniałeś może o mnie jako o gościu?!
Blondyn ścisnął lejce i machnął nimi, a koń ruszył powoli w jej kierunku. Ślizgon uśmiechał się szeroko do Hermiony, a jej aż zapierało dech w piersi. Zakochała się w nim i nie mogła się oprzeć teraz tym zwykłym gestom.
-Nie zapomniałem, Granger. Spokojnie - odparł i zeskoczył z konia poklepując go po grzbiecie. - Masz. Daj jej jabłko, polubi cię automatycznie.
Spojrzała na Niego, a on w dłoni trzymał soczyste, czerwone jabłuszko.
-Jej? - powtórzyła. - Malfoy? Mam karmić twojego konia?
-Jak mówię daj jej, to zrób to, Granger - odpowiedział ironicznie. - Obiecałem ci lepsze święta, sylwester i tak dalej. To nie utrudniaj mi tego w realizacji.
Hermiona prychnęła pod nosem i chwyciła jabłko od arystokraty, a potem niepewnie spojrzała na konia. Zrobiła krok do przodu...a potem następny. Delikatnie i powoli wyciągnęła do niego rękę z jabłkiem i prawie, że podstawiła mu je pod nos.
Koń zarżał radośnie i pochwycił pokarm od Gryfonki, a potem spuścił łeb do dołu, a ona pogłaskała go na znak sympatii.
Usłyszała kolejne rżnięcie.
-Polubiła Cię - powiedział z uśmiechem Draco. -  Donna rzadko kiedy kogoś darzy sympatią. Mało osób tu jest.
-Donna? To jej imię? - zapytała Hermiona, a blondyn potwierdził skinieniem głowy. - Ładnie brzmi.
-No to teraz wskakuj Panna ładnie brzmi - powiedział wyczekująco i chwycił gryfonkę i podniósł ją do góry sadzając na siodle.
Nie obyło się bez długiej salwy przekleństw i ciekawych epitetów.
-Ty...yhhh! - warknęła. - Zdejmij mnie stąd natychmiast, Malfoy! Mówię do Ciebie!
-Malfoy!Mówię do Ciebie - przedrzeźniał ją. - Uspokój się lwico. Nieważne czy się boisz koni, ja cię przyzwyczaję do nich. Polubisz to.
Po tym stwierdzeniu wsiadł na konia tuż za nią i pochylił się chwytając lejce. Nakazał jej złapać za pasy i mocno je trzymać. Potem rzemykowate lejce uderzyły o skórę zwierzęcia, a on zarżał i zaczął szybko galopować po terenie. Tak, że Hermionie wiatr wiał we włosy, rozwiewając je we wszystkie strony, a uśmiech z sekundy na sekundę rozwijał się na jej buzi.
Malfoy pokonał jej lęk sprawiając, że się cieszyła.



***

-I jak podobała się przejażdżka? - zapytał, gdy pomagał zsiąść z konia Gryfonce.
Ta jedynie dłonią przeczesała włosy i uśmiechnęła się.
-Bardzo - odpowiedziała. - Naprawdę miło mnie zaskakujesz.
Niespodziewanie chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie. Ona podziwiała z kolei jego nową twarz. Malfoy w kasku, stroju jeździeckim był dla niej czymś nowym i osobistym. Zdała sobie sprawę, że rzadko kiedy zapraszał dziewczyny do siebie, do swojej rezydencji, odsłania przed nimi swoje prawdziwe oblicze.
-Czy ty coś mi proponujesz? - zapytała zadziornie i wciągnęła do nozdrzy zapach jego perfum.
-Oh, mawet nie wiesz ile chciałbym ci zaproponować. Irytuje mnie tylko to, że tylu facetów chciałoby być z Tobą, a ja się wkurwiam, bo chcę robić wszystkie te rzeczy z Tobą.
-Buntownik - odpowiedziała ze śmiechem. - Ale chyba nie powinniśmy, Malfoy.
Twarz chłopaka zmieniła wyraz twarzy. Spoważniał, ale nie poddał się tak łatwo.
-Niby dlaczego?
-Jestem zwykłą mugolaczką.... - drążyła. - a ty arystokratą. Myślisz, że nie będzie szumu. Proszę Cię. Zwłaszcza, że się zakochałam... - przymknęła sobie wtedy usta dłonią zdając sobie sprawę, że za dużo powiedziała. -Nie powiedziałam tego głośno, prawda?
-Hm..powiedziałaś - powiedział uwodzicielsko. - Ale gdyby mi zależało na opinii innych, to zrobiłbym to?
Przycisnął ją mocniej do siebie i ustami natarł na jej malinowe, delikatne wargi i delikatnie wsunął język, a ona odwzajemniła pożądany pocałunek z pasją i ich języki grały już wspólny pełen emocji taniec. Hermionie zapierało dech w piersiach od pocałunków, a Draco nie mógł uwierzyć, że ją zdobył. Trudną do zdobycia Granger.
Jego Granger.
-Nie oddam Cię. Jesteś.Tylko. Moja. - powiedział z naciskiem na każde słowo. - Rozumiesz?
Oderwał się od niej powoli i niechętnie. A ona spojrzała mu prosto w oczy.
-Rozumiem. I chcę tego - odpowiedziała.
Malfoy ściągnął z siebie kask, a jego włosy były w totalnym nieładzie, który Hermiona ułożyła idealnie gdy tylko podeszła krok bliżej. Złożył szybki pocałunek na jej czole i odprowadził Donnę do boksu. Gdy wrócił przebrany w wytarte dżinsy i koszulę aż zmiękły jej kolana.
Czy on w każdym wydaniu musiał wyglądać tak seksownie? - zapytała w duchu.
-Wracamy? - zapytał i zaoferował jej swoje ramię.
Chwyciła je i powolnym krokiem wrócili do rezydencji, gdzie państwo Malfoy znów potrafili zaskoczyć.


***

-Brak mi na Ciebie sił, Lucjuszu! - przed oczami Hermiony i Draco minął błysk zaklęcia, a obok uskakujący od niego Malfoy senior.
Mężczyzna w dłoni trzymał flet i książkę, którą wcześniej czytała Narcyza i toczyła przekomarzankę z mężem.
-Mamo? Tato? - zawołał niepewnie Draco.
Na marne. Jego ojciec ruszył jak długi do przodu niczym mysz uciekająca przed kotem, a za nim pognała Narcyza rzucając niegroźnymi zaklęciami w męża przy okazji wykrzykując by oddał jej lekturę.
Hermiona zachichotała pod nosem.
-Oni tak zawsze? - zapytała z uśmiechem.
Chłopak pokręcił przecząco głową.
-Rzadko kiedy. Ale teraz to całkiem im odbiło.
-Przyznaj chociaż jest zabawnie - mruknęła.
-Ta. Bo to ty, Granger - odpowiedział z ironią. - Inna by powiedziała, że dom wariatów.
Dał jej kuksańca w ramię, a ona odwzajemniła mu tym samym.
Zaśmiali się głośno, ale nawet to nie zatrzymało i nie uspokoiło goniących się rodziców Dracon'a.
-Chodź. Pójdziemy do kuchni coś ugotować - zachęcił Gryfonkę.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
-Malfoy i gotowanie? Kto by pomyślał?
-Więc jak? - zapytał i spojrzał na nią wyczekująco.
Gdy ujrzał jej uśmiech, co uznał za zgodę na plan, ruszył przodem, a Hermiona za nim. Po drodze do pomieszczenia omijali w miarę możliwości lecące zaklęcia z każdej strony i śmiali się z takiego obrotu spraw.
Hermiona musiała przyznać, że ślizgon zapewnił jej niezbędną rozrywkę. Albo śmiechoterapię. Czuła się tak swobodnie przy nim, a on powiedział jej, że te wszystkie złe i niegrzeczne rzeczy chcę robić z nią Tylko z nią. I jest Jego i tylko Jego.
Mugolaczka i Arystokrata....kto by pomyślał czy to ma jakiekolwiek szanse?

 

CZYTASZ = KOMENTARZ
uff, coś napisałam. Dzięki Ci Boże. 
Rozdział dla oceny dla was.
Jeszcze parę rozdziałów i zakończmy tom I i zaczniemy II :D


A w następnym rozdziale:
Co Malfoy i Granger wykombinują w kuchni
Co wiąże się z zachowaniem jego rodziców? 
Co wydarzy się na sylwestrze?Kto zaskoczy najbardziej? 
Tylko w Nie Z Tego Świata!